100 zapomnianych piłkarzy na stulecie niepodległości #4

Czas czytania: 19 m.
0
(0)

Wielkimi krokami zbliża się setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości. Z tej okazji postanowiliśmy przypomnieć sylwetki stu piłkarzy, którzy występowali w biało-czerwonych barwach. Nie będzie to jednak zestawienie najlepszych, czy najpopularniejszych zawodników, bo podobnych list jest multum. Skupiliśmy się na postaciach mniej znanych, czasem trochę zapomnianych, o których albo pisze się sporadycznie, albo wcale. Każdy z nich miał swój wkład w rozwój futbolu nad Wisłą, a stulecie naszej niepodległości to dobra okazja, żeby przypomnieć ich sylwetki szerszej publiczności. Oczywiście nie udało się zamknąć listy setką nazwisk, więc będzie ich troszkę więcej. Przed Wami czwarta część zestawienia.

Marian Kielec

Przez wielu uważany za najlepszego piłkarza w historii Pogoni Szczecin. Urodził się na terenie Rumunii w 1942 r., gdzie wówczas przebywała jego rodzina. Po wojnie przenieśli się do Wielgowa, które w 1954 r. stało się częścią Szczecina. Pierwsze piłkarskie kroki stawiał w LZS Wielgowo. Wkrótce jednak zwrócił uwagę trenerów Pogoni i w wieku 13 lat został zawodnikiem Portowców. Występował w zespołach trampkarzy i juniorów. W pierwszym zespole zadebiutował jeszcze jako junior 2 maja 1959 r. w przegranym 0:3 meczu z Ruchem w Chorzowie. 24 maja wystąpił w zremisowanym 1:1 meczu z Polonią Bytom i pokonując znakomitego Edwarda Szymkowiaka, zdobył swoją pierwszą bramkę w lidze. W kolejnym meczu potwierdził swoje nieprzeciętne umiejętności i w starciu z Cracovią ustrzelił hat-tricka. Przebojem wdarł się do pierwszej drużyny, a w listopadzie powtórzył wyczyn z Krakowa w Warszawie, gdzie tym razem trzy bramki zapakował Legii. Jego klasę często doceniali kibice rywali. W 1967 r. Ruch wygrał z Pogonią 6:2. Andrzej Gowarzewski wspominał, że wszyscy myśleli, że Kielec, którego krył Antoni Nieroba niewiele zdziała w tym spotkaniu. Napastnik jednak potrafił kilkukrotnie ograć obrońcę Niebieskich i mimo tak wysokiej porażki, zrobił takie wrażenie na chorzowskich kibicach, że kiedy schodził z zespołem do szatni, to cały stadion skandował jego nazwisko.

Z Pogonią był związany przez całą karierę. W szczecińskim klubie występował do 1971 r. Przerwał wówczas karierę po meczu z Górnikiem, bo trener nie widział dla niego miejsca w składzie. Grał jako środkowy napastnik i wykazywał się wielkim sprytem pod bramką przeciwników. Dzięki temu strzelał sporo bramek. Dla Pogoni rozegrał 283 ligowe spotkania, w których 113 razy wpisywał się na listę strzelców. W sezonie 1962/63 z 18 golami na koncie został królem strzelców I ligi. Nazywano go Czarną Perłą ze względu na ciemną karnację skóry. Wielokrotnie był wybierany do rozmaitych klubowych jedenastek wszech czasów. Ze Szczecina daleko było jednak do kadry. Gdyby utalentowany zawodnik grał w stolicy, czy na Śląsku, pewnie miałby więcej występów w narodowych barwach. Zagrał tylko raz – w zremisowanym 1:1 meczu z Marokiem w 1962 r.

Miałem mnóstwo propozycji zmiany barw klubowych, nigdy nie miałem żadnych wątpliwości, zawsze odmawiałem i do dziś nie żałuję – mówił po latach.

Po zawieszeniu butów na kołku rozpoczął pracę w Polskiej Żegludze Morskiej. W 1979 r. wrócił na chwilę do zespołu, który był w trudnej sytuacji i wystąpił w jednym spotkaniu z mielecką Stalą. W 1985 r. wyjechał do Kanady, gdzie szkolił Polonię Hamilton. Ostatnio był ambasadorem 70-lecia Pogoni.

Urodził się 6 marca 1942 r. w Kimpulungu Mołdawskim.

Reprezentacja: 1 mecz

Walerian Kisieliński

Jeden z niewielu zawodników, którzy grali w barwach Wisły i Cracovii. Już w wieku 12 lat dołączył do drużyny Soły Oświęcim. Po pięciu latach przeniósł się do Policyjnego KS Katowice, a rok później występował już w Fabloku Chorzów. Wreszcie w 1930 r. zameldował się w Krakowie, gdzie został zawodnikiem Wisły. Z miejsca wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie i doskonale wkomponował się w drużynę. Był profesjonalistą pełną gębą, a z kolegami rozumiał się w pół słowa. Już w pierwszym roku stał się najskuteczniejszym strzelcem zespołu, wyprzedzając wielkiego Henryka Reymana. Był niezwykle przebojowy, waleczny i zadziorny. Mimo przeciętnej techniki potrafił nadrabiać braki wielką sprawnością i strzelecką intuicją. Swoje nieprzeciętne umiejętności potwierdził już rok później. W 22 spotkaniach strzelił 24 bramki i został królem strzelców. W sumie dla Wisły wystąpił 54 razy i strzelił 46 bramek.

Był jednym z pierwszych zawodników na polskich boiskach, który grę w piłkę traktował jako normalny zawód. Nie miał żadnych skrupułów czy rozterek przy zmianie barw klubowych. W 1933 r. odszedł do Cracovii. W zespole mistrza kraju oferowano mu znacznie lepsze pieniądze, ale partnerzy nie mieli mu tego za złe, bo zawsze dawał z siebie wszystko. W Cracovii już nie był tak skuteczny. W ciągu trzech sezonów wystąpił w 39 meczach i strzelił 14 bramek. W 1936 r. odszedł do Polonii, która rok wcześniej razem z Cracovią spadła z ligi. Z Polonią wróci na ekstraklasowe boiska, ale dopiero w 1938 r. W klubie występował do wybuchu wojny. W I lidze zdążył zaliczyć 28 meczów i cztery bramki.

Jako reprezentant kraju pojechał na igrzyska do Berlina, ale wystąpił tylko w meczu o III miejsce z Norwegią. Debiutował z Łotwą w 1931 r. i strzelił wówczas dwie jedyne bramki dla reprezentacji. Po wojnie pracował jako trener. Szkolił m.in. rezerwy i juniorskie zespoły Legii, a także Marymont Warszawa. W latach 1964-1975 był trenerem koordynatorem i szefem szkolenia w Warszawskim OZPN. Przez rok zasiadał we władzach PZPN, a w czerwcu 1964 r. współpracował z Ryszardem Koncewiczem w eliminacjach olimpijskich do turnieju w Tokio.

Urodził się 1 marca 1907 r. w Brzezince, zmarł 19 lutego 1988 r. w Warszawie.

Reprezentacja: 7 meczów, 2 bramki

Ryszard Komornicki

Czterokrotny mistrz Polski (1985, 1986, 1987 i 1988) i zdobywca superpucharu Polski w 1988 r. Przygodę z piłką zaczynał w Krysztale Stronie Śląskie. Stamtąd, poprzez GKS Tychy, przywędrował do Górnika Zabrze. Działacze ze Śląska wypatrzyli go, gdy pojechali namówić do gry w swoim klubie bramkarza Eugeniusza Cebrata. Gra środkowego pomocnika tak im się spodobała, że postanowili ściągnąć go w pakiecie z nowym golkiperem.  Dobrze czytał grę, notował wiele przechwytów i świetnie przenosił grę do przodu. Ówczesny trener drużyny z Roosvelta – Zdzisław Podedworny – scharakteryzował go w następujący sposób:

To był dobry piłkarz. Miał taki charakterystyczny długi krok, dużo biegał od pola karnego do pola karnego. Poza boiskiem był poważnym, małomównym chłopakiem. Widać było, że traktuje sport bardzo serio, zawsze można było na nim polegać.

To właśnie w Górniku święcił największe triumfy. Zagrał tam łącznie 182 razy i strzelił 35 goli. W latach 1984-1988 zagrał 20 razy dla reprezentacji Polski. Był uczestnikiem mistrzostw świata w Meksyku w 1986 r. Wystąpił tam w trzech spotkaniach. W meczu z Anglią został ściągnięty już w 24. minucie gry, przy stanie 2:0 dla zespołu Trzech Lwów. W 1989 r. wyjechał do Szwajcarii, a w 1993 r. zdobył z FC Aarau mistrzostwo. Swoją trenerską karierę również kontynuował w tym alpejskim kraju. Dwukrotnie, na krótki okres czasu, obejmował stery Górnika Zabrze.  Popularny Koko sprawował również funkcję dyrektora sportowego w Widzewie Łódź oraz koordynatora ds. szkolenia w Ruchu Chorzów.

Urodził się 14 sierpnia 1959 r. w Ścinawie.

Reprezentacja: 20 meczów

Adam Kompała

Wychowanek Górnika Zabrze. Jako dzieciak pełnił na stadionie przy Roosvelta funkcję chłopca od podawania piłek. Mógł wówczas podglądać fenomenalną drużynę z Urbanem, Pałaszem czy Matysikiem na czele. Choć pierwsze piłkarskie szlify zdobywał w drużynie czternastokrotnych mistrzów Polski, to poważne granie na poziomie seniorskim, zaczął w Ruchu Radzionków. Trafił tam w wieku 20 lat. Był jednym z architektów awansu Cidrów do ekstraklasy w sezonie 1997/1998. Dobra gra na zapleczu elity, ponownie zwróciła uwagę Górnika na swojego wychowanka. Działacze z Zabrza zapragnęli go mieć z powrotem u siebie. Przed sezonem 1998/1999 wrócił do macierzystego klubu. Zabrzanie, by odzyskać Kompałę, oddali do Ruchu: Dariusza Klyttę, Dariusza Kosełę i Grzegorza Bonka.

Kompała był nominalnie środkowym pomocnikiem. W swoim pierwszym sezonie w ekstraklasie zagrał 27 spotkań i zdobył jedną bramkę. Był obdarzony nieprzeciętnymi umiejętnościami technicznymi i zmysłem do tworzenia świetnych sytuacji strzeleckich kolegom z boiska. Piłka Nożna wybrała go odkryciem roku 1999 w swoim plebiscycie. Nic jednak nie wskazywało na to, co miało się stać w następnej kampanii ligowej. Wszak Kompała był piłkarzem, który słynął bardziej z dogrywania piłek partnerom, aniżeli ze strzelania goli. To też tytuł króla strzelców ekstraklasy, za sezon 1999/2000, musiał dziwić. 19 bramek w 30 meczach robiło wrażenie. Do dziś Kompała pozostaje ostatnim graczem Górnika, który wygrał klasyfikację strzelców. Dołączył do zacnego grona, w którym oprócz niego znajdują się – Ernest Pohl, Włodzimierz Lubański i Andrzej Zgutczyński. Kompałę wyróżnia jednak fakt, że grał w Górniku, który nie walczył już o najwyższe trofea, lecz o ligowy byt. Zagrał jedynie w przegranym finale Pucharu Polski w 2001 roku. Klub z Zabrza reprezentował do 2003 r. Zagrał w 166 meczach i strzelił 53 gole. Popisał się m.in. hat-trickiem w wygranym 9:0 meczu z Pogonią Szczecin. Było to jedno z dwóch najwyżej wygranych spotkań Górnika w ekstraklasie.

Po odejściu z Zabrza grał jeszcze w Szczakowiance Jaworzno, Podbeskidziu Bielsko-Biała, Jagiellonii Białystok, Piaście Gliwice i ponownie w Ruchu Radzionków. Pomimo tego, że praktycznie w każdym z tych klubów był zawodnikiem pierwszego składu, to nigdy więcej nie nawiązał już do tak wysokiej formy jak na przełomie wieków. Jest to również kolejny król strzelców, któremu nigdy nie było dane zagrać w kadrze narodowej. Zagrał za to przeciwko niej. Był reprezentantem Śląska w charytatywnym meczu przeciwko reprezentacji Polski. Mecz ten odbył się w 2006 r., a dochód ze spotkania przeznaczony był dla rodzin ofiar katastrofy górniczej w kopalni Halemba. Kompała strzelił w tym meczu bramkę.

Urodził się 16 sierpnia 1973 r. w Rudzie Śląskiej.

Reprezentacja: bez występów

Józef Kotlarczyk

Kotlarczyk to nazwisko, które jest silnie związane z krakowską Wisłą. W klubie tym występował Józef, jego brat Jan, a także syn Jana – Tadeusz. Każdy z nich w istotnym stopniu zapisał się w wiślackiej historii. My wspominamy Józefa, który zrobił chyba największą karierę z całej trójki.

Józef Kotlarczyk urodził się 13 lutego 1907 r. w Krakowie i podobnie jak brat rozpoczynał swoją przygodę piłkarską w lokalnym Nadwiślanie. Gdy ten trafił do Wisły, szybko polecił młodszego Józefa sztabowi. Początkowo miał on występować w rezerwach, jednak świetny debiut uwieńczony dwiema bramkami dał mu przepustkę do pierwszego składu. W tym Józef występował przez 12 kolejnych sezonów, rozgrywając 244 mecze i zdobywając 13 bramek. Pobił on tym samym rekord swojego brata o 13 występów. Podobno nie miał słabych punktów. Podobnie jak Jan był wysoki i silny. Ponadto charakteryzował się niespożytą kondycją i świetną techniką. Przez blisko 10 lat duet Kotlarczyków rządził środkiem pola a efektem były dwa mistrzostwa Polski.

Poza grą w Wiśle, bracia występowali w reprezentacji. Prawdziwym ukoronowaniem kariery Kotlarczyka, a zarazem spełnieniem marzeń był udział w igrzyskach olimpijskich w Berlinie w 1936 r. w dodatku w roli kapitana drużyny. Łącznie w kadrze zagrał w 30 meczach, co było rekordowe jak na ówczesne czasy. Karierę klubową i reprezentacyjną piłkarza zakończyła wojna. Co prawda próbował grać w meczach konspiracyjnych, ale nie był w stanie osiągnąć wcześniejszej jakości piłkarskiej. Powrócił do wyuczonego zawodu ślusarza i prawdopodobnie angażował się w działalność konspiracyjną. Po wojnie wrócił do futbolu w roli trenera, jednak nie odniósł na tym polu większych sukcesów. Zmarł na zawał w 1959 r.

Urodził się 13 lutego 1907 r. w Krakowie, zmarł 28 września 1959 r. w Bydgoszczy.

Reprezentacja: 30 meczów

Edmund Kowal

Z piłką potrafił zrobić niemal wszystko. Był genialnym dryblerem, czarował w Krakowie, w Warszawie i w Zabrzu. W każdym z tych miast zapisał się w pamięci miejscowych kibiców. Jako młody chłopak grał od rana do wieczora, często sam przeciwko kilku młodszym chłopcom. Długo nie chciał zapisać się do żadnego klubu. W końcu jednak w 1946 r. dzięki namowom Józefa Wieczorka i Marcelego Strzykalskiego dołączył do drużyny KS Odra przy Hucie Julia w rodzinnym Bobrku. Miał braki w przygotowaniu motorycznym, nie imponował szybkością, a do tego dość dziwnie i nienaturalnie biegał na całych stopach. Wszystko to nadrabiał jednak swoją znakomitą techniką.

Jesienią 1952 r. przeniósł się do Krakowa i został zawodnikiem OWKS. W 1953 r. wystąpił w 21 meczach i siedem razy wpisywał się listę strzelców. Z zespołem zajął drugie miejsce w rozgrywkach i już od kolejnego sezonu najlepsi zawodnicy drużyny trafili do Legii. ZW Warszawie spędził trzy sezony. Rozegrał 58 meczów i 14 razy pokonywał bramkarzy rywali. Dwukrotnie z kolegami z zespołu sięgał po dublet (1955 i 1956). Później razem ze swoim przyjacielem Ernestem Pohlem przeszedł do Górnika, gdzie już w pierwszym sezonie poprowadzili swój nowy klub do mistrzostwa. Gracz wybitnie utalentowany i znakomicie wyszkolony technicznie. Na boisku bardzo często szukał nieszablonowych rozwiązań. W 1959 r. zdobył swój drugi tytuł mistrza kraju. Miał problemy z alkoholem i był za to zawieszany. Jednak dla wielu kolegów z boiska był najwybitniejszym piłkarzem swoich czasów.

To był największy talent, jaki widziałem w życiu. Prawdziwy artysta piłki. Kiedy pierwszy raz pojechałem z Górnikiem na obóz, zaszokował mnie tymi swoimi dryblingami. Na treningach wiele razy próbowałem odebrać mu piłkę, udawało mi się to bardzo rzadko. Do dziś pamiętam ten jego niecodzienny zwód. Zawsze robił nogą charakterystyczny „krzyżyk” nad piłką, wszyscy się na to nabierali. Jeździł z tą piłką we wszystkie strony, to było niewiarygodne – opowiadał o nim z kolei Jan Kowalski.

W reprezentacji rozegrał tylko osiem spotkań i strzelił jedną bramkę w meczu z Finlandią w 1956 r. Nie potrafiono odpowiednio wykorzystać jego wspaniałych umiejętności i ustawiano go inaczej niż w klubie. Zmarł śmiercią tragiczną. W 1960 r. podczas świąt Wielkiejnocy, wybrał się w odwiedziny do kolegi. Po drodze zauważył tramwaj i chciał wskoczyć do pędzącego wagonu. Niestety poślizgnął się na resztach zlodowaciałego śniegu i przewracając się, wpadł pod koła tramwaju. Za pazuchą miał butelkę wódki, która rozbijając się dotkliwie go poraniła. Jedyną dla niego szansą była natychmiastowa dializa. W Warszawie odmówiono pomocy, więc wysłano go Poznania. Niestety było już za późno.

Urodził się 16 lutego 1931 r. w Bobrku, zmarł 22 kwietnia 1960 r. w Poznaniu.

Reprezentacja: 8 meczów, 1 bramka

O Kowalu więcej pisaliśmy tutaj.

Janusz Kowalik

Był pierwszym polskim piłkarzem, który naprawdę coś osiągnął w USA. Jako junior był ważnym ogniwem reprezentacji na turnieju UEFA w Portugalii, gdzie w 1961 r. młodzi Polacy zajęli drugie miejsce. Dwa lata wcześniej razem z kolegami z Cracovii został mistrzem Polski juniorów. To on najlepiej z kolegów poradził sobie w seniorskim zespole. W lidze zadebiutował jeszcze przed szesnastymi urodzinami i od razu stał się ważną częścią drużyny. W kwietniu 1961 r. bezpośrednio z rzutu rożnego pokonał bramkarza Stali Mielec. W Cracovii występował do 1967 r. Zaliczył w tym czasie 140 występów (47 w I lidze) i strzelił 62 gole (16 w I lidze). Chciał wyjechać do USA, ale nie była to łatwa sprawa.

Ci z KC nie chcieli się zgodzić na mój transfer. Dyrektor Mustangs Chicago powiedział więc do mojego kuzyna, że muszą wychodzić, na to on odparł: „Zagrajmy ostatnią kartą”. I wysypali na stół górę „zielonych”. Ci z KC popatrzyli na siebie i zaczęli się pocić. Spojrzeli na siebie raz i drugi, w końcu otworzyli szufladę i zgarnęli dolary. Pieniądze dostały także PZPN i Cracovia, a ja zgodę na grę. Nie można było jednak pisać o mnie. Do czasów Edwarda Gierka nie byłem w Polsce – opowiadał Kowalik.

W Stanach stał się gwiazdą. Media określały go jako pierwszą supergwiazdę NASL, a Kowalik strzelał gola za golem. Sezon zakończył z 30 trafieniami i został królem strzelców. Ten wynik był nie pobity przez kolejne 10 lat. Oprócz Chicago, występował też w San Francisco, ale w 1969 r. wrócił do Europy i został zawodnikiem Sparty Rotterdam. Jesienią 1970 r. został autorem pierwszego polskiego hat-tricka w europejskich pucharach. Z zespołem został wicemistrzem Holandii i dotarł do finału Pucharu Holandii. Później grał jeszcze dla NEC Nijmegen i MVV Maastricht. W 1976 r. wystąpił w reprezentacji USA w meczu przeciwko „gwiazdom świata”. Ukończył szkołę trenerską w Zeist. Pracował m.in. w KRC Genk, Vitesse, olimpijskiej reprezentacji Nigerii, Enugu Rangers, Ionikosie, Apollonie Limassol, a latem 1992 przez dwa miesiące prowadził Górnika Zabrze. Jeszcze jako gracz Cracovii debiutował w reprezentacji w wyjazdowym meczu z Belgią (0:0). Ostatni raz zagrał z Izraelem w grudniu 1966 r.

Urodził się 26 marca 1944 r. w Nowym Sączu.

Reprezentacja: 6 meczów

Jan Kowalski

Piłkę z umiłowaniem kopał już jako 10-latek. Dorastał w zabrzańskiej dzielnicy Zaborze, a po wojnie liczyła się tam tylko Pogoń. W końcu z kolegami zdecydował się zapisać do klubu. W trakcie nauki w szkole zawodowej przez rok występował w juniorach Stali Zabrze, ale potem wrócił do Pogoni. W Górnik zadebiutował w październiku 1956 r. w towarzyskim meczu z BSK Belgrad. Koledzy jednak przekonywali go, że jest tam zbyt duża konkurencja i nie będzie miał tam żadnych szans. Wrócił więc do Pogoni i zaczął pracę jako ślusarz w warsztacie kopalni Zaborze. Chłopak ciągle jednak myślał o grze dla Górnika, zawiał się i zaczął bardzo mocno trenować. W 1959 r. oficjalnie dołączył do pierwszej drużyny.

Steiner początkowo miał opory, żeby postawić na Kowalskiego, ale w końcu się do niego przekonał. Zadebiutował w meczu z Gwardią Warszawa. Wszedł na boisko jeszcze w pierwszej połowie przy stanie 0:2. Mecz zakończył się wygraną Górnika 3:2, a prasa pisała o nowym odkryciu w Górniku Zabrze. Szybko stał się jednym z podstawowych zawodników i odgrywał w zespole ważną rolę. Z Górnikiem siedmiokrotnie zdobył mistrzostwo Polski (1959, 1961, 1963, 1964, 1965, 1966 i 1967) i raz puchar Polski (1965). W sumie zagrał dla klubu w 147 ligowych meczach i strzelił pięć bramek. W 1967 r. z powodu kontuzji zagrał tylko 13 razy, a trener Géza Kalocsay mówił mu, że coraz częściej nie może na niego liczyć. Zawodnik odszedł do ROW-u Rybnik, gdzie w 1969 r. zakończył karierę.

Już jako piłkarz wiedziałem, że chcę zostać szkoleniowcem. Kiedy grałem w Rybniku, jednocześnie trenowałem juniorów w Górniku. Uważałem, że moja kariera piłkarska już się kończy, miałem zbyt dużo kontuzji mięśniowych. W wieku 32 lat powiedziałem sobie „koniec” – opowiadał piłkarz.

W reprezentacji debiutował w 1960 r. w meczu ze Szkocją. W ciągu kolejnych dwóch lat zdołał uzbierać 10 występów w narodowych barwach. Ostatni raz reprezentował je w 1962 r. w meczu z Czechosłowacją. Przez lata kierował Gwarkiem Zabrze i aż pięciokrotnie (!) prowadził pierwszą drużynę Górnika. W 1972 r. objął ją w maju i doprowadził do triumfu w pucharze Polski i kolejnego mistrzostwa. W sumie prowadził zespół w aż 112 spotkaniach w lidze.

Urodził się 15 lutego 1937 r. w Zabrzu.

Reprezentacja: 10 meczów

Jerzy Kraska

Jacek Gmoch nazywał go defensywnym ekranem. Jego gra na pozycji defensywnego pomocnika nadal był nowością w latach 70. Zaczynał w zespole Masovii w rodzinnym Płocku, do której trafił jako 12-latek. Kiedy miał 17 lat coraz częściej znajdował uznanie w oczach trenera i zaczynał odgrywać coraz ważniejszą rolę w drużynie. Wkrótce trener Jerzy Słaboszewski powołał go na centralne zgrupowanie kadry juniorów. Pod okiem szkoleniowca jeszcze bardziej się rozwinął. Sam wspominał, że na tych zgrupowaniach poznał wyższy stopień piłkarskiego wtajemniczenia. Wrażenie robiła jego dyscyplina gry i znakomita realizacja założeń taktycznych.

W 1969 r. po młodego zawodnika sięgnęła wracająca do I ligi warszawska Gwardia. Stołeczna drużyna przechodziła jednak wtedy mały kryzys, a pozbawiony odpowiedniej opieki szkoleniowej młody chłopak miał problemy z aklimatyzacją i wywalczeniem sobie miejsca w podstawowej jedenastce. W debiucie z Cracovią był oszołomiony i czuł, że nie jest jeszcze gotowy na rywalizację na takim poziomie. Poprosił o zmianę. Trener Henryk Szczepański się zgodził, ale kolejne pół roku Kraska spędził w drużynach juniorskich i w rezerwach. To pozwoliło mu jednak okrzepnąć i nabrać pewności siebie. Stał się innym zawodnikiem i nie miał już żadnych kompleksów wobec bardziej doświadczonych rywali.

Wkrótce trafił do kadry trenera Strejlaua, a w 1971 r. powołał go do reprezentacji trener Górski. Oficjalnie zadebiutował w meczu z Bułgarami w Starej Zagorze i mimo porażki zaprezentował się dobrze. Na igrzyskach w Monachium był jednym z ważniejszych zawodników. W meczu z ZSRR zastąpił w pierwszej połowie Jerzego Gorgonia, a w finale wystąpił od pierwszych minut.

Tego przeżycia nikt i nic nie zdoła zatrzeć. Prawdę mówiąc nie zdołałem się jeszcze nacieszyć faktem, że jestem olimpijczykiem, gdy radość ta ustąpiła jeszcze większej, wywołanej zdobyciem złotego medalu. Szło nam na igrzyskach wspaniale. Potwierdziła się stara prawda, że los jest łaskawszy dla lepszych – opowiadał.

Pewnie byłby podstawowym zawodnikiem na mistrzostwach w 1974 r., ale jego karierę przerwała kontuzja. W mało ważnym, towarzyskim meczu pomiędzy reprezentacjami Warszawy i Poznania, młody gwardzista doznał kontuzji łąkotki. Zdążył co prawda wykurować się przed turniejem, ale w jednym ze sparingów kolano znowu nie wytrzymało. To był koniec marzeń o wielkiej karierze. Z Gwardią był związany aż do 1986 r., z przerwą na trzy sezony w fiński KuPS Kuopio. Pracował jako trener w Gwardii, Polonii i rezerwach Legii, gdzie pod jego okiem trenował Robert Lewandowski

Urodził się 24 grudnia 1951 w Płocku.

Reprezentacja: 13 meczów

Więcej o Krasce przeczytacie tutaj.

Jerzy Krasówka

Swoim potężnym uderzeniem budził niepokój w szeregach rwali w każdym meczu. Był niezwykle silny i dynamiczny. Dla wielu kibiców Szombierek najlepszy piłkarz w historii klubu. Dorastał przed wojną po niemieckiej stronie granicy w Gliwicach. Jego pierwszym klubem był SV Schomberg, do którego juniorskich drużyn dołączył już w 1933 r. W klubie występował do 1942 r., a potem przeniósł się do 09 Beuthen. W 1944 r. został wcielony do Wehrmachtu. Po wojnie krótko był zawodnikiem Andaluzji Brzozowice-Kamień, ale szybko przeniósł się do Szombierek. W pierwszych latach po wojnie Krasówka był liderem i największą gwiazdą zespołu. Kiedy jesienią wznowiono rozgrywki na Śląsku, to on prowadził zespół do zwycięstw. W dużej mierze dzięki niemu w 1949 r. Szombierki zagrały w ekstraklasie i choć spędziły tam tylko dwa sezony, to Krasówka zapisał się w pamięci kibiców.

W meczu z Górnikiem Radlin rozwiązał mu się but, klęknął na murawie żeby go spokojnie zasznurować. Znajdował się na połowie przeciwnika w odległości około 40 m od bramki. Kiedy jeden z obrońców Górnika posłał piłkę do tyłu do bramkarza, Krasówka nie namyślając się długo przejął podanie i bez skrupułów posłał piłkę do siatki. Potem klęknął spokojnie i zakończył sznurowanie buta. W 1951 r. na przez rok występował właśnie w barwach Górnika Radlin (w sześciu meczach strzelił dwie bramki i dołożył cegiełkę do wicemistrzostwa kraju), ale szybko wrócił do Szombierek, gdzie występował do 1956 r.

W 1952 r. odmówił Seppowi Herbergerowi, który widział dla niego miejsce w kadrze Niemiec na igrzyska, a być może też na mistrzostwa świata w Szwajcarii. Krasówka wolał występować dla Polski i to z naszą reprezentacją pojechał do Helsinek. Zagrał w obu spotkaniach, a w meczu z Francją strzelił nawet bramkę ustalając wynik meczu. Debiut zaliczył już 1949 r. w meczu z Rumunią, ale na kolejne powołanie musiał czekać aż trzy lata. Ostatni raz wystąpił w spotkaniu z Albanią w 1953 r. Po zakończeniu kariery pracował w wielu śląskich klubach, a w 1985 r. wyjechał do Niemiec.

Urodził się 17 sierpnia 1924 r. w Gliwicach, zmarł 11 kwietnia 2001 r. w Wetzlarze w Niemczech.

Reprezentacja: 5 meczów

Zbigniew Kruszyński

Bardzo utalentowany junior. W 1978 r. wywalczył z kadrą Polski do lat 18 brązowy medal mistrzostw Europy. Piłkę kopać zaczął w zespole Unii Tczew. Szybko trafił jednak do juniorów Lechii Gdańsk. Rok po sukcesie z reprezentacją w ramach międzynarodowej wymiany stworzono tzw. Most Gdańsk – Brema. Kruszyński ze swoją przyszłą żoną pojechał zwiedzić Bremę. Dziewczyna nie wróciła z wycieczki. Zbyszek nie wytrzymał rozłąki i wkrótce też zdecydował się na wyjazd. Kiedy wraz z drużyną Lechii Gdańsk był na towarzyskim turnieju w Niemczech, to zwyczajnie opuścił hotel i zostawił tylko kartkę. PZPN zawiesił go na rok. Nie mógł grać w reprezentacji, ani podpisać kontraktu z żadnym klubem. Mógł tylko trenować.

Trafił do Hamburgera SV, który był czołową wówczas drużyną w Niemczech. Trenował z takim gwiazdami jak Kevin Keegan, Manfred Kaltz, Felix Magath czy sam Franz Beckenbauer. O grze w pierwszej drużynie mógł pomarzyć, ale spędzonego tam czasu nie uważał za stracony, bo już same treningi z piłkarzami tego formatu wiele mu dały. Później przeniósł się do 1. FC Saarbrücken, które balansowało miedzy 1. a 2. Bundesligą. W 1987 r. występował w FC 08 Homburg, gdzie grał razem z Romanem Wójcickim. Tam wypatrzył go Bobby Gould, który ściągnął go do Wimbledonu.

Klub był wówczas świeżo upieczonym zdobywcą pucharu Anglii i całkiem nieźle radził sobie w First Division. Na pierwszy trening przyszedł bez ochraniaczy, a później przez trzy dni nie mógł chodzić. Metalowe korki kolegów i twarda jak beton murawa dały się Kruszyńskiemu mocno we znaki. To był czas, kiedy Wimbledon określano mianem szalonego gangu, w którym główne role odgrywali Vinnie Jones, Dennis Wise czy John Fashanu. Polak należał do spokojniejszej grupy. W Wimbledonie rozegrał 71 spotkań i strzelił cztery bramki. Później przeniósł się do Brentford, a w sezonie 1993/94 w barwach Coventry City zdążył zaliczył trzy występy powstałej rok wcześniej Premier League. Pod koniec kariery występował w kilku mniejszych klubach angielskich, a potem zajął się pracą z młodzieżą.

Urodził się 14 października 1960 w Tczewie.

Reprezentacja: bez występów

Kajetan Kryszkiewicz

Piłkarz, który idealnie wpisuje się w nasz cykl „zapomnianych”. Silny, waleczny napastnik, który był postrachem ligowych snajperów. Przygodę z piłką rozpoczął w Posnanii, gdzie trafił jako 14-latek. W 1932 r. trafił do poznańskiej Warty, która trzy lata wcześniej świętowała mistrzowski tytuł. Stał się jednym z filarów wielkiej międzywojennej drużyny, która wciąż walczyła o najwyższe cele w kraju. Z miejsca stał się podstawowym zawodnikiem i już w pierwszym sezonie w elicie zapisał się w historii polskiej piłki, zdobywając tytuł króla strzelców. Nie udało się tego osiągnąć nawet wielkiemu Fryderykowi Scherfke, a Kryszkiewicz jest do dziś jest jedynym zawodnikiem w historii klubu, któremu udało się osiągnąć taki sukces.

Kryszkiewicz jest trzecim najskuteczniejszym strzelcem w dziejach Warty i znajduje się na siódmym miejscu pod względem liczby rozegranych spotkań. W lidze rozegrał 114 meczów i strzelił 61 bramek. Osiągnął to w zaledwie siedem sezonów. W wieku 30 lat przeniósł się do BBTS Bielsko, gdzie występował jako grający trener. Niestety nie zagrzał tam miejsca zbyt długo, bo niespełna rok później rozpoczęła się II Wojna Światowa.  Nim do tego doszło Kryszkiewicz zdążył zagrać dwa mecze w kadrze narodowej. W 1937 r wystąpił w meczach ze Szwecją (3:1) i z Rumunią (2:4). W trackie wojny walczył w kampanii wrześniowej, a także w postaniu warszawskim. Po wojnie grał jeszcze przez sezon w Prośnie Kalisz, a później zajął się trenerką. Prowadził Prosnę, Calisię i Ostrovię.

Urodził się 28 lipca 1908 r. w Poznaniu, zmarł 2 października 1982 r. w Godzieszu Wielkim.

Reprezentacja: 2 mecze

Mirosław Kubisztal

Urodził się w Tarnowie. Jego pierwszym klubem była miejscowa Unia. Wiosną 1984 roku przeniósł się do Cracovii występującej w najwyższej klasie rozgrywkowej. Największe sukcesy odnosił jednak po przejściu do GKS-u Katowice. Wespół z Markiem Koniarkiem i Janem Furtokiem tworzył tercet K-F-K. W śląskim klubie grał przez siedem lat. Zdobył w tym czasie dwa puchary Polski – w sezonach 1985/1986 i 1990/1991. Po zakończeniu rundy jesiennej tego drugiego sezonu wyjechał do Szwecji. Przez sześć i pół roku był zawodnikiem Orebro SK. Doczekał się tam ogromnego szacunku ze strony kibiców, którzy wspominają go do dziś. W reprezentacji rozegrał tylko jeden mecz. Wybiegł na boisko w La Corunii w towarzyskim spotkaniu z Hiszpanią. Zawodnik żałuje, że nie udało mu się zagościć w kadrze na dłużej:

Byłem powoływany na wiele spotkań w kadrze Polski, ale nie brałem w nich udziału. Siedziałem na ławce albo wracałem do domu. Mam o to trochę żalu, tym bardziej że po tym jednym meczu złapałem kontuzję i od tego momentu nie byłem już powoływany – opowiadał w wywiadzie dla oficjalnej strony GKS-u Katowice.

Urodził się 7 lutego 1963 r. w Tarnowie.

Reprezentacja: 1 mecz

Zygmunt Kukla

Bramkarz, wychowanek i legenda Stali Mielec, z którą dwa razy zdobył mistrzostwo Polski. 20 razy zagrał w reprezentacji Polski, w tym w dwóch meczach w finałach MŚ 1978 w Argentynie. Urodził się z dala od Mielca, jednak to właśnie z niewielkim miastem na Podkarpaciu związał całe swoje życie (podobnie jak urodzony w Malborku Grzegorz Lato). Do Stali zapisał się w wieku 12 lat, został wicemistrzem Polski juniorów, jednak przez pewien czas zawiesił przygodę z futbolem na rzecz piłki ręcznej (tam też był bramkarzem). Szybko wrócił i w 1965 r. trafił do pierwszej drużyny. Prawie rok czekał na swoją szansę:

Do składu dostałem się przez przypadek. Pierwszy bramkarz złamał obojczyk, drugi w trzech meczach zagrał i wszystkie trzy „czapa”. Spadliśmy do trzeciej ligi. Piękny początek kariery, nie? Ale później awans i już poszło – rok po roku. Druga liga, pierwsza. Dziesiąte miejsce, piąte i wreszcie mistrz. Dwa razy mistrzostwo Polski w Mielcu, na wsi! – mówił w wywiadzie dla Weszło.com.

Debiutował w sierpniu 1966 r. w meczu z Olimpią Poznań (w ówczesnej drugiej lidze). Wszedł w przerwie, kiedy Stal przegrywała 0:3 i „zamurował” bramkę. Skończyło się 4:3 dla Stali, a bluzy z numerem 1 nie oddał aż do 1980 r. Zagrał dla ekipy z Mielca 340 ligowych spotkań, co do dzisiaj stanowi klubowy rekord. W 1979 r. w plebiscycie krakowskiego Tempa został uznany za najlepszego bramkarza ligi. Ostatni raz w barwach Stali Mielec wystąpił we wrześniu 1980 r. Potem dostał telefon od trenującego Apollon Ateny Jacka Gmocha i wyjechał do Grecji, z której wrócił po trzech latach. Miał wtedy 35 lat i działacze prosili go, aby pomógł Stali wrócić do ekstraklasy. Postanowił jednak zakończyć karierę, odrzucił także propozycję posady trenera i rozpoczął pracę w WSK Mielec.

W reprezentacji zadebiutował 16 października 1976 r. w meczu eliminacji MŚ 1978 z Portugalią (wygrana w Porto 2:0). Podobno Jacek Gmoch typował go na pierwszego bramkarza kadry w finałach MŚ 1978 w Argentynie, jednak ostatnie miesiące przed turniejem Zyga spędził na leczeniu złamanej nogi. Ostatecznie wystąpił w dwóch meczach – w wygranym 1:0 z Peru i ostatnim, przegranym 1:3 z Brazylią. 17 października 1979 r. zanotował kapitalny występ w Amsterdamie, a Polska zremisowała w meczu eliminacji Euro 1980 z Holandią 1:1. Niestety, ten wynik oznaczał, że Polska na finały Euro do Włoch nie pojechała, a dla Kukli był to dwudziesty i ostatni mecz w bluzie z orzełkiem na piersi.

W mieleckiej Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego pracował tylko trzy lata, bo w 1986 r. wózek widłowy zmiażdżył mu stopę i dwa lata walczył o uniknięcie jej amputacji. Przeszedł na rentę, a w latach 90. przyplątał się jeszcze rak krtani. Kukla pokonał nowotwór, ale w 2016 r. nie miał już tyle szczęścia – po wylewie nie odzyskał przytomności i zmarł w wieku 68 lat.

Urodził się 21 stycznia 1948 r. w Nysie, zmarł 18 maja 2016 r. w Mielcu.

Reprezentacja: 20 meczów, 14 straconych bramek

Roman Lentner

Był pierwszym zawodnikiem, który dla Górnika rozegrał 200 spotkań. Fenomenalne uzdolniony, wyjątkowo szybki i świetnie wyszkolony skrzydłowy. Treningi zaczynał w klubie Czarni Chropaczów, do którego zapisał się kiedy miał 10 lat. Jako nastolatek wyjechał na kolonie do Karlina na Pomorzu. Dla rozrywki zorganizowano mecz pomiędzy kolonistami a miejscową drużyną, która występował w B-klasie. Nastolatkowie wygrali 17:0, a Lentner strzelił kilka bramek. Działacze byli nim zachwyceni i szybko zadzwonili do domu, próbując przekonać rodziców, żeby chłopak mógł zostać. Zgodzili się i młody chłopak oprócz gry w piłkę pracował też w miejscowym PGR. W Karlinie spędził cztery lata i doszedł z zespołem do III ligi. Przez występy w reprezentacji LZS-ów województwa koszalińskiego dostrzegł go trener Michał Matyas. Szybko zaczął dostawać powołania na juniorskie zgrupowania, a w 1956 r. wrócił na Śląsk. W meczu juniorów z Rumunią pokazał się z bardzo dobrej strony i zaciętą walkę o niego stoczył Górnik z Ruchem.

W Górniku debiutował jeszcze jako junior. Znakomicie grał podczas tournée zespołu we Francji, dzięki czemu dostał szansę występu w słynnym meczu z ZSRR w Chorzowie. Jako skrzydłowy strzelił dl Górnika 87 goli w oficjalnych meczach, a po jego podaniach dziesiątki bramek zdobywali jego koledzy. W 1960 r. pojechał z reprezentacją na igrzyska do Rzymu. Potrafił grać przeciwko silnym rywalom, w pamięci kibiców zapisały się jego dynamiczne rajdy bogate w efektowne dryblingi. W 1961 r. włoskie czasopismo zaliczyło go do szóstki najlepszych lewoskrzydłowych świata. Z Górnikiem ośmiokrotnie zdobył mistrzostwo Polski (1957, 1959, 1961, 1963, 1964, 1965, 1966 i 1967) i trzy razy puchar Polski (1965, 1968 i 1969). W 1969 r. był z zespołem na tournée w Ameryce Południowej. Podczas jednego z treningów złamał nogę. Złożono ją w kolumbijskim szpitalu, ale po powrocie do Polski okazało się, że zrobiono to źle i noga źle się zrosła. Chcieli mu ją łamać jeszcze raz, ale piłkarz się nie zgodził. Ból jednak stał się na tyle dokuczliwy, że nie potrafił biegać tak szybko jak wcześniej. Stracił swój największy atut i odszedł z Górnika. Trafił do Górnika Wesoła, ale tam sam wspominał, że to nie było już poważne granie i zakończył karierę.

Urodził się 15 grudnia 1937 r. w Chropaczowie.

Reprezentacja: 32 mecze, 7 bramek

Jan Liberda

Najlepszy ligowy strzelec Polonii Bytom i wielka gwiazda śląskiego futbolu. Karierę zaczynał w AKS-ie w 1949 r., ale już po roku zdolnego juniora przejęła Polonia. Piłkarskiego rzemiosła uczył się podpatrując Kazimierza Trampisza. W pierwszym zespole zadebiutował w 1953 r. w meczu z Cracovią. Dwa lata później wraz z reprezentacją Polski juniorów zagrał na turnieju FIFA w Montecatini, rozgrywanym we Włoszech. Szybko stał się ważną postacią w klubie. Miał niezbyt imponujące warunki fizyczne, ale wszystko nadrabiał ruchliwością i genialną techniką. Był urodzonym przywódcą i potrafił wyrażać swoje zdanie także poza boiskiem, co nie zawsze wychodziło mu na dobre. Jego udziałem były wszystkie sukcesy bytomskiego klubu. Dwukrotnie zdobył z Polonią tytuł mistrza Polski (1954 i 1962), dwa razy był najskuteczniejszym strzelcem w lidze (1959 i 1962). W 1962 r. został laureatem Złotych Butów w plebiscycie Sportu. To on poprowadził Polonię do triumfów w Pucharze Rappana i sukcesów w Ameryce. Z bytomskim zespołem był związany przed 19 lat. W tym czasie rozegrał 304 mecze i strzelił 146 bramek. Po odejściu z klubu wyjechał do Chiacago Eagles, a później krótko grał w AZ Alkmaar i w 1971 r. wrócił do Polonii. Jako trener prowadził w ekstraklasie sosnowieckie Zagłębie, później pracował jeszcze w Polonii, Katowicach, Czeladzi i w Niemczech.

W reprezentacji zadebiutował w zremisowanym 1:1 meczu z RFN w 1959 r. Znakomicie spisał się podczas polskiego tournée w Ameryce Południowej w 1966 r. Polacy grali wówczas dwukrotnie z Brazylią i raz z Argentyną. W każdym z tych meczów strzelili po jednej bramce, a autorem każdej z nich był właśnie Jan Liberda. Zagraniczni fachowcy wypowiadali się o nim w samych superlatywach, doceniając jego walory techniczne i boiskową inteligencję. W sumie w narodowych barwach rozegrał 34 spotkania. Ostatnie rozegrał w 1967 r. z ZSRR.

Urodził się 26 listopada 1936 r. w Bytomiu.

Reprezentacja: 35 meczów, 8 bramek

Pozostałe części cyklu:

BARTOSZ BOLESŁAWSKI, BARTOSZ DWERNICKI, RAFAŁ GAŁĄZKA, BARTŁOMIEJ MATULEWICZ, GRZEGORZ ZIMNY

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Bartosz Dwernicki
Bartosz Dwernicki
Pierwsze piłkarskie wspomnienia to dla niego triumf Borussii Dortmund w Lidze Mistrzów i mecze francuskiego mundialu w 1998 r. Później przyszła fascynacja Raúlem i madryckim Realem. Z biegiem lat coraz bardziej jednak kibicuje konkretnym graczom niż klubom. Wielbiciel futbolu latynoskiego i afrykańskiego, gdzie szuka pozostałości futbolowego romantyzmu. Ciekawych historii poszukuje też w futbolu za żelazną kurtyną. Lubi podróże i górskie wędrówki.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” – recenzja

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” to pozycja znana dzięki wydawnictwu SQN na polskim rynku od kilku lat. Okazją do wznowienia publikacji było zwycięstwo...

GKS Katowice – historia na 60-lecie klubu

10 marca 2024 roku Retro Futbol gościło na Stadionie Miejskim w Rzeszowie, gdzie w meczu 23. kolejki Fortuna 1. Ligi Resovia podejmowała GKS Katowice....

„Semiologia życia codziennego” – recenzja

Eseje związane jakkolwiek z piłką nożna to rzadkość. Dlatego "Semiologia życia codziennego" to niezwykle interesująca lektura. Tym bardziej, że jej autorem jest słynny humanista,...