Zapomniany mundial z 1942 roku

Czas czytania: 6 m.
3
(2)

Pierwsze trzy turnieje piłkarskich mistrzostw świata odbyły się w latach 1930-1938. Wybuch drugiej wojny światowej sprawił, że sport zszedł na dalszy plan. O czwarte piłkarskie mistrzostwo świata zagrano po długiej przerwie, dokładnie w 1950 roku w Brazylii. Nieoficjalny czwarty bój o Puchar Rimeta zawitał do Ameryki Południowej osiem lat wcześniej w samym środku wojennej rzeczywistości. Mundial 1942. Czy to wydarzyło się naprawdę?

Ktoś coś słyszał

W 1942 roku owiane legendą czwarte mistrzostwa świata miały miejsce w Patagonii (kraina geograficzna na pograniczu Chile i Argentyny). Ta niezwykła historia została szczegółowo przedstawiona w filmie dokumentalnym „Il Mundial dimenticato” („Zapomniany mundial”) w reżyserii Lorenzo Garzelli i Filippo Macelloniego. Główną rolę w tej produkcji odegrał dziennikarz Sergio Levinsky, który udał się na tereny wspomnianej Patagonii, aby z bliska przyjrzeć się miejscu, gdzie miał miejsce ten piłkarski turniej.

Joao Havelange (prezydent FIFA w latach 1974-1998) przyznał z uśmiechem na twarzy, że nie słyszał nigdy o mundialu rozegranym w 1942 roku. Dodał jednak, że nawet jeśli jest to tylko mit, to ma on wielką wartość dla historii futbolu. W podobnym tonie wypowiedział się historyk i pisarz Osvaldo Bayer:

Czy w Patagonii rozegrano mundial? Uważamy, że to nieprawda, ale w każdej legendzie jest ziarnko prawdy.

Na ten temat wypowiedziały się także legendy futbolu. Roberto Baggio przyznał, że usłyszał o tym turnieju w 1991 roku kiedy po raz pierwszy przybył do Argentyny. Gary Lineker, który pracuje teraz dla BBC, wyznał, że Anglia pierwszy raz wzięła udział w mistrzostwach świata właśnie w 1942, a nie 1950 roku . Nie ma więc co się dziwić, że autorzy „Il Mundial dimenticato” postanowili tak dogłębnie zbadać temat tego turnieju. Sergio Levinsky podjął decyzję, aby przyjrzeć się tej sprawie z bliska, kiedy otrzymał wiadomość o odnalezieniu szczątek kości Guilherme Sandriniego, który miał być kamerzystą legendarnych mistrzostw. Nie tylko części szkieletu spowodowały, że dziennikarz postanowił udać się do Patagonii. Okazało się bowiem, że odnaleziona została także taśma, na której prawdopodobnie został zarejestrowany finałowy mecz mundialu.

Szalony hrabia von Otz

Postacią, bez której cała historia nie miałaby miejsca był ekscentryczny hrabia Vladimir von Otz. Wiele osób uważało go za szaleńca, ale posiadał on wizjonerską pasję i był niezwykle wytrwały w dążeniu do swoich celów. W Europie posiadał pałac, który zapragnął mieć w Ameryce Południowej. Na jego polecenie budowla została rozebrana na części, aby… przypłynąć na statku do Patagonii. To on był pomysłodawcą mundialu. Pełnił w Patagonii funkcję ministra sportu. Kiedy miał już wizję legendarnego turnieju, przeszedł do konkretnego działania. Zaczął wysyłać zaproszeni do licznych organizacji sportowych i premierów państw. Spotkał się w Buenos Aires z ówczesnym przewodniczącym FIFA – Julesem Rimetem. Ten powierzył mu organizację czwartego w historii mundialu. Później jednak Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej, widząc jak abstrakcyjny jest to plan, wycofała swoje poparcie. Opinia publiczna również oceniała całe przedsięwzięcie w bardzo sarkastyczny sposób.

Hrabia nie dawał jednak za wygraną i doprowadził do organizacji piłkarskich mistrzostw świata. Wzięło w nim udział 12 drużyn. Jak się można łatwo domyślić, zdecydowana większość była kompletnymi amatorami. W turnieju wzięli udział robotnicy, górnicy, kopacze, inżynierowie, strażnicy, rybacy, wygnańcy czy też wyjęci spod prawa rewolucjoniści. Zaledwie garstka piłkarzy prezentowała profesjonalny poziom gry. Na archiwalnym filmie widać, że ceremonia otwarcia miała jak na ówczesne warunki bardzo huczny i okazały przebieg. Kiedy przedstawiciele 12 drużyn zjawili się już na stadionie, głos zabrał hrabia Otz. W swoim przemówieniu podkreślił, że wydarzenie będzie miało nie tylko charakter sportowy. Miałoby być także zwycięstwem uciemiężonych wojną narodów.

Przed omówieniem przebiegu samego turnieju należy przedstawić wspomnianego na początku tekstu Guilheme Sandriniego. Była to postać równie szalona jak sam hrabia Otz. Duet dobrał się idealnie. Sandrini słynął z bardzo niekonwencjonalnych pomysłów. Z opowieści lokalnych mieszkańców Patagonii wynika, że testował on kamerowanie z powietrza przywiązując się samemu do 30 złączonych ze sobą balonów. Eksperyment przebiegał pomyślnie aż do momentu kiedy zerwał się mocniejszy wiatr. Szalonego kamerzystę uratował jeden z lokalnych pastorów, który przy pomocy strzelby poprzebijał wszystkie balony. Innym niekonwencjonalnym pomysłem była także próba umieszczenia kamery w piłce. Sandriniemu nie można więc na pewno było odmówić kreatywności.

Levinsky i jego dochodzenie

Levinsky dotarł m.in. do relacji dotyczących przybycia pucharu Rimeta. Po raz pierwszy miejscowa ludność miała styczność z tą statuetką w argentyńskim miasteczku Cipoletti. Krążyły dwie wersje. Pierwsza mówiła o tym, że Otz zamówił kopię statuetki u złotnika z Buenos Aires. Druga z kolei głosiła, że puchar został po prostu wypożyczony z Włoch na czas trwania południowoamerykańskiego czempionatu. Mecz otwarcia miał miejsce 8 listopada 1942 roku. Zmierzyły się w nim reprezentacje Włoch i Patagonii, którą stworzył sam hrabia. W jej skład weszli m.in. cyrkowi akrobaci bracia Castro-Fernandez. Nie brakowało im finezji, przez co wymyślali coraz to nowsze triki piłkarskie. Dali oni podwaliny dzisiejszym zawodnikom, którzy próbują swoich sił w piłkarskim freestyle’u. Pomimo szczerych chęci, reprezentacja gospodarzy nie sprawiła Włochom większych problemów i poniosła porażkę.

Obraz włoskiej drużyny przybliżył na potrzeby filmu uczestnik tamtego mundialu Antonio Battilocchi. Grał on na pozycji prawego obrońcy. Jak zaznaczył, w całej drużynie można było znaleźć tylko dwóch profesjonalistów, którymi byli Puricelli i Bernini. Resztę stanowili robotnicy, którzy pracowali po 12 godzin dziennie, a później udawali się na trening. Wszyscy reprezentanci Włoch podkreślali u siebie wielki patriotyzm, a także zaznaczali, że nie chcą mieć nic wspólnego z faszystowskim państwem Benito Mussoliniego.

W swoim drugim spotkaniu w mistrzostwach Włosi zmierzyli się z drużyną polskich misjonarzy. W tym przypadku Levinsky musiał skorzystać ze źródeł prasowych, a konkretnie gazety „Dario Rio Negro”. Niestety treść artykułu wyraźnie wskazywała na to, że polskim misjonarzom daleko było do poziomu gry Roberta Lewandowskiego. Polacy zaprezentowali „bezrozumny biblijny styl gry i tłustawą nieruchawość”. Battilocchi przyznał, że był to łatwy mecz dla niego i jego kolegów, który zakończył się ich zwycięstwem 2:0.

Polityka…

Problemy Włochów zaczęły się w półfinale, kiedy naprzeciwko nich stanęli Niemcy. Oprócz piłkarzy do Patagonii zostali wysłani także żołnierze. Niemieckie filmy propagandowe głosiły, że tym razem III Rzesza zamierza podbić Amerykę Południową. Założyli pierwszą na tym kontynencie linię telegraficzną. Jej głównym zadaniem było jak najszybsze przekazywanie wyników meczów do Berlina. Nikt nie zakładał, że Niemcy mieli nie wygrać tego turnieju. W swojej grupie zmierzyli się ze Szkocją i Brazylią. Do stolicy III Rzeszy dotarła informacja o okazałym zwycięstwie nad pierwszym z wymienionych rywali 4:0. W rzeczywistości spotkanie było bardzo wyrównane i skończyło się wynikiem 4:2. Największą gwiazdą niemieckiej drużyny był Klaus Krammer. Dysponował on świetnym strzałem z dystansu. Co więcej, znakomicie wykonywał rzuty wolne i karne. Jego znakiem rozpoznawczym były także okulary, których nie zdejmował w trakcie meczów. Trafienie Krammera zapewniło jego drużynie zwycięstwo nad Brazylią i awans do półfinału.

W czasie meczu Włochów z Niemcami doszło do pierwszych kontrowersji w czasie tych mistrzostw. Dla „Il Mundial dimenticato” relację ze strony drużyny niemieckiej zdawał Wolfgang Boden, który został wysłany do Patagonii jako młody rekrut. W jego opinii część włoskich piłkarzy próbowała oślepiać Niemców przy użyciu papryczek chili. Włosi prowadzili 2:1, później jednak podyktowany został dla Niemców kontrowersyjny rzut karny. Przybysze z Półwyspu Apenińskiego twierdzili, że prowadzący zawody angielski sędzia William Cassidy został przekupiony przez ich rywali. Warto dodać, że był to syn legendarnego przestępcy Butcha Cassidy’ego.

Mogli mieć więc rację. Postać Anglika była dość „kontrowersyjna”. Hrabia Otz postanowił mianować głównym sędzią całego turnieju kogoś odważnego. Cassidy był bandytą, który rabował banki, a z niemal z całej Ameryki Południowej wysyłano za nim listy gończe. Niemcy zdołali wyrównać ze wspomnianego rzutu karnego i doprowadzili do dogrywki. Tam Italia ponownie wyszła na prowadzenie. Później jednak Niemcy znów otrzymali bardzo sporny rzut karny. Wtedy to piłkarze z Włoch rzucili się do sędziego z pretensjami. Cassidy postanowił nie przebierać w środkach i wyciągnął rewolwer. Jednym strzałem uciszył awanturujących się i cały stadion. Ostatecznie Niemcy zwyciężyli po dogrywce 4:3 i awansowali do finału.

Mundial 1942 wygrywają… Indianie

W drugiej grupie wielką niespodzianką okazała się drużyna, którą stworzyli Indianie Mapuche. Ich lud był po raz pierwszy reprezentowany na arenie międzynarodowej. Zapowiadali pokonanie europejskich gości i ku zdziwieniu wszystkich… dotrzymali słowa. Zwyciężyli Hiszpanów 4:0, a później Francuzów 3:1. Mapuche prezentowali styl gry nazywany „zaczarowanym futbolem”. Znakomicie dryblowali, a ich największą gwiazdą był bramkarz Nahuelbuta Pochulmann, który przez swoje wielkie umiejętności uzyskał przydomek „Tygrys”. Po zwycięstwie w grupie Mapuche zmierzyli się w półfinale z Anglią. W spotkaniu tym utrzymywał się wynik 1:1. W jednej z akcji Mapuche oddali strzał na angielską bramkę, ale sędzia nie był pewien, czy piłka przekroczyła całym obwodem linię bramkową. Hrabia Otz postanowił przerwać zawody i kazał sprawdzić tę sytuację kamerzyście Sandriniemu. Tak więc po raz pierwszy w historii futbolu miał zostać użyty znany dzisiaj system VAR. Całość zajęła Sandriniemu cztery godziny. Z niewyraźnego nagrania ustalono, że piłka ostatecznie wpadła do angielskiej bramki, co dało zwycięstwo Indianom 2:1.

Finał czwartych mistrzostw świata w piłce nożnej został rozegrany 19 grudnia 1942 roku. Otz kazał dobudować do stadionu dodatkowe trybuny z racji wielkiego zainteresowania. To jednak nie wystarczyło, wielu ludzi postanowiło lokować się m.in. na pobliskich drzewach. Wokół murawy ustawili się niemieccy żołnierze, którzy mieli pilnować porządku, a także linii telegraficznej. Sędzia Cassidy był wyraźnie stronniczy i pomagał drużynie niemieckiej. Nie gwizdał przede wszystkim przewinień, które popełniali piłkarze z III Rzeszy. Pomimo przeciwności Mapuche wyszli na prowadzenie. Kutral Kuruf wykonał strzał w „stylu skorpiona” i pokonał niemieckiego bramkarza. Wobec takiego wyniku Cassidy „musiał” podyktować Niemcom rzut karny. Krammer nie zdołał jednak pokonać Nahuelbuty. Aby uchronić Niemców przed porażką sędzia podyktował kolejną jedenastkę. Tym razem jednak w sprytny sposób piłkarze z Europy doprowadzili do wyrównania. Mapuche wraz ze swoim bramkarzem rzucili się do protestów. Nie istniały wtedy czerwone kartki, tak Cassidy, aby przegonić Nahuelbutę z boiska, skierował w jego stronę naładowany rewolwer. Spotkanie zostało przerwane przez ulewne opady deszczu. Były one tak gwałtowne, że doprowadziły do wielkiej powodzi. Ludzie musieli ratować się ucieczką na dachy. Sam stadion został kompletnie zniszczony. Kto więc ostatecznie zwyciężył? Niektórzy twierdzą, że matka natura.

W ostatnim fragmencie „Il Mundial Dimenticato” Levinsky udaje się do jednego z kin w Buenos Aires w towarzystwie wszystkich pozostałych przy życiu świadków tamtego turnieju. Na ekranie zostaje wyświetlona taśma znaleziona przy szczątkach Sandriniego. Według archiwalnego nagrania zwyciężyli jednak Indianie Mapuche 2:1. Ile jest jednak prawdy w tej całej historii? Analizując całą sytuację należy pamiętać, że film „Zaginiony mundial” jest tzw. mockumentem, czyli w gruncie rzeczy fikcją, która udaje film dokumentalny. A może autorzy pod przykrywką satyry chcą nam przekazać epokowe odkrycie?

MATEUSZ SZTUKOWSKI

  • Źródłem i inspiracją tego tekstu był film „Il mundial dimenticato”, czyli po polsku „Zaginiony mundial”
  • Wszystkie zdjęcia również są kadrami z tego filmu, który jest połączeniem wywiadów, klipów audio, inscenizacji i odnalezionych materiałów

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 3 / 5. Licznik głosów 2

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Mateusz Sztukowski
Mateusz Sztukowski
Fanatyk Juventusu i wielki pasjonat włoskiego futbolu. Na gruncie polskim wierny kibic Jagielloni Białystok. W wolnych chwilach lubi oddawać się bieganiu, nauce języków obcych i słuchaniu muzyki. Z wykształcenia historyk, który od zawsze stawiał na pierwszym miejscu wszystko, co wiązało się z historią piłki nożnej.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” – recenzja

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” to pozycja znana dzięki wydawnictwu SQN na polskim rynku od kilku lat. Okazją do wznowienia publikacji było zwycięstwo...

GKS Katowice – historia na 60-lecie klubu

10 marca 2024 roku Retro Futbol gościło na Stadionie Miejskim w Rzeszowie, gdzie w meczu 23. kolejki Fortuna 1. Ligi Resovia podejmowała GKS Katowice....

„Semiologia życia codziennego” – recenzja

Eseje związane jakkolwiek z piłką nożna to rzadkość. Dlatego "Semiologia życia codziennego" to niezwykle interesująca lektura. Tym bardziej, że jej autorem jest słynny humanista,...