Stamford Bridge – londyński kącik Chelsea

Czas czytania: 4 m.
0
(0)

Londyn. Gdyby wymieniać wszystko, z czego słynie, zajęłoby nam to zbyt dużo czasu. Victoria and Albert Museum, czyli jedno z największych muzeów na świecie. Dla osób interesujących się biologią i rozwojem ziemi gratką będzie wizyta w Natural History Museum. Melomani mogą dać się ponieść koncertowym emocjom, zasiadając w cudownym Royal Albert Hall. Do tego Science Museum, gdzie zobaczyć można „Puffing Billy” – najstarszy istniejący parowóz świata. Wreszcie Buckingham Palace, gdzie mieszka rodzina królewska. Wszystkie wymienione atrakcje znajdują się w zachodniej części miasta. Podobnie jak Stamford Bridge – stadion, na którym mecze rozgrywają piłkarze Chelsea. I właśnie ten obiekt opiszemy dziś szczegółowo.

Nie dla piłkarzy

To jedyny domowy obiekt piłkarzy Chelsea w historii. Stadion jest jednak aż o prawie trzy dekady starszy od klubu. Powstał 28 kwietnia 1887 roku. Początkowo odbywały się na nim zmagania sportowców w różnych dyscyplinach, ale nie mecze piłkarskie. Najczęściej umiejętności prezentowali tam lekkoatleci London Athletics Club, dla których stadion był głównym miejscem treningów i spotkań.  W 1898 roku Stamford Bridge było areną finału mistrzostw świata w hokeju galijskim. Beauly Shinty Club okazał się w nim lepszy od London Camanachd. Kibice oglądali tam także walki bokserskie. W całej historii obiektu przewinęło się wiele dyscyplin. Można było z trybun śledzić mecze futbolu amerykańskiego i krykieta, zawody żużlowe, a nawet wyścigi hartów.

W 1904 roku teren, na którym znajduje się stadion kupili bracia Gus i Joe Mears. Oni też dostosowali go do potrzeb gry w piłkę nożną. Projekt wykonał Archibald Leitch – architekt mający na koncie tworzenie najsłynniejszych stadionów w Szkocji (Ibrox Park, Celtic Park i Hampden Park).  Na trybunach Stamford Bridge mogło wówczas zasiąść około 100 tysięcy widzów. Był to wtedy drugi pod względem wielkości stadion w Anglii. Ustępował jedynie arenie Crystal Palace, na której rozgrywano w tym czasie finały Pucharu Anglii. Plan biznesmenów zakładał, że późniejszy stadion The Blues zostanie sprzedany Fulham Football Club. Oferta została jednak odrzucona przez władze klubu. Bracia nie mieli innego wyjścia. Musieli założyć własny. I tak powstała Chelsea.

Skąd nazwa?

Stadion znajdował się w dzielnicy Fulham. Klub otrzymał nazwę od sąsiedniej dzielnicy. Wcześniej odrzucano inne nazwy, wśród których były FC Kensington, FC Stamford Bridge i FC London. W inny sposób dokonano wyboru nazwy obiektu dla drużyny. Opisuje to Michał Pol w wydanej przez „Gazetę Wyborczą” publikacji „Słynne kluby piłkarskie. Chelsea”:

Na XVIII-wiecznych mapach Londynu w okolicach dzielnicy Chelsea widać małą zatoczkę Stanford Creek. Znajdowała się ona w miejscu, gdzie obecnie stoi trybuna East Stand. W 1905 roku, jadąc w stronę stadionu ulicą Fulham Road, trzeba było przejechać po moście nazywanym Little Chelsea Bridge, który wznosił się nad małym potokiem wpływającym właśnie do zatoczki Stanford. Po próbach z nazwą Stanford Bridge, później Stanbridge, ostatecznie przyjęto dla stadionu nazwę Stamford Bridge, na cześć bitwy pod Stamford Bridge w hrabstwie Yorkshire w 1066 roku, w której król Harold pokonał Wikingów tuż przed tym, jak został pokonany przez Normanów w bitwie pod Hastings.

Rekordy, rekordy…

Można powiedzieć, że na Stamford Bridge padły dwa rekordy frekwencji. Oficjalny miał miejsce 12 października 1935 roku. Podczas spotkania ligowego z Arsenalem na trybunach zasiadło 82 905 kibiców. Był także rekord nieoficjalny. Został on ustanowiony w roku 1945. Wtedy aż 100 000 kibiców śledziło mecz towarzyski, w którym Chelsea podejmowała Dynamo Moskwa. Rosyjska drużyna przyjechała do Anglii na tournée, mającym na celu ocieplenie stosunków między aliantami. Trybuny okazały się za małe, by móc pomieścić wszystkich chętnych. Widzowie zmuszeni byli otoczyć murawę. Chyba nikt z tak licznego grona przybyłych na stadion osób nie żałował decyzji. Tego dnia padło aż sześć goli, po trzy dla obu drużyn.

W latach 60. i 70. planowano przebudować obiekt. Ówczesny prezes klubu Brian Mears ogłosił:

Stamford Bridge pomieści 60 000 widzów. Stadion będzie w pełni zadaszony, dwie trzecie miejsc będzie siedzących. W przyszłości powiększymy pojemność do 80 000.

W celu znalezienia środków na budowę, klub przez cztery lata nie kupił ani jednego nowego zawodnika. Efektem był spadek z ligi. Nic nie wyszło także z planów rozbudowy stadionu. Chelsea popadła w ogromne problemy finansowe. Obawiano się, że konieczna będzie sprzedaż gruntów pod stadionem. Na szczęście pojawił się Ken Bates. Był pośrednikiem w handlu ziemią i nieruchomościami. W 1982 roku wykupił klub za symboliczną kwotę. Stadion jednak nadal należał do konsorcjum deweloperów Marler Estates. Skutkiem tego był proces między firmą a Batesem. Na początku lat 90. wygrał go ten ostatni. Z inicjatywy nowego prezesa dokonano całkowitej przebudowy stadionu. W ciągu trwających przez siedem lat prac wyburzono trybuny północną i południową, a pozostałe, poza East Stand, przebudowano. Obecnie arena może pomieścić ponad 42 000 kibiców. Ciekawostkę stanowi fakt, że w sezonie 1984/1985 znajdowało się ogrodzenie pod napięciem. Władze miasta nie były jednak jego zwolennikami i płot nigdy nie został uruchomiony.

Klimatycznie nie znaczy pięknie

Ciekawie Stamford Bridge opisywał Stefan Szczepłek w pierwszym tomie „Mojej historii futbolu”:

Stadion nawet w Londynie nie należał do najładniejszych. Zmienił się dopiero w latach dziewięćdziesiątych i teraz z większości prawie 50 tysięcy miejsc piłkarzom można zaglądać w twarze. Najlepiej to robić z trybun za bramkami. Zwykle są to miejsca najtańsze, ale na Stamford Bridge widać z nich bardzo dobrze. Poza tym, przy odrobinie szczęścia, można złapać piłkę, którą kopnęli Frank Lampard lub Didier Drogba.

Kibice oglądają piłkarskie widowiska na tym stadionie w komfortowych warunkach. Pod dachem trybun wiszą piecyki, które dają ciepło. Jeszcze wygodniej jest w loży obecnego właściciela klubu – Romana Abramowicza. Kilka razy zmieniano tam system ogrzewania. Na początku było tylko podłogowe, ale potem Rosjanin, jak pisze redaktor Szczepłek, kazał się obłożyć kaloryferami. I tak od XIX wieku dość sprawnie przeszliśmy do współczesności, w której stadion jest areną meczów Premier League i Ligi Mistrzów. Miejsce to gościło wiele pamiętnych spektakli. Na koniec jeszcze raz zajrzyjmy do książki Stefana Szczepłka:

Na stadion wchodzi się jak do fortecy. Kołowrotki liczą każdego kibica. Umieszczone są w wielkich drzwiach. Kasjerów nie widać. Wzorem starych angielskich stadionów siedzą w pomieszczeniach wielkości przenośnego szaletu i wystawiają tylko rękę po bilet.

Tak w skrócie wygląda historia Stamford Bridge – stadionu, który nie jest najważniejszym obiektem w Anglii, a nawet w Londynie nie zająłby pierwszego miejsca w zestawieniu tych najistotniejszych. W końcu pewne jest, że ustąpiłby przynajmniej legendarnemu Wembley. Ale jego historia i to że niewiele brakowało, by na jego terenie zamiast kopania piłki budowano domy i duża liczba wielkich wydarzeń piłkarskich sprawiają, że arena zasłużyła na jej przedstawienie. No i jeszcze raz warto podkreślić, że to jedyny stadion w historii Chelsea.

GRZEGORZ ZIMNY

Źródła, z których korzystałem:

  • Stefan Szczepłek – „Moja historia futbolu” tom 1 – świat
  • Michał Pol – „Słynne kluby piłkarskie. Chelsea”
  • Maciej Kaliszuk – „Wielkie kluby Europy. Chelsea Londyn”
  • Artykuł ze strony: stadiony.net

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Grzegorz Zimny
Grzegorz Zimny
Absolwent pedagogiki na Uniwersytecie Rzeszowskim. Fan historii sportu, ze szczególnym uwzględnieniem piłki nożnej. Pisał teksty dla portalu pubsport.pl. Od 2017 roku autor artykułów na portalu Retro Futbol, gdzie zajmuje się zarówno światową piłką nożną, jak i historiami z lokalnego, podkarpackiego podwórka, najbliższego sercu. Fan muzyki rockowej i książek.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.

Mário Coluna – Święta Bestia

Mozambik dał światu nie tylko świetnego Eusébio. Z tego afrykańskiego kraju pochodzi też Mário Coluna, który przez lata był motorem napędowym Benfiki i razem ze swoim sławniejszym rodakiem decydował o obliczy drużyny w jej najlepszych czasach. Obaj zapisali też piękną kartę występami w reprezentacji.

Trypolis, Londyn, Perugia, Dubaj – Jehad Muntasser i jego wszystkie ścieżki

Co łączy Arsene’a Wengera, rodzinę Kaddafich i Luciano Gaucciego? Wszystkich na swojej piłkarskiej drodze spotkał Jehad Muntasser, pierwszy człowiek ze świata arabskiego, który zagrał w klubie Premier League. Poznajcie jego historię!