Cinco Violinos – legendarny atak Sportingu

Czas czytania: 10 m.
5
(1)

Najskuteczniejsi piłkarze w historii futbolu to bardzo popularny temat wśród ludzi pasjonujących się piłką nożną. Wiedząc jednak, że to sport zespołowy, pamiętamy również o słynnych duetach napastników. Takie pary to między innymi: Dwight Yorke i Andy Cole w Manchesterze United Alexa Fergusona, Edin Dżeko i Grafite w VfL Wolfsburg Felixa Magatha, czy duet RomarioBebeto z mistrzowskiej Brazylii z 1994 roku.

Starsi kibice pamiętają z pewnością legendarne tria, takie jak Gre-No-Li (Gren, Nordahl i Liedholm) z Milanu lat 50. lub też Ma-Gi-Ca (Maradona, Giordano i Careca) z wielkiego Napoli lat 80. Młodzi kibice mają/mieli swoich idoli w zupełnie bliskich nam czasach: MSN (Messi, Suarez, Neymar) w Barcelonie, czy BBC (Bale, Benzema, Cristiano Ronaldo) w Realu Madryt. To wszystko tylko przykład. Z pewnością wiele klubów i reprezentacji ma podobne, jednak o słynnym kwintecie pewnie mało kto słyszał. Tymczasem w latach 40. ubiegłego wieku w Sporting Clube de Portugal pojawiło się pięciu wybitnych graczy, którzy do historii piłki nożnej przeszli jako Cinco Violinos, czyli „Pięciu Skrzypków”.

Cinco Violinos 

Grali razem w latach 1946-1949, zdobywając trzy razy z rzędu mistrzostwo Portugalii, ale to nie tytuły przyniosły im sławę, a niezwykła skuteczność. Wprawdzie jako piątka napastników rozegrali razem tylko 56 meczów, ale zdobyli w nich aż 215 goli, co daje niesamowitą średnią 3,83 bramki na mecz. Jeszcze bardziej imponujące jest zestawienie ich pełnego dorobku w barwach Sportingu, a są to liczby wręcz niewyobrażalne: 1211 goli w 1547 meczach. Ten, prawdopodobnie najskuteczniejszy kwintet napastników w historii futbolu, tworzyli: Fernando Peyroteo, Jesus Correia, Albano Pereira, Manuel Vasques i Jose Travassos. Przydomek Cinco Violinos zyskali, po pokonaniu w 1947 roku 3:2 najlepszego brazylijskiego klubu tamtych czasów, czyli Vasco da Gama. Portugalski dziennikarz Tavares da Silva, który wymyślił tę nazwę, tak uzasadniał swój wybór:

Doskonałość i harmonia futbolu prezentowanego przez ten grający z wielkim rozmachem kwintet, przypominała występ orkiestry.

Na powyższym schemacie widać, jak wyglądało ustawienie taktyczne Sportingu. Dostrzegamy też kierunki poruszania się po boisku członków Cinco Violinos w tamtym okresie. Za organizację ataku i dostarczanie podań do grającego na szpicy Peyroteo odpowiedzialny był Travassos. Z kolei techniczny wirtuoz Vasques, dzięki swojej pełnej błyskotliwych akcji grze, wprowadzał element zaskoczenia do ataków Lwów. Do tego dochodziło dwóch skrzydłowych, po lewej niziutki Albano, który poprzez swoją nieustępliwość, waleczność i skuteczność nieustannie nękał defensywy rywali oraz prawoskrzydłowy Correia, całkowite jego przeciwieństwo, elegancki w grze i znakomicie dryblujący zawodnik, który gdy miał swój dzień, sam wygrywał mecze. Jednak najważniejszym graczem Lwów i centralną postacią Cinco Violinos był oczywiście środkowy napastnik Peyroteo, jeden z najskuteczniejszych snajperów w historii futbolu.

Warto wspomnieć o tych, którzy byli twórcami tak grającego Sportingu. Chodzi o angielskiego trenera Roberta Kelly’ego, on prowadził Lwy w sezonach 1946/1947 i 1947/1948 oraz Cândido de Oliveirę, prawdziwą legendę portugalskiego futbolu, który wygrał ze Sportingiem ligę w sezonie 1948/1949. Był piłkarzem, trenerem, dyrektorem sportowym i dziennikarzem. W czasie II wojny światowej także przeciwnikiem portugalskiego rządu i brytyjskim agentem, za co został wysłany do obozu koncentracyjnego Tarrafal, gdzie spędził 18 miesięcy. Jako kapitan poprowadził Portugalię w jej pierwszym oficjalnym meczu. Grali z Hiszpanią w grudniu 1921 roku. Następnie był kilkukrotnie trenerem reprezentacji Portugalii. W 1945 roku został współzałożycielem znanej do dziś portugalskiej gazety „A Bola”.

Fernando Peyroteo „Stradivarius”

Najsłynniejszym ze Skrzypków był Fernando Baptista de Seixas Peyroteo de Vasconcelos, w skrócie Fernando Peyroteo. Urodził się w Humpata w Angoli 10 marca 1918 r. Był synem białych osadników, a jego nazwisko Peyroteo wzięło się od jego dziadka ze strony ojca, który był pochodzenia hiszpańskiego. Młody chłopak okazał się wszechstronnym sportowcem. Od wczesnych lat uprawiał wiele dyscyplin. Zaczął grać w piłkę w lokalnych klubach w Angoli, w tym w Sporting Clube de Luanda, który był luźno powiązany ze Sportingiem z Lizbony. W 1937 r. Jego rodzina przeprowadziła się do Lizbony z powodu złego stanu zdrowia jego matki. W stolicy Portugalii swoje pierwsze kroki 19-letni Fernando skierował do Sportingu. Nie marnował czasu i już w pierwszym meczu treningowym strzelił hat-tricka.

Ówczesny trener Sportingu József Szabó natychmiast zorientował się, jak ogromny talent mu się trafił i bez żadnej pisemnej umowy, opierając się tylko na słownych ustaleniach, zaproponował mu grę w barwach Lwów. Szabo trenował z nim cztery razy w tygodniu, choć pozostali gracze mieli takie treningi tylko dwukrotnie. Mimo że później otrzymywał lepsze finansowo oferty m.in. z Porto, pozostał wierny Sportingowi przez całą karierę.

On nigdy by nie zagrał dla Benfiki czy FC Porto. Dla niego barwy w których grał były święte.

Tak mówił w wywiadzie dla „Jornal Sporting” jego syn. W swoim pierwszym oficjalnym meczu, 12 września 1937 roku zdobył dwa gole w wygranym 5:3 meczu z Benficą. Jak się potem okazało, był to początek wyjątkowej kariery. Po tym spotkaniu dziennikarze tak opisywali jego grę”

Jest doskonale zbudowanym fizycznie, szybkim graczem i bez wysiłku dochodzi do pozycji strzeleckich. Peyroteo nie pokazał żadnych nerwów w swoim debiucie, co pokazują dwa zdobyte gole.

Filmy, które zachowały się z tamtych czasów, pokazują Peyroteo jako kompletnego napastnika. Był szybki, świetnie dryblował, grał równie dobrze obiema stopami. Nie była dla niego problemem również gra głową. Co ważne, był bardzo inteligentnym graczem, a to pozwalało mu również organizować ustawienie zespołu, gdy cofał się i grał na pozycji obecnie określanej jako „10”. Zawsze uważał, że zespół to suma indywidualności:

Dobre zespoły, bez dobrych zawodników, moim zdaniem nie istnieją.

Pisał tak w swoich wspomnieniach. Jego pełen profesjonalizm widać po tych słowach:

Przed meczami interesowałem się defensywą, z którą miałem się zmierzyć. Czy szybko reaguje? Czy dobrze radzi sobie w pojedynkach o piłkę? Czy piłkarze równie dobrze grają obiema stopami, czy może mają jedną lepszą od drugiej? Czy zamykają oczy gdy skaczą do piłki? Czy grają technicznie czy siłowo? Zawsze próbowałem wykorzystać ich słabości.

Jego najsłynniejszy mecz to spotkanie z Benficą, decydujące o mistrzostwie w sezonie 1947/1948.  Aby wyprzedzić w tabeli lokalnego rywala, Sporting musiał wygrać trzema golami. Peyroteo zdobył cztery bramki w 34 minuty, dzięki czemu Sporting wygrał 4:1 i na zakończenie sezonu zdobył mistrzostwo Portugalii. Niestety na arenie międzynarodowej nie osiągnął takich sukcesów jak w klubie. II wojna światowa zabrała mu wiele najlepszych lat. W tym czasie Portugalia była ograniczona do grania spotkań z innymi neutralnymi krajami, Hiszpanią i Szwajcarią. Peyroteo zagrał w 20 meczach dla Portugalii i strzelił w nich 15 goli. Nigdy nie wystąpił na mistrzostwach świata.

Jego trener ze Sportingu, Cândido de Oliveira, określił go najlepiej: „Był maszyną strzelającą bramki”. Statystyki z tego okresu są często niewiarygodne, głównie z powodu włączenia lub wyłączenia klubowych meczów towarzyskich. Jednak oficjalne dane Sportingu wpisują mu niesamowite 544 bramki w 327 meczach dla klubu. Wygląda to jeszcze bardziej imponująco, gdy te liczby są podzielone. Zdobył 332 bramki w 197 meczach w lidze portugalskiej, co daje mu średnią 1,68 gola na mecz. Wprawdzie wyprzedza minimalnie Eusébio (320) i Fernando Gomesa (319), ale bije ich na głowę, gdy liczymy bramki strzelane na mecz. Być może strzelił ich najwięcej, bo aż 693 we wszystkich rozgrywkach i meczach towarzyskich, wszystkie tylko dla jednego klubu. W sezonie 1946/1947 Sporting zdobył niesamowite 123 gole w zaledwie 26 meczach na drodze do zwycięstwa w lidze. To był najlepszy sezon Peyroteo, który zaliczył 43 trafienia w zaledwie 19 meczach ligowych.

Ten rekord trwał do czasu, aż inny zawodnik Sportingu, Argentyńczyk Hector Yazalde, zdobył 46 bramek w sezonie 1973/1974, ale on potrzebował do tego 29 meczów. Inne osiągnięcia Peyroteo są również niewiarygodne. Strzelił dziewięć goli w jednym pojedynku z Leça FC w 1942 roku, co wciąż jest rekordem ligi portugalskiej. W 1948 roku zdobył z kolei osiem bramek w starciu z Boavistą. Po sześć goli w meczu strzelał trzykrotnie, a po pięć aż dwunastokrotnie. Był także pierwszym, który strzelił pięć bramek w dwóch kolejnych spotkaniach. Miało to miejsce w 1942 roku. To sześciokrotny król strzelców ligi portugalskiej. Ze Sportingiem zdobył osiem mistrzostw Lizbony, sześć mistrzostw Portugalii i cztery puchary krajowe.

W tamtym czasie nie było Pucharu Europy ani innych ogólnoeuropejskich rozgrywek, co uniemożliwiło Peyroteo pokazanie swoich umiejętności szerszej widowni. To też tłumaczy, dlaczego jest tak mało znany poza Portugalią. Po wygraniu trzeciego z rzędu tytułu mistrzowskiego w sezonie 1948/1949 zdecydował się przejść na emeryturę. W swoim ostatnim meczu ligowym strzelił hat-tricka przeciwko Orientalowi, a spotkanie skończyło się wynikiem 8:0. 25 września 1949 roku Peyroteo zagrał swój ostatni mecz w barwach Sportingu, wygrany 2:1 z Atletico Madryt. Przed tysiącami Sportinguistas, Fernando Peyroteo tak uzasadniał zakończenie kariery w wieku zaledwie 31 lat:

Byłem żołnierzem w szeregach narodowego sportu, a żołnierz nigdy nie uchyla się od obowiązków, niezależnie od okolicznościach! Odtąd jednak uznaję, że jestem starym żołnierzem… Nie potrafię sprostać wymaganiom zawodowego piłkarza, który chce zachować formę, być przydatny dla swojego klubu i sposobu w jaki trenuje. Kiedy wchodzę na boisko, mam ochotę grać, ale po kilku kopnięciach piłki czuję niewytłumaczalną irytację.

Po zakończeniu kariery wrócił na pewien czas do Angoli, ale w 1961 roku powrócił do Portugalii, by poprowadzić reprezentację kraju, jednak po kompromitującej porażce 2:4 z Luksemburgiem został zmuszony do odejścia. Niedługo potem w meczu oldboyów odniósł kontuzję, która spowodowała operację i trzeba było amputować mu nogę. Fernando Peyroteo zmarł na atak serca 28 listopada 1978 r., w wieku 60 lat. Na zawsze jednak pozostał najlepszym piłkarzem w historii Sportingu.

Jesus Correia „Dois Amores”

Unikalny charakter wielosekcyjnego klubu, jakim jest Sporting Club de Portugal, doskonale pasuje do kolejnego członka Cinco Violinos, czyli António Jesusa Correii. Urodził się w Paço de Arcos 3 kwietnia 1924 roku i od początku swojej kariery dzielił swój czas na futbol i hokej na wrotkach, stąd też jego przyszły pseudonim „Dois Amores”. Grającego w miejscowym klubie hokejowym zawodnika wypatrzył mieszkający w pobliżu trener Sportingu, József Szabó. Węgierski coach widział w technice ruchu, którą pokazywał Correia grając w hokeja, idealny model zawodnika do rozwijania jako piłkarza. Jedną z popisowych akcji, która idealnie ukazywała umiejętności Correii były piruety robione na piłce stojącej centralnie przed nim, umożliwiające mu błyskawiczną zmianę kierunku z jednej strony na drugą.

To właśnie wizja i szybkie ruchy potrzebne do gry w hokeja, zapewniły mu niepowtarzalny styl prezentowany na boisku piłkarskim. Znakomity prawoskrzydłowy był dżentelmenem na boisku, ale niszczył każdą lewą obronę, która stawała naprzeciwko Cinco Violinos. Ze Sportingiem zdobył w futbolu siedem tytułów mistrza Portugalii, dwa Puchary Portugalii i dwa mistrzostwa Lizbony. W 208 oficjalnych meczach z Lwem na piersi zdobył 158 goli. Do legendy przeszedł mecz, jaki Sporting rozegrał na otwarcie Estádio Metropolitano w Madrycie, 5 września 1948. Zespół z Lizbony wygrał 6:3 z Atletico, a Correia strzelił wszystkie sześć goli dla portugalskiej ekipy.

Jego decyzja, by w wieku 28 lat porzucić futbol na rzecz hokeja na wrotkach, była dla większości Sportinguistas szokiem. W swojej drugiej ukochanej dyscyplinie sportu „Dois Amores” wygrał osiem razy mistrzostwo kraju i 128 razy reprezentował Portugalię, zdobywając z nią sześć razy mistrzostwo świata w latach 40. i 50. Uważa się, że decyzja o tym, że Correia wybrał karierę hokeisty, została na nim wymuszona przez rząd Portugalii i była doskonale uzasadniona ogromnym sukcesem, jaki kraj osiągnął dzięki narodowej ekipie hokejowej. Jednak fani zawsze się będą zastanawiać, czy jego wybór miał wpływ na wyniki Sportingu na arenie krajowej. Zmarł 30 listopada 2003 roku, jako ostatni z Cinco Violinos. Krótko przed śmiercią wziął udział w inauguracji nowego Estádio José Alvalade.

Albano Narciso Pereira „Diabolico”

Albano Narciso Pereira urodził się 21 grudnia 1922 w Seixal nad brzegiem Tagu. Jako dziecko całe dnie spędzał, grając na ulicy i w błocie piłką zrobioną ze szmat. Był bardzo mały jak na swój wiek, ale mylił się każdy, kto uważał, że przeszkadzało mu to w treningach i grach. Gdy Sporting pozyskał go w 1943 roku, musiał zapłacić rekordowe jak na tamte czasy 20 tysięcy escudo. Finanse Sportingu w tamtym okresie nie były w zbyt dobrym stanie i kibice mieli ogromne wymagania wobec piłkarza, za którego zapłacono tak ogromną kwotę. Albano jednak bez problemu poradził sobie z tymi oczekiwaniami i do dziś uznawany jest za jednego z najlepszych lewoskrzydłowych w historii portugalskiego futbolu.

Jego niekonwencjonalna technika i niesamowity drybling powodowały drżenie łydek u obrońców rywali i dały mu przydomek „Diabolico”. Albano był ulubieńcem kibiców, ponieważ swoją grą uosabiał dziecięcą miłość do piłki. Jego bramki i asysty zachwycały tłumy. Ze Sportingiem zdobył osiem mistrzostw Portugalii, cztery krajowe puchary i trzy mistrzostwa Lizbony. W 335 meczach w barwach Lwów zdobył 161 goli. Zawsze był uśmiechnięty i w dobrym humorze. Do historii przeszło zdanie, jakie powiedział, po rozgrywanym podczas ogromnej ulewy meczu reprezentacji ze Szwajcarią:

Padało tak bardzo, że podczas meczu skurczyłem się o kolejne dwa centymetry.

Legendarny lewoskrzydłowy Cinco Violinos przez całe życie był bardzo pokornym człowiekiem, gdyż jako dziecko nie miał prawie nic. Gdy 29 czerwca 1957 roku odbył się jego pożegnalny mecz w barwach Lwów, wielu nazywało go starcem. Mimo to stwierdził, że będzie grał w rezerwach lub tam, gdzie będzie potrzebował klub, dotąd, dopóki Sporting z niego nie zrezygnuje. Zmarł 5 marca 1990 roku, w wieku 67 lat.

Manuel Vasques „Malhoa”

Manuel Vasques Soerio urodził się 29 lipca 1926 roku w Barreiro. Jako dziecko popisywał się swoimi umiejętnościami żonglerskimi, a podczas gier ulicznych żądał, by nazywano go Soeiro, na cześć wujka, który był świetnym zawodnikiem Sportingu w latach 30. Młody Vasques był początkowo kuszony przez Benficę, ale na szczęście dla Sportinguistas, zdecydował się pójść drogą wuja, swojego piłkarskiego idola. 8 września 1946 roku rozpoczęła się jego 13-letnia przygoda w koszulce z Lwem na piersi. Potrafił grać na wszystkich pozycjach ataku, miał ogromną łatwość dryblingu i był uważany za największego piłkarskiego wirtuoza spośród Cinco Violinos.

Genialny gracz, zapamiętany przez wielu jako „Malhoa”. Pseudonim na cześć słynnego portugalskiego malarza z XIX wieku przypisał mu Tavares da Silva. Ten sam, który wymyślił Cinco Violinos. Uważał, że Vasques widział boisko piłkarskie jako czyste płótno i swoimi zagraniami malował po nim, niczym pędzlem. Podobnie uważał kolega z linii ataku Jesus Correia:

Kontrolował piłkę całym ciałem, a kiedy grał, wyglądał jakby malował, był świetnym zawodnikiem. Na boisku grał obok mnie i tworzyliśmy fantastyczne kombinacje – wspomina Jesus Correia, który przez siedem lat grał u boku Vasquesa w Sportingu. Mimo pochwały, kolega z zespołu nigdy nie był przekonany do swojego przezwiska.

Nazwali mnie Malhoa, aby kpić, ponieważ grałem słabo – mówił Vasques. Jednak po zakończeniu kariery stwierdził: Jako piłkarz czułem, że spełniłem swoje przeznaczenie, od którego nie mogłem uciec. Nie było to smutne, jak to jest w zazwyczaj, gdy śpiewasz lub malujesz, ale na mój sposób radosne. To było moje fado.

Vasques zajmuje trzecie miejsce na liście najlepszych strzelców w historii klubu, mając na koncie 226 goli w 348 meczach. Z Lwami zdobył osiem razy mistrzostwo kraju, dwa razy Puchar Portugalii i dwa mistrzostwa Lizbony. Zmarł 10 lipca 2003 roku, na miesiąc przed oficjalnym otwarciem nowego Estádio de Jose Alvalade.

Jose Travassos „Ze da Europa”

José António Barreto Travassos jest powszechnie uważany za jednego z najlepszych portugalskich graczy wszech czasów. Jeżeli Vasques był nazywany artystą wśród Cinco Violinos, to Travassos był silnikiem tej drużyny. Urodzony 22 lutego 1926 roku w Lizbonie, od dziecka marzył, by grać dla Sportingu. Zrobił niewiarygodną karierę, biorąc pod uwagę, że gdy jako 13-latek, uczeń tokarza, próbował dostać się do Sportingu, to trener József Szabó kazał mu jeść dorsza z ziemniakami. Powód? Prosty. Był zbyt chudy, jak na piłkarza. Jose nie zraził się z tego powodu do ukochanego klubu i gdy kilka lat później chciało go pozyskać FC Porto, wybrał grę w koszulce z Lwem na piersi. Przyszedł do klubu tego samego dnia, co Vasques i zdobył wraz ze swoim przyjacielem osiem mistrzostw Portugalii, dwa puchary kraju i .raz mistrzostwo Lizbony. Jednak zanim zaczął grać w piłkę w barwach Sportingu, reprezentował klub w lekkiej atletyce, biegając na 200 metrów i w sztafecie 4 x 100 metrów.

Travassosa charakteryzowały zawsze idealnie ułożone na brylantynę włosy oraz znakomite umiejętności piłkarskie. Na boisku był wizjonerem, a jego bajeczne podania i strzały, połączone ze znakomitym dryblingiem, tworzyły z niego kompletnego pomocnika. Był pierwszym portugalskim graczem, który zyskał uznanie na arenie międzynarodowej. Wszystko wydarzyło się na wakacjach na Costa da Caparica latem 1955 roku, kiedy otrzymał niespodziewany telegram, że został wybrany do reprezentacji Europy, która miała się zmierzyć z Anglią w Belfaście w 75. rocznicę powstania Irlandzkiego Związku Piłki Nożnej. Początkowo myślał, że to kiepski żart, ale gdy informacja została potwierdzona, wrócił do Lizbony, by trenować. Biegał na bieżni lekkoatletycznej, ćwiczył gimnastykę z gumową piłką. To nie wszystko… Każdego ranka wstawał bardzo wcześnie, żeby rozprostować nogi, biegając po plaży. Wysiłek był tego wart i wkrótce zachwycił krytyków. Nawet w wieku 33 lat, kiedy nie był tak dobry, jak za czasów Cinco Violinos, z jego podań padły dwa gole:

Wygraliśmy 4:1, ale mogliśmy strzelić nawet 10 goli Anglii –  powiedział po meczu.

Otrzymał 25 funtów, pamiątkową tabliczkę i spakował swoje torby do Lizbony. Po przybyciu na lotnisko Portela zobaczył, że czeka na niego tłum, który nazwał go „Zé da Europa”. Pod koniec swojego 13. sezonu w barwach Sportingu, w wyniku licznych kontuzji, postanowił zakończyć karierę. Mimo że był najbardziej cofniętym graczem spośród Cinco Violinos, w 321 meczach dla Sportingu strzelił 125 goli. Zmarł w 2002 roku, w wieku 75 lat.

Troféu Cinco Violinos

Od sześciu lat, na przełomie lipca i sierpnia, rozgrywany jest na Estádio de Jose Alvalade mecz o trofeum im. Cinco Violinos. Jak dotąd, za każdym razem, Sporting pokonywał zaproszonego rywala. W minionym roku gościem była AC Fiorentina.

MARIUSZ MOŃSKI

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 5 / 5. Licznik głosów 1

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Mariusz Moński
Mariusz Moński
Zakochany w piłce z Beneluksu oraz w futbolu z końca XX wieku. W czerwcu 2020 zakończył trwające ponad 30 lat oczekiwanie na kolejne mistrzostwo ukochanego Liverpoolu. 

Więcej tego autora

Najnowsze

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.

Mário Coluna – Święta Bestia

Mozambik dał światu nie tylko świetnego Eusébio. Z tego afrykańskiego kraju pochodzi też Mário Coluna, który przez lata był motorem napędowym Benfiki i razem ze swoim sławniejszym rodakiem decydował o obliczy drużyny w jej najlepszych czasach. Obaj zapisali też piękną kartę występami w reprezentacji.

Trypolis, Londyn, Perugia, Dubaj – Jehad Muntasser i jego wszystkie ścieżki

Co łączy Arsene’a Wengera, rodzinę Kaddafich i Luciano Gaucciego? Wszystkich na swojej piłkarskiej drodze spotkał Jehad Muntasser, pierwszy człowiek ze świata arabskiego, który zagrał w klubie Premier League. Poznajcie jego historię!