Johan Cruyff – nieśmiertelna boskość

Czas czytania: 4 m.
0
(0)

Rok temu Johan Cruyff dołączył do najsilniejszej drużyny wszech czasów, bo właśnie na takie miano zasługuje zespół złożony z piłkarzy, których już między nami nie ma. Jeszcze za życia mówiono o nim „Boski”, ale skąd wzięła się ta jego „boskość”? To dobre pytanie, zwłaszcza dla kogoś, kto nigdy nie miał możliwości zobaczyć jego gry na żywo. Bardzo łatwo powiedzieć, że ktoś jest w czymś doskonały, a nawet boski, patrząc jedynie na statystyki, lub zdobyte trofea, ale w przypadku Cruyffa w tej boskości jest coś więcej niż tylko suche liczby, czy lśniące puchary. Gdyby ktoś chciał opisać jego wielkość jednym słowem, musiałby chyba stworzyć nowe określenie, które łączyłoby takie elementy jak inspiracja, kreatywność i wyznaczanie nowych trendów.

Osobiście nigdy nie widziałem Johana Cruyffa na żywo w akcji. Oglądałem skróty zwycięskich dla Ajaksu meczów finału Pucharu Mistrzów, widziałem w telewizji urywki spotkań mistrzostw świata w 1974 roku, kiedy to Holandia grała futbol z innej bajki, ale przez wiele lat nie wiedziałem, ile tak naprawdę znaczył Johan Cruyff. W końcu postanowiłem się przekonać. Znalazłem gdzieś w Internecie mecz Barcelony z Realem Madryt z 1974 roku, zakończonego wynikiem 5:0, rozsiadłem się w fotelu i czekałem na coś, czego sam nie potrafiłem opisać. Liczyłem, że będzie to pouczające doświadczenie, bo przecież ktoś, kto pisze o futbolu, powinien mieć większą wiedzę historyczną i opierać się na czymś więcej, niż tylko na skrótach, książkach, czy legendach. To, co zobaczyłem, zupełnie zmieniło moje spojrzenie na piłkę nożną. Cruyff był wszędzie i wszystko robił doskonale. Precyzyjnie dośrodkowywał, celnie strzelał, kapitalnie podawał i znakomicie się ustawiał i szybko zdałem sobie sprawę, że umiał wszystko. To była prawdziwa piłkarska magia. Dopiero wtedy zrozumiałem, że przed Messim, Zidanem i Maradoną był piłkarz, który nie ustępował im klasą, a pod pewnymi względami ich nawet przewyższał. A przecież futbol cały czas się rozwija i nie można porównywać piłkarzy z różnych epok. Cruyff takie porównanie wytrzymuje.

W ten sposób trzykrotny zdobywca Złotej Piłki stał się dla mnie inspiracją. W pewien sposób rzucił mi wyzwanie, które kazało mi poszukiwać wiedzy i poszerzać horyzonty. Zagłębiłem się więc w mityczny świat historii futbolu, dzięki czemu potrafię odróżnić mity od faktów. Choć moja żona miała inne pomysły na spędzanie sobotnich wieczorów, często zaakceptowała oglądanie meczów z epoki czarno-białej telewizji, na czym często cierpiał rodzinny budżet (kto ma żonę, lub dziewczynę, doskonale zrozumie o co chodzi). Było warto, bo w ten sposób zaczęła się moja pasja, która z każdym dniem jest coraz większa.

Stara prawda mówi, że poszerzanie horyzontów rozwija umysł. To oczywiste stwierdzenie, ale jak wielu z Was rzeczywiście postępuje według tej zasady i szuka nowych wyzwań, żeby rozwijać swoją kreatywność? W zerojedynkowym świecie, gdzie trzeba być mistrzem w coraz węższych specjalizacjach, coraz ciężej podążać w kierunku rozwijania wyobraźni twórczej. Cruyff żył w zupełnie innych czasach, więc być może było mu nieco łatwiej. Nie ograniczał się wyłącznie do futbolu. Jako młody chłopiec grał na przykład w baseball, co jego zdaniem, pozwoliło mu inaczej spojrzeć na przestrzeń. Później, kiedy patrzył na przestrzeń z perspektywy boiska piłkarskiego, dostrzegał znacznie więcej niż inni zawodnicy, nie znający innego punktu widzenia. To doskonały przykład, który pokazuje, że jeśli człowiek chce się rozwijać w jednym kierunku, powinien też spojrzeć na niego z innej perspektywy. Dziś wiele osób piszących o piłce potrafi w swoich tekstach w kapitalny sposób połączyć ze sobą wątki historyczne, czy geograficzne. Niektórzy bardziej zakręceni potrafią nawet przeprowadzić wywiad z perspektywy piłki… Bez otwartego umysłu nie byłoby to możliwe.

Cruyff swoim nowatorskim spojrzeniem na przestrzeń wyznaczył nowe treny w futbolu. Owszem, futbol totalny nie był jego autorskim pomysłem, ale uważany za twórcę tego sposobu gry Rinus Michels potrzebował kogoś, kto doskonale rozumiałby jego spojrzenie na futbol, a zarazem był zdolny wpłynąć na kolegów z drużyny, by podążali tą samą ścieżką. Później „Boski Johan” wdrażał tą samą filozofię będąc trenerem Ajaksu Amsterdam i Barcelony, gdzie osiągając przy tym ogromne sukcesy. Holender wcale nie posiadł żadnej tajemnej wiedzy, był konsekwentny w dążeniu do celu i osiągnął go, pozostawiając po sobie w Barcelonie znacznie więcej niż wszyscy myśleli w momencie, kiedy żegnał się z tym klubem. Filozofię Cruyffa kontynuowali Frank Rijkaard, Josep Guardiola czy Luis Enrique i nikomu nie trzeba wspominać ile osiągnęła „Blaugrana” za kadencji tych szkoleniowców. To tak jak z dziennikarzami sportowymi, którzy w pewnym momencie zaczęli kłaść większy nacisk na wiedzę taktyczną. W czasach, kiedy zadaniem osoby piszącej o piłce było przekazywanie informacji znaleźli się śmiałkowie, którzy zaczęli wyjaśniać pewne niewidoczne gołym okiem mechanizmy dla zwykłego obserwatora. Ich konsekwencja wyznaczyła nowy trend, w którym dziennikarz czy komentator sportowy nie tylko informuje, ale też dzięki zrozumieniu taktyki, potrafi wyjaśnić dlaczego pewne wydarzenia mogą mieć miejsce. To powoduje, że dziennikarstwo sportowe – tak jak piłka nożna – jest dziś na zupełnie innym poziomie niż 20 lat temu.

 

Poszukując przyczyn boskości u Johana Cruyffa należy więc spojrzeć daleko poza boisko piłkarskie. Owszem, 48-krotny reprezentant Holandii niemal cały swój żywot poświęcił piłce, ale jego filozofię życiową można przenieść na każdą płaszczyznę. Jego droga może być doskonałym przykładem dla osób, które chcą się rozwijać, a jego historia może stać się doskonałą inspirację aby wejść na drogę rozwoju osobistego. W czasach kiedy niezwykle trudno znaleźć wzór do naśladowania, Johan Cruyff wydaje się być postacią godną tego, by podążać jego śladami. I chyba właśnie na tym polega jego boskość. To, że nie ma go już wśród nas, nic w tej kwestii nie zmienia. Johan Cruyff pozostanie nieśmiertelny.

GRZEGORZ IGNATOWSKI

Zachęcamy do polubienia nas na FACEBOOKU, a także obserwacji na TWITTERZE , INSTAGRAMIE i YOUTUBE

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Redakcja
Redakcja
Jesteśmy niczym Corinthians — przesiąknięci romantycznym futbolem, który narodził się z czystej pasji i chęci rywalizacji, nie zysku. Kochamy piłkę nożną. To ona wypełnia nasze nozdrza, płuca i wszystkie komórki naszego ciała. To ona definiuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Futbol nie jest naszym sposobem na życie. Jest jego częścią. Jeżeli myślisz podobnie, to już znaleźliśmy wspólny język. Istniejemy od 2014 roku.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.

Mário Coluna – Święta Bestia

Mozambik dał światu nie tylko świetnego Eusébio. Z tego afrykańskiego kraju pochodzi też Mário Coluna, który przez lata był motorem napędowym Benfiki i razem ze swoim sławniejszym rodakiem decydował o obliczy drużyny w jej najlepszych czasach. Obaj zapisali też piękną kartę występami w reprezentacji.

Trypolis, Londyn, Perugia, Dubaj – Jehad Muntasser i jego wszystkie ścieżki

Co łączy Arsene’a Wengera, rodzinę Kaddafich i Luciano Gaucciego? Wszystkich na swojej piłkarskiej drodze spotkał Jehad Muntasser, pierwszy człowiek ze świata arabskiego, który zagrał w klubie Premier League. Poznajcie jego historię!