Złota Jedenastka: wielcy nieobecni mundialu

Czas czytania: 15 m.
0
(0)

Mistrzostwa świata to impreza, w której grają najlepsi piłkarze na świecie. Niestety… nie do końca jest to prawda. Przy okazji każdego mundialu pojawiają się listy wielkich nieobecnych, których wykluczyły kontuzje, czy zwyczajnie nie awansowali na turniej ze swoją reprezentacją. Gdyby z tych, którym nie dane było zagrać w mistrzostwach stworzyć jedenastkę, to z powodzeniem mogłaby ona rywalizować z najlepszymi. Oto zespół złożony z najlepszych graczy, którzy nigdy nie wystąpili na mistrzostwach świata.

Zdecydowałem się na wybór 23-osobowego składu, czyli tylu piłkarzy, ilu obecnie liczą kadry finalistów. Jest oczywiście subiektywny. O ile przy obsadzie bramki i formacji obronnej nie miałem większych problemów, o tyle prawdziwego bólu głowy przysporzyło mi ustawienie linii ataku. I to pomimo dość ofensywnego ustawienia 3-5-2. Ostatecznie nie zmieścili się w zestawieniu tacy piłkarze jak: Dixie Dean, Éric Cantona, David Ginola, Gunnar Nordahl, Fernando Peyroteo czy Ferenc Deák. Nie będzie też takich graczy jak: Pichichi, Arthur Friedenreich, Steve Bloomer czy Imre Schlosser, którzy zwyczajnie urodzili się za wcześnie, bo w czasach ich świetności mistrzostw jeszcze nie rozgrywano. Dla Alfredo Di Stéfano zabrakło miejsca, bo jednak znalazł się w składzie Hiszpanii w 1962 r. w Chile, choć przez kontuzję nie zagrał ani minuty. Poza tym znajduje się on w niemal każdym podobnym zestawieniu, a ja zawsze lubiłem wychodzić poza schemat. Czasem o wyborze decydowały też osobiste sympatie do niektórych z zawodników.

Bramkarz: Bert Trautmann

Trautmann urodził się w 1923 r. w Bremie. Czasy jego młodości i dorastania przypadły na okres władzy Adolfa Hitlera i II wojnę światową. Już w młodości przejawiał zamiłowane do uprawiania sportu.  Kiedy miał 17 lat, to zgłosił się do wojska. Walczył na terenach okupowanej Polski i na wschodniej Ukrainie. Za swoje zasługi na polu bitwy został odznaczony Krzyżem Żelaznym I Klasy. Pod koniec wojny trafił do obozu w Ostendzie, a później przeniesiono go do obozu jenieckiego w Wielkiej Brytanii. Po wojnie nie zdecydował się na powrót do ojczyzny i osiedlił się w Anglii. Każdą wolną chwilę poświęcał na treningi w lokalnym klubie. Wkrótce przyciągnął uwagę kilku angielskich klubów. W październiku 1949 r. trafił do Manchesteru City. Początkowo kibice byli przeciwni zatrudnieniu piłkarza z taką przeszłością. Często witały go gwizdy i obraźliwe okrzyki z trybun. Swoimi znakomitymi występami coraz bardziej jednak przekonywał do siebie kibiców.

W 1956 r. razem ze swoim zespołem zwyciężył w FA Cup. Zagrał bardzo dobrze, ale na piętnaście minut przed końcem doznał kontuzji. Został uderzony przez rywala kolanem w szyję. Kibice zamarli. Potem okazało się, że miał złamanych pięć kręgów szyjnych. Mimo to zdołał dograć mecz do końca i kilkukrotnie ratował drużynę przed utratą bramki. Do gry wrócił pod koniec roku i regularnie grał jeszcze przez kolejne lata. Nigdy jednak nie wrócił do formy sprzed kontuzji. W zespole z niebieskiej części Manchesteru rozegrał ponad 500 spotkań, stając się prawdziwą ikoną.

Kiedy w 1954 r. RFN sięgało po pierwszy tytuł mistrzostw świata, Trautmann był w znakomitej dyspozycji. Z pewnością poradziłby sobie między słupkami niemieckiej bramki. W 1953 r. spotkał się z Seppem Herbergerem. Selekcjoner wyjaśnił, że niestety nie może go powołać z przyczyn politycznych. To nie był pierwszy raz, kiedy polityka mieszała się w sprawy sportu. I nie ostatni.

Rezerwowi:

Rudi Hiden – jeden z najlepszych bramkarzy na świecie w latach 30. i członek austriackiego Wunderteamu. Z Wiener AC dotarł do finału Pucharu Mitropa i zdobył Puchar Austrii. Jego umiejętnościami zachwycił się Herbert Chapman z Arsenalu, który chciał go ściągnąć do Londynu. W 1933 r. wyjechał do Paryża, żeby grać dla miejscowego Racingu. Po przyjęciu francuskiego obywatelstwa rozegrał jeden mecz we tamtejszej reprezentacji.

Neville Southall – w latach 80. czołowy bramkarz ligi angielskiej. W reprezentacji rozegrał 92 mecze i do dzisiaj nikt nie pobił tego rekordu. Śmiało można uznać go za najlepszego walijskiego bramkarza w historii. W barwach Evertonu dwukrotnie sięgał po mistrzostwo i puchar kraju. W 1985 r. zdobył Puchar Zdobywców Pucharów i został wybrany piłkarzem roku w Anglii. Dla Evertonu rozegrał grubo ponad 700 spotkań, 269 razy zachowywał czyste konto.

Obrońca: Barry Hulshoff

Holender imponował nie tylko brodą, ale przede wszystkim postawą na boisku. Świetnie grał w powietrzu i dobrze potrafił wyprowadzić piłkę ze strefy obronnej. Przez wiele lat był związany z Ajaxem. Zadebiutował w zespole w wieku 19 lat. Od sezonu 1967/68 stał się już podstawowym zawodnikiem. To on decydował o obliczu obrony Ajaxu w jego złotej erze. Najpierw razem z Veliborem Vasoviciem, a potem z Horstem Blankenburgiem. Kierowana przez niego defensywa stanowiła zaporę niemal nie do przejścia. Trzy razy z rzędu triumfował w Pucharze Mistrzów. W 1972 r. wygrał z klubem wszystko, co było do wygrania – mistrzostwo i puchar kraju, Puchar Mistrzów, Puchar Interkontynentalny i Superpuchar Europy.

W reprezentacji zadebiutował 10 października 1971 r. w meczu z NRD. Spotkanie to rozgrywano w ramach eliminacji do mistrzostw Europy w 1972 r., a zawodnik swój pierwszy występ w narodowych barwach okrasił golem. František Fadrhonc, który wprowadził Holandię do mistrzostw świata w 1974 r., widział w nim podporę defensywy. Hulshoff w ramach eliminacji do niemieckiego mundialu strzelił bardzo ważnego gola w wyjazdowym meczu z Norwegią. Na dodatek zrobił to na trzy minuty przed końcowym gwizdkiem. Dzięki temu o awansie decydował ostatni mecz z Belgią, w którym wystarczał im remis. Niestety mecz z Belgami był dla Hulshoffa ostatnim w narodowych brawach. Rinus Michels, który prowadził reprezentację podczas samych finałów, nie mógł skorzystać z zawodnika, bo z udziału w mistrzostwach wykluczyła go kontuzja kolana. Wielu twierdzi, że gdyby w finale Gerdem Müllerem opiekowałby się Hulshoff, to Niemiec nie miałby za dużo do powiedzenia.

Obrońca: Bill Foulkes

Jeden z symboli Manchesteru United. Urodził się 5 stycznia 1932 r. Dla klasy robotniczej ten twardy obrońca był po prostu jednym z nich. W wieku 14 lat zaczął pracować w kopalni, żeby pomóc w utrzymaniu rodziny. Do United dołączył w 1950 r. Przez pierwsze dwa lata pobytu w klubie wstawał przed świtem i nadal zjeżdżał do kopalni, bo ciągle musiał pracować. Na treningach pojawiał się brudny od węglowego pyłu. Zadebiutował w 1952 r. w meczu z Liverpoolem. Dwa lata później zaliczył swój pierwszy i jedyny występ w reprezentacji.

W Manchesterze spędził prawie 20 lat. Wystąpił w tym czasie w 688 spotkaniach i strzelił dziewięć bramek. Jedna z nich był dla klubu szczególnie ważna. W 1968 r. w półfinale Pucharu Mistrzów Manchester spotkał się z Realem. W Anglii wygrali skromnie 1:0, więc sprawy awansu wciąż były otwarte. W Madrycie długo przegrywali 1:3, ale najpierw w 73. minucie Sadler zdobył kontaktowego gola, a pięć minut później właśnie Foulkes strzelił wyrównującego, który przesądził o tym, że do finału przeszły Czerwone Diabły.

Bohater nie tylko na boisku. Dziesięć lat przed triumfem w Pucharze Mistrzów był jednym ze znajdujących się na pokładzie samolotu, który rozbił się w Monachium. Po pierwszych problemach ze startem zdecydował się zmienić miejsce, co najprawdopodobniej uratowało mu życie, ale przysporzyło mu też poczucia winy. Po tym, jak samolot się rozbił, Foulkes opuścił jego pokład przez dziurę w kadłubie. Kiedy zobaczył, że nie doszło do eksplozji, wrócił się, żeby ratować kolegów. Niecałe dwa tygodnie po katastrofie United grali przełożony mecz piątej rundy Pucharu Anglii z Sheffield Wednesday. Wstającą z kolan drużynę na boisko wyprowadził właśnie Bill Foulkes. Wygrali 3:0. W reprezentacji miał pecha, bo trafił na czasy, w których Anglia dysponowała wieloma klasowymi obrońcami.

Obrońca: Sami Hyypiä

Obok Jariego Litmanena jest piłkarskim symbolem Finlandii. Urodził się 7 października 1973. Jako młody chłopak próbował swoich sił w biegach narciarskich i w hokeju na lodzie. Ostatecznie wybrał futbol. Nie powinno to dziwić, gdyż jego rodzice sami grali w piłkę. Zaczynał w lokalnych klubach na zapleczu fińskiej ekstraklasy. Na początku lat 90. trafił do klubu Myllykosken Pallo -47, gdzie z miejsca stał się podstawowym zawodnikiem. Wtedy też jako 19-latek zadebiutował w reprezentacji w spotkaniu z Tunezją. W MyPa trzykrotnie kończył z zespołem sezon na drugim miejscu w tabeli i dwukrotnie sięgał po puchar kraju. W 1995 r. przebywał na testach w Newcastle United, ale ostatecznie przeszedł do holenderskiego Willem II Tilburg. W Holandii wyrobił sobie taką pozycję, że powierzono mu opaskę kapitańską. W swoim pożegnalnym sezonie poprowadził zespół do wicemistrzostwa kraju. Holandia zrobiła się jednak dla niego za ciasna i Hyypiä przeniósł się do Liverpoolu.

W drużynie z Merseyside zadebiutował 7 sierpnia 1999 r. w meczu z Sheffield Wednesday. Szybko stworzył solidny duet ze Stéphanem Henchozem. W 2001 r.  wzniósł w górę Puchar UEFA. Wcześniej zwyciężył w Pucharze Anglii i Pucharze Ligi, a w sierpniu dołożył triumf w Superpucharze Europy. Kiedy w 2004 r. do klubu przyszedł Rafa Benitez i zaczął zaprowadzać swoje porządku, Hyypiä zachował swoje miejsce w składzie. Przez lata był jednym z tych, od których zaczynało się ustalanie składu. Od listopada 2001 r. do lutego 2006 r. rozegrał 57 kolejnych meczów w europejskich pucharach. Wszystkie w pełnym wymiarze czasowym. Razem z Jamiem Carragherem decydował o obliczu defensywy w sezonie 2004/05, kiedy to Liverpool pokonał AC Milan w pamiętnym finale Ligi Mistrzów. W barwach The Reds spędził dziesięć sezonów. W każdym z nich wpisywał się na listę strzelców. Do dzisiaj zajmuje szczególne miejsce w serach kibiców i jest jednym z symboli Liverpoolu ostatnich lat.

Karierę kończył w Bayerze Leverkusen. Próbował też swoich sił jako trener. Święcił wielkie triumfy z Liverpoolem, ale nigdy, w żadnym z klubów, w których występował, nie zdobył mistrzostwa kraju. W reprezentacji rozegrał 105 spotkań i tylko Litmanen ma ich więcej. Ostatni raz w kadrze wystąpił 12 października 2010 r. W eliminacyjnym meczu do Euro 2012 z Węgrami Finowie przegrali 1:2. Dwóch wybitnych piłkarzy na przestrzeni dwudziestolecia to zbyt mało, żeby móc zaistnieć na wielkich turniejach.

Z całą pewnością pomógł odmienić oblicze Liverpoolu i przywrócić należne nam miejsce – mówił o nim Steven Gerrard.

Rezerwowi:

Anton Ondruš – jeden z czołowych europejskich defensorów lat 70. Wieloletni zawodnik Slovana Bratysława. Dwa razy zdobył mistrzostwo Czechosłowacji i raz puchar tego kraju. W 1976 r. jako kapitan poprowadził reprezentację do zwycięstwa w mistrzostwach Europy. W półfinale z Holandią strzelił dwie bramki – w tym jedną samobójczą, ale Czechosłowacja wygrała po dogrywce. Do złota z 1976 r. dorzucił brąz w 1980 r.

Roy MacFarland – to po jego interwencji w 1973 r. kontuzji doznał Włodzimierz Lubański. Polak sam jednak przyznawał we wspomnieniach, że nie był to złośliwy faul. Przez wiele lat był ostoją defensywy Derby County, z którym w 1972 i 1975 r. zdobył dwa tytuły mistrza kraju. Jedyne jak dotąd w historii klubu.

Billy McNeill – przez całą swoją seniorską karierę związany z Celtikiem, w którym spędził 18 lat i rozegrał prawie 800 spotkań. Dziewięciokrotnie zdobywał mistrzostwo kraju, siedmiokrotnie Puchar Szkocji i sześciokrotnie Puchar Ligi. W 1967 r. jako kapitan poprowadził Celtic do zwycięstwa w Pucharze Mistrzów.

Pomocnik: Duncan Edwards

Był jedynym graczem, od którego Bobby Charlton czuł się gorszy. Wielu widzi w nim jednego z najbardziej utalentowanych angielskich piłkarzy. Urodzony  1 października 1936 r. w Dudley zawodnik od małego przejawiał zdolności przywódcze. Edwards był liderem na boisku, ale poza nim raczej człowiekiem wycofanym i małomównym. Jako nastolatek dołączył do Manchesteru United. Szybko pokonał kolejne szczeble w drużynach juniorskich i rezerwach. W pierwszym zespole zadebiutował 4 kwietnia 1953 r. Miał zaledwie 16 lat i 185 dni i został najmłodszym zawodnikiem w historii ligi.

Stał się jednym z ważniejszych zawodników w zespole i nie przeszkadzała mu w tym nawet służba wojskowa. 2 kwietnia 1955 r. spełniło się jego kolejne wielkie marzenie. Został powołany do reprezentacji na mecz ze Szkocją. Imponował starszym zawodnikom swoimi warunkami fizycznymi i szybkością. Stanley Matthews wspominał, że nie pamięta żadnego innego gracza, który byłby tak zbudowany i jednocześnie tak szybki. Dwukrotnie zdobywał z klubem mistrzostwo, stał się też podstawowym zawodnikiem w reprezentacji. W pierwszym sezonie w europejskich pucharach musieli z kolegami uznać wyższość Realu. W drugim zamierzali zwyciężyć. W ćwierćfinale mierzyli się z Crveną Zvezdą. W pierwszym meczu wygrali u siebie 2:1, w rewanżu zdołali zremisować 3:3 i awansować do półfinału.

Edwardsa w nim jednak zabrakło. W drodze powrotnej z Belgradu samolot z piłkarzami uzupełniał paliwo w Monachium i jak każdy wie, doszło wtedy do katastrofy. Edwards nie zginął od razu. Przez kilkanaście dni walczył o życie w szpitalu. Kiedy odzyskał przytomność, spytał asystenta trenera, o której grają mecz w sobotę. Odniesione obrażenia okazały się jednak zbyt poważne i 21 lutego 1958 r. Duncan zmarł.

Dużo myślę o Duncanie. Widziałem wszystkich piłkarzy, którzy w jego czasach byli określani mianem najlepszych na świecie – Puskása, di Stefano, Gento, Didiego, Johna Charlesa i innych – i żaden z nich nie był tak dobry, jak wielki Duncan. Nie było też żadnego innego piłkarza, który był jak on wtedy i nikt nie mógł się z nim równać. Ten człowiek był niezrównany – mówił o nim Bobby Charlton.

Miał decydować o obliczu angielskiej drużyny na mistrzostwach świata w Szwecji. Mimo że odszedł w wieku 21 lat, to zdążył rozegrać ponad 150 ligowych występów.

Pomocnik: Valentino Mazzola

Kapitan wielkiego Torino z lat 40. i jeden z najlepszych włoskich piłkarzy w historii. Mazzola urodził się 26 stycznia 1919 r. Od najmłodszych lat musiał pracować, żeby pomóc rodzinie w czasach wielkiego kryzysu. Początkowo pomagał w piekarni, a kiedy już trochę podrósł, dostał pracę w młynie. Karierę piłkarską rozpoczął w zespole Alfa Romeo, co gwarantowało mu stałe źródło dochodu. W trakcie wojny służył w bazie marynarki w Wenecji. Dzięki piłkarskim umiejętnościom dość spokojnie przeżył wojenną zawieruchę. Na początku lat 40. grał w AC Venezia. Kiedy pojawił się na testach, miał podobno grać na bosaka, bo nie chciał zniszczyć butów. W Wenecji razem z Enzio Loikiem poprowadzili zespół do największego sukcesu w historii – zdobycia Pucharu Włoch w 1941 r.

Znakomitymi występami w lidze zwrócił na siebie uwagę wielkich klubów. O utalentowanego pomocnika rywalizowały Juventus i Torino. Ostatecznie Mazzola przeniósł się do zespołu Byków. Po zakończeniu działań wojennych i wznowieniu rozgrywek ligowych Mazzola stał się prawdziwym liderem zespołu. Kiedy koledzy odbierali rywalom piłkę, najczęściej kierowali ją właśnie do niego. Zawsze wiedział co z nią zrobić, gdzie i do kogo zagrać. Cieszył się wielką popularnością. Często wspomina się, że kiedy widział, że zespołowi nie idzie, że traci koncentrację, podwijał rękawy. Miał to być dla drużyny znak, że trzeba się wziąć do roboty i zacząć odrabiać straty. To było słynne quarto d’ora granata, czyli kwadrans, w którym Torino dominowało nad przeciwnikiem. Był tak wszechstronny, że w jednym z meczów stanął awaryjnie w bramce. Do końca meczu zachował czyste konto. Jego legenda wciąż rosła.

Był połową drużyny. Drugą część tworzyła reszta z nas – mówił o nim Mario Rigamonti, kolega z drużyny.

Z Torino pięciokrotnie zdobywał mistrzostwo kraju. W latach 1946-49 cztery razy z rzędu. Sukcesy zespołu i zgranie zawodników chciał wykorzystać selekcjoner Vittorio Pozzo. W 1947 r. w meczu z reprezentacją Węgier wystąpiło dziesięciu graczy Torino. Włosi mieli być jednym z głównych faworytów mistrzostw świata w Brazylii. Niestety 4 maja 1949 r., kiedy drużyna Torino wracała z towarzyskiego meczu z Benfiką, samolot, którym lecieli, rozbił się na wzgórzu Superga. Wszyscy znajdujący się na pokładzie zginęli. Włochy po straceniu wielu podstawowych zawodników, nie byli w stanie zaistnieć na pierwszych powojennych mistrzostwach.

Rezerwowi:

Bernd Schuster – swoją profesjonalną karierę zaczynał w 1. FC Köln, później grał dla Barcelony, Realu i Atlético. W 1980 r. zdobył mistrzostwo Europy i został wybrany do jedenastki turnieju. Kiedy odmówił występu w meczu z Albanią, chcąc być w domu przy narodzinach syna, pojawiły się pierwsze nieporozumienia ze związkiem. W wieku 24 lat zrezygnował z gry w reprezentacji, argumentując to konfliktem z Juppem Derwallem i Paulem Breitnerem.

Liam Brady – w wieku 15 lat trafił do Arsenalu i dla tego klubu rozegrał ponad 300 spotkań. W 1980 r. przeniósł się do Włoch. Występował w Juventusie, Sampdorii, Interze i Ascoli. Pod koniec kariery wrócił do Anglii i grał dla West Ham. Jest jednym z najwybitniejszych piłkarzy w historii Irlandii. Bardzo dobrze spisywał się jako rozgrywający. Wyróżniał się znakomitą techniką i miał świetnie ułożoną lewą nogę.

Prawoskrzydłowy: George Weah

Pierwszy i jedyny prezydent w tym zestawieniu. Weah jest jednym piłkarzem z Afryki, który zdobył Złotą Piłkę i według wielu najlepszym, jakiego dał światu ten kontynent. Wychowywał się w slumsach, po rozwodzie rodziców trafił pod opiekę babci, która starała się ustrzec go przed zejściem na złą drogę. Po dobrych występach we własnym kraju trafił do ligi kameruńskiej. Tam spotkał selekcjonera reprezentacji, który był dobrym znajomym Arsene’a Wengera. Po kilku raportach skautów i dobrej opinii dyrektora sportowego Wenger ściągnął Weaha do AS Monaco.

Na początku wyglądał beznadziejnie. Myślałem, że będzie bezużyteczny. Ale potem… to była największa przemiana, jaką widziałem u piłkarza kiedykolwiek. Miał taką ambicję, taką wolę osiągnięcia sukcesu, że po prostu musiało mu się udać – mówił Arsène Wenger o początkach Weaha w Monaco.

W księstwie spędził cztery udane sezony. Zdobył Puchar Francji i dwa razy wicemistrzostwo. Był czołowym zawodnikiem zespołu i jednym z wyróżniających się w lidze. Dobrą passę kontynuował w PSG, gdzie wreszcie zdobył mistrzostwo Francji. Grał w finale Pucharu Zdobywców Pucharów, a dzięki jego bramkom paryżanie doszli do półfinału Ligi Mistrzów. W 1995 r. przeniósł się do AC Milan. Błyszczał w lidze i w europejskich pucharach. Oprócz zdobycia Złotej Piłki został również uznany Piłkarzem Roku FIFA. Angażował się w działalność charytatywną, w kraju traktowano go jako bohatera. Popularność przełożyła się na późniejsze sukcesy polityczne.

Z reprezentacją najbliżej awansu był u schyłku swej przygody z piłką. Rywalizację o awans na mundial w Korei i Japonii Liberia przegrał tylko jednym punktem z Nigerią. Chyba żaden piłkarz nie znaczył jednak dla swojego państwa tyle, ile George Weah dla Liberii. Nie bez powodu Mandela nazwał go dumą Afryki.

Rezerwowy:

Alberto Spencer – bezsprzecznie najlepszy piłkarz w historii Ekwadoru. W 1960 r. związał się z urugwajskim Peñarolem i z tym klubem święcił największe sukcesy. Siedmiokrotnie zdobywał mistrzostwo kraju, dwa razy Puchar Interkontynentalny i trzykrotnie triumfował w Copa Libertadores. 54 bramki strzelone w tych rozgrywkach to rekord niepobity do dzisiaj.

Ofensywny pomocnik: Eduard Strielcow

Drugi, obok Edwardsa, zawodnik, który miał czarować swoją grą na mistrzostwach świata w Szwecji. Strielcow przyszedł na świat 21 lipca 1937 r. Jako szesnastolatek zwrócił na siebie uwagę działaczy Torpedo i wkrótce został zawodnikiem tego klubu. Z miejsca wywalczył miejsce w podstawowym składzie zespołu, a w drugim roku swojego pobytu w klubie został królem strzelców ligi. Jako niespełna 18-latek zaliczył imponujący debiut w reprezentacji. ZSRR rozbiło na stadionie Råsunda Szwecję, a Strielcow ustrzelił klasycznego hat-tricka.

Pod koniec 1956 r. po raz pierwszy pokazał się szerszej publiczności. Reprezentacja ZSRR wywalczyła na igrzyskach w Melbourne złoty medal, a Strielcow był jednym z najlepszych piłkarzy całej imprezy. W finale jednak nie wystąpił, bo trener Gawrił Kaczalin uważał, że dwóch graczy z narodowej formacji ataku, musi być również partnerami w klubie, więc wobec kontuzji Iwanowa, którą odniósł w półfinale, miejsce w składzie stracił również Strielcow.

W drodze na szwedzki turniej ZSRR pokonało Polskę. Strielcow miał duży udział w awansie, strzelając bramkę w trzecim, dodatkowym meczu w Lipsku. W Szwecji jednak nie wystąpił. Krótko przed turniejem wziął udział w suto zakrapianej imprezie na podmoskiewskiej daczy jednego z oficerów wojskowych. Nazajutrz został aresztowany i oskarżony o gwałt. W pokazowym procesie uznano go za winnego i zamiast czarować w Szwecji, został zesłany na 12 lat do łagru.

Nie da się wyjaśnić, co się stało ze Strielcowem. To tajemnicza sprawa. Pisał do matki, że wziął na siebie winę kogoś innego. To był system, który ukarał Strielcowa. Nie wiem na pewno czy nie było gwałtu ze strony Strielcowa, ale on i dziewczyna spali razem – wspominał Nikita Simonian.

Proces miał być podobno zemstą za odmowę przejścia do CSKA czy Dynama. Ważną rolę w tej sprawie odgrywały też bliskie persony z otoczenia samego Chruszczowa. Strielcow wyszedł na wolność po odbyciu pięciu lat kary. Wrócił do gry w piłkę. Dzięki Breżniewowi mógł też wrócić do Torpedo. Pobyt w łagrze zostawił trwały ślad na jego organizmie. Stracił sporo ze swojej siły i szybkości, ale nadal był świetny technicznie i odznaczał się na boisku sporym sprytem i inteligencją. Nie grał już w ataku, występował raczej jako rozgrywający. W 1965 r. poprowadził zespół do mistrzostwa, a w 1967 i 1968 r. został wybrany najlepszym zawodnikiem ZSRR. Wrócił nawet do reprezentacji, ale na wielkiej imprezie nie dane mu było zagrać.

Rezerwowy:

Abédi Pelé – obok Weaha i Milli czołowy przedstawiciel Czarnej Afryki, której piłkarze na początku lat 90. coraz lepiej radzili sobie w Europie. Jako nastolatek zdobył z Ghaną Puchar Narodów Afryki w 1982 r. W 1993 r. razem z Olympique Marsylia sięgnął po zwycięstwo w premierowej edycji Ligi Mistrzów i został uznany za najlepszego gracza finału. Był znakomity technicznie, a jego dryblingi i bramki wielokrotnie wzbudzały zachwyt na trybunach.

Lewoskrzydłowy: George Best

Tego pana nie trzeba chyba szerzej przedstawiać. Kolejny przedstawiciel Manchesteru United w tej jedenastce. Urodzony 22 maja 1946 do klubu trafił jako 15-latek. Zadebiutował dwa lata później, a w ciągu kolejnych jedenastu lat Best wystąpił w 470 spotkaniach i strzelił 179 bramek. Przez pięć kolejnych sezonów był najlepszym strzelcem zespołu. Piłkarskiemu światu przedstawił się w ćwierćfinale Pucharu Mistrzów w 1966 r., kiedy to strzelił dwie wspaniałe bramki Benfice. Dwa lata później był jednym z tych, którzy poprowadzili zespół do pamiętnego triumfu w 1968 r. Znakomitymi występami zdobył uznanie ekspertów i został nagrodzony Złotą Piłką.

Na początku lat 70. wolał spędzać czas w barach niż na boisku. W jego życiu pojawiało się coraz więcej alkoholu, markowych samochodów i pięknych kobiet. W 1974 r. zaczął tułaczkę po mniejszych klubach, próbując odnaleźć dawnego siebie. Zaliczył występy w klubach z RPA, USA, a nawet Hong Kongu. Kiedy w 1982 r. Irlandia Północna awansowała na mistrzostwa świata w Hiszpanii, Best był cieniem samego siebie. Już dawno nie był brany pod uwagę przy selekcji zawodników, mimo że miał dopiero 36 lat. Nadużywanie alkoholu doprowadziło do tego, że w 2002 r. musiał mieć przeszczepioną wątrobę. Jednak nawet to nie skłoniło go do zerwania z nałogiem. Zmarł 25 listopada 2005 r. Lotnisko w Belfaście nosi jego imię.

Wydałem dużo pieniędzy na wódę, dziewczynki i szybkie samochody – resztę po prostu roztrwoniłem – ta jego wypowiedź najlepiej podsumowuje jego styl życia.

Potrafił grać na obu skrzydłach, był świetnie wyszkolony technicznie i wielu uważa go za jednego z najlepszych dryblerów w historii. Dysponował dobrym uderzeniem z obu nóg, był szybki i grał z błyskiem i elegancją, jakich brakowało na angielskich boiskach. Nie miał wsparcia wśród kolegów w reprezentacji, Irlandia Północna grała na mundialu przed jego wejściem na najwyższy poziom i kiedy z tego poziomu już zszedł.

Rezerwowy:

Ryan Giggs – jeden z najlepszych zawodników w historii Walii, jeden z najlepszych skrzydłowych na świecie. Kolejna ikona i symbol Manchesteru United, dla którego rozegrał ponad 950 meczów. Nikt nie zagrał ich więcej. Jeden z najbardziej utytułowanych piłkarzy w historii i prawdziwa legenda brytyjskiego futbolu.

Napastnik: Arsenio Erico

Być może dla wielu najbardziej anonimowa postać w tej jedenastce. Trochę zapominany, ale całkowicie niesłusznie. Arsenio Erico jest najlepszym strzelcem w historii ligi argentyńskiej. Sam Di Stéfano uważa go za najlepszego środkowego napastnika wszech czasów. Urodził się 30 marca 1915 r. w Asunción. Karierę zaczynał w miejscowym Nacionalu, gdzie zadebiutował w wieku zaledwie 15 lat. Podczas jednego z argentyńskich tournée wpadł w oko działaczom River Plate i Independiente. Walkę o zawodnika wygrał ten drugi klub, a Erico stał się tam idolem kibiców. Spędził w Independiente 12 lat w trakcie których rozegrał 325 meczów i strzelił 295 bramek. Najlepszy okres jego kariery przypadł na lata 1937-39. Wtedy to przez trzy sezony z rzędu notował przynajmniej 40 trafień w lidze. Kiedy w 1943 r. producent papierosów „Cigarillos 43” zaoferował nagrodę pieniężną każdemu, kto zdobędzie 43 bramki w sezonie, Erico strzelił dokładnie tyle. Miał jeszcze okazję, żeby poprawić swój dorobek, ale nie chciał stracić obiecanych pieniędzy.

Był znakomicie wyszkolony technicznie i potrafił nadawać piłce niesamowitej rotacji. Świetnie potrafił wykańczać akcje, ale równie dobrze radził sobie w grze w powietrzu. Potrafił wygrywać pojedynki główkowe ze znacznie wyższym rywalami. Wielokrotnie w ten właśnie sposób stwarzał zagrożenie. Z czasem uderzenia głową stały się jego znakiem rozpoznawczym, a Arsenio zyskał przydomek czerwony skoczek. Paradoksalnie najlepszy piłkarz w historii Paragwaju nigdy nie zagrał w reprezentacji. Mógł wystąpić w Copa América w 1937 r., ale włodarze nie pozwolili mu na opuszczenie klubu.

Napastnik: Ian Rush

Rekordzista Liverpoolu pod względem strzelonych bramek. W 660 klubowych występach 346 razy trafiał do siatki rywali. Na świat przyszedł 20 października 1961 r. Do Liverpoolu trafił w 1980 r. a 300 tys. funtów, jakie za niego zapłacono Chester City, było największą kwotą wydaną na nastolatka. Potrzebował trochę czasu, żeby wkomponować się w zespół, ale jak zaczął trafiać do bramki, to robił to seryjnie. Razem z Kennym Dalglishem stworzył jeden z najskuteczniejszych ataków w lidze. Był niesamowicie szybki, zwinny i bardzo sprawny. Zawsze zostawiał serce na murawie. Wyróżniał się grą głową i skutecznością w polu karnym.

Rok 1984 był chyba najlepszy w jego karierze. Został królem strzelców w lidze i jako pierwszy Brytyjczyk został uhonorowany Europejskim Złotym Butem. W finale Pucharu Mistrzów na Stadio Olimpico w Rzymie po pokonaniu Romy w rzutach karnych zdobył swój drugi puchar w karierze. Sympatię kibiców zyskał nie tylko dzięki imponującej skuteczności. Wielu zwracało uwagę na jego postawę w defensywie. Nigdy nie odpuszczał i często był pierwszą linią obrony zespołu. Nikt nie strzelił też więcej bramek w derbowych pojedynkach z Evertonem.

W 1987 r. próbował szczęścia za granicą i na jeden sezon przeszedł do Juventusu. Po roku jednak wrócił do swojego ukochanego klubu. Stracił nieco ze swojej skuteczności, ale na początku lat 90. znowu był najlepszym strzelcem zespołu. To pod jego okiem na najwyższy poziom wchodził Robbie Fowler. Pięć razy był mistrzem Anglii, tyle samo razy wznosił w górę puchar kraju, a trzykrotnie Puchar Ligi. W reprezentacji grał 16 lat. Zagrał 73 mecze i strzelił 28 bramek, co przez długi czas było rekordem, który pobił dopiero Gareth Bale. Podobnie jak Giggs i Bale nie miał wystarczającego wsparcia w partnerach z reprezentacji.

Rezerwowi:

Franz Binder – jeden z najskuteczniejszych napastników w historii. W całej swojej karierze strzelił ponad 1000 bramek. Wieloletni gracz wiedeńskiego Rapidu, z którym w 1941 r. sięgnął po mistrzostwo Niemiec. Słynął z bardzo silnego uderzenia. W jednym z meczów z Bayernem uderzył tak mocno, że piłka przedziurawiła siatkę. Przedstawiciel pokolenia, którego najlepsze lata przypadły na niespokojne, wojenne czasy.

Laszlo Kubala – grał dla trzech reprezentacji – Czechosłowacji, Węgier i Hiszpanii. Grał w wielu klubach w kilku ligach, ale najdłużej był zawodnikiem Barcelony. Z katalońskim klubem czterokrotnie sięgał po mistrzostwo Hiszpanii. W latach 50. był jednym z najlepszych zawodników nie tylko w lidze hiszpańskiej, ale i na świecie. W 1953 r. zagrał w reprezentacji świata z Anglią i strzelił dwie bramki. Z udziału w mistrzostwach świata w Chile wykluczyła go kontuzja.

nieobecni mudnialu

BARTOSZ DWERNICKI

Przy pisaniu tekstu posiłkowałem się następującymi publikacjami:

Zachęcamy do polubienia nas na FACEBOOKU, a także obserwacji na TWITTERZE , INSTAGRAMIE i YOUTUBE

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Bartosz Dwernicki
Bartosz Dwernicki
Pierwsze piłkarskie wspomnienia to dla niego triumf Borussii Dortmund w Lidze Mistrzów i mecze francuskiego mundialu w 1998 r. Później przyszła fascynacja Raúlem i madryckim Realem. Z biegiem lat coraz bardziej jednak kibicuje konkretnym graczom niż klubom. Wielbiciel futbolu latynoskiego i afrykańskiego, gdzie szuka pozostałości futbolowego romantyzmu. Ciekawych historii poszukuje też w futbolu za żelazną kurtyną. Lubi podróże i górskie wędrówki.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.

Mário Coluna – Święta Bestia

Mozambik dał światu nie tylko świetnego Eusébio. Z tego afrykańskiego kraju pochodzi też Mário Coluna, który przez lata był motorem napędowym Benfiki i razem ze swoim sławniejszym rodakiem decydował o obliczy drużyny w jej najlepszych czasach. Obaj zapisali też piękną kartę występami w reprezentacji.

Trypolis, Londyn, Perugia, Dubaj – Jehad Muntasser i jego wszystkie ścieżki

Co łączy Arsene’a Wengera, rodzinę Kaddafich i Luciano Gaucciego? Wszystkich na swojej piłkarskiej drodze spotkał Jehad Muntasser, pierwszy człowiek ze świata arabskiego, który zagrał w klubie Premier League. Poznajcie jego historię!