Pierwszy udokumentowany mecz na ziemiach polskich

Czas czytania: 4 m.
0
(0)

14 lipca 1894 roku – próżno szukać tej daty w podręcznikach historii. Dla naszego futbolu to jednak niezwykle ważny dzień. To właśnie wtedy, we lwowskim Parku Stryjskim, miał miejsce pierwszy mecz piłkarski na terenach polskich, który udokumentowano. Wydawałoby się, że kolejne rocznice tak ważnego wydarzenia powinny być odpowiednio celebrowane i obchodzone. Ta historyczna data jest jednak nad Wisłą zapomniana.

Nauka od Anglików

W futbol na terenach Galicji grano już przed 1890 rokiem. Według historyków, Henryk Jordan przywiózł pierwszą piłkę do Krakowa w roku 1889. Do najważniejszych prekursorów popularyzacji futbolu należał również Edward Cenar. Można powiedzieć, że to właśnie on przywiózł z Anglii do Lwowa zapisane zasady gry w futbol. Według wydawnictwa 80 lat PZPN, Cenar dwa lata później wydał reguły w języku polski w książce „Gry gimnastyczne młodzieży polskiej”.

Choć popularność nowego sportu w Galicji rosła, to jednak nadal traktowano go na zasadach egzotycznej ciekawostki. Grę w piłkę nożną w tym czasie promowano w Polskich Towarzystwach Gimnastycznych „Sokół”. To właśnie podczas II Zlotu Towarzystw Sokolich we Lwowie, między „ćwiczeniem maczugami” a zawodami „w biegu, w skoku, w wspieraniu i rzucaniu ciężarów i budowaniu piramid”, postanowiono rozegrać pokazowy mecz nowego sportu zwanego właśnie jako foot-ball. Na teren zjazdu wybrano Park Stryjski – zbudowano między innymi stadion na siedem tysięcy ludzi oraz utworzono na wzór angielski plac do gry o wymiarach 100 na 120 metrów. Naprzeciwko siebie stanęły dwie jedenastki – Sokołów z Krakowa oraz ze Lwowa.

Sześć minut meczu

Jak donoszą ówczesne opisy, obie drużyny wystąpiły w białych strojach, różniły się jedynie kolorem spodenek. 14 lipca 1894 roku dokładnie o godzinie 17.00 rozpoczęło się spotkanie. W źródłach historycznych niestety nie zachował się skład gości z Krakowa.

Znane natomiast są nazwiska jedenastki gospodarzy: Włodzimierz Chomicki, Ksenofont Teodorowicz, Ludwik Chrystelbauer, Seweryn Rudnicki, Marjan Bielecki, Karol Marcichowski, Wilibald Noach, Stanisław Mjanowski, Bronisław Gołorodski, Aleksander Kozeł i Juliusz Onyszkiewicz. Lwowianie wystąpili pod wodzą wspomnianego wcześniej szkoleniowca, Edmunda Cenara. Ze źródeł wiadomo również, że spotkanie sędziował pan Zygmunt Wyrobek z Krakowa.

Co ciekawe, mecz trwał zaledwie sześć minut i z powodu napiętego grafiku Zlotu, został przerwany po pierwszej (i jedynej) bramce dla lwowskiej drużyny. Strzelcem tego ważnego i historycznego gola był szesnastoletni Włodzimierz Chomicki, uczeń miejscowego seminarium nauczycielskiego. Dzięki wydawnictwu Sportowe Wspomnienia (autorstwa Rudolfa Wacka) zachowała się relacja piłkarza z tego dnia:

Drużyny po raz pierwszy występowały przed widownią, toteż gra od razu stała się nerwowa i chaotyczna. Kibice zupełnie nie rozumieli zasad gry, a sami zawodnicy starali się za wszelką cenę wkopać piłkę pomiędzy proporce wyznaczające bramkę przeciwnika. Była to wielka gonitwa za piłką… Mowy być nie mogło o tym, żeby się zatrzymać. Brawurowo odbiliśmy piłkę i zaczęliśmy ją kierować w stronę bramki naszych gości, którzy całą drużyną rzucili się jej bronić i wybijali nam piłkę jak tylko potrafili. Ja zostałem wyznaczony na lewe skrzydło (…). Stałem trochę w oddali od naszej grupy pod bramką krakowian, gdzie trwała piekielna kopanina. Nagle, z tego kotłowiska wyskoczyła piłka i poturlała mi się prosto pod nogi. Nie zastanawiając się długo, mocnym uderzeniem wybiłem piłkę, która poszybowała nad głowami zawodników obu drużyn i zupełnie niespodziewanie okazała się tuż przed krakowskim bramkarzem. Zdążył on podnieść ręce, było jednak za późno – piłka już go minęła.

Dostępne są także relacje pomeczowe – w gazecie „Nowa Reforma” (nr 159 z 17 lipca 1894), czy w piśmie „Czas” (nr 159 z 17 lipca 1894). Najbarwniejszy opis umieszczono jednak w Przewodniku Gimnastycznym „Sokół” (nr 11 – październik 1894), uznając, że… padł remis:

Z kolei nastąpiła gra w piłkę nożną, (foot-ball). Stanęły do niej dwa oddziały przeciwników różniących się odmienną barwą spodni ćwiczebnych, oddział krakowski i lwowski. Celem tej gry bardzo zajmującej jest przebicie piłki nogą przez bramkę przeciwnika. Jeden i drugi oddział uważał za obowiązek starać się usilnie o przebicie piłki. I rozpoczęła się gonitwa po ogromnem boisku świadcząca o tem, że jedni i drudzy pałali żądzą zwycięstwa. „Ale równe oby siły”; walka pozostała nierozstrzygniętą, a dumne z tego wyniku obie strony ustąpiły z boiska godnie i zgodnie, jak przystało szlachetnym zapaśnikom, druhom. Wielkie zajęcie widzów przeplatane od czasu do czasu wybuchami wesołości nie było bezprzedmiotowe; gra w piłkę nożną nadaje się znakomicie dla młodzieży jako jeden z doskonałych środków pobudzających do ruchu i wyrabiających zwinność, przytomność umysłu, energią. 

Początek polskiego czy ukraińskiego futbolu?

Dzisiaj w Parku Stryjskim znajduje się monument upamiętniający historyczne spotkanie. Jego treść, w języku ukraińskim, wskazuje jednak, że nasi sąsiedzi do tego wydarzenia podchodzą nieco inaczej niż polska strona. 19 maja 1999 roku w Kijowie władze tutejszego związku oficjalnie ustaliły datę 14 lipca 1894 roku jako „początek ukraińskiej piłki”. Nasi wschodni sąsiedzi uznali, że był to pierwszy mecz na ziemiach „etnicznie ukraińskich”.

O zdanie w tej sprawie postanowiłem zapytać Marka Horbania – prezesa reaktywowanej w 2009 roku Pogoni Lwów (możecie też przeczytać dłuższy wywiad, który niedawno ukazał się na naszej stronie):

Ukraińcy uważają, że odbył się tutaj pierwszy mecz międzynarodowy. Według ich obecnej narracji, mecz Lwów – Kraków można traktować jako spotkanie Ukraina – Polska. Nasi sąsiedzi uważają to za początek ukraińskiego futbolu.

Prezes Horbań twierdzi jednak, że spotkanie miało inny wymiar:

Oczywiście, być może w metrykach sokolich drużyn ktoś był Ukraińcem. Prawda jest jednak taka, że grały między sobą dwie polskie drużyny. Nie jestem historykiem sportu, ale Ukraińcy trochę nadinterpretują fakty.

Jak dodał, jakiś czas temu rozmawiał również z dziennikarzami niemieckiego „Der Spiegel”, którzy również byli zdziwieni ukraińską wersją wydarzeń:

Jest lekka różnica zdań, ale najważniejsze, że postawiono monument – ten mecz na to zasługuje. Marzy mi się jednak, aby kiedyś dodano do niego również polskie napisy.

Smutne natomiast jest to, że władze Polskiego Związku Piłki Nożnej w żaden sposób nie celebrowały w 2004 roku 110. rocznicy meczu, ani dziesięć lat później 120. rocznicy – w przeciwieństwie do naszych ukraińskich sąsiadów. Miejmy nadzieję, że być może za dwa lata (na 125-lecie) lata ten historyczny dzień zostanie odpowiednio upamiętniony również i w Polsce.

BŁAŻEJ DAWIDOWICZ

Zachęcamy do polubienia nas na FACEBOOKU, a także obserwacji na TWITTERZE , INSTAGRAMIE i YOUTUBE

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Błażej Dawidowicz
Błażej Dawidowicz
Wyznawca futbolowego kościoła Johanna Cruyffa. Przedstawiciel pokolenia, dla którego pierwszym turniejem była Francja '98. Lokalny bydgoski patriota, miłośnik Mazur, Bałkanów oraz Carlesa Puyola. Słuchacz The Beatles i Pink Floyd.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.

Mário Coluna – Święta Bestia

Mozambik dał światu nie tylko świetnego Eusébio. Z tego afrykańskiego kraju pochodzi też Mário Coluna, który przez lata był motorem napędowym Benfiki i razem ze swoim sławniejszym rodakiem decydował o obliczy drużyny w jej najlepszych czasach. Obaj zapisali też piękną kartę występami w reprezentacji.

Trypolis, Londyn, Perugia, Dubaj – Jehad Muntasser i jego wszystkie ścieżki

Co łączy Arsene’a Wengera, rodzinę Kaddafich i Luciano Gaucciego? Wszystkich na swojej piłkarskiej drodze spotkał Jehad Muntasser, pierwszy człowiek ze świata arabskiego, który zagrał w klubie Premier League. Poznajcie jego historię!