Kariery polskich piłkarzy w Stanach Zjednoczonych

Czas czytania: 5 m.
0
(0)

Miliony ludzi na całym świecie marzą o tym, aby przeżyć kiedyś swój „American Dream”. Nie inaczej jest ze sportowcami. Chociaż w Stanach Zjednoczonych królują baseball i koszykówka, to coraz większym zainteresowaniem cieszy się tam również piłka nożna. Wśród piłkarzy, którzy próbowali swoich sił w ojczyźnie Abrahama Lincolna, znajdowali się także Polacy. Oto kilku wybranych zawodników, którzy najbardziej zapisali się w pamięci kibiców za oceanem. Statystyki na temat wszystkich Polaków grających kiedykolwiek w Stanach Zjednoczonych znaleźć można tutaj.

Na początku lat 60. swoją karierę w USA zaczynał Janusz Kowalik. Nie był co prawda pionierem wśród polskich piłkarzy, którzy znaleźli się za oceanem, ale jako pierwszy zdołał dokonać tam wielkich rzeczy. Jak wspominał po latach, jego wyjazd do USA nie był łatwą sprawą. W zdobyciu paszportu pomógł mu wysokiej rangi oficer z Wisły Kraków. Z kolei, aby otrzymać certyfikat do gry, pomóc piłkarzowi musiała walizka dolarów dla przedstawicieli Komitetu Centralnego PZPR.

Ci z KC nie chcieli się zgodzić na mój transfer. Dyrektor Mustangs Chicago powiedział więc do mojego kuzyna, że muszą wychodzić, na to on odparł: „Zagrajmy ostatnią kartą”. I wysypali na stół górę „zielonych”. Ci z KC popatrzyli na siebie i zaczęli się pocić. Spojrzeli na siebie raz i drugi, w końcu otworzyli szufladę i zgarnęli dolary. Pieniądze dostały także PZPN i Cracovia, a ja zgodę na grę. Nie można było jednak pisać o mnie. Do czasów Edwarda Gierka nie byłem w Polsce – opowiadał Kowalik.

Swój największy sukces odniósł w sezonie 1968. Wtedy to został królem strzelców NASL (North American Soccer League – obecnie jest to drugi szczebel rozgrywkowy w USA, Kanadzie i Portoryko). Polak zdobył 30 bramek i dorzucił do tego 15 asyst. Jego rekord liczby trafień został pobity dopiero 10 lat później przez Włocha Giorgio Chinaglię, który zanotował 34 bramki. Po znakomitym sezonie Kowalik wrócił do Europy, gdzie przez siedem lat występował w klubach holenderskich. Potem ponownie wybrał się do Stanów Zjednoczonych. Reprezentował tam barwy Chicago Stings. Amerykańskie media określały go pierwszą supergwiazdą NASL.

Opisując zmagania Polaków za Oceanem, nie można zapomnieć o Kazimierzu Deynie. Po rozwiązaniu kontraktu z Manchesterem City, piłkarz znalazł się w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Postanowił więc wybrać się z rodziną do USA, aby tam zacząć nowe życie. I rzeczywiście mu się to udało. Podpisał kontrakt z San Diego Soccers.

Deyna to piłkarz o wielkich umiejętnościach. Tak, rzeczywiście jest trochę starszy od większości naszych zawodników. Nie sądzimy jednak, że wiek jest czynnikiem, który może przeciwko niemu przemawiać. Ma ogromne umiejętności i wielki międzynarodowy talent – ocenił „Kakę” ówczesny trener San Diego Soccers, Ron Newman.

Już w pierwszym sezonie Polak zaliczył 15 trafień. W czasie przerwy ligowej występował w rozgrywkach halowych, gdzie radził sobie równie dobrze, co na trawie. Poza piłką nożną sławę Deynie przyniosła także rola w filmie „Ucieczka do zwycięstwa”. Za Oceanem Polakowi udało się wykręcić znakomite liczby. W całym okresie pobytu w San Diego Soccers zanotował 49 bramek i 41 asyst w 105 meczach.

Ostatnio zostałem wybrany przez zawodników i trenerów do zespołu All-Star sezonu indoor, jako najlepszy pomocnik NASL. W roku ubiegłym zaś, w meczu z Tampa Bay na dużym boisku pobiłem należący do Giorgio Chinaglii siedmioletni rekord NASL w liczbie zdobytych punktów, jakie przyznaje się za strzelone bramki i asysty – jak w hokeju. Strzeliłem wówczas cztery gole, pięć następnych padło z moich podań, dało mi to łącznie 13 punktów. O jeden więcej od Chinaglii. Krótko mówiąc, mimo wieku jeszcze jakoś daje sobie radę i nie żałuję, że przyjechałem do Stanów – powiedział Deyna w listopadzie 1984 roku dla tygodnika „Piłka Nożna”.

Legenda polskiej piłki wiodła za Oceanem naprawdę szczęśliwe życie. Wszystko zepsuł jednak Ted Miodoński, który zajmował się finansami piłkarza. Ostatecznie wyczyścił jego konto i zniknął. Deyna zaczął grać coraz gorzej i pokłócił się z trenerem. Ostatecznie zakończył karierę w 1987 roku. Nie rozstał się jednak z futbolem. Próbował swoich sił jak trener i zaczął szkolić amerykańską młodzież. Jego życie zakończył tragiczny wypadek samochodowy, który miał miejsce 1 września 1989 roku. Ciało piłkarza spoczywa na cmentarzu El Camino Memorial Park w San Diego.

Przy okazji omawiania występów Polaków w USA, należy wspomnieć o tych, którzy występowali w New York Cosmos. W tym powstałym w 1971 roku klubie grały przecież takie sławy jak: Pelé, Franz Beckenbauer czy Johan Cruyff. Wśród polskich piłkarzy byli to kolejno: bramkarz Konrad Kornek, pomocnik/obrońca Karol Kapciński, pomocnik Dieter Zajdel, bramkarz Bronisław Sularz, napastnik Stanisław Terlecki i obrońca Władysław Żmuda. Zawodnikiem, któremu udało się rozegrać najwięcej spotkań w nowojorskiej drużynie, był Kapciński. On i Zajdel mieli swój udział w wywalczeniu pierwszego tytułu mistrzowskiego dla klubu w 1972 roku.

Swoje piętno na amerykańskim futbolu odcisnął także pomocnik Robert Warzycha, który po zakończeniu czynnej przygody z piłką, zajął się trenerką. 47-krotny reprezentant Polski przybył za Ocean w 1996 roku. Przedtem z powodzeniem grał na polskich, angielskich i węgierskich boiskach. Warzycha spędził siedem sezonów w Columbus Crew. Jego statystki to 19 bramek i 61 asyst. Nikomu więcej w historii klubu nie udało się zanotować większej liczby podań otwierających drogę do bramki rywali. Dzięki świetnie wykonywanym rzutom wolnym uzyskał nawet przydomek „Polska Strzelba”. Wraz z Columbus Crew zdobył Puchar USA. Po zakończeniu kariery zawodniczej Warzycha rozpoczął pracę jako asystent trenera. Przy jego pomocy w 2008 roku Columbus zdobyło pierwsze w swojej historii mistrzostwo MLS. W kolejnym roku Polak stał się pierwszym trenerem zespołu. Udało mu się wówczas wygrać wraz ze swoimi piłkarzami Supporters Shield. Była to nagroda za największą liczbę punktów sezonie zasadniczym. W kolejnym roku doprowadził swoich podopiecznych do finału Pucharu USA. Tam jednak musieli oni uznać wyższość Seattle. Polak utrzymał się na stanowisku do 2013 roku, kiedy to władze klubu postanowiły podziękować mu za współpracę.

Uwielbiałem Warzychę jako zawodnika. Lubiłem go także jako tymczasowego trenera. Jednak oglądając jego zespoły przez ostatnich kilka sezonów, stało się oczywiste, że taktyka Warzychy była mocno zakorzeniona w erze, kiedy sam jeszcze biegał po boisku. Liga natomiast posunęła się naprzód. Zespoły stają się coraz bardziej dynamiczne, płynne i elastyczne. Warzycha grał sztywną i obronną grę. To nie mogło się udać w aktualnych realiach – powiedział na temat polskiego trenera Ben Hoelzel z Crew Reunion.

Na koniec zostali piłkarze, których grę wielu ma jeszcze świeżo w pamięci. Pomocnik Piotr Nowak oraz napastnicy Jerzy Podbrożny i Roman Kosecki zostali zatrudnieni przez Chicago Fire w 1998 roku. Już w pierwszym sezonie polskie trio mogło cieszyć się z mistrzostwa, a także z pucharu kraju. Warto podkreślić, że sukcesy te świętowano już w pierwszym roku istnienia klubu. Polacy walnie przyczynili się do triumfu, a Nowak cieszył się takim uznaniem, że pełnił funkcję kapitana drużyny. Kosecki i Podbrożny grali dla zespołu Strażaków przez dwa sezony. Strzelili w tym czasie odpowiednio 12 i 10 bramek.  Najdłużej w klubie z Illinois pozostał Nowak. Przez pięć lat gry zanotował 114 występów, w których strzelił 26 goli i miał 46 asyst. Zatrudnienie Nowaka, Koseckiego i Podbrożnego było też dobrą zagrywką marketingową. Miała ona wpłynąć na wzrost popularności klubu w oczach polskich imigrantów, którzy licznie zamieszkują Chicago. Podczas domowych meczów na Soldier Field spiker, oprócz języka angielskiego i hiszpańskiego, używał także polskiego. W tamtym czasie polscy piłkarze mieli bardzo duży wpływ na rozwój piłki nożnej w Stanach Zjednoczonych. Niestety później żaden z Polaków nie odegrał istotnej roli na amerykańskich boiskach. W Chicago Fire swoich sił próbowali Tomasz Frankowski i Krzysztof Król, ale obaj kompletnie nie zaistnieli w drużynie z Wietrznego Miasta.

Oczywiście w USA występowało jeszcze wielu innych polskich graczy, ale tak jak wspomniałem na początku, trudno ich wszystkich przedstawić w jednym tekście. Dzisiaj MLS przyciąga głównie piłkarskie gwiazdy, które udają się tam na piłkarską emeryturę. Kariery kończyli tam tacy gracze jak: Frank Lampard, Steven Gerrard czy też Andrea Pirlo. Na amerykańskich boiskach wciąż zobaczyć można starych mistrzów takich jak: David Villa i Kaka. Ostatnio dołączył do nich Zlatan Ibrahimović. Nie ulega jednak wątpliwości, że upłynie jeszcze wiele lat, zanim MLS dobije poziomem do najlepszych lig europejskich. Jednak upór Amerykanów i ich możliwości finansowe wskazują, że kiedyś może to rzeczywiście nastąpić. Możemy być dumni, że w promocji futbolu za oceanem mieli także udział Polacy.

MATEUSZ SZTUKOWSKI

Źródła, z których korzystałem:

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Mateusz Sztukowski
Mateusz Sztukowski
Fanatyk Juventusu i wielki pasjonat włoskiego futbolu. Na gruncie polskim wierny kibic Jagielloni Białystok. W wolnych chwilach lubi oddawać się bieganiu, nauce języków obcych i słuchaniu muzyki. Z wykształcenia historyk, który od zawsze stawiał na pierwszym miejscu wszystko, co wiązało się z historią piłki nożnej.

Więcej tego autora

Najnowsze

Jimmy Glass i jego wielka ucieczka

Historia kariery Jimmy'ego Glassa, który przez kibiców jest kojarzony przede wszystkim dzięki jego słynnej bramce, która dała jego ówczesnej drużynie, Carlisle United, utrzymanie w Division Three, a jemu samemu – sporą sławę.

Europejski triumf siatkarskiej Resovii – wizyta na finale Pucharu CEV

19 marca 2024 roku Retro Futbol było obecne na wyjątkowym wydarzeniu. Siatkarze Asseco Resovii podejmowali w hali na Podpromiu niemiecki SVG Luneburg w rewanżowym...

Jerzy Dudek – bohater stambulskiej nocy

Historia kariery jednego z najlepszych polskich bramkarzy ostatnich dziesięcioleci