Raul i spółka. Słodko-gorzki sezon 2010/11 w wykonaniu Schalke

Czas czytania: 7 m.
0
(0)

Rok temu w kwietniu FC Schalke 04 spadło z Bundesligi. Fatalna dyspozycja ekipy z Gelsenkirchen tak bardzo rozwścieczyła zapalonych kibiców, że ci w nocy zdemolowali auta zawodników, by potem udać się do nich na, nazwijmy to, rozmowę wychowawczą. Nie obyło się bez kilku „liści” i gróźb, co tylko zagęściło i tak toksyczną atmosferę wokół klubu. Doszło nawet do tego, iż swoją pomoc w ratowaniu tonącego okrętu zaproponował Tomasz Hajto, który przecież Schalke ma w sercu. Schalke natomiast pomoc pana Tomasza miało rzecz jasna gdzie indziej.

„Królewsko-Niebiescy” niedawno zapewnili sobie awans do najwyższej klasy rozgrywkowej, więc powrót do elity przebiegł bardzo sprawnie. Podopieczni Mike Buskensa prowadzą w tabeli na zapleczu Bundesligi i w pełni zasłużyli na taki stan rzeczy. Perypetie tego zespołu w ostatnich latach mogą zadziwiać. Jeszcze cztery sezonu temu byli wicemistrzem kraju, a gdyby cofnąć się jeszcze dalej, można dokopać się do czasów, w których namieszali w ścisłej europejskiej czołówce na międzynarodowej arenie, jednocześnie ledwo ratując się przed relegacją z niemieckiej ligi. Warto przypomnieć sobie tamte przedziwne losy marki z Veltins-Arena.

Wielkie ambicje Schalke — przygotowania do sezonu 2010/11

W maju 2010 roku Schalke z Felixem Magathem za sterami nieznaczenie przegrywa mistrzowską paterę z Bayernem Monachium. Perspektywa gry w Lidze Mistrzów i naprawdę dobra gra zespołu mogła napawać optymizmem. Włodarze chcieli wykorzystać dobry moment i jeszcze bardziej wzmocnić kadrę, aby jak najlepiej zaprezentować się w Champions League i sięgnąć w końcu po upragnione mistrzostwo.

Do klubu przyszli dwaj piłkarze z Realu Madryt, którym skończył się kontrakt – legendarny Raul oraz Christoph Metzelder. Ten drugi grał jako dziecko w juniorach S04. Dodatkowo 14 i 11 milionów euro wydano kolejno na Klaasa-Jana Huntelaara z Milanu, a także Rubena Jurado z Atletico Madryt.

– Dostałem kilka ofert, ale to Schalke zrobiło najwięcej, aby przekonać mnie do transferu. Sprawili, iż poczułem się potrzebny

– tłumaczył kiedyś Raul, który opuścił Madryt w nieciekawej atmosferze, bez godnego pożegnania.

Warto zaznaczyć, jak wielce utalentowani gracze znajdowali się wówczas w S04. Na bramce stał Manuel Neuer, na pozycji defensywnego pomocnika często występował zaledwie 18-letni Joel Matip, a środek obrony do pary ze wspomnianym Metzelderem stanowił Benedikt Hoewedes. Wyżej, o kreatywność i zarządzanie grą dbał Ivan Rakitic, jednak po rundzie jesiennej przeniósł się do słonecznej Sevilli.

Do pierwszego składu pukał także 16-letni Julian Draxler, który w drugiej fazie sezonu otrzymywał swoje szanse. Z kolei na prawym skrzydle szalał wciąż młody Jefferson Farfan. Na papierze tamtejsze Schalke wyglądało co najmniej bardzo, ale to bardzo solidnie.

Zmiany u sterów Schalke, czyli auf wiedersehen Felix, willkommen Ralf!

Wszelkie nadzieje na triumf w Bundeslidze zostały roztrzaskane w drobny mak przez tragiczny początek sezonu. Schalke zaczęło od czterech porażek z rzędu, a do listopada miało na koncie zaledwie jedną wygraną w lidze. Zgoła inaczej szło im w Lidze Mistrzów. Podopieczni Magatha wygrali grupę B, w której oprócz nich znajdowały się jeszcze Benfica, Hapoel Tel Aviv i Olympique Lyon. Sześć spotkań, cztery wygrane, jeden remis i jedna porażka. Finalnie 13 zdobytych punktów wyglądało godnie i stanowiło niezwykły kontrast do „popisów” w lidze. Ekipa z Zagłębia Ruhry bardzo sprawnie przechodziła również kolejne szczeble krajowego pucharu. Jeszcze przed końcem roku zdołali awansować do 1/4 tych rozgrywek.

Po krótkiej poprawie miejsca w tabeli przed Bożym Narodzeniem (awans z dna na pozycję numer 10) zaraz po przerwie zimowej nastąpił kolejny duży kryzys. Stołek, na którym siedział Magath robił się coraz bardziej gorący. Czara goryczy przelała się w połowie marca. Zarząd doszedł do wniosku, że przyszłość z popularnym „Qualixem” nie ma już sensu. Nie jest tajemnicą, iż 57-latek dostał w klubie wolną rękę i niektóre z jego działań zakrawały na dyktatorskie zachcianki. Trener wraz ze swoim sztabem zachowywali się jak siła okupacyjna. Tak dla pisma „Süddeutsche Zeitung” sytuację opisywał jeden z informatorów.

Magatha wyrzucono, mimo iż wówczas wyniki nie były dramatyczne. Ba, w tamtej chwili Schalke zajmowało rozczarowujące, aczkolwiek niefatalne 10 miejsce w tabeli, awansowało do finału DFB Pokal i pokonało Valencię w dwumeczu 1/8 finału Champions League. Po remisie w Hiszpanii, na Veltins-Arena S04 rozbiło „Nietoperzy” 3:1, a bohaterem rywalizacji został Farfan, dorzucając do dwóch bramek jeszcze asystę. Znakomitą formę prezentował także Raul, strzelec gola z pierwszego meczu, który swoim doświadczeniem i boiskową inteligencją dodawał widowisku coś ekstra.

Schedę po ostrym szkoleniowcu przejął Ralf Rangnick, który wtedy rozstał się z TSG 1899 Hoffenheim, bo szefostwo wbrew jego woli sprzedało gwiazdę drużyny, Luiza Gustavo. Był to dla niego powrót na stare śmieci, bowiem w latach 2004-2005 prowadził już Schalke, ale bez większych sukcesów. Rangnick, zawodowo zafascynowany Milanem Arrgio Sacchiego oraz metodami trenerskimi legendarnego Zdenka Zemana, miał misję ogarnięcia nastrojów w szatni i bałaganu, który pozostawił po sobie Magath.

– Chcemy wprowadzić jak najwięcej normalności i stabilizacji naszych wyników na różnych frontach

– mówił Rangnick po objęciu nowej posady.

Nóż w plecy kibiców, czyli Neuer w Bayernie

Gdy sezon 2010/2011 wchodził w końcową fazę, na fanów Schalke spadła druzgocąca wiadomość. Wychowanek klubu, kapitan, ich ulubieniec, Manuel Neuer ogłosił transfer do wielkiego rywala, Bayernu Monachium. W ciągu kilku godzin 15 tysięcy użytkowników w mediach społecznościowych pozostawiło komentarze pełne gniewu i rozgoryczenia. Trudno było gdziekolwiek doszukać się jakiegokolwiek zrozumienia dla takiej decyzji.

– Przekazałem klubowi, że nie przedłużę umowy. Masa z was uzna to za niezrozumiałe, lecz po 20 latach lojalności chciałem dać sobie szansę poczuć coś nowego. Rozumiem gniew i rozczarowanie, zareagowałbym w ten sam sposób

– przekonywał Neuer.

Płacz bramkarza na konferencji prasowej nie zmienił zbyt wiele. Kibice znienawidzili byłego idola i głośno dawali temu upust. Moment, w jakim doszło do tych wydarzeń, okazał się bardzo niefortunny. Klub czekały jedne z najważniejszych starć w dziejach, a informacja o utracie gwiazdy na rzecz nielubianego oponenta musiała popsuć morale sympatyków.

Neuer, którego kontrakt wygasał w czerwcu 2012 roku, przeniósł się do Monachium za kwotę 20 milionów euro. Mocno zadłużone w tamtym okresie Schalke (około 200 milionów euro należności) nie miało zamiaru odrzucić takiej kasy. Bramkarz postawił się w trudnym położeniu, bowiem fani Bayernu delikatnie mówiąc nie byli zwolennikami tego transferu i tym samym „Manu” nie mógł liczyć na żadne wsparcie z trybun.

Historyczny dwumecz Schalke vs Inter

Zanim Neuer wbił fanom przysłowiowy nóż w plecy, Schalke przygotowywało się do arcytrudnej na papierze batalii w Lidze Mistrzów z Interem Mediolan. Spotkanie z 5 kwietnia 2011 roku przeszło do historii. Skazywane na pożarcie, słabo prezentujące się w lidze niemieckiej Schalke pokonało obrońcę trofeum i zrobiło to w kapitalnym stylu. Rangnick zdecydował się wyjść na ten mecz systemem 4-4-2 w takim oto zestawieniu personalnym:

Neuer 
Uchida, Matip, Hoewedes, Sarpei
Farfan, Jurado, Papadopoulos, Baumjohann
Edu, Raul 

Szeroko ustawieni Baumjohann i Farfan mieli za zadanie wykorzystać dużo przestrzeni w bocznych sektorach boiska, bowiem Inter grał wąsko. Za słynnym trio Eto’o, Milito i Sneijder niemalże w jednej linii biegali Cambiasso, Stankovic oraz Motta. Atak Schalke stanowili z kolei niezawodny Raul i Edu, który do składu wskoczył za zmagającego się z kontuzją kolana Huntelaara.

Zmagania na stadionie Giuseppe Meazza zaczęły się dla gości katastrofalnie. Już po upływie niespełna pół minuty gry Dejan Stankovic wykorzystał za krótkie wybicie piłki głową przez Manuela Neuera i przepięknym wolejem skierował futbolówkę do siatki z okolic 40 metra. Kilkanaście minut później wyrównał Joel Matip, który zastępował na środku obrony nieobecnego Metzeldera.

W 34. minucie wydawało się, iż wszystko wraca do normy. Faworytów na prowadzenie wyprowadził Diego Milito. To, co stało się później, jest trudne do pojęcia dla wszystkich Interistów. Niemiecki  kopciuszek zdobył cztery bramki, wykazując się niebywałą wręcz skutecznością. Dwa trafienia zanotował Edu, jedno Raul, a czwarta bramka padła po pechowym samobóju Andrei Ranocchi. Tego wieczoru wychodziło im praktycznie każde zagranie. Mediolańczycy marnowali swoje okazje, a Schalke wyróżniało się bezwzględnością przy karceniu adwersarza.

– Schalke miało pięć lub sześć szans i zdobyło pięć bramek. My mimo wielu okazji trafiliśmy do siatki tylko dwa razy. To trochę nierealne myśleć teraz, że na wyjeździe zdobędziemy cztery bramki, ale w futbolu wszystko może się zdarzyć

– twierdził szkoleniowiec Interu, Leonardo.

Brazylijczyk miał rację. Ta misja okazała się nierealna, ponieważ natchnione Schalke przy ogromnym dopingu swoich fanatycznych kibiców znowu pokonało giganta z Italii. W rewanżu za kartki pauzował Farfan, ale do podstawowej jedenastki, ułożonej niezmiennie w formacji 4-4-2, wrócił Metzelder. Wynik tuż przed przerwą otworzył Raul, co stanowiło dla niego piąte trafienie w tamtej edycji Ligi Mistrzów, a 71 ogólnie w tych rozgrywkach. Czyniło go to wówczas najskuteczniejszym piłkarzem w historii najbardziej prestiżowych zmagań Starego Kontynentu.

Inter wykazał się bezradnością i brakiem pomysłu. Podczas gdy Sneijder, Eto’o i inne gwiazdy Interu gasły, na murawie błyszczeli tacy zawodnicy jak Hoewedes, Papadopoulos, Jurado czy Baumjohann, którego Magath nie widział w swoim pomyśle na drużynę, a Rangnick obdarzył dużym kredytem zaufania.

Bramka Motty na 1:1 niczego nie zmieniała, do awansu i tak Włosi mieli bardzo daleko. Gwóźdź do trumny ostatecznie wbili na spółkę Raul z Hoewedesem. Magik z numerem siedem na plecach w swoim stylu widowiskowym lobem wypuścił kolegę z zespołu oko w oko z Julio Cesarem i przyszły mistrz świata mocnym uderzeniem przypieczętował sukces Schalke. Wynik 7:2 w dwumeczu budził respekt. Bohater tamtego dwumeczu, Raul, świętował na trybunach razem z fanami.

Diabły za mocne, ale Zebry rozjechane

Półfinał Ligi Mistrzów, finał Pucharu Niemiec oraz 10 miejsce w tabeli – tak w pewnym momencie prezentowała się sytuacja S04. Pod koniec marca, zaraz przed triumfem nad Interem, na ich koncie widniało aż 12 ligowych porażek, a niebezpieczne rejony w tabeli znajdowały się dość blisko. Taki właśnie był sezon 2010/2011 dla Schalke. Niejednoznaczny i nieregularny.

Półfinałowe potyczki z Manchesterem United stanowiły mur nie do przejścia. Piękna przygoda dobiegła końca w dość brutalny sposób. Porażki 0:2 u siebie i 1:4 dotkliwie pokazały, że pewnego pułapu przeskoczyć się nie da bez odpowiedniej jakości. Sir Alex Ferguson i jego „Czerwone Diabły” dały poważną lekcję futbolu mniej utytułowanym rywalom i pewnie zameldowały się w finale.

Poprawa w tabeli Bundesligi mogła w znaczący sposób pomóc zaliczyć sezon do bardzo udanych, ale Schalke przegrało cztery ostatnie mecze i finalnie zajęło 14 pozycję, mając zaledwie cztery punkty przewagi nad miejscem oznaczającym grę w barażach o utrzymanie. Niezrozumiałe były te wyniki wobec osiąganych w Europie i w Pucharze Niemiec.

Jeśli już jesteśmy przy Pucharze Niemiec, należy tylko krótko wspomnieć, że na Stadionie Olimpijskim w Berlinie Schalke dało prawdziwy koncert. Przeciwko drugoligowemu, sensacyjnemu finaliście, MSV Duisburg chłopaki z Gelsenkirchen zaprezentowali się wybitnie. Rezultat 5:0 odzwierciedlał boiskowe wydarzenia. Dwa gole wpakował powracający po urazie Huntelaar, a hat-trickiem asyst popisał się Farfan. Po jednym trafieniu dorzucili młodziutki Draxler, Jurado oraz Hoewedes.

Podczas świętowania z kibicami zdobycia prestiżowego trofeum, doszło do niemałego skandalu. Jeden z fanów uderzył w twarz Manuela Neuera, demonstrując tym samym swoją frustrację na temat odejścia bramkarza do Bayernu Monachium. Szalony sezon zakończył się szalonym wydarzeniem.

Czy ten sezon był dla Schalke słodki, czy gorzki?

Mimo słabej postawy w Bundeslidze trzeba jasno powiedzieć – to był udany sezon dla Schalke. Pierwszy i jak na razie ostatni w dziejach tego klubu półfinał Ligi Mistrzów oraz piąty Puchar Niemiec musiały jawić się jako słodkość, która pokonała goryczkę nieudanej trasy w lidze.

Wielkimi wygranymi tamtych momentów mogli się czuć Raul (najlepszy strzelec zespołu), Farfan, Hoewedes, Neuer, Jurado, Baumjohann czy też, mimo wszystko, Ralf Rangnick, który chwilę po rozpoczęciu nowej kampanii podał się do dymisji. Tłumaczył ten ruch wypaleniem i brakiem energii do wykonywania zawodu.

Przez kolejne kilka lat Schalke utrzymywało się w elicie Bundesligi, jednak im bliżej czasów współczesnych, tym gorzej. Zeszłoroczny spadek przywalił w twarz otrzeźwiająco niczym sierpowy od Tysona Fury’ego. Na szczęście dla tej zasłużonej firmy, najnowsze losy potoczyły się dobrze i zadanie błyskawicznego comebacku udźwignięto. Trudno przewidzieć jaka przyszłość teraz czeka największego wroga Borussii Dortmund, ale wypada zakładać, że powrót do czołówki będzie drogą żmudną i pełną cierpienia, które może jednak uszlachetnić.

Na sam koniec gratka dla oczu i prawdziwa piłkarska uczta, czyli top pięć bramek Raula dla Schalke. Wystarczy odpalić i delektować się umiejętnościami jednego z tych największych.

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img

Więcej tego autora

Najnowsze

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.

Mário Coluna – Święta Bestia

Mozambik dał światu nie tylko świetnego Eusébio. Z tego afrykańskiego kraju pochodzi też Mário Coluna, który przez lata był motorem napędowym Benfiki i razem ze swoim sławniejszym rodakiem decydował o obliczy drużyny w jej najlepszych czasach. Obaj zapisali też piękną kartę występami w reprezentacji.

Trypolis, Londyn, Perugia, Dubaj – Jehad Muntasser i jego wszystkie ścieżki

Co łączy Arsene’a Wengera, rodzinę Kaddafich i Luciano Gaucciego? Wszystkich na swojej piłkarskiej drodze spotkał Jehad Muntasser, pierwszy człowiek ze świata arabskiego, który zagrał w klubie Premier League. Poznajcie jego historię!