„Szewczenko. Moje życie, moja piłka” – recenzja

Czas czytania: 4 m.
0
(0)

Kiedy w mediach Andrij Szewczenko jawił się jako jeden z kandydatów na nowego selekcjonera reprezentacji Polski, ukazała się jego autobiografia. „Szewie” pomógł ją napisać włoski dziennikarz Alessandro Alciato, a książka ukazała się nakładem Wydawnictwa SQN na początku 2022 r.

Przedtem jednak do rodziny dołączyła jeszcze jedna siostra. Była wyjątkowa, potrzebowała troski i miłości, niekoniecznie oczekiwanej, ale bardzo pożądanej. Córka wszystkich. Wypatrywany cud. Mała dziewczynka, która dawała nadzieję i miała rosnąć u naszego boku, tak jak my u jej boku. Uczyliśmy się siebie nawzajem, zaczęliśmy się poznawać, szanować, dzień po dniu, stopniowo. To samo serce, ta sama krew, ta sama czysta dusza. Ta sama chęć, by nawzajem się poznawać i już nigdy więcej nie rozstawać. Dowiedzieć się, co będzie po pierwszym płaczu, po tryskających łzach radości, łzach płynących po wszystkich twarzach; nie miało znaczenia, czy były to twarze przyjaciół, krewnych czy nieznajomych. Nie zostawiano najmniejszego miejsca na ból, przytulało się nowo narodzoną i czerpało się od niej życiową energię. Zaraźliwą, wspaniałą, czystą.

Miała na imię Ukraina.

Niepodległa Ukraina.

Dwudziestego czwartego sierpnia 1991 roku oficjalnie oderwała się od Związku Radzieckiego. (s. 73-74)

Przytoczony wyżej fragment zyskał zupełnie nowe znaczenie po 24 lutego 2022 r. Andrij Szewczenko do tej pory ma kłopoty z porozumiewaniem się po ukraińsku, jego pierwszym językiem jest rosyjski. Ojciec „Szewy” był zawodowym oficerem Armii Czerwonej, wiele lat stacjonował ze swoim oddziałem w Poczdamie w Niemieckiej Republice Demokratycznej. Włodzimierz Putin pewnie by powiedział, że żadni z nich Ukraińcy, a jednak „Szewa” potrafił tak pięknie napisać o swojej ojczyźnie…

Book Sale Instagram Post 36

Zresztą cała książka „Szewczenko. Moje życie, moja piłka” jest napisana bardzo wzniosłym stylem, niekiedy niemal uduchowionym. Trudno stwierdzić, czy bardziej jest to zasługa Andrija Szewczenki, czy dziennikarza Alessandro Alciato. W Polsce ukazały się już autobiografie Andrei Pirlo („Myślę, więc gram”) oraz Carlo Ancelottiego („Nienasycony zwycięzca”), które właśnie Alciato pomagał spisywać.

Na pewno znajdziemy w autobiografii „Szewy” wiele ciepłych słów pod adresem ważnych postaci z jego życia. Wielokrotnie z wielkim szacunkiem wypowiada się o swoim mentorze i legendzie ukraińskiej piłki:

Łobanowski był nieustępliwy, czytał dzieła filozoficzne, powtarzał, że bez treningu nie ma szczęśliwego jutra. Ten, kto go nie znał, nie wie, co stracił. To był geniusz. Wizjoner. Wywrotowiec nieustannie poszukujący perfekcji. Niszczyciel przeszłości, wynalazca wehikułu czasu. Widziałem uznanych piłkarzy płaszczących się u jego stóp i błagających, żeby wcześniej zakończył trening, ale zawsze odmawiał. Na mojej osobistej linii czasu punktem zero jest on – dla mnie istnieją lata przed Łobanowskim i lata po Łobanowskim. Był moim punktem odniesienia, moim kompasem, moją religią. Psychologiem, który wzmocnił mi głowę, bo to on wyplenił ze mnie nawyk palenia, stworzył teren, na którym mogłem zapuścić korzenie, rosnąć odpowiedzialnie i stabilnie. (s. 90-91)

Szewczenko nie pozostawia wątpliwości, że tylko dzięki Łobanowskiemu stał się piłkarzem światowej klasy. W pierwszych rozdziałach znajdziemy dużo ciekawych informacji o jego dzieciństwie i młodości na Ukrainie, o wybuchu w Czarnobylu i o początkach w szkółce Dynama Kijów. „Szewa” zdradza nam, jak mu się udało przekonać rodziców, że piłka nożna da mu zawód (ojciec Mykoła chciał, aby syn został zawodowym wojskowym); dowiadujemy się też sporo o jego fascynacji hokejem. Ale przede wszystkim analizujemy, jak Szewczenko wchodził do drużyny Dynama i pokazywał się światu.

„Szewa” utrzymuje, że był skazany na Milan od zawsze, a całość jego drogi do Milanu jest utrzymana we wzniosłym tonie. Bardzo ciekawa jest rola pewnego Gruzina mieszkającego we Włoszech, który odegrał kluczową rolę w transferze Szewczenki do włoskiego giganta. Nie mogło też zabraknąć spektakularnego występu na Camp Nou i wspaniałej kampanii Dynama w Lidze Mistrzów 1998/1999.

Najdłuższy i najciekawszy jest oczywiście rozdział włoski. Szewczenko opisuje kolejne sukcesy i porażki, także swoje świetne relacje z Silvio Berlusconim. W końcu ożenił się z byłą dziewczyną jego syna… Mamy więc sporo o życiu prywatnym Ukraińca (np. o znajomości z Giorgio Armanim), ale dominuje piłka nożna. Choćby wielkie derby z Interem:

Na starciach z Interem zależało mi zaś szczególnie. Zawsze stawiałem czoło nerazzurrim, dając z siebie maksimum, często strzelając gole i zawsze szanując ich jako przeciwników. Darzyłem ten zespół ogromnym szacunkiem. Nigdy bym sobie nie wybaczył zarozumiałości czy arogancji wobec naszych derbowych rywali, nie zasługiwali na to. Od pierwszego do ostatniego dnia uważałem Inter za znakomitą drużynę. Szlachetny przeciwnik – gra przeciwko nim nigdy nie była łatwa. (s. 270)

Ciekawie i literacko opisane są także dwa finały Ligi Mistrzów w wykonaniu Ukraińca, czyli wygrana z Juventusem i porażka z Liverpoolem. W swoim trzecim finale w barwach Chelsea w 2008 r. trapiony przez kontuzje „Szewa” nie podniósł się niestety z ławki rezerwowych. Z polskiego punktu widzenia najciekawsze z pewnością są wrażenia ze Stambułu z 2005 r. Znajdziemy w tym temacie bardzo ciekawy fragment:

Na boisku w Milanello wydarzyło się coś dziwnego. Sygnał ostrzegawczy, jeśli spojrzy się wstecz. Powinniśmy byli to odpowiednio interpretować, a nikt tego nie zauważył. Kilka dni przed wylotem do Stambułu dostałem od Serginho dośrodkowanie z lewego skrzydła i uderzyłem głową na linii pola bramkowego. Abbiati odbił piłkę, ja znowu oddałem pewny strzał, a on obronił ponownie z najmniejszej odległości. Natychmiast przyszło mi do głowy: „Następnym razem uderzę mocniej, wtedy na pewno wpadnie”. (s. 275)

Była to zapowiedź niesamowitej, podwójnej interwencji Jerzego Dudka pod koniec dogrywki legendarnego już finału Ligi Mistrzów z 2005 r. Po tym meczu Roman Abramowicz chciał ściągnąć Szewczenkę do Londynu, ale ostatecznie stało się to rok później. Tutaj też Ukrainiec wyjaśnia dokładnie kulisy tego przejścia i nieporozumienia, do jakich doszło między nim a kolegami z Milanu pod koniec jego pobytu we Włoszech. Czy Szewczenko żałował przenosin do Londynu w 2006 roku? Odsyłam do książki. Na pewno dość szczegółowo i wiarygodnie wytłumaczył się, czemu mu tam nie poszło.

Autobiografia Andrija Szewczenki jest napisana ciekawym, choć może niekiedy zbyt pompatycznym stylem i dokładnie opisuje wszystkie kroki na jego drodze: od dzieciństwa w Kijowie aż do Euro 2012, kiedy to strzelał ostatnie gole w swojej karierze. O swoich dalszych losach po 2012 r. Szewczenko wspomniał tylko kilkoma słowami, a szkoda – książka ukazała się w oryginale w 2021 r. i te dziewięć lat, w tym pracę w roli selekcjonera reprezentacji Ukrainy, można było opisać szerzej.

NASZA OCENA: 7/10

Książka „Szewczenko. Moje życie, moja piłka” to bardzo solidna i ciekawa biografia jednego z najlepszych napastników świata przełomu XX i XXI wieku. Jeśli ktoś jest przyzwyczajony do biografii pisanych bardziej na luzie, może go trochę ewentualnie razić wzniosły styl narratora. Szewczenko stara się nikomu nie zaszkodzić, nikogo nie obrazić i czasem robi się zbyt cukierkowo. Ale nie zmienia to faktu, że „Szewa” szczerze opowiedział o swoim życiu i przekazał wiele mało znanych historii. Książka z pewnością godna polecenia.

BARTOSZ BOLESŁAWSKI

Nasz partner Sendsport przygotował dla Was zniżki! Książka Szewczenko. Moje życie, moja piłka oraz wiele innych tytułów taniej o co najmniej 10%.

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Bartosz Bolesławski
Bartosz Bolesławski
Psychofan i zaoczny bramkarz KS Włókniarz Rakszawa. Miłośnik niesamowitych historii futbolowych, jak mistrzostwo Europy Greków w 2004 r. Zwolennik tezy, że piłka nożna to najpoważniejsza spośród tych niepoważnych rzeczy na świecie.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.

Mário Coluna – Święta Bestia

Mozambik dał światu nie tylko świetnego Eusébio. Z tego afrykańskiego kraju pochodzi też Mário Coluna, który przez lata był motorem napędowym Benfiki i razem ze swoim sławniejszym rodakiem decydował o obliczy drużyny w jej najlepszych czasach. Obaj zapisali też piękną kartę występami w reprezentacji.

Trypolis, Londyn, Perugia, Dubaj – Jehad Muntasser i jego wszystkie ścieżki

Co łączy Arsene’a Wengera, rodzinę Kaddafich i Luciano Gaucciego? Wszystkich na swojej piłkarskiej drodze spotkał Jehad Muntasser, pierwszy człowiek ze świata arabskiego, który zagrał w klubie Premier League. Poznajcie jego historię!