Wywiad: Nikodem Chinowski – autor książki „Mistrzowskie rozmowy”

Czas czytania: 5 m.
0
(0)

Książka „Mistrzowskie rozmowy. Biało-czerwoni mundialiści” premierę miała 6 czerwca. Ukazała się nakładem wydawnictwa Magnus. Nasz dzisiejszy rozmówca stara się na jej kartach przypomnieć wszystkie występy naszej drużyny, rozmawiając z naocznymi świadkami tamtych wydarzeń. Specjalnie dla Was opowiedział o swoim postrzeganiu futbolu i pracach nad książka. 

Szukając o Tobie informacji w Internecie, sporo musiałem się namęczyć. Ułatwmy więc naszym czytelnikom zadanie: Jak przedstawiłby się Nikodem Chinowski?

Jestem niedoszłym uczestnikiem piłkarskich mistrzostw świata – jak każdy dzieciak biegający za piłką po podwórkach 20 lat temu marzyłem, że kiedyś to o mnie będą pisać takie książki. Niestety, troszkę mi zabrakło… Natomiast pasję do piłki z osiedlowego boiska przeniosłem do życia dorosłego. Wprawdzie przez lata pracowałem jako dziennikarz Polskiej Agencji Prasowej w tematyce zupełnie niezwiązanej ze sportem, ale jednak hobbistycznie od czasu do czasu popełniałem też teksty piłkarskie. Nie będę jednak przynudzał swoim życiorysem, bo nikogo oprócz mojej mamy on nie obchodzi. Tak czy inaczej w pewnym momencie uznałem, że pora wyjść na szersze wody.

Tradycyjnie przed mistrzostwami świata „zalewa” nas fala książek o tej tematyce. Dlaczego czytelnicy powinni sięgnąć po „Mistrzowskie Rozmowy”?

Faktycznie, książek piłkarskich jest cała masa, choć głównie są to biografie lub autobiografie, czasem pozycje wspomnieniowe jednej osoby. Ja natomiast chcę czytelnikowi zaproponować pewne novum – zbiór rozmów z uczestnikami wszystkich edycji mistrzostw świata, na których grała nasza reprezentacja. Dobierając rozmówców, chciałem stworzyć pewien miks hierarchiczny, stąd obecność postaci wtedy i dziś pierwszoplanowych jak: Andrzej Strejlau, Dariusz Dziekanowski czy Henryk Kasperczak, ale i tych z drugiego szeregu, obecnie nieco zapomnianych: Kazimierz Przybyś, Paweł Sibik czy Andrzej Pałasz, który dla wielu jest postacią anonimową, a był z reprezentacją na dwóch mundialach.

Wywiadów jest 16, w niektórych dominują aspekty czysto sportowe, w innych tematy organizacyjno-zakulisowe, w jeszcze innych skupieni jesteśmy na bardzo wąskich wycinkach mistrzostw, jak na przykład na meczu Polska-Brazylia z 1986, o którym szczegółowo opowiada Kazimierz Przybyś. Zależało mi, by przywołać w moich rozmówcach nieco przykurzone już emocje i zmusić ich do oceny wydarzeń z przeszłości, ale dzisiejszym okiem. Inaczej patrzy się na turniej tydzień po nim, inaczej rok, a jeszcze inaczej po 40 latach. Z trenerem Strejlauem porozmawialiśmy o tym, co można było w 1974 zrobić lepiej, by zagrać z Holandią w finale. Stefan Majewski jest dziś przekonany, że w 1982 byliśmy od tytułu mistrza świata o 12 centymetrów… Natomiast Bohdan Masztaler przyznaje, że mając obecną wiedzę w ogóle by wycofał naszą drużynę z turnieju w Argentynie w 1978. O antypatii do swojej osoby innych członków kadry w trakcie zgrupowania przed Koreą opowiada natomiast Paweł Sibik. Są więc historie ciężkie, są momenty lekkie, jest śmiech, ale przede wszystkim są emocje. Znamienne też jak może różnić się optyka dwóch uczestników tego samego turnieju. Weźmy mundial w Meksyku – dla Dariusza Dziekanowskiego to czarna karta w karierze, a dla Kazimierza Przybysia jej najlepszy moment. Te różnice w podejściu bohaterów mojej książki do turniejów ogniskują się na seriach pytań ankietowych, które kończą każdy wywiad. Te same pytania, a jakże inne podejście do odpowiedzi.

Co było najtrudniejszego w trakcie tworzenia tej pozycji?

Niezwykle czasochłonne było dotarcie i przejrzenie archiwalnych zapisów gazetowych i telewizyjnych dotyczących każdej edycji mistrzostw, a co za tym idzie wykopanie wielu smaczków i faktów, które – co mnie często dziwiło – pozostawały i nadal pozostają na uboczu zainteresowania mediów. Natomiast to odpowiednie przygotowanie do rozmowy pozwoliło mi osiągnąć jeden z celów, który sobie założyłem pisząc tą książkę – zależało mi, aby każdy wywiad był płynnym zapisem dwustronnej rozmowy, a nie sztampowym odczytywaniem pytań z kartki. Ze względów finansowych i technicznych nie wszystkie założenia przy tworzeniu tej pozycji udało mi się zrealizować, ale cóż – to mój debiut i być może niektóre koncepcje uda się wdrożyć w kolejnych publikacjach.

W trakcie jej tworzenia poznałeś mnóstwo ciekawych osób. Czyje wspomnienia były dla Ciebie najciekawsze?

Ujęło mnie jak żywe i nadal tętniące są to wspomnienia dla większości z moich rozmówców. Dla wielu z nich udział w mistrzostwach był jedynie niewielkim wycinkiem kariery czy życia, a mimo to, gdy głębiej wchodziliśmy w poszczególne wydarzenia związane z turniejem, to podchodzili do tych momentów bardzo emocjonalnie. Nierzadko dochodziło do sytuacji, gdy rozmówca zawieszał głos albo oczy zachodziły mu łzami… Czyje wspomnienia były najciekawsze? Wyróżniłbym historie Krzysztofa Roli-Wawrzeckiego, kierownika naszej kadry podczas mistrzostw w Niemczech w dwa tysiące szóstym. Odsłonił kulisy słynnych powołań Janasa, przekazał też potężną pigułę wiedzy o przed turniejowej logistyce i przygotowaniach. Podszedł do naszej rozmowy niezwykle skrupulatnie, posiłkował się wieloma źródłami i zapiskami. Widać w nim zamiłowanie do precyzji i rzeczowości. Takie staranne podejście pozytywnie świadczy o głównym organizatorze wyjazdu.

Gdybyś miał wybrać swój ulubiony turniej o mistrzostwo świata (nie musi to być ten z Polakami), to wybrałbyś…?

Francja. Francja 98. Chyba każdy z nas najchętniej przenosi się myślami do czasów, gdy naiwnie wierzył w romantyzm piłki nożnej. Do czasów, gdy piłkarze, czy w ogóle sportowcy oglądani w telewizji jawili się niczym nieosiągalni bogowie. Z wiekiem oczywiście mi to przeszło – z jednej strony łapałem coraz większy dystans do piłkarzy, a z drugiej byli oni coraz powszechniejsi między innymi dzięki gigantycznemu rozwojowi mass-mediów. Natomiast mistrzostwa we Francji to było apogeum mojego młodzieżowego zainteresowania piłką – do dziś mogę ci jak z rękawa rzucać wynikami meczów i nazwiskami strzelców. Łykałem wszystko – każdy mecz na żywo, wszystkie meczowe programy w telewizji niemieckiej czy francuskiej, wycinałem z czasopism każdy artykuł, który w jakikolwiek sposób nawiązywał do mistrzostw. Młodzieżowa pasja. Duży sentyment mam też do wcześniejszych mistrzostw w USA, bo tam narodziło się moje uwielbienie do Hristo Stoiczkowa. Natomiast z tym amerykańskim mundialem miałem taki problem, że mecze były rozgrywane mocno po północy polskiego czasu, co dla dziesięciolatka – nawet naćpanego miłością do piłki – było barierą nie do pokonania.

Na co Twoim zdaniem stać kadrę Adama Nawałki?

Pytasz o wynik sportowy? Przeczytaj w mojej książce przemyślenia choćby Masztalera, Dziekana, czy Żewłaka i złapiesz, że gdy tylko nasza kadra jechała na mundial nabuzowana, to kończyło się to dla niej szybko i mało przyjemnie. Trafne zdanie powiedział w mojej książce Bartosz Bosacki: „Na mistrzostwach świata nie ma drużyn przypadkowych czy słabych, a co najwyżej mniej znane”. I to jest w punkt. Jasne, lepiej brać się za łby z Senegalem czy Japonią niż z Argentyną i z Danią, ale czy ktoś na świecie uzna za wielką niespodziankę, jeśli zaliczymy w grupie dwa remisy i porażkę? Nie sądzę. Jeszcze jeden aspekt, na który mało kto zwrócił uwagę – nasza grupa zaczyna turniej na sam koniec, więc do fazy pucharowej będziemy podchodzić z mniejszą liczbą dni odpoczynku. Nie ma więc co nadmiernie dmuchać w balon, działajmy raczej metodą małych kroczków i po prostu powtórzmy Chorwację z 1998.

Za kogo poza naszymi piłkarzami będziesz trzymał kciuki?

Za sędziów. Moje postrzeganie piłki nożnej, jako rozrywki mającej dostarczyć mi olbrzymi zastrzyk emocji, głęboko kłóci się z koncepcją weryfikowania poprawności zdobycia każdego gola. Do tej pory byłem nauczony, że gdy sekundę po strzeleniu bramki sędzia pokaże na środek, to bramka jest zaliczona. VAR te emocje zabija, eliminuje ten jeden, spontaniczny wybuch radości czy wkurwienia – ten punktowy ładunek jest rozproszony na kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt sekund czekania. Życzę więc sędziom jak najwięcej trafnych decyzji na boisku, a jak najwięcej pomyłek ekipie obsługującej VAR – być może jest jeszcze szansa na uratowanie piękna piłki nożnej i niezamykanie jej w te komputerowe analizy „na centymetry”. Piłka nożna to emocje!

ROZMAWIAŁ DAMIAN BEDNARZ

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Damian Bednarz
Damian Bednarz
Założyciel Retro Futbol. Jeden z ostatnich przedstawicieli gatunku romantyków futbolowych. Wyznawca kultu Erica Cantony.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” – recenzja

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” to pozycja znana dzięki wydawnictwu SQN na polskim rynku od kilku lat. Okazją do wznowienia publikacji było zwycięstwo...

GKS Katowice – historia na 60-lecie klubu

10 marca 2024 roku Retro Futbol gościło na Stadionie Miejskim w Rzeszowie, gdzie w meczu 23. kolejki Fortuna 1. Ligi Resovia podejmowała GKS Katowice....

„Semiologia życia codziennego” – recenzja

Eseje związane jakkolwiek z piłką nożna to rzadkość. Dlatego "Semiologia życia codziennego" to niezwykle interesująca lektura. Tym bardziej, że jej autorem jest słynny humanista,...