Finał białego konia

Czas czytania: 3 m.
0
(0)

Posterunkowy George Scorey nie miał nic wspólnego z piłką nożną, nie był nawet kibicem piłkarskim. Jedząc na śniadanie grzanki z konfiturą, myślał o swoim ślubie, który czekał go za kilka dni. Dlaczego zatem ten policjant wraz ze swoim przyjacielem wpisał się w annały historii? Zapraszamy do lektury!

W 1921 roku angielska Federacja Piłkarska podjęła decyzję o budowie nowego stadionu, który miał być główną areną Wystawy Imperium Brytyjskiego, zaplanowanej na rok 1924. Na miejsce budowy wybrano północno -zachodni Londyn. Po kilku wizytach komisji FA podpisano umowę i prace ruszyły.

Jako robotników zatrudniono żołnierzy, którzy po skończeniu I wojny światowej tułali się, szukając pracy. Po 300 dniach inwestycja była skończona. Do budowy użyto 25 000 ton betonu, 1500 ton stali oraz pół miliona nitów. Całość kosztowała 750 tysięcy funtów. Obiekt nazwano The Empire Stadium Wembley, jednak wszyscy nazywali go Wembley i tak już zostało.

Na debiut stadionu wybrano finał Pucharu Anglii, który odbył się 28 kwietnia 1923 roku. Zespołami otwierającymi historię były Bolton Wanderers i West Ham United. Na to spotkanie przygotowano ponad sto tysięcy biletów, które rozeszły się bardzo szybko.

Spotkanie zaplanowano na godzinę 15:00. Długi czas przed rozpoczęciem meczu przed wejściem na stadion gromadziły się tłumy ludzi, których szacunkowo było około 300 tysięcy. Ci, którzy przyszli jako pierwsi – na stadion weszli. Inni sforsowali bramy oraz ogrodzenia. Z taką siłą tłumu odpowiedzialni za ochronę nie byli sobie w stanie poradzić. Jak wynikło z pomeczowego raportu około dwanaście tysięcy ludzi, którzy mieli bilety, w ogóle nie pojawiło się na stadionie! Gdy trybuny nie były już w stanie pomieścić chętnych, widzowie zaczęli gromadzić się za bramkami oraz na samej płycie boiska.

Tradycją jest, że każdy mecz finału obserwuje ktoś z rodziny królewskiej. Tym razem był to Jerzy V, którego samochód z trudem wjechał do specjalnego tunelu prowadzącego do loży królewskiej. Gdy spojrzał stamtąd w dół, murawy nie ujrzał.

Tymczasem podczas narady sędziego głównego David’a Asson’a z kapitanami obydwu drużyn ustalono, że finał się odbędzie. Duża w tym zasługa Joe Smith’a z Boltonu, który przekonał pozostałych mężczyzn do swojej racji.

Na stadionie pojawił się szwadron policji konnej. I tutaj właśnie rozpoczyna się historia naszych przyjaciół: George’a Scoreya i jego konia Billiego. W tej dwójce nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Billie jako jedyny koń był białej maści. Reszta zwierząt była czarna. Stróże prawa szybko wzięli się za usuwanie tłumu z boiska, by móc skończyć mecz przed zapadającymi ciemnościami. Wjeżdżali w publikę, odsuwając ją poza plac gry. Po latach, w wywiadzie dla BBC Radio, Scorey wspominał:

Koń był bardzo pomocny. Usuwał ludzi za pomocą nosa i ogona do czasu, póki nie stanęli za linią końcową. Część ludzi była bardzo uparta. Pytałem ich: nie chcecie obejrzeć meczu? Dopiero obietnica rozpoczęcia gry, po ich zejściu z boiska pomogła. Cofali się krok po kroku, do momentu, aż stanęli poza murawą.

Ścisk był ogromny! Część ludzi stała z twarzami przytulonymi do siatek bramki. W końcu po 45 minutach udało się rozpocząć grę. Niestety praktycznie niemożliwe było całkowite przestrzeganie reguł gry. Podczas jednego z rzutów rożnych interweniować musiała policja, ponieważ wykonawca nie miał nawet miejsca, by ustawić piłkę.

Pierwszą bramkę na Wembley zdobył zawodnik Boltonu David Jack. Dokonał tego już w trzeciej minucie spotkania, które jego drużyna wygrała 2:0. Po końcowym gwizdku problem powrócił – ledwo co udało się utorować drogę zawodnikom do loży królewskiej, gdzie Jerzy V wręczył puchar kapitanowi Wanderers i pogratulował zawodnikom obydwu drużyn. Każdy otrzymał pamiątkowy medal, a gracze zwycięzców w nagrodę od klubu jeszcze złote zegarki.

Na trybunach i w pobliżu boiska doliczono się wtedy około 126 047 widzów, ale nikt nie jest w stanie zweryfikować tej liczby. Bardziej prawdopodobne, że był ich więcej. Wraz z kibicami stojącymi pod stadionem, uzbierało się ich około ćwierci miliona.

W latach 20. XX wieku Bolton sięgnął po trzy Puchary Anglii (1923, 1926 i 1929). West Ham musiał czekać aż 41 lat od tego momentu, by wznieść w górę puchar. Na pocieszenie tydzień po finale udało im się awansować do First Division. Kiedy siedem lat później Billie zdechł, pisały o tym gazety w całym kraju.

DAMIAN BEDNARZ

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł
Damian Bednarz
Damian Bednarz
Założyciel Retro Futbol. Jeden z ostatnich przedstawicieli gatunku romantyków futbolowych. Wyznawca kultu Erica Cantony.

Więcej tego autora

Najnowsze

Walka w Pucharze Polski, przyjazd finalisty, piłkarskie losy Rafała Kurzawy – reminiscencje po meczu Stali Rzeszów z Pogonią Szczecin

Pierwsza runda Pucharu Polski przyniosła sporo emocji. Jednym z najciekawiej zapowiadających się meczów była rywalizacja pierwszoligowej Stali Rzeszów z występującą w rozgrywkach PKO BP...

„Igrzyska życia i śmierci. Sportowcy w powstaniu warszawskim” – recenzja

Powstanie Warszawskie to czas, gdy wielu Polaków zjednoczyło się w obronie stolicy Polski. O sportowych bohaterach walk zbrojnych przeczytacie poniżej. Autorka Agnieszka Cubała jest pasjonatką historii...

„Nadzieja FC. Futbol, ludzie, polityka”. Nowa książka Anity Werner i Michała Kołodziejczyka

Cztery lata po premierze niezwykle ciepło przyjętej książki „Mecz to pretekst. Futbol, wojna, polityka”, Anita Werner i Michał Kołodziejczyk powracają z nowymi reportażami, w...