Najpiękniejsze hymny piłkarskie

Czas czytania: 5 m.
3.2
(10)

Od dawna kluby piłkarskie i federacje robią wszystko, by piłka nożna generowała jak największe zainteresowanie i w efekcie zyski. Poza sponsorami, głównym żywicielem sportowego organizmu są kibice. Jak zachęcić osoby, które są na początkowym etapie kibicowania do chodzenia na mecze i utożsamiania się z klubem? Co, jeśli klub / liga nie błyszczy poziomem sportowym? Czy „produktem” sprzedawanym kibicom może być coś więcej, niż mecz? Czym jest mityczny „klimat” i dlaczego symbioza pomiędzy władzami a środowiskami kibicowskimi jest kluczem do sukcesu? W tym artykule prezentujemy Wam nasze spojrzenie na wspomniany „klimat”, czyli najsłynniejsze przyśpiewki i oprawy.

„Sara perche ti amo”

Trudno zacząć od innej piosenki, skoro to włoska pieśń niesiona przez kibiców AC Milan na San Siro ostatnio przechodzi kolejną młodość. „Sara perche ti Amo” została wydana w lutym 1981 roku przez Ricchi e Poveri, włoski zespół disco. Pieśń od razu stała się hitem na Półwyspie Apenińskim. A „Rossoneri” przeżywający kryzys w latach 80 XX wieku, po kolejnym powrocie do Serie A i na europejski szczyt, postanowili włączyć tę pieśń do swojego stadionowego akompaniamentu, choć w delikatnie zmienionych słowach.

Od tamtej pory, gdy na San Siro rozbrzmiewa rytm tej piosenki, stadion szaleje, a postronni kibice marzą, by wybrać się na stadion w stolicy mody, by usłyszeć na żywo, śpiew kibiców „Rossonerich”, gdy stadionowy DJ, Simo J zabawia kibiców hitem Ricchi e Poveri, a chwilę po tym wjeżdża legendarny spiker Gegio i wyczytuje skład.

„You’ll never walk alone”

To chyba najbardziej legendarna stadionowa pieśń na stałe przypisana do Liverpoolu, choć śpiewany również na meczach Borussii Dortmund, Celticu, czy Twente. Dla wielu może być zaskoczeniem, że historycznie ta piosenka była śpiewana również wśród kibiców Manchesteru United „Nigdy nie będziesz szedł sam” stało się jednak oficjalnym hymnem „The Reds” i dziś jest tak przypisywany do czerwonej części miasta Beatlesów, jak „Pieśń o Małym Rycerzu” do polskiej siatkówki.

„You’ll never walk alone” pochodzi z 1945 roku z musicalu „Karuzela”. Autorami tego utworu są Richard Rodgers i Oscar Hammerstein II, a przez lata był wykonywany przez wielu artystów. Na Anfield ten utwór trafił w 1963 roku w wersji wydanej przez Gerry and the Pacemakers. W latach 60 XX wieku to właśnie ten stadion jako jeden z niewielu na świecie dysponował nagłośnieniem, w związku z tym, można było napędzać kibiców konkretnym utworem. Choć miejscowy DJ puszczał wiele angielskich hitów, szybko fani przyjęli „You’ll never walk alone” jako pieśń ulubioną, co przerodziło się w oficjalny hymn „The Reds”. Mówi się też, że o popularności tego utworu na Anfield zadecydował legendarny Bill Shankly, któremu utwór przedstawił sam Gerry Marsden.

Pieśń ta, tak bardzo weszła w życie Liverpoolu, że dziś jej motyw jest zawarty nawet w herbie FC Liverpool. Nad jedną ze stadionowych bram widnieje również ten napis. Intonowany przez kibiców „The Reds” fragment został umieszczony w numerze „Fearless” legendarnego zespołu Pink Floyd, a po atakach na World Trade Center w 2001 roku, Barbra Streisand, zaśpiewała go na gali Emmy, by oddać hołd ofiarom. Do dziś mówi się, że genialne wykonanie kibiców, gdy piłkarze Rafy Beniteza wychodzili po przerwie na boisko w finale Ligi Mistrzów, przegrywając 0:3, pociągnęło Stevena Gerrarda i spółkę do odrobienia strat i zwyciężenia pucharu.

Niedawno sam Jerzy Dudek wspominał, że po pamiętnym meczu z Manchesterem United, który niewątpliwie zawalił, nie wyobrażał sobie wyjścia na kolejne spotkanie. Jednak, gdy usłyszał wsparcie fanów, śpiewających na całe gardło „You’ll never walk alone”, skierowane w jego stronę, całkowicie zmienił zdanie.

„Sen o Warszawie”

Mamy również legendarną piosenkę nad Wisłą. I to dokładnie nad Wisłą. Legię Warszawa można kochać i nienawidzić, ale nie można odmówić Stołecznym wyjątkowych elementów, które rozsławiają polski futbol. I jednym z tych elementów jest „Sen o Warszawie”, legendarny utwór Czesława Niemena. Kultowa już piosenka przez lata była „podśpiewywana” w stolicy, jednak 12 marca 2004 roku, niedługo po śmierci Niemena została oficjalnym hymnem Legii. Pierwszy raz oficjalnie zagrana przy okazji spotkania Legii z Odrą Wodzisław.

Jak wspominał legendarny polski dziennikarz muzyczny, Marek Sierocki, od lat kibic Legii, pomysłodawcą tego, by ten utwór znalazł się przy Łazienkowskiej, był Wiesław Giler, wydawca tygodnika „Nasza Legia”. Obaj Panowie przed tym meczem z Odrą, chodzili po stadionie i rozkładali na krzesełkach ksero z tekstem utworu Czesława Niemena, a już po kilku meczach kibice stołecznego klubu znali go na pamięć i intonowali w trakcie każdego meczu swojego klubu. 

Twórca tekstu do tej piosenki, śp Marek Gaszyński wspominał, że piosenka stała się popularna dopiero po śmierci Niemena i „promocji” na Stadionie Wojska Polskiego. A gdy przy otwarciu nowego stadionu, Legia grała z Arsenalem, wszyscy odsunęli się od Gaszyńskiego i wszystkie oczy były zwrócone na niego, sam zaczął płakać.

„Freed from desire”

Wydany w 1996 roku przez Galę utwór, przeżywa drugie życie, choć we wszelkiego rodzaju przeróbkach. Piosenka trafiła już na stadiony piłkarskie na całym świecie, a niedawno Jack Grealish szalejący w szatni Manchesteru City po zwycięstwie w finale Ligi Mistrzów, tylko ją odświeżył, zamieniając „Freed from desire” na „Rodri’s on fire”. Wcześniej m.in. Lech Poznań świętował tytuł mistrzowski, śpiewając tą piosenkę. Wcześniej viralem było świętowanie Dusana Tadica na scenie w Amsterdamie z kibicami Ajaxu z mistrzowską paterą.

Piłkarski akcent to właśnie zamienianie tytułu, na podobnie brzmiące „… on fire”, co świetnie wpisuje się w piłkarską szatnię, jak i cały stadion. Po internecie krąży m.in. mnóstwo filmów z San Siro, gdy kibice Milanu śpiewali „Pioli’s on fire”. Po tytułowych słowach w utworze następuje typowo taneczne „Na na na …”, co tylko podkręca szaleństwo.

A zaczęło się już w 2011 roku, gdy irlandzki Bohemian, podczas meczu wyjazdowego ze Sligo Rovers zmieniło słowa piosenki na „The Bohs nie mają pieniędzy, my mamy worek E (Extasy)”. Później Dj Kenno nagrał przeróbkę z „Will Grigg’s on fire”, co trafiło na brytyjską listę przebojów.

Dla wielu klubów, czy nawet reprezentacji, „Freed from desire” stało się oficjalną piosenką, puszczaną po strzelonej bramce. Sama Gala Rizzatto, autorka hitowego utworu jest zadowolona z tego, że jej dzieło stało się piłkarskim wirusem i rozniosło po stadionach całego świata.  

„Seven Nation Army”

Ta rockowa piosenka została wydana w 2003 roku przez duet The White Stripes. Choć początki miała trudne, nie była doceniona od samego początku przez krytyków, czasami słyszano ją w radiu, aż trafiła do Belgii. Tam napędził ją stadionowy trend. W meczu Ligi Mistrzów Club Brugge mierzyło się z Milanem, a belgijscy kibice przed spotkaniem zebrali się w jednym z mediolańskich barów, gdzie akurat w radiu usłyszeli tą pieśń. Na tyle wpadła im w ucho, że zaczęli intonować ją w drodze na San Siro. A następnie na cały stadion wyśpiewali ją, po golu Andresa Mendozy.

Później rozpowszechnili ją Włosi, tuż po zwycięstwie w finale mistrzostw świata w 2006 roku. Chwytliwy rockowy rytm brzmiał od tamtej pory nie tylko na stadionach piłkarskich, ale również w wielu innych sportach. Od tamtej pory nastąpił prawdziwy sukces duetu The White Stripes. „Seven Nation Army” stał się jednym z największych nowoczesnych hitów rockowych i dziś mało kto nie kojarzy tego prostego, ale bardzo charakterystycznego rytmu. Zdziwiony taką popularnością utworu był jej autor – Jestem zaskoczony, że Włosi przyjęli ją jako swoją własną. Nie ma nic piękniejszego w muzyce, niż kiedy ludzie przejmują melodię i pozwalają jej wejść do panteonu muzyki ludowej.

„We Are the Champions”

To tzw. oczywista oczywistość w tym zestawieniu. Wielki hit Queen, z Freedym Mercurym na czele od samego początku trafił na sportowe areny, by dać pieśń typową dla zwycięzców, po świętowaniu triumfu. Choć od jej debiutu minęło już 46 lat. Jak wspominali sami autorzy z brytyjskiej grupy, utwór ten miał na celu połączenie publiczności.

Szybko hit legendarnej grupy nabrał wydźwięku sportowego i do dziś jest puszczany na sportowych obiektach, tuż po wręczeniu medali, bądź pucharów za zwycięstwo. Wielu kibiców łączy go z wystrzelonym confetti i pucharem w górze.

W 2011 roku grupa naukowców uznała „We Are the Champions” za najbardziej chwytliwy utwór muzyczny w historii. I choć Queen wydawało dużo bardziej „ambitne” piosenki, to razem z „We Will Rock You” to największe hity Freddy’ego Mercury’ego i spółki. A po zwycięstwie, wszyscy naturalnie czekają, aż legendarny frontman zaśpiewa „Jesteśmy mistrzami”.

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 3.2 / 5. Licznik głosów 10

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img

Więcej tego autora

Najnowsze

“Nie poddawaj się! Lukas Podolski. Dlaczego talent to zaledwie początek” – recenzja

Autobiografie piłkarzy, którzy jeszcze nie zakończyli jeszcze kariery, budzą kontrowersje. Nie można bowiem w takiej książce stworzyć pełnego obrazu danej osoby. Jednym z takich...

Resovia vs. Stal – reminiscencje po derbach Rzeszowa

12 kwietnia 2024 roku Retro Futbol gościło na wyjątkowym wydarzeniu. Były nim 92. derby Rzeszowa rozegrane w ramach 27. kolejki Fortuna 1. Ligi. Całe...

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.