Jerzy Dudek – bohater stambulskiej nocy

Czas czytania: 19 m.
5
(2)

Szewczenko i Dudek, Szewczenko i Dudek i Dudek! Liverpool! I Dudek, Dudek bohaterem! – krzyczał późnym wieczorem 25 maja 2005 r. komentujący finał Ligi Mistrzów Dariusz Szpakowski. To była noc, podczas której wielu kibiców Liverpoolu nie położyło się spać. Ich bohaterem został człowiek z niewielkiej śląskiej miejscowości, dzięki któremu ich ukochany klub znów był na szczycie.

Jerzy Dudek – biogram

  • Pełne imię i nazwisko: Jerzy Henryk Dudek
  • Data i miejsce urodzenia: 23.03.1973 Rybnik
  • Wzrost: 188 cm
  • Pozycja: Bramkarz

Historia i statystyki kariery

Kariera juniorska

  • Górnik Knurów (1985-1991)

Kariera klubowa

  • Concordia Knurów (1991-1995) 115 występów
  • Sokół Tychy (1995-1996) 15 występów
  • Feyenoord Rotterdam (1996-2001) 176 występów
  • Liverpool FC (2001-2007) 186 występów
  • Real Madryt (2007-2011) 12 występów

Kariera reprezentacyjna

  • Polska U-21 (1996) 2 występy
  • Polska (1998-2013) 60 występów

Statystyki i osiągnięcia:

Osiągnięcia zespołowe:

Feyenoord Rotterdam

  • 1x mistrzostwo Holandii (1999)
  • 2x Superpuchar Holandii (1999, 2000)

Liverpool FC

  • 1x Liga Mistrzów (2005)
  • 1x Superpuchar UEFA (2005)
  • 1x Puchar Anglii (2006)
  • 1x Puchar Ligi Angielskiej (2003)
  • 2x Superpuchar Anglii (2002, 2007)

Real Madryt

  • 1x mistrzostwo Hiszpanii (2008)
  • 1x Puchar Hiszpanii (2011)
  • 1x Superpuchar Hiszpanii (2008)
  •  

Osiągnięcia indywidualne:

  • Piłkarz Roku w Polsce (2000)
  • 2x Najlepszy Bramkarz Eredivisie (1999, 2000)
  • Najlepszy Piłkarz Eredivisie (2000)
  • Trofeum Alana Hardakera (Najlepszy zawodnik Superpucharu Anglii) (2003)

Jerzy Dudek urodził się 23 marca 1973 r. w Rybniku. Dzieciństwo i wczesną młodość spędził w Szczygłowicach, jednej z dzielnic Knurowa, w której znajdowała się otwarta w 1961 r. kopalnia Szczygłowice (obecnie KWK Knurów – Szczygłowice). Jak wspominał po latach sam Dudek, było to typowe peerelowskie blokowisko, w którym mieszkali przede wszystkim górnicy z rodzinami.

Piłkarskie początki

Pierwszym boiskiem Dudka był plac znajdujący się między blokiem, w którym mieszkał a hotelem robotniczym. Miało jeden podstawowy mankament – na samym środku rosło drzewo. Kto miał piłkę, ten był na osiedlu kimś. Życie składało się z mniejszych lub większych wydarzeń, lecz w centrum był futbol. Ten klimat został doskonale oddany w książce Przemysława Rudzkiego Futbol i cała reszta.

Piłka nożna była ulubionym sportem młodego Jerzego Dudka, choć jak sam przyznawał nie było sportu, w którym nie spróbowałby sił. Brał udział w mistrzostwach Knurowa w siatkówce, koszykówce, biegach oraz gimnastyce. Przez dwa lata regularnie trenował boks oraz siatkówkę, miał także propozycję dołączenia do kadry AZS Gliwice grającego wówczas w I lidze tenisa stołowego.

W 1985 r. dwaj nauczyciele ze szkoły podstawowej nr 4 w Knurowie do której Dudek uczęszczał, panowie Jan Korepta i Krzysztof Mikołajczyk utworzyli drużynę piłkarską w roczniku przyszłego reprezentanta Polski, która występowała w oficjalnych rozgrywkach jako juniorzy Górnika (od 1991 r. Concordii) II Knurów.

Rok później doszło do połączenia drużyn z roczników 1972 i 1973. Dudek miał problemy z wygraniem rywalizacji o miejsce w bramce z golkiperem starszym o rok i został przesunięty na lewą obronę. W sezonie 1986/87 rozegrał 14 spotkań w barwach Górnika II Knurów w rozgrywkach trampkarzy, dwanaście jako boczny defensor i dwa między słupkami. W kolejnym sezonie wrócił na stałe do bramki.

Sezon 1987/88 był ostatnim, który Jerzy Dudek spędził w rezerwach Górnika II Knurów. Latem 1988 r. ukończył szkołę podstawową, a potem dostał się do zasadniczej szkoły zawodowej działającej przy szczygłowickiej kopalni. W tym czasie trener Roman Kensy, odpowiedzialny za szkolenie młodzieży w Górniku Knurów powołał Dudka do juniorskiej drużyny pierwszego zespołu.

Wiosną 1989 r. 16-letni Jerzy zadebiutował w najstarszej drużynie juniorów Górnika. W kolejnych dwóch sezonach był podstawowym golkiperem w swoim zespole grającym w Międzywojewódzkiej Lidze Juniorów Makroregionu Południowego.

Na jeden z meczów rezerw Górnika Knurów… uciekł ze szpitala. Podczas okresowych badań w szkole u Dudka stwierdzono anemię. Trafił na tydzień do szpitala na badania, a w weekend przypadał mecz i nie było nikogo innego, kto mógłby wystąpić w bramce. Dudek wyszedł w piżamie przed szpital, stamtąd odebrał go trener i pojechali do Gliwic. Górnik wygrał 2:1, a po spotkaniu Dudek wrócił do szpitalnego łóżka.

Jako piłkarz juniorskiej drużyny Górnika Knurów wygrał turniej rozgrywany w niemieckim Velen niedaleko Gelsenkirchen. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że zespół z Knurowa w ogóle nie dostał zaproszenia do uczestnictwa – ono trafiło do juniorów nieistniejącego już LZS-u Gierałtowice, klubu z jednej z okolicznych miejscowości. W Gierałtowicach mieli tylko seniorską drużynę, więc w jej imieniu do Niemiec wyjechali młodzi piłkarze z Knurowa.

Dudek zachował czyste konto we wszystkich meczach, ale to nie on wpadł w oko niemieckich skautów. Trenerzy Schalke 04 Gelsenkirchen zaproponowali grę w młodzieżowym zespole dwóm piłkarzom ze Śląska – Kornelowi Tomiczkowi i Marcinowi Broszowi. Tak, temu Marcinowi Broszowi, trenerowi Górnika Zabrze.

Jerzy Dudek w Concordii Knurów

W 1991 r. Jerzy Dudek ukończył szkołę i znalazł się w pierwszej drużynie knurowskiego klubu, występującego już pod nazwą Concordia. Był ostatnim piłkarzem w historii klubu zatrudnionym na etat w kopalni. Dokonywała się transformacja ustrojowa, tego typu praktyki odchodziły w zapomnienie i wkrótce Dudek został formalnie pracownikiem klubu.

Debiut w pierwszym zespole Concordii zanotował 10 kwietnia 1992 r., niespełna miesiąc po swoich 19. urodzinach. Do końca sezonu wystąpił jeszcze dwukrotnie. Od początku kampanii 1992/93 został podstawowym golkiperem Concordii, która bezskutecznie walczyła o awans do II ligi. Do końca pobytu w Knurowie Dudek rozegrał 115 spotkań.

Najlepszy czas bramkarza w rodzinnym mieście rozpoczął się w 1994 r., kiedy pierwszym trenerem zespołu został Marcin Bochynek – szkoleniowiec, który doprowadził Górnika Zabrze do ostatniego jak dotąd tytułu mistrza Polski w 1988 r. Poza piłką rozwijał się w jeszcze jednej dziedzinie – został hodowcą gołębi pocztowych. W 2006 r. przeżył katastrofę w hali Międzynarodowych Targów Katowickich. Bochynek nie dość, że pewnie stawiał na Dudka, to dodatkowo zaczął wyrabiać mu markę w regionie. Szkoleniowiec powtarzał, że bramkarza o takich umiejętnościach jeszcze nie widział.

Z czasem Concordia zaczęła otrzymywać oferty kupna młodego bramkarza. Pierwsza przyszła z Górnika Zabrze. Asystent trenera zabrzan Marek Kostrzewa namawiał Dudka na transfer do klubu, któremu piłkarz kibicował, ale tam pierwszym bramkarzem pozostawał Aleksander Kłak, zatem bramkarz z Knurowa nie miałby większych szans na grę. Kostrzewa przyjechał po Dudka ponownie, lecz Bochynek kazał powiedzieć bramkarzowi, że ten ma iść do Legii, by tam odpracować zasadniczą służbę wojskową, by uciąć wszelkie próby ściągnięcia go do Zabrza.

Temat transferu Dudka powrócił pod koniec 1995 r. Marcin Bochynek, już jako trener Odry Wodzisław Śląski namawiał go do przenosin właśnie do tego klubu. Odra była pewniakiem do awansu na najwyższy poziom rozgrywkowy i tam Dudek mógł spokojnie nabrać doświadczenia na wyższym poziomie.

Po raz trzeci do Knurowa przyjechał Kostrzewa, będący wówczas asystentem Bogusława Kaczmarka w Sokole Tychy. Klub był jednym z ciekawszych tworów polskiej piłki ostatniego 30-lecia, jego historię przedstawiliśmy na Retro Futbol w styczniu 2016 r. Właścicielem Sokoła był zmarły w 2007 r. biznesmen Piotr Buller, właściciel Śląskiej Giełdy Towarowo-Pieniężnej. Jego plan zakładał walkę o europejskie puchary i budowę stadionu na wzór powstającej Arena AufSchalke w Gelsenkirchen.

Jerzy Dudek w Sokole Tychy

Negocjacje Sokoła z Concordią rozpoczęły się w styczniu 1996 r. Dudek, jeszcze formalnie jako piłkarz drużyny z Knurowa udał się z tyskim zespołem na obóz do Holandii, który w pewnym stopniu zaważył na jego dalszej karierze, choć przez jedno zdarzenie jego kariera w Sokole mogła skończyć się szybciej, niż się w ogóle zaczęła.

Podczas obozu Sokół miał zaplanowany sparing z rezerwami Feyenoordu Rotterdam. Problem pojawił się po przybyciu na boisko. Okazało się, że Dudek nie zabrał z hotelu sprzętu całej drużyny, choć był za to odpowiedzialny jako jeden z najmłodszych piłkarzy w zespole, do tego z najkrótszym stażem w drużynie. Ta wpadka wywołała wściekłość trenerów i radość kolegów z drużyny, którzy mogli zagrać sparing w strojach Feyenoordu.

Niezła postawa Dudka zaowocowała zainteresowaniem ze strony Feyenoordu. Wiedzieli o tym działacze w Tychach, wiedzieli też w Knurowie. W efekcie negocjacje pomiędzy Sokołem i Concordią przedłużały się z powodu braku porozumienia dotyczącego jednego z punktów umowy, określającego procent kwoty ze sprzedaży Dudka przez Sokoła, która trafi do Concordii. Kluby ostatecznie doszły do porozumienia i bramkarz trafił do tyskiego zespołu.

Debiut Jerzego Dudka w ekstraklasie miał miejsce 16 marca 1996 r. w spotkaniu Sokół – Legia Warszawa. Ówcześni mistrzowie Polski wygrali 2:0. To był czas, w którym przeprowadzono pierwsze losowanie gier liczbowych w telewizji, na polskich listach przebojów królowali Michael Jackson, Edyta Bartosiewicz i Szwagierkolaska, a dzień po spotkaniu na Łazienkowskiej Adam Małysz odniósł pierwsze w karierze zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata.

Tydzień później, w dniu swoich 23. urodzin Dudek mógł cieszyć się z pierwszego zwycięstwa w barwach nowego klubu. Tyszanie wygrali 2:1 ze Stalą Mielec. Proszę popatrzeć na skrót z tego spotkania – kto dziś dopuściłby do rozegrania meczu w najwyższej klasie rozgrywkowej na takim boisku?

Bilans Dudka w Sokole zamknął się w 15 meczach, w których pięciokrotnie zachował czyste konto. W pozostałych dziesięciu spotkaniach nigdy nie puścił więcej niż dwóch goli. Na koniec sezonu 1995/96 Sokół zajął dziewiąte miejsce w lidze, mając dwa punkty przewagi nad strefą spadkową i tracąc osiem oczek do miejsca premiowanego awansem do europejskich pucharów.

Jeszcze w końcówce sezonu ligowego Dudek otrzymał pierwsze powołanie do reprezentacji Polski. Przesiedział na ławce rezerwowych cały mecz towarzyski z Rosją w Moskwie, wygrany przez gospodarzy 2:0. Tuż po zakończeniu zmagań w lidze Jerzy Dudek wziął ślub, a dwa dni później wyjechał z młodzieżową reprezentacją Polski do Ameryki Południowej na sparingi z olimpijskimi drużynami Brazylii i Argentyny. Wystąpił w obu spotkaniach, które Biało-Czerwoni przegrali odpowiednio 1:3 i 0:2.

Jerzy Dudek w Feyenoordzie Rotterdam

W trakcie przygotowań do nowego sezonu polskiej ekstraklasy Dudek otrzymał ofertę przyjazdu na testy do Feyenoordu Rotterdam. Wszystkie elementy układanki związanej z przeciągającymi się negocjacjami Sokoła z Concordią zaczęły do siebie pasować.

Po tygodniowych testach działacze Feyenoordu zaproponowali polskiemu bramkarzowi pięcioletnią umowę. W debiutanckim sezonie zagrał tylko jedno spotkanie w pierwszym zespole. Miało to miejsce jeszcze w trakcie okresu przygotowawczego, Dudek przebywał na murawie przez 45 minut towarzyskiego spotkania z brazylijskim Gremio Porto Alegre. Przez resztę sezonu był zmiennikiem Eda de Goey’a, a wychowanek Concordii Knurów mógł liczyć jedynie na grę w rezerwach. W grudniu 1996 r. urodził się syn Mirelli i Jerzego, Aleksander.

Latem 1997 r. de Goey przeszedł za nieco ponad dwa miliony funtów do Chelsea Londyn. Dudkowi przybył za to nowy konkurent do miejsca w bramce, Węgier Zsolt Petry pozyskany z Racingu Charleroi, który był pewniakiem do miejsca w bramce belgijskiego zespołu i do niedawna etatowym reprezentantem swojego kraju. Zwycięsko z rywalizacji wyszedł Polak.

Debiut Jerzego Dudka w oficjalnym meczu Feyenoordu miał miejsce w sierpniu 1997 r. w meczu eliminacji do Ligi Mistrzów z fińskim FC Jazz, wygranym przez holenderski klub 6:2. Dziewięć dni później po raz pierwszy wybiegł na boisko w spotkaniu Eredivisie i zachował czyste konto.

W Lidze Mistrzów przygoda klubu z miasta Erazma, jednego z największych myślicieli renesansu, zakończyła się na pierwszej fazie grupowej. Debiut Dudka w najbardziej elitarnych klubowych rozgrywkach Starego Kontynentu wypadł blado – Feyenoord przegrał w Turynie z Juventusem 1:5.

Ponadto holenderski zespół musiał dwukrotnie uznać wyższość Manchesteru United oraz odniósł dwa zwycięstwa nad rozwiązanym w 2017 r. FC Koszyce ze Słowacji (pierwszym klubem w historii Ligi Mistrzów, który zakończył grupowe zmagania z zerowym dorobkiem punktowym) oraz pokonał Starą Damę na De Kuip. Dziewięć punktów na koncie dało trzecie miejsce w grupie, co oznaczało pożegnanie z europejskimi pucharami.

W Eredivisie podopieczni Arie Haana i Leo Beenhakkera, który zastąpił wicemistrza świata z 1974 i 1978 r. na stanowisku trenera zajęli czwarte miejsce premiowane awansem do Pucharu UEFA. Strata do pierwszego w stawce Ajaksu Amsterdam wyniosła aż 28 punktów. To był zresztą pokaz siły de Godenzonen, którzy w 34 ligowych meczach strzelili aż 112 goli, tracąc tylko 22. Jednym z piłkarzy tamtego Ajaksu był Andrzej Rudy. Dudek z kolei był jednym z sześciu piłkarzy, którzy rozegrali komplet spotkań od pierwszej do ostatniej minuty.

W lutym 1998 r. Dudek dostał szansę debiutu w reprezentacji Polski. Janusz Wójcik wpuścił go na boisko w przerwie przegranego 0:2 towarzyskiego spotkania z Izraelem. Za kadencji tego selekcjonera zagrał jeszcze tylko raz – w sierpniu 1999 r. w sparingu z Hiszpanią, zakończonym identycznym wynikiem. 

Mistrzostwo Holandii

W sezonie 1998/99 przygoda Feyenoordu w Europie zakończyła się jeszcze szybciej niż rok wcześniej, bo już w I rundzie Pucharu UEFA. Jeden z czołowych polskich trenerów zasłynął stwierdzeniem, że 2:0 to niebezpieczny wynik – w przypadku Jerzego Dudka i jego kolegów niebezpieczna okazała się dwubramkowa przewaga z pierwszego meczu z VfB Stuttgart, wygranego 3:1. W rewanżu to zespół z Niemiec wygrał 3:0 i wyrzucił podopiecznych Beenhakkera z rozgrywek.

Feyenoord przed mistrzowskim sezonem 1998/99

W Rotterdamie sprawdziła się też inna prawda znana z polskich boisk, powtarzana po odpadnięciu z europejskich pucharów – będzie można skupić się na lidze. O ile w kraju nad Wisłą wychodzi to różnie, o tyle w Rotterdamie wyszło znakomicie.

Na półmetku sezonu Feyenoord miał pięć punktów przewagi nad Vitesse. Na cztery kolejki przed końcem sezonu Dudek i spółka mogli cieszyć się z mistrzostwa Holandii. Tytuł powrócił do Rotterdamu po sześciu latach przerwy. Dla polskiego bramkarza było to pierwsze trofeum w seniorskiej karierze. Ponadto związek piłkarzy profesjonalnych uznał go najlepszym bramkarzem sezonu. W sierpniu 1999 r. do gabloty trofeów klubu trafił też Superpuchar Holandii.

Celebracja musiała mocno się przeciągnąć, ponieważ tydzień później mistrzowie Holandii przegrali prestiżowy mecz z Ajaksem aż 0:6. Wygrana była podwójnie ważna dla piłkarzy z Amsterdamu, ponieważ podczas świętowania sukcesu w rotterdamskim ratuszu Ulrich van Gobbel obraził społeczność żydowską, identyfikującą się właśnie z Ajaksem.

W sezonie 1999/2000 Feyenoord dotarł do drugiej fazy grupowej Ligi Mistrzów. W pierwszej fazie mistrzowie Holandii zremisowali pięć na sześć spotkań, do tego dołożyli jedno zwycięstwo i zajęli drugie miejsce, za norweskim Rosenborgiem Trondheim, wówczas hegemonem w swojej lidze i etatowym uczestnikiem najlepszej ligi świata. W drugim etapie holenderski zespół musiał uznać wyższość Lazio Rzym i londyńskiej Chelsea.

Z kolei tytuł mistrzowski pojechał do Eindhoven. Feyenoord zajął trzecie miejsce, ustępując również sc Heerenveen. Pomimo braku trofeów zdobytych z zespołem ta kampania ligowa okazała się dla Dudka jeszcze lepsza pod względem indywidualnym. Został nie tylko najlepszym bramkarzem w lidze, ale przede wszystkim najlepszym piłkarzem Eredivisie, w której grali przecież tacy piłkarze, jak Ruud van Nistelrooy czy Pierre van Hooijdonk.

Na pięć kolejek przed końcem sezonu z Feyenoordem pożegnał się Leo Beenhakker. Latem 2000 r. klub przejął Bert van Marwijk, który doprowadził klub do wicemistrzostwa Holandii. Tytuł ponownie trafił w ręce PSV Eindhoven. Dudek tym razem nie zdobył żadnej nagrody indywidualnej, ale ponownie był jednym z piłkarzy, którzy rozegrali w lidze komplet minut. Nie wystąpił za to w fazie grupowej Ligi Mistrzów – w decydującej rundzie eliminacyjnej lepszy okazał się austriacki Sturm Graz.

Jerzy Dudek w Liverpoolu

Wszystko wskazywało na to, że ostatni mecz ligowy sezonu 2000/01 był jednocześnie ostatnim występem Dudka w Eredivisie. Jego usługami było zainteresowanych kilka klubów. Niemal pewne było przejście Polaka do Arsenalu. Zawodnik uzgodnił warunki indywidualnego kontrakty z Kanonierami, ale do porozumienia nie doszły kluby. Według Dudka chciał go też Inter Mediolan, lecz Massimo Moratti nie złożył oficjalnej oferty. Golkiper rozpoczął przygotowania do nowego sezonu w Rotterdamie i rozegrał trzy spotkania ligowe w sierpniu 2001 r.

Tuż przed zamknięciem okienka transferowego podpisał umowę z Liverpoolem. Menedżer The Reds, zmarły w grudniu 2020 r. Gerard Houllier szukał golkipera, który miałby zastąpić Holendra Sandera Westervelda, do którego Francuz stracił cierpliwość. Razem z Dudkiem na Anfield Road trafił 20-letni Chris Kirkland, uchodzący za jeden z największych bramkarskich talentów w Anglii.

Transfer został sfinalizowany podczas zgrupowania reprezentacji Polski przed arcyważnym meczem z Norwegią, który miał dać Biało-Czerwonym pierwszy od 16 lat awans do mistrzostw świata. Od 18 miesięcy był numerem jeden w polskiej bramce i od niego Jerzy Engel rozpoczynał ustalanie składu. Wystąpił we wszystkich spotkaniach eliminacji do koreańsko-japońskiego mundialu.

Debiut Jerzego Dudka w barwach Liverpoolu nie wypadł zbyt okazale – jego klub przegrał 1:3 z Aston Villą. Były to złe miłego początki, bo na początku grudnia piłkarze z czerwonej strony rzeki Mersey znajdowali się na szczycie tabeli Premier League. Z czasem The Redszłapali zadyszkę, spadli nawet na czwarte miejsce w tabeli, lecz na koniec sezonu mogli cieszyć się z wicemistrzostwa Anglii i z prawa do gry w Lidze Mistrzów w kolejnym sezonie.

Po zakończeniu ligowych zmagań w Anglii Jerzy Dudek wziął udział w mistrzostwach świata w Korei i Japonii. Futbol na tak Jerzego Engela poniósł sromotną klęskę i Biało-Czerwoni wrócili do kraju już po fazie grupowej. Dudek wystąpił w przegranych spotkaniach z Koreą Południową oraz Portugalią, przeciwko Stanom Zjednoczonym zagrał Radosław Majdan.

Nowy sezon ligowy zaczął się wyśmienicie dla Liverpoolu i Jerzego Dudka. Zespół grał dobrze, pierwszą porażkę zanotował dopiero w 13. kolejce przeciwko Middlesbrough. Od tego momentu klub z miasta Beatlesów złapał zadyszkę, stracił prowadzenie w lidze. 1 grudnia 2002 r. na Anfield Road przyjechał Manchester United. Czerwone Diabły wygrały 2:1 przy wydatnym udziale polskiego zawodnika, który popełnił fatalny błąd przy pierwszym golu – najpierw piłka prześlizgnęła się między jego rękami, następnie między nogami, a Diego Forlan nie mógł nie wykorzystać takiej sytuacji.

Polak ponownie stanął w bramce trzy dni później i jak wspominał w swojej autobiografii, przeżył wówczas jeden z najlepszych momentów swojego pobytu w Anglii. Kibice wspierali go przez 90 minut i śpiewali You’ll never walk alone – nigdy nie będziesz szedł sam, hymn Liverpoolu.

Następnie Dudek przez półtora miesiąca siedział na ławce rezerwowych. Tak świetnie rozpoczęty sezon Liverpool zakończył na piątym miejscu, przegrywając walkę z Chelsea o miejsce w Champions League na ostatniej prostej. Do klubowej gabloty trafił za to Puchar Ligi Angielskiej. W finale w Cardiff Dudek i spółka pokonali 2:0 Manchester United, a polski bramkarz został uznany najlepszym zawodnikiem meczu. Kampanię ligową 2003/04 The Reds zakończyli na czwartym miejscu, włodarze klubu doszli do wniosku, że zespół gra poniżej oczekiwań i w efekcie Houllier musiał pożegnać się z pracą.

Droga do Stambułu

Miejsce Francuza zajął hiszpański szkoleniowiec Rafael Benitez, który kilka tygodni wcześniej świętował zdobycie mistrzostwa Hiszpanii i Pucharu UEFA z Valencią. Dzięki niemu w Liverpoolu powstała mała hiszpańska kolonia. Benitez ściągnął na Anfield Road m.in. Xabiego Alonso czy Luisa Garcię, a pół roku później do drużyny dołączył Fernando Morientes. Ten ostatni nie mógł wziąć udziału w największym triumfie Liverpoolu sezonu 2004/05, ponieważ wcześniej wystąpił w Lidze Mistrzów w barwach Realu Madryt, strzelając choćby dwa gole Wiśle Kraków na stadionie przy ul. Reymonta.

Mowa oczywiście o zwycięstwie w Lidze Mistrzów po niezapomnianym finale w Stambule. Droga do sukcesu była niezwykle kręta. Dość powiedzieć, że w III rundzie eliminacji do Champions League Liverpool przegrał z austriackim Grazer AK 0:1 i awansował dzięki przewadze wywalczonej w Austrii.

Grupa składająca się z AS Monaco, Olympiakosu Pireus i Deportivo La Coruńa wbrew pozorom nie oznaczała rywalizacji z kontynentalnymi średniakami. Kilka miesięcy wcześniej Monaco grało w finale Ligi Mistrzów, choć latem najważniejsi zawodnicy zmienili kluby. Deportivo awansowało do półfinału Champions League, notując niewiarygodny rewanż z Milanem, wygrany 4:0.

Piłkarze Beniteza walczyli o wyjście z grupy do ostatniej kolejki. Ostatecznie zajęli drugie miejsce za Monaco, wyprzedzając Olympiakos tylko dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu w bezpośrednich spotkaniach. W 1/8 finału Liverpool trafił na Bayer Leverkusen. Dla polskich kibiców mecz miał dodatkowy podtekst, bo oto naprzeciwko siebie stawali dwaj reprezentanci: Jerzy Dudek i Jacek Krzynówek. Liverpool dwukrotnie wygrał 3:1. W pierwszym meczu Dudek popełnił błąd, który skutkował honorowym golem dla niemieckiego zespołu, a w rewanżu jedyne trafienie w barwach Aptekarzy zanotował Krzynówek.

W ćwierćfinale na Liverpool czekał Juventus. Jerzy Dudek nie zagrał w pierwszym meczu z powodu kontuzji odniesionej w meczu reprezentacji. Między słupkami stanął pozyskany w zimowym okienku transferowym z Charltonu Scott Carson. The Reds wygrali 2:1, a w rewanżu, już z Dudkiem w bramce zremisowali 0:0.

W półfinale doszło do wewnętrznej rywalizacji angielskiej. Po jednej stronie stanął Liverpool, a po drugiej Chelsea Londyn, którą przed sezonem objął José Mourinho, mistrz zagrywek psychologicznych i wszelkiego rodzaju przedmeczowych wojenek. Rywalizacją żyła cała Anglia, a Mourinho podsycał atmosferę mówiąc, że bardzo chciałby mieć w swoich szeregach Stevena Gerrarda, kapitana Liverpoolu.

O dwumeczu mówiło się jeszcze przez kilka dni po jego zakończeniu, choć niekoniecznie z takiego powodu, jakiego życzyłby sobie portugalski szkoleniowiec. Rywalizację rozstrzygnął jeden gol Luisa Garcii, porównywany z trafieniem Geoffa Hursta z finału mistrzostw świata w 1966 r.

Na Stamford Bridge padł bezbramkowy remis. Po niespełna 240 sekundach rewanżu w Liverpoolu gospodarze prowadzili 1:0. Nigdy tak naprawdę nikt nie uzyskał pewności czy piłka po strzale Hiszpana przekroczyła linię bramkową. Powtórki były pokazywane z takich ujęć, że nawet gdyby wtedy sędziowie mieli możliwość skorzystania z systemu VAR, to mieliby problem z rzetelnym zweryfikowaniem tej sytuacji. Tak naprawdę można by ją rozstrzygnąć tylko za pomocą goal-line technology, którą zaczęto stosować kilka lat później.

Jerzy Dudek w finale ligi mistrzów

Finał Ligi Mistrzów zaplanowano na 25 maja 2005 r. Faworytem był AC Milan, który dwa lata wcześniej zdobył Puchar Europy po pokonaniu w finale Juventusu. Kibice byli świadkami wyjątkowego spotkania. Paolo Maldini trafił raz, dwa gole dorzucił Hernan Crespo i do przerwy włoski zespół prowadził 3:0. Nikt wtedy nie myślał o tym, czy Liverpool odrobi choć część strat, lecz o tym, ile goli Milan strzeli po przerwie.

Tego co stało się po przerwie nie spodziewali się zapewne najwierniejsi kibice Liverpoolu. Milan mógł prowadzić 4:0, mocny strzał Szewczenki z rzutu wolnego obronił Dudek. Po rzucie rożnym Milanu zaczął się koncert Liverpoolu. Najpierw Gerrard, potem Šmicer, a w końcu Xabi Alonso sprawili, że w sześć minut z 0:3 zrobiło się 3:3.

W końcówce dogrywki piłkarze Carlo Ancelottiego mogli przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Na ich drodze stanął polski bramkarz, który najpierw obronił strzał Szewczenki, a potem instynktownie wyciągnął ręce przed siebie i zatrzymał piłkę po dobitce Ukraińca.

Do rozstrzygnięcia finału konieczne były rzuty karne. Od momentu przybycia Beniteza na Anfield Road Dudek wraz z trenerem bramkarzy Jose Ochotoreną skupili się na rozpracowaniu sposobu wykonywania jedenastki przez piłkarzy Premier League i rywali w Lidze Mistrzów. Hiszpański trener miał przygotowaną listę z informacjami, jak karne strzelają gracze Milanu, lecz żaden bramkarz nie zapamiętałby tego w ciągu dwóch czy trzech minut. Rezerwowy bramkarz Scott Carson na umówiony znak dał sygnał i, jak w filmie Nic śmiesznego, pokazywał, w którą stronę Dudek ma się rzucać.

Jerzy Dudek wspominał potem radę, którą otrzymał od Jamie’ego Carraghera:

Jamie usilnie namawiał, żebym zdekoncentrował Włochów i zrobił coś w stylu Grobbelaara. Mieliśmy tylko dwie minuty, więc powiedziałem mu, żeby dał mi spokój, gdyż chciałem przestudiować szybko sposób wykonywania jedenastek przez Milan. Kiedy już zbliżała się pora rozpoczęcia karnych, pomyślałem, że spróbuję rywali jakoś zdekoncentrować. Gdyby nie Jamie, który szarpał mną i wrzeszczał, błagając mnie, żebym zachował się jak Grobbelaar, nie wiem, co by się wydarzyło. Co prawda miałem zamiar ruszać się na linii, ale na pewno nie wykonywałbym tak ekspresyjnych ruchów nogami. Jeśli coś zaczyna przynosić efekty, robisz to dalej. Tak było i w tym wypadku. Nikt inny nie podbiegłby do mnie w sposób, w jaki to uczynił Jamie, on po prostu chciał, żebyśmy zrobili wszystko, by wygrać. Po meczu mieliśmy z tej sytuacji wiele uciechy. Podziękował mi, że go posłuchałem, a ja na to odparłem, że dzielimy się zasługami po równo

Serię rzutów karnych rozpoczął Milan. Pierwszy uderzał Serginho, a Dudek zaczął swój taniec, który był na tyle skuteczny, że Brazylijczyk przestrzelił. Po chwili było 1:0 dla Liverpoolu – trafił Dietmar Hamann. W drugiej serii Dudek obronił strzał Andrei Pirlo, a prowadzenie Liverpoolu podwyższył Djibril Cisse. Następnie Dudek dwukrotnie skapitulował, po strzałach Jona Dahla Tomassona, swojego kolegi z Feyenoordu, a potem Kaki. W Liverpoolu najpierw nie trafił John Arne Riise, a przed ostatnią serią Liverpool prowadził 3:2 po golu Šmicera.

Do piątej jedenastki podszedł Andrij Szewczenko. Oddał strzał w środek bramki w momencie, kiedy Dudek wykonał już ruch w swoją prawą stronę i jak mówił po finale, jakaś niewytłumaczalna siła spowolniła jego upadanie na murawę, dzięki czemu zdołał odbić piłkę ręką.

Liverpool wygrał pierwszy Puchar Europy od 21 lat. Dokonał tego w spotkaniu, które przeszło do historii jako cud w Stambule, a jednym z najważniejszych aktorów w tym teatrze był Jerzy Dudek, który stał się trzecim Polakiem mającym na koncie najważniejsze klubowe trofeum w Europie. Niesamowicie słucha się Dariusza Szpakowskiego komentującego tamten mecz.

Polski bramkarz doczekał się nawet piosenki na swoją cześć, nagrają przez fanów Liverpoolu. Znalazły się w niej m.in. słowa mówiące o doskonałej radzie Carraghera. Posłuchajcie sami.

Ale, że Dudka na mundial nie wzięli?

Paradoksalnie mecz życia Dudka był początkiem końca jego przygody z Liverpoolem. Benitez sprowadził nowego bramkarza, José Reinę z Villarrealu, który według medialnych doniesień kosztował około ośmiu milionów funtów. Hiszpański menedżer zdecydował, że to jego rodak będzie nowym numerem jeden w bramce The Reds. Dudka nie zgłoszono nawet do eliminacyjnych meczów do Ligi Mistrzów, aby w razie jego konieczności wejścia na boisko nie zamykać mu drzwi do zmiany klubu.

Liverpool, choć wygrał Ligę Mistrzów, musiał zakwalifikować się do kolejnej edycji, w dodatku rozpoczynając grę już od I rundy eliminacyjnej. Wszystko przez to, że w lidze zajął 5. miejsce. UEFA w drodze wyjątku dopuściła klub do uczestnictwa w rozgrywkach, jednocześnie wprowadzając przepis gwarantujący zwycięzcy miejsce w kolejnej edycji.

W sierpniu 2005 r. Dudek doznał kontuzji łokcia na treningu, która wyeliminowała go z gry na trzy miesiące. W pierwszym sezonie po Stambule mógł liczyć wyłącznie na grę w spotkaniach Pucharu Anglii bądź Pucharu Ligi oraz w rezerwach Liverpoolu.

Do Beniteza zgłaszali się przedstawiciele klubów zainteresowanych pozyskaniem Dudka. Był bliski przejścia do Benfiki Lizbona w ramach wymiany za Simão Sabrosę. Kiedy obie drużyny wpadły na siebie w 1/8 finału Ligi Mistrzów, sprawa transferu upadła. Przyszła też bardzo konkretna oferta z 1. FC Köln. Kozły broniły się przed spadkiem, dlatego działacze niemieckiego klubu zaproponowali wypożyczenie polskiego bramkarza na pół roku za 800 tysięcy euro, a w przypadku utrzymania wykupiliby Dudka za około trzy miliony euro. Na takie rozwiązanie nie zgodził się Benitez.

Przez brak regularnej gry Dudka zabrakło w kadrze na mistrzostwa świata w Niemczech. Decyzja Pawła Janasa odbiła się szerokim echem, choć trzeba przyznać, że była jak najbardziej uzasadniona. Artur Boruc spisywał się coraz lepiej w Celtiku, Tomasz Kuszczak wyrabiał sobie markę w Premier League i po mundialu przeniósł się do Manchesteru United, a młody Łukasz Fabiański, od roku podstawowy bramkarz Legii pojechał po naukę.

Ogłoszenie składu na mistrzostwa świata odbyło się w sposób wcześniej niespotykany. Selekcjoner Paweł Janas pojawił się w studiu telewizyjnym i spośród zawodników branych pod uwagę wybierał tych, którzy znajdą się w samolocie do Niemiec. Zwróćcie uwagę na ten moment niedowierzania Michała Olszańskiego po ogłoszeniu decyzji dotyczących bramkarzy.

Do potocznego języka wszedł fragment jednego ze skeczów Kabaretu Moralnego Niepokoju, w którym Robert Górski pytał: Ale że Dudka na mundial nie wzięli?!

Bramkarz Liverpoolu wybiegł na boisko w dwóch pierwszych meczach reprezentacji za kadencji Leo Beenhakkera, którego dobrze znał z czasów gry w Holandii. Po porażkach 0:2 z Danią i 1:3 z Finlandią panowie doszli do wniosku, że Dudek nie będzie powoływany do czasu znalezienia nowego klubu.

Ostatnim wartym odnotowania, choć niekoniecznie chwalebnym epizodem Dudka w Liverpoolu była awantura, do której doszło podczas zgrupowania w Portugalii na początku 2007 r. Po kolacji integracyjnej Dudek wdał się w przepychankę z ochroniarzem przed jedną z restauracji, która skończyła się interwencją policji. Sam Dudek określił to zdarzenie jako delikatna szarpaninka. Liverpool poinformował, że w konsekwencji nie przedłuży wygasającego w czerwcu kontraktu z Polakiem, co de facto nie było żadną kara, bo Polak i tak zamierzał odejść.

Jerzy Dudek w Realu Madryt

Latem 2007 r. Dudek był bliski przejścia do Betisu Sewilla. Działacze z Andaluzji przedstawili mu propozycję kontraktu. Polski bramkarz wraz ze swoim agentem Janem de Zeeuwem udał się na spotkanie z prezesem Betisu. Nigdy do niego nie doszło. Dudek i de Zeeuw czekali przez kilka godzin na sternika klubu, który ostatecznie się nie pojawił. Ponadto klub ogłosił, że podpisał kontrakt z innym bramkarzem, Portugalczykiem Ricardo, który zasłynął m.in. obroną rzutu karnego gołymi rękami w ćwierćfinale Euro 2004.

W międzyczasie z Dudkiem skontaktowali się przedstawiciele Realu Madryt, którzy poszukiwali wartościowego zmiennika dla Ikera Casillasa. 20 lipca 2007 r. bohater finału Ligi Mistrzów z 2005 r. podpisał dwuletni kontakt z Królewskimi. Wobec 34 lat na karku i braku konkretnych ofert z klubów, w których mógłby regularnie występować Dudek zdecydował się przyjąć rolę tzw. luksusowego rezerwowego.

Na debiut w Realu musiał poczekać do listopada. Wybiegł na murawę w zremisowanym 1:1 meczu Pucharu Króla z Alicante. Wystąpił także w wygranym 2:1 rewanżu. Pierwsze spotkanie w La Liga zanotował dopiero w maju 2008 r. w przedostatniej kolejce sezonu. Real zremisował ze swoim imiennikiem z Saragossy 2:2, a na koniec sezonu mógł cieszyć się z mistrzostwa Hiszpanii. Tuż po jego zakończeniu Królewscy udali się na sparing z saudyjskim Al Nassr, przegrany 1:4. Trzy z czterech goli wpuścił Dudek. Redakcja Eurosportu pisała, że Polak kiepsko zapisuje się w historii Realu i wieszczyli szybki koniec jego pobytu w Madrycie.

W sezonie 2008/09 Dudek nie wybiegł na boisko ani razu. Nie dostał szansy ani od Bernda Schustera, ani od Juande Ramosa, który zastąpił Niemca na stanowisku trenera Realu w grudniu 2008 r. Latem 2009 r. Real zaproponował Dudkowi przedłużenie kontraktu o rok, z którego Polak skorzystał. Miał swój udział we wstydliwej porażce w Pucharze Króla z trzecioligowym AD Alcoron 0:4. Hiszpańskie media określiły ten mecz mianem Alcorconazo, nawiązując do Maracanazo, spotkania Urugwaju z Brazylią, które dało tym pierwszym mistrzostwo świata w 1950 r.

W październiku 2009 r. Dudek wrócił na moment do reprezentacji. Tymczasowym selekcjonerem został Stefan Majewski. Bramkarz Realu zagrał w przegranym meczu ze Słowacją (0:1), który zwieńczył nieudane eliminacje do mundialu w RPA. Powołanie tymczasowego selekcjonera i gra przy niemal pustych trybunach Stadionu Śląskiego to jedne z najbardziej ikonicznych momentów kadencji Grzegorza Laty na stanowisku prezesa PZPN.

Jerzy Dudek i Cristiano Ronaldo – koledzy z Realu Madryt

W 2010 r. kontrakt Dudka ponownie wygasał, a o jego przedłużeniu miał zdecydować nowy trener, którym został jego stary znajomy z Premier League – José Mourinho, wielka piłkarska osobowość, który kilka tygodni wcześniej zdobył potrójną koronę z Interem Mediolan.

The Special One zaproponował Dudkowi przedłużenie umowy o kolejny rok. Sam piłkarz wspomina ten okres jako najlepszy z czterech lat spędzonych w stolicy Hiszpanii. Mówił, że Mourinho to prawdziwy piłkarski generał, który nie boi się iść na wojnę i zawsze kroczy na przedzie.

W listopadzie 2010 r. Dudek został ukarany przez UEFA za udział w tzw. aferze kartkowej. Był jedną z osób, która przekazywała polecenie od Mourinho, żeby Xabi Alonso i Sergio Ramos złapali po żółtej kartce w meczu 5. kolejki Ligi Mistrzów, dzięki czemu odbyliby karę w kolejnym meczu, a w fazę pucharową weszliby z czystym kontem. Polak musiał zapłacić tysiąc euro.

W grudniu wszedł do bramki po raz pierwszy od ponad roku. Zagrał niespełna 45 minut w spotkaniu Champions League z AJ Auxerre i tuż przed przerwą musiał zejść z boiska, ponieważ w starciu z jednym z napastników francuskiego zespołu złamał szczękę.

Drugi i ostatni mecz w La Liga rozegrał w maju 2011r. przeciwko Almerii, w której zagrał dobrze znany polskim fanom Kalu Uche. Dudek zszedł z boiska kilkanaście minut przed końcowym gwizdkiem i pożegnał się z Realem. Koledzy z drużyny ustawili dla niego szpaler, a kibice na Santiago Bernabeu zgotowali mu owację na stojąco. W 2011 r. Jerzy Dudek zakończył bogatą karierę.

Pożegnanie z reprezentacją

Po wzięciu rozbratu z futbolem wrócił do Polski i w kraju pełnił rolę ambasadora Euro 2012 na zlecenie jednego ze sponsorów turnieju. Dudek był również zaangażowany w promocję polsko-ukraińskiej kandydatury, zresztą wspólnie z Andrijem Szewczenko.

Rok po wspomnianych mistrzostwach Europy Dudek wrócił na chwilę na boisko, aby rozegrać pożegnalny mecz w reprezentacji. Miał na koncie 59 występów, a zatem brakowało mu tylko jednego meczu, aby znaleźć się w Klubie Wybitnego Reprezentanta. Udało mu się to w ostatniej chwili, ponieważ kilka miesięcy później zmieniono zasady i obecnie trzeba rozegrać aż 80 spotkań, aby znaleźć się w KWR.

Pomysł pożegnalnego meczu Dudka narodził się w głowie Jakuba Błaszczykowskiego jeszcze w czasie pobytu bramkarza w Madrycie. Do tematu wrócono na początku 2013 r., po przejęciu sterów w PZPN przez Zbigniewa Bońka. Dudek miał zagrać w sparingu z Liechtensteinem w czerwcu 2013 r.

Zawodnik i selekcjoner Waldemar Fornalik uzgodnili, że Dudek wyjdzie w pierwszym składzie i rozegra ok. 30 minut. Dokładnie w 33. minucie Jerzy Dudek po raz ostatni opuścił boisko jako reprezentant Polski, stając się jednocześnie wybitnym reprezentantem. Jednocześnie stał się najstarszym zawodnikiem, który wystąpił w biało-czerwonych barwach.

W bluzie z orzełkiem na piersi zagrał u siedmiu selekcjonerów: dwa razy u Wójcika, 21 razy u Engela, dwa razy u Bońka, 31 razy u Janasa, dwa razy u Beenhakkera oraz zanotował po jednym meczu u Majewskiego i Fornalika.

W 2014 r. UEFA zaproponowała Dudkowi, aby ten został ambasadorem Finału Ligi Europy, który miał odbyć się w Warszawie. Były bramkarz uczestniczył m.in. w ceremoniach losowania fazy grupowej i faz pucharowych.

Aktualnie Jerzy Dudek współpracuje z Akademią Sportu Progres w Krakowie, zajmującą się edukacją sportową dzieci i młodzieży. W 2005 r. powołał do życia Fundację Promocji Sportu Dobry Start, która budowała boiska ze sztuczną nawierzchnią. Pierwsze powstało przy szkole podstawowej, do której Dudek uczęszczał. Niestety nie udało się znaleźć informacji, czy fundacja nadal funkcjonuje.

Najlepszy tancerz wśród piłkarzy, najlepszy piłkarz wśród tancerzy

Choć nie da się ukryć, że największy sukces w karierze Dudka był początkiem końca jego kariery, to nie ulega wątpliwości, że był jednym z najlepszych polskich bramkarzy w historii. Takie sukcesy, jak zwycięstwo w Lidze Mistrzów czy zdobycie nagrody na najlepszego piłkarza ligi (które nieczęsto trafiają w ręce bramkarzy) zasługują na uznanie.

Pojawiają się opinie, że nikt tak jak on nie buduje całej otoczki wokół siebie na bazie jednego sukcesu sprzed lat i był bramkarzem na wskroś przeciętnym. Z pewnością zbyt szybko pożegnał się z poważnym graniem w piłkę – w 2005 r. miał dopiero 32 lata, a właśnie w tym czasie usiadł na ławce, z której nie podniósł się przez sześć kolejnych lat kariery.

Z drugiej strony Jerzy Dudek był jednym z najbardziej szanowanych piłkarzy. Czy jakikolwiek inny bramkarz Realu Madryt otrzymałby owację na stojąco i szpaler od kolegów, mimo że wybiegł na boisko tylko kilkanaście razy w ciągu czterech lat? Z pewnością nie. A myślę, że nawet jeśli gra się regularnie, to na taki szacunek trzeba zapracować przede wszystkim postawą poza boiskiem. Kariera Jerzego Dudka składała się z upadków i wzlotów. Punktem kulminacyjnym tych pierwszych był błąd popełniony w meczu z Manchesterem United, a tych drugich – finał Ligi Mistrzów w Stambule. Wynika z niej przesłanie zamieszczone na końcu jego pierwszej autobiografii, które można odnieść do wielu sytuacji życiowych: jeżeli po pierwszej połowie przegrywasz 0:3, nie wierz w cuda. Zacznij wierzyć w siebie.

PRZEMYSŁAW PŁATKOWSKI

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 5 / 5. Licznik głosów 2

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Przemysław Płatkowski
Przemysław Płatkowski
Absolwent europeistyki na Uniwersytecie Warszawskim, na co dzień pracuję w finansach. Wielki fan niższych lig i piłki amatorskiej. Wychowany na meczach Zidane'a, Ronaldinho i brazylijskiego Ronaldo. Interesuję się piłką polską i europejską z przełomu wieków. Kibic Wisły Kraków.

Więcej tego autora

Najnowsze

Walka w Pucharze Polski, przyjazd finalisty, piłkarskie losy Rafała Kurzawy – reminiscencje po meczu Stali Rzeszów z Pogonią Szczecin

Pierwsza runda Pucharu Polski przyniosła sporo emocji. Jednym z najciekawiej zapowiadających się meczów była rywalizacja pierwszoligowej Stali Rzeszów z występującą w rozgrywkach PKO BP...

„Igrzyska życia i śmierci. Sportowcy w powstaniu warszawskim” – recenzja

Powstanie Warszawskie to czas, gdy wielu Polaków zjednoczyło się w obronie stolicy Polski. O sportowych bohaterach walk zbrojnych przeczytacie poniżej. Autorka Agnieszka Cubała jest pasjonatką historii...

„Nadzieja FC. Futbol, ludzie, polityka”. Nowa książka Anity Werner i Michała Kołodziejczyka

Cztery lata po premierze niezwykle ciepło przyjętej książki „Mecz to pretekst. Futbol, wojna, polityka”, Anita Werner i Michał Kołodziejczyk powracają z nowymi reportażami, w...