Andrzej Szarmach. Diabeł nie anioł

Czas czytania: 3 m.
5
(2)

Andrzej Szarmach to postać, której polskiemu kibicowi przedstawiać nie trzeba. Urodzony w Gdańsku były napastnik to medalista mistrzostw świata i Igrzysk Olimpijskich oraz członek Klubu Wybitnego Reprezentanta. W 2017 roku dzięki współpracy Szarmacha i Jacka Kurowskiego, dziennikarza Telewizji Polskiej, nakładem Wydawnictwa Dolnośląskiego ukazała się autobiografia piłkarza pt. Andrzej Szarmach. Diabeł nie anioł”.

Misji spisania wspomnień jednej z gwiazd reprezentacji Kazimierza Górskiego podjął się Jacek Kurowski. Dziennikarz od ponad dwudziestu lat jest związany z Telewizją Polską i należy do czołowych prezenterów sportowej stacji publicznego nadawcy. Jak sam przyznaje we wstępie do książki, pierwsze spotkanie z Szarmachem mocno go onieśmieliło, lecz z radością przyjął propozycję napisania tej książki, mając jednocześnie świadomość, że nieraz będzie musiał narazić się legendzie niewygodnym lub dociskającym pytaniem. Współpraca Kurowskiego z byłym napastnikiem przyniosła bardzo dobre owoce.

Andrzej Szarmach opowiedział całą historię swojego życia, zaczynając od dzieciństwa i młodości w Gdańsku, a kończąc na życiu we Francji i rozmowie o dzieciach i wnukach. Praca została logicznie podzielona na rozdziały i zachowano właściwą chronologię.

Bohater książki rozpoczyna swoją opowieść od powrotu wspomnieniami do czasów dzieciństwa i wczesnej młodości. Szarmach wychowywał się w dziesięcioosobowej rodzinie – jego rodzice doczekali się ośmiu synów, między najstarszym i najmłodszym było blisko dwadzieścia lat różnicy. Dowiadujemy się również, że zaczął piłkarskie treningi w Polonii Gdańsk w tajemnicy przed rodzicami, dla których najważniejsza była nauka. Podkreśla też, że zabrakło niewiele, a jego przygoda zakończyłaby się w tragiczny sposób po derbach Gdańska, w których Polonia zwyciężyła Lechię.

Kiedy wracałem do domu (…), dostrzegłem pijanego faceta. Z daleka zwracał na siebie uwagę, bo bardzo się „bujał”. Zdążyłem go minąć, gdy poczułem ukłucie i ciepło na plecach.

– Za Lechię – to jeszcze usłyszałem.

Dojechałem do domu, pokazuję plecy bratu (…) i pytam, co mi się stało. A on krzyczy, że mam wątrobę na wierzchu. Trochę przesadził, ale rana była naprawdę rozległa i głęboka. Kiedy w tajemnicy przed rodzicami poszliśmy do apteki po jakieś bandaże i pokazałem sprzedającej tam kobiecie ranę – zemdlała. Skończyło się szpitalem, narkozą, poważnym szyciem z dwunastoma szwami i gipsem.

A w jaki sposób piłkarz, na którego wołano Anioł ze względu na jego blond włosy oraz fakt, że spał na plecach ze skrzyżowanymi rękami stał się Diabłem?

To było w Essen, 5 września 1973 roku, kiedy graliśmy z Niemcami zachodnimi w kwalifikacjach młodzieżowych mistrzostw Europy. Po pierwszej połowie przegrywamy 0:2. (…) W pewnym momencie na środku boiska z piłką zabrał się Kazek Kmiecik. Zaczął zbiegać w lewą stronę, a ja już wiedziałem, już czułem, co on chce zrobić. I kiedy kopnął lewą nogą na pole karne, już biegłem w kierunku spadającej piłki. Kontrujące uderzenie głową i bramkarz bez szans. Ależ gol! Trafiłem w same widły! Jurek Kasalik biegnie w moją stronę i wrzeszczy:

– Jaki to „Anioł”?! Toż to diabeł, nie anioł! Taką bramkę tylko diabeł może strzelić!

Ze szczegółami poznajemy klubową karierę Szarmacha, od czasów gry dla Polonii Gdańsk i Arki Gdynia, kończąc na występach w zespołach francuskich. Czytelnicy mogą poznać wiele historii zarówno boiskowych, jak i tych z szatni – o ucieczce do Zabrza, gdy Arka próbowała zatrzymać go za pomocą biletu do wojska, o relacjach z ówczesnymi gwiazdami Górnika, przyjaźni z Grzegorzem Lato, transferze do Stali Mielec, staraniach o wyjazd zagranicę. Za bardzo ciekawe uważam opowieści o Guy Roux, legendarnym trenerze AJ Auxerre, który przez ponad czterdzieści lat pracował w tym klubie i doprowadził go do największych sukcesów. Roux kontrolował życie swoich piłkarzy do tego stopnia, że potrafił sprawdzać przebieg samochodów podopiecznych, by upewnić się, że ci nie wyrwali się do Paryża do dyskoteki, a do jego informatorów należały nawet osoby pobierające opłaty na autostradach.

Duża część książki poświęcona jest reprezentacji Polski i przyznam, że to właśnie te rozdziały przeczytałem z największym zainteresowaniem. Ich dużą zaletą, podobnie zresztą jak całej pracy, jest szczerość Szarmacha, który opowiada nie tylko o momentach chwały, ale także tych trudnych, dodatkowo nie szczędzi słów krytyki niektórym trenerom i kolegom.

I tak Jacka Gmocha określił mianem zazdrośnika z ogromnym kompleksem Kazimierza Górskiego, Jana Tomaszewskiego nazwał tchórzem oraz rozprawił się z tematem, który przez wiele lat był tabu – przyjęciem przez Roberta Gadochę pieniędzy od Argentyny jako motywacji do pokonania drużyny Włoch w fazie grupowej mundialu w RFN. Otwarcie opowiada o konflikcie z Jackiem Gmochem.

Na jakiejś odprawie rozdał nam wszystkim kartki i kazał rozpisać skład. Kogo byśmy w nim widzieli. Rozpisaliśmy z Grześkiem wyjściową jedenastkę, pomijając siebie. Obok narysowaliśmy budkę z napisem „piwo”, ławkę, dwa ludziki stukające się kuflami, a pod nimi dwa słowa: „Lato” oraz „Szarmach”. Nas to bawiło, jego pewnie mniej.

Nie zabrakło również wątku Antoniego Piechniczka, który wprost oznajmił Szarmachowi, że ten grać u niego nie będzie.

Były napastnik wprowadza czytelnika również do swojego domu rodzinnego, przedstawiając swoją żonę Małgorzatę, dzieci oraz wnuki. Rodzina Szarmachów od wielu lat mieszka we Francji i najmłodsze pokolenie posługuje się wyłącznie tym językiem.

NASZA OCENA: 8/10

Andrzej Szarmach to wielka, choć współcześnie nieco zapomniana postać polskiego futbolu i wielka w tym zasługa Jacka Kurowskiego, że w tak dobry sposób przybliżył jego życiorys. Jest to lekka, interesująca lektura, nie tylko dla tych czytelników, dla których Szarmach był bohaterem młodości. Anegdoty dodają całości humoru i kolorytu, jednak nie dominują nad zasadniczą opowieścią o życiu piłkarza. Co jednak najważniejsze – opowieść byłego sportowca oraz męża, ojca i dziadka jest przede wszystkim opowieścią człowieka spełnionego.

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 5 / 5. Licznik głosów 2

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Przemysław Płatkowski
Przemysław Płatkowski
Absolwent europeistyki na Uniwersytecie Warszawskim, na co dzień pracuję w finansach. Wielki fan niższych lig i piłki amatorskiej. Wychowany na meczach Zidane'a, Ronaldinho i brazylijskiego Ronaldo. Interesuję się piłką polską i europejską z przełomu wieków. Kibic Wisły Kraków.

Więcej tego autora

Najnowsze

Debiut trenera Wojciecha Bychawskiego – wizyta na meczu OPTeam Energia Polska Resovia – Sensation Kotwica Port Morski Kołobrzeg

Retro Futbol obecne było na kolejnym meczu koszykarzy OPTeam Energia Polska Resovii w hali na Podpromiu. Rzeszowska drużyna tym razem rywalizowała z Sensation Kotwicą...

Ostatni pokaz magii – jak Ronaldinho poprowadził Atletico Mineiro do triumfu w Copa Libertadores w 2013 r.?

Od 2008 r. Ronaldinho sukcesywnie odcinał kupony od dawnej sławy. W 2013 r. na chwilę znów jednak nawiązał do najlepszych lat swojej kariery, dając...

Zakończenie jesieni przy Wyspiańskiego – wizyta na meczu Orlen Ekstraligi Resovia – AP Orlen Gdańsk

Już wkrótce redakcja Retro Futbol wyda napakowany dużymi tekstami magazyn piłkarski, którego motywem przewodnim będzie zima. Idealnie w ten klimat wpisuje się zaległy mecz...