Atlético Tetuán i futbol w czasach protektoratu

Czas czytania: 5 m.
0
(0)

Estadio de Varela w stolicy Maroka Hiszpańskiego – Tetuánie. Na stadionie wielki ścisk i zainteresowanie. Mimo że jest wrzesień, panuje ogromna spiekota – bez zimnych napojów albo gorącej miętowej herbaty Tuaregów, mającej właściwości chłodzące, nie da się wytrzymać. Po boisku, wyściełanym suchą murawą, biegają piłkarze. Część z nich ubrana w koszulki w biało-czerwone pasy i błękitne spodenki, część w biało-niebieski komplet. To starcie historyczne – pierwszy mecz w historii Primera División z udziałem afrykańskiej drużyny.

Jak marokańska ekipa znalazła się wśród najlepszych piętnastu hiszpańskich drużyn w sezonie 1951/1952? Żeby to zrozumieć, warto co nieco powtórzyć z historii.

Na początek przenieśmy się do marca 1912 roku. Po burzliwych konfliktach marokańskich, licznych ustępstwach i uznaniu roszczeń innych państw, Francja i Hiszpania podpisują traktat feski. Na mocy jego postanowień dzielą się strefami wpływów i obejmują protektoratem (to znacznie ładniejszy zwrot niż „kolonizują”) Królestwo Marokańskie.. Zapowiada się na utrzymanie tego stanu rzeczy przez dłuższy czas. Maroko będzie musiało czekać na niepodległość prawie 44 lata.

Niesnaski

W upokarzającym dla Maroka pakcie ustalono, że Francuzi przejmą część ministerstw i zajmą się realizacją polityki zagranicznej. Wszystko to – jak zwykle – w imię bezpieczeństwa i rozwoju swojej kolonii. Hiszpanie zajmują obszar na północ od Fezu do samego wybrzeża Morza Śródziemnego i dzisiejszą Saharę Zachodnią; pomiędzy dwoma obszarami wpływu Hiszpanii znajdują się posiadłości francuskie.

Historia arabsko-hiszpańskich niesnasek sięga już VIII wieku, kiedy to przybierająca na sile muzułmańska ekspansja dotarła na Półwysep Iberyjski i odcisnęła na niej bardzo silne piętno. Z hiszpańskich krain to Andaluzja przez stulecia najdłużej stanowiła największe skupisko arabskich i berberyjskich agresorów, choć wypada się zastanowić, czy określenie „agresor” nie jest zbyt negatywnie wartościujące. To z Al-Andalus wywodzi się wybitny filozof, lekarz i prawnik, Awerroes, autor rozmaitych rozpraw teologicznych, odkrywca Arystotelesa dla Europy Zachodniej, wygnany z kraju za głoszone herezje i szkodliwe dla islamu poglądy, po tym jak na Półwysep Iberyjski wzmógł się napływ bardziej fundamentalistycznej ludności berberyjskiej. Podobnie jest w kwestii sztuki – Alkazar w Sewilli, Alhambra w Kordobie czy zamek w miasteczku Almodóvar del Río to perły miejscowej architektury – wszystkie są zaprojektowane według islamskiego kanonu.

Muzułmanów, na dobre osiadłych na terenie półwyspu, udało się wypędzić dopiero po upadku Emiratu Grenady – lenna o mianie jedynego muzułmańskiego państwa na Península Ibérica – w styczniu 1492 roku. Jakże symboliczny i szczęśliwy okazał się to później rok dla Kastylii – w kwietniu monarchowie podpisali z Krzysztofem Kolumbem umowę, na mocy której Izabela Kastylijska zgodziła się sfinansować jego słynną wyprawę.

Przez kolejne stulecia Hiszpania konsekwentnie budowała potęgę kolonialną. Wiadomo, co – oprócz horrendalnych zysków i umacniania swojej pozycji w gospodarce – ta potęga oznacza.Poszturchiwania imperialistów, ciągłe roszczenia, ugody, ustępstwa, obietnice podzielenia się wpływami czy dzielenie okupowanych państw na kawałki bez specjalnego zainteresowania ich zdaniem. W takiej też sytuacji znalazło się Maroko, kiedy Hiszpania zgodziła się na objęcie kraju protektoratem i jego podział z Francją.
Odejdźmy jednak od tematyki ściśle polityczno-historycznej i skupmy się na piłce. Przenieśmy się do stolicy Maroka Hiszpańskiego – Tetuánu.

W hołdzie Lwom

Między innymi to w tym – trzystutysięcznym dziś – mieście rozpoczął się prolog historii jedynego afrykańskiego klubu w La Liga i innych, mniejszych klubików. Zrodzonych, jak to zwykle bywa, z inicjatywy tych najuboższych, zakochanych w portowym czy ulicznym futbolu na początku XX wieku. Przez wiele lat kopano piłkę tylko na amatorskim szczeblu i niewielu śmiało marzyć o profesjonalnej lidze – w końcu Primera Division powstanie dopiero w 1929 roku, ale to nie przeszkodziło w stworzeniu nieformalnych struktur ligowych.
„Przejęcie” Maroka przez Hiszpanów tylko spotęgowało powszechne zainteresowanie futbolem. W 1922 roku powstał klub-matka Atlético, Athletic Club de Tetuán – fuzja Sportingu de Tetuán i Futbol Club Hispano Marroqui, jeszcze luźniej zorganizowanych, amatorskich klubików. Nazwa Athletic jest tutaj absolutnie nieprzypadkowa – stanowić to miało rodzaj hołdu skierowanego do baskijskiego zespołu, raz po raz triumfującego wówczas w Pucharze Hiszpanii.

W sąsiednich miastach i miasteczkach powstawały podobne inicjatywy: także w Larrache, Rif, Melilli czy Ceucie (nota bene dwie ostatnie pozostają hiszpańskimi ekslawami do dziś). To w Ceucie zrodziła się idea stworzenia federacji, a, co za tym idzie, jeszcze szerszej popularyzacji futbolu w północnym Maroku. W 1931 powstała Federación Hispanomarroquí de Fútbol, zreszająca największe kluby z hiszpańskiego protektoratu, stanowiąca odłam RFEF.

Kluby należące do federacji miały grać w systemie ligowym; od 1934 roku zwycięzca regionalnej ligi kwalifikował się do wczesnych rund Pucharu Hiszpanii. Przez pierwsze cztery edycje turnieju udawało się wygrywać jedynie klubom z Ceuty; dopiero 1936 rok przyniósł triumf Athletikowi, który w pierwszej rundzie pokonał Tenerife, w drugiej zaś nie sprostał Malacitano – protoplaście Malagi, którą znamy.

Wzloty, upadki, wzloty

Wznowione na początku lat 40. rozgrywki były już mocno odkształcone. W lidze brała udział zaledwie garstka drużyn. Wcześniej było to 11-13 ekip. Athletic zmienił nazwę na Atlético, zapewne przez nowy ład nacjonalistycznego reżimu Francisco Franco nakazujący hispanizację nazw klubów. Przyszłość marokańskiej ligi rysowała się w dość ciemnych barwach… Jej kwestię ostatecznie wyjaśniła reforma ligowa, która usunęła marokańską przybudówkę i zamiast odrębnej ligi dla klubów z terenów protektoratu postanowiono wcielić je w struktury funkcjonującej od niedawna Tercery. Marokańskie kluby, w tym i Atlético w przypadku awansu otrzymywały szanse na grę w pierwszej lidze hiszpańskiej…

26 września 1943 Atlético rozegrało pierwszy mecz zarejestrowany w strukturach ligi hiszpańskiej – nie w ramach odrębnego tworu „ligi marokańsko-hiszpańskiej”. Porażka 0:2 z Linares nie wróżyła dobrze, ale ostatecznie typowanym do spadku Los Matadores udało się utrzymać w lidze na bezpiecznej, dziesiątej pozycji. W ciągu trzech pierwszych sezonów futbolistom z północnej Afryki udało się zaliczyć klasyczną windę – utrzymać w lidze, spaść z niej i ponownie do niej awansować. Żeby było zabawniej, w czwartym dostali się do Segunda División i doskonale odnaleźli się na jeszcze wyższym szczeblu rozgrywek. To, co nie udało się w debiutanckiej kampanii, udało się już u schyłku sezonu 1950/1951. W trzecim domowym spotkaniu Los Matadores pokonali rezerwy Valencii 9:2!

No właśnie, domowym… W historycznej kampanii 1951/1952 najbliżej usytuowany stadion ligowego przeciwnika znajdował się niecałe trzysta kilometrów od Marokańskiego wybrzeża, w Sewilli. Większość zespołów stanowiły kluby z północy i centrum Hiszpanii, co stanowiło dość poważny logistyczny problem. Estadio de Varela mógł pomieścić 15 tysięcy widzów i tyle widzów zgromadziło się 9 września 1951 roku, by zobaczyć pierwszy mecz Primera Division rozegrany na afrykańskiej ziemi, w potwornym upale. Przeciwnikiem miał być Real Saragossa – podobnie jak Atlético – beniaminek La Liga. Wybitnie sprzyjająca okoliczność! Przeciwnik z Aragonii, przyzwyczajony do znacznie łagodniejszego klimatu miał mieć poważne problemy. Jak się okazało, goście podeszli do meczu przygotowani znacznie lepiej i wywieźli z wybrzeża Maroka bardzo cenne dwa punkty (tyle wówczas oczek zapisywano na koncie zwycięzców spotkania) za sprawą Rosendo Hernándeza. Debiut Los Matadores w Primera División przyniósł porażkę 0:1.

Krótka przygoda

Kolejne spotkanie na Estadio de Chamartín zapowiadało znacznie pokaźniejsze rozmiary klęski. Przeciwnikiem miał być Real Madryt z legendarnymi Pahiño i Miguelem Muñozem w składzie. Los ponownie zachichotał jak w przypadku zapowiadanego zwycięstwa z Saragossą i przewidywania okazały się błędne. Goście wcale nie zebrali srogiego lania. Przeciwnie – grali bardzo dzielnie i to oni wyszli na prowadzenie. Do połowy remisowali 2:2, a spotkanie zakończyło się względnie nikłą porażką 4:2.

Drużyna metodycznie ciułała punkty, które mogłyby pozwolić jej na utrzymanie, ale wyszarpane zwycięstwa czy remisy były zazwyczaj momentami wytchnienia w seriach porażek (te najdotkliwsze 0:7 z Celtą Vigo i 0:8 z Atletico Madryt). Marokańskiemu klubowi oddać jednak należy, że jak na beniaminka i ostatnią drużynę w tabeli udało się stworzyć bardzo ofensywny i skuteczny zespół. Prawdziwie zabójczy duet stanowili Julian García i Chicha (tylko ten drugi był Marokańczykiem). Sami zdobyli 22 bramki! Wspomagali ich Moreno, Manolin i Patricio, nieco bardziej cofnięci zawodnicy – każdy z nich dołożył po sześć trafień. Daje to wynik 40 spośród 51 zdobytych goli. Zupełnie przyzwoita linia ofensywna…

Mimo fantastycznej przygody i historycznych momentów Atlético Tetuán już po sezonie spadło z ligi z łoskotem. 19 punktów było zbyt skromną zdobyczą punktową, by upatrywać w niej nadziei na pozostanie w elitarnym gronie hiszpańskich mocarzy, w tym Barcelony z Laszlo Kubalą czy Josepem Seguerem (pewnie nawet nieświadomymi, że przez ich zwycięski sezon przewinęła się także drużyna z Maroka). W tabeli wszechczasów La Liga Los Matadores zajmują przedostatnie, 58. miejsce. „Potęgi” nie udało się w żaden sposób odrodzić – nie tylko ze względów sportowych. Ponownie nałożyła się na to płaszczyzna polityczna. Maroko w 1956 roku odzyskało niepodległość, a Hiszpanie zwrócili mu objęte protektoratem tereny.

Klub przechodził rozmaite podziały, roszady i fuzje. Jednym z jego naturalnych dziedziców jest Moghreb Tétouan, grający na najwyższym szczeblu ligi marokańskiej. Oczywiście, nie można oczekiwać, by kiedykolwiek zagościł w Primera Divsión…

MARIUSZ JAROŃ

Tekst pochodzi ze strony Ole Magazyn. Polecamy zajrzeć na ich stronę, a możecie to zrobić tutaj.

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Redakcja
Redakcja
Jesteśmy niczym Corinthians — przesiąknięci romantycznym futbolem, który narodził się z czystej pasji i chęci rywalizacji, nie zysku. Kochamy piłkę nożną. To ona wypełnia nasze nozdrza, płuca i wszystkie komórki naszego ciała. To ona definiuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Futbol nie jest naszym sposobem na życie. Jest jego częścią. Jeżeli myślisz podobnie, to już znaleźliśmy wspólny język. Istniejemy od 2014 roku.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” – recenzja

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” to pozycja znana dzięki wydawnictwu SQN na polskim rynku od kilku lat. Okazją do wznowienia publikacji było zwycięstwo...

GKS Katowice – historia na 60-lecie klubu

10 marca 2024 roku Retro Futbol gościło na Stadionie Miejskim w Rzeszowie, gdzie w meczu 23. kolejki Fortuna 1. Ligi Resovia podejmowała GKS Katowice....

„Semiologia życia codziennego” – recenzja

Eseje związane jakkolwiek z piłką nożna to rzadkość. Dlatego "Semiologia życia codziennego" to niezwykle interesująca lektura. Tym bardziej, że jej autorem jest słynny humanista,...