Match-Fixing – ustawianie spotkań

Czas czytania: 6 m.
5
(1)

Futbol jest jedną z najbardziej fascynujących dyscyplin sportowych na świecie. Zapewne znajdą się i tacy, którzy uważają go za grę, gdzie dwudziestu dwóch facetów jak osły gania za piłką. Kochasz, znosisz albo nienawidzisz. Dla tej pierwszej grupy jest niemalże jak małżeństwo. Jesteś z nim na dobre i na złe. Niezależnie jednak od podejścia do futbolu jest pewien szczegół, wprawiający w obrzydzenie. Możesz być oszukiwany i to w taki sposób, że tego nie dostrzegasz. Dowiesz się o tym po pewnym czasie, bądź nigdy. Kiedy zostajesz uświadomiony, masz dość. Natomiast jeśli „oświecenie” cię nie zastanie, tkwisz w błogiej nieświadomości. Ustawianie, sprzedawanie, pociąganie za sznurki, frajerstwo – świat futbolu, o którym wolisz nie wiedzieć.

Match-Fixing, bo o nim mowa. W zorganizowanych rozgrywkach sportowych jest to ustawianie spotkań, w części lub całości w efekcie naruszający przebieg, zasady gry, jak i rezultat pojedynku. Za główne czynniki można tutaj obrać dwa aspekty. Pierwszym jest chęć osiągnięcia wymaganego, korzystnego rezultatu dla siebie bądź zespołu. Drugą sprawą jest kwestia finansowa. To pieniądze, tudzież inne korzyści finansowe są motorem napędowym match-fixingu. W efekcie mamy do czynienia ze świadomym, ukierunkowanym działaniem na szkodę bądź korzyść jednej ze stron. Ustawianie meczów niesie ze sobą wysokie znamiona hazardu, nawiązywanie podejrzanych kontaktów. W sieć zaczyna się wplątywać coraz większe grono piłkarzy, pracowników zespołów, sędziów. Część z nich zostaje włączona w sposób bierny, często o tym nie wiedząc.

Zagadnienie match-fixingu w profesjonalnej piłce nożnej zostało formalnie opisane w 2013 roku za sprawą Chrisa Eatona, byłego szefa bezpieczeństwa FIFA jako „kryzys”, podczas gdy były prezydent UEFA Michel Platini powiedział, że jeśli problem ustawiania nadal będzie istniał, to piłka nożna zginie. Najdalej w swoich słowach poszedł Zhang Jilong, głowa Azjatyckiego Związku Piłki Nożnej. Mówił on o pandemii match-fixingu, która jak ramiona ośmiornicy rozchodzi się po świecie piłkarskim.

W maju 2011 roku FIFA przedstawiła plan mający za cel wyeliminowanie match-fixingu. We wrześniu 2012 roku Sepp Blatter ostrzegł, że brak przeciwstawienia się największemu wrogowi piłki nożnej może doprowadzić do załamania integralności świata futbolu. Dwa lata później w walkę z ustawianiem włączyła się Rada Europy.

Po ustaleniach ruszyła światowa akcja kontrolna, która miała na celu namierzenie i ukaranie winnych. Brzmi doniośle, lecz w większości wypadków była i jest to walka z wiatrakami. Kluby w Australii, Chinach, Hiszpanii czy reprezentacją RPA trafiły pod lupę organów ścigania. W ciągu 18. miesięcy przed lutym 2013 roku Europol wziął pod lupę ponad 680 spotkań w 30 krajach. Obecnie światowym epicentrum match-fixingu jest rynek azjatycki, który w szarej strefie generuje setki miliardów euro rocznie.

Myślenie o match-fixingu, jako o tworze współczesnym jest niczym przekleństwo, nie na miejscu. W rzeczywistości jest to „prawda stara jak świat” i w swoich początkach problem nie był napędzany przez gangsterów, lecz ludzkie rządze.

1900 – Nottingham Forest vs Burnley

Jest to prawdopodobnie najwcześniejszy przypadek ustawiania w historii piłki nożnej. Pojedynek obu zespołów decydował o tym, czy Burnley utrzyma się w lidze i uniknie spadku z First Division.

Ówczesny dziennik „Athletic News” poinformował w późniejszym czasie, że starcie obu zespołów budzi wielkie wątpliwości co do zachowania sportowego ducha walki, jak i obowiązujących przepisów. Stwierdzono również, że pojedynek mógł się toczyć bez bramkarzy obu ekip, a i tak nikt by nie zdobył bramki. Po dochodzeniu wpadł bramkarz Burnley Jack Hillman, któremu postawiono zarzut zaoferowania dwóch funtów dla każdego piłkarza Nottingham Forest w zamian za korzystny wynik meczu. Hillman był w stanie podwyższyć swoją ofertę do pięciu funtów.

Jak się zakończyło spotkanie? Zespół Nottingham Forest wygrał 4:0, a po procesie Hillman został zawieszony na rok.

1915 – Manchester United vs Liverpool

Odwieczni rywale? Z całą pewnością nie tego dnia. Biznesowi partnerzy? Jak najbardziej. Wielki Piątek 1915 roku oba zespoły nawiązały historyczną współpracę, brudny związek.

Zespół Manchesteru United walczył wtedy o utrzymanie, natomiast Liverpool miał zapewnione miejsce w środku ligowej tabeli. Jak ten mecz widzieli bukmacherzy? Za wygraną 2:0 gospodarzy bukmacherzy oferowali wypłatę w stosunku 8/1 za postawioną kwotę.

Widmo I Wojny Światowej, zamrożenie rozgrywek ligowych, utrata środków utrzymania dla wielu piłkarzy, pokusa była zbyt wielka. Zawodnicy United jak i reprezentanci Liverpoolu pod wodzą Jackiego Sheldona zadecydowali o losach tego spotkania. Po siedmiu piłkarzy z obu zespołów porozumiało się miedzy sobą. Zawodnicy obu zespołów dwukrotnie spotykali się, aby ustalić wszelkie możliwe szczegóły. Pierwsze „zebranie” miało miejsce w pubie „The Dog And Patridge”, drugie w knajpie niedaleko Great Central Station. Przed meczem przedstawiciel grupy u bukmacherów postawił znaczną sumę na wygraną 2:0 gospodarzy.

Co do tego czy spotkanie, mówiąc kolokwialnie śmierdziało, wątpliwości nie miał nikt. W całym meczu zawodnicy Liverpoolu prezentowali się tak, jakby myśleli o popołudniowej herbatce. Nawet gdy otrzymali rzut karny, futbolówka poszybowała wysoko nad poprzeczką. Najbardziej kuriozalnym momentem spotkania było starcie wśród zawodników gości. Po tym, jak Fred Pragnam oddał groźny strzał na bramkę, koledzy z zespołu ruszyli na niego z furią. Nie trudno domyślić się, że „Czerwone Diabły” wygrały ten pojedynek 2:0. Oba gole dla United zdobył George Anderson.

W późniejszym czasie okazało się, że Pragnam odmówił wzięcia udziału w „przedsięwzięciu” i zagroził, że będzie zeznawał przeciwko kolegom w sądzie. Wszyscy zamieszani w ustawienie wyniku zostali doprowadzeni przed wymiar sprawiedliwości i otrzymali dożywotni zakaz udziału w profesjonalnych rozgrywkach piłkarskich. Jednak w 1919 roku banicja została zniesiona wobec przymusowego poboru do wojska. Rzekomo to był jedyny warunek piłkarzy, którzy początkowo nie mieli zamiaru wstąpić w szeregi armijne.

1978 – Argentyna vs Peru

„Albicelestes” musieli to spotkanie wygrać 4:0, aby awansować do finału z pierwszego miejsca w grupie i tym samym przeskoczyć Brazylijczyków. Peru posiadało jedną z najlepszych formacji defensywnych tego turnieju, aż do… tego dnia. Do przerwy reprezentacja Argentyny prowadziła już 2:0, by ostatecznie wygrać 6:0. Zapewnione pierwsze miejsce w grupie, Brazylia poza finałem.

Spotkanie, które budzi ogromne wątpliwości co do czystego przebiegu pojedynku. Wielokrotnie zwracano uwagę w szczególności na postawę Ramona Quinogi (golkiper Peru urodzony w Argentynie), który przy trzech golach nie próbował nawet interweniować. Dodatkowo kryminałem można nazwać postawę defensorów, którzy nie byli niczym więcej niż statystami z rękami na biodrach.

Co ciekawe, włodarze argentyńskiego związku opóźnili rozpoczęcie spotkania aż do zakończenia starcia Brazylijczyków z Polską z powodów bezpieczeństwa. W kuluarach mówiło się o przypilnowaniu wyniku, aby podczas meczu rozgrywanego na „Estadio Gigante de Arroyito” nie było niespodzianki, jeśli chodzi o wynik Argentyny.

W finale mistrzostw świata w 1978 roku Argentyńczycy pokonali 3:1 Holendrów. W 2012 roku o spotkaniu znów zrobiło się głośno, gdy były peruwiański senator Genaro Ledesma ogłosił, że spotkanie zostało ustawione przez władze obu federacji. Podczas rozprawy sądowej miał zeznać:

Videla (ówczesny dyktator Argentyński) potrzebował wygranej w mistrzostwach świata, aby zmazać zły wizerunek Argentyny na świecie. To było jasne, że dogadał się z Peruwiańczykami.

Wedle ustaleń Videla w zamian na korzystni wynik miał wypuścić z aresztu peruwiańskich więźniów politycznych.

Bramki z tego spotkania:

1982 – RFN vs Austria

To spotkanie nazywane jest różnie, najpopularniejszymi określeniami są „Football Anschluss”, „Nichtangriffspakt von Gijón” (pakt o nieagresji z Gijón) oraz „Schlande von Gijón” (Wstyd z Gijón). To było tak rażące ustawienie spotkania, że zasady piłki nożnej, jak i match-fixingu musiały zostać zmienione na zawsze.

Ostatni mecz w drugiej grupie, gdzie Algieria pokonała Chile 3:2 dzień wcześniej. Przed samym spotkaniem wiadomym było, że w przypadku kiedy mecz zakończy się wygraną RFN 1:0, oba zespoły uzyskają awans, natomiast Algieria pożegna się z turniejem.

Jedno z najlepiej wyrzeźbionych spotkań XX wieku. Po dziesięciu minutach gospodarze objęli prowadzenie w spotkaniu za sprawą Horsta Hrubescha, dalsza część to plażowanie obu ekip. Podawanie na własnych połowach, brak jakiejkolwiek walki, gwizdy, okrzyki oraz szyderstwa z trybun. To obraz tego spotkania.

Wściekli Algierczycy machali banknotami w stronę piłkarzy, a austriacki komentator najpierw zachęcił kibiców do wyłączenia telewizorów, a następnie przez ponad 30 minut nie wypowiedział ani słowa. Eberhard Stanjek (wysłannik ARD) stwierdził na antenie:

To, z czym mamy do czynienia to wstyd i hańba, to nie ma nic wspólnego z rozgrywkami piłki nożnej. Niech każdy mówi to, co chce. Nie ma jakiegokolwiek uzasadnienia dla takiej postawy.

Po samym spotkanie Jupp Derwall stwierdził, że nikogo nie obchodzi styl spotkania, a jedynym interesującym aspektem jest rezultat. Były niemiecki reprezentant Willi Schulz posunął się o krok dalej i swoich rodaków nazwał wprost – gangsterzy. Wściekli byli wszyscy. Kibice zgromadzeni na trybunach krzyczeli „¡Fuera!” – wynoście się! Kibice RFN szydzili ze swoich piłkarzy, dochodziło nawet do rzucania workami z wodą w reprezentantów.

Robert Hoyzer

Prawdopodobnie osoby, które nie śledzą od dłuższego czasu niemieckich rozgrywek, nie słyszały nazwiska byłego niemieckiego sędziego. Uprawnienia uzyskał w 2001 roku z ramienia Herthy Berlin. Prowadził głównie spotkania lig regionalnych. Powierzono mu również dwa mecze 2. Bundesligi.

Na początku 2005 roku „sędziowski playboy” został głównym bohaterem afery związanej z ustawianiem spotkań. Oskarżono go o obstawianie u bukmachera spotkania pierwszej rundy Pucharu Niemiec pomiędzy SC Padeborn a HSV, który został rozegrany rok wcześniej w sierpniu. Spotkanie to oczywiście prowadził nikt inny jak sam Robert Hozyer. W momencie, kiedy HSV prowadziło 2:0, arbiter tego spotkania zaczął podejmować decyzje zrozumiałe tylko dla siebie. W pierwszej kolejności oberwał Emil Mpenza, który obejrzał czerwoną kartkę, później podarował dwa rzuty karne dla Padeborn, które wygrało całe spotkanie 4:2.

Tuż po zakończeniu pojedynku zaczęto otwarcie mówić o brudnym przebiegu spotkania. Dodatkowo Hozyer zrezygnował z dalszego prowadzenia spotkań w piłkarskich rozgrywkach. Prokuratura, jak i niemiecki związek piłkarski wszczęli śledztwo dotyczące wszystkich spotkań prowadzonych przed Niemca. Co ustalono? Bohater nie tylko ustawiał wyniki meczów, lecz także miał powiązania z chorwacką mafią, której generował pokaźne zyski. Podczas kilku przesłuchań zeznał, że posiada wiedzę odnośnie przyjmowania łapówek przez innych sędziów. Dodatkowo poświadczył, że doszły go słuchy o tym, jak piłkarze chętnie przyjmowali datki pieniężne.

Po ustaleniach zarówno prokuratury oraz „Deutscher Fußball-Bund” w listopadzie 2005 roku Hozyer został skazany na dwa lata i pięć miesięcy pozbawienia wolności. Został także dożywotnio zawieszony jako sędzia. W związku z aferą Roberta Hozyera zatrzymano i skazano trzech chorwackich braci, którzy byli głową całej operacji. Wysokość łapówek, jaką otrzymał Niemiec, oscylowała na kwotę około 70 tysięcy euro.

Ciąg dalszy już niebawem! 

PAWEŁ KLAMA

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 5 / 5. Licznik głosów 1

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Redakcja
Redakcja
Jesteśmy niczym Corinthians — przesiąknięci romantycznym futbolem, który narodził się z czystej pasji i chęci rywalizacji, nie zysku. Kochamy piłkę nożną. To ona wypełnia nasze nozdrza, płuca i wszystkie komórki naszego ciała. To ona definiuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Futbol nie jest naszym sposobem na życie. Jest jego częścią. Jeżeli myślisz podobnie, to już znaleźliśmy wspólny język. Istniejemy od 2014 roku.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” – recenzja

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” to pozycja znana dzięki wydawnictwu SQN na polskim rynku od kilku lat. Okazją do wznowienia publikacji było zwycięstwo...

GKS Katowice – historia na 60-lecie klubu

10 marca 2024 roku Retro Futbol gościło na Stadionie Miejskim w Rzeszowie, gdzie w meczu 23. kolejki Fortuna 1. Ligi Resovia podejmowała GKS Katowice....

„Semiologia życia codziennego” – recenzja

Eseje związane jakkolwiek z piłką nożna to rzadkość. Dlatego "Semiologia życia codziennego" to niezwykle interesująca lektura. Tym bardziej, że jej autorem jest słynny humanista,...