Złota era Galatasaray

Czas czytania: 5 m.
0
(0)

Stambuł to miasto wyjątkowe. Leży na dwóch kontynentach i posiada liczne atrakcje turystyczne. Można tam zobaczyć świątynię Hagia Sophia – gigantyczną budowlę wzniesioną w VI wieku n.e przez słynnego Justyniana I Wielkiego. Nieopodal natomiast znajduje się „Błękitny Meczet” wybudowany przez sułtana Ahmeta I w siedemnastym stuleciu. Uroku dodają wielkie bazary, na których podobno można kupić niemal wszystko. Jest też wyjątkowa kuchnia. Stambuł słynie także z trzech barwnych klubów wspieranych przez fanatycznych kibiców. Fenerbahce, Besiktas i Galatasaray to uznane marki. Ci ostatni przeżyli wyjątkowy okres zwieńczony dwoma europejskimi pucharami.

Kibicowski fanatyzm

Kto widział spotkania ligowe w Anglii, Niemczech, Hiszpanii, Włoszech czy Francji, ten wie, czym są spektakle piłkarskie rozgrywane przed kilkudziesięciotysięczną publicznością. Bo Premiership, Bundesliga, Primera Division, Serie A czy Ligue 1 to są znaczące ligi – także jeśli chodzi o kibicowanie. Jednak kto nie doświadczył Turcji, ten tak naprawdę nie wie, co to znaczy gorąca atmosfera.

Tak o tureckim stylu kibicowania pisał Roman Kołtoń w publikacji „Wielkie kluby Europy. Galatasaray Stambuł”. Nic dziwnego. O sile piłkarskich fanów znad Bosforu przekonywali się najlepsi zawodnicy. Zwłaszcza ci, którzy mierzyli się z „Galatą” w czasie „złotej ery” klubu, przypadającej na końcówkę XX wieku. Prawdopodobnie nie byłoby tych sukcesów bez Fatiha Terima. Objął on zespół ze Stambułu w 1996 roku i prowadził go przez cztery sezony. W tym czasie sięgnął po… cztery mistrzostwa kraju. Jednak najważniejszym trofeum był Puchar UEFA zdobyty w sezonie 1999/2000.

Marsz po najcenniejszą w klubowej historii zdobycz zaczął się w III rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Galatasaray okazał się lepszy od Rapidu Wiedeń, wygrywając oba spotkania, dzięki czemu awansował do najważniejszych rozgrywek kontynentu. Wówczas w Champions League rozgrywano aż dwie fazy grupowe.

Już w pierwszej los okazał się nieszczęśliwy dla podopiecznych Terima. Rywalami „Galaty” były: Hertha Berlin, Chelsea i AC Milan. Turcy doznali bolesnej porażki 0:5 z londyńczykami na własnym stadionie, ale dzięki ograniu na wyjeździe berlińczyków, aż do ostatniej kolejki toczyła się walka o pozostanie w europejskich pucharach.

Zespół ze Stambułu, przy domowym zwycięstwie z Milanem, przechodzili do Pucharu UEFA. Włochom do osiągnięcia celu wystarczał remis. Dwukrotnie wychodzili oni na prowadzenie. Na cztery minuty przed ostatnim gwizdkiem, na tablicy świetlnej widniał wynik 2:1 dla gości. Wówczas stała się rzecz, bez której nie byłoby wszystkich późniejszych pamiętnych meczów. Najpierw wyrównał Hakan Şükür, a w doliczonym czasie tureckich fanów w ekstazę wprawił Umit Davala, który wykorzystał rzut karny.

Po tym spotkaniu legendarny obrońca klubu ze stolicy Lombardii, Paolo Maldini, odniósł się do atmosfery stworzonej przez sympatyków gospodarzy:

Tak fantastycznych i żywiołowych kibiców nie spotkałem nigdzie indziej.

Terim po zakończeniu grupowych rozgrywek był zadowolony z postawy swoich graczy i tryskał optymizmem:

Już nigdy nie przydarzy nam się taki wynik, jak z Chelsea. To był wyjątek. Drużyna, wygrywając z Herthą i Milanem, pokazała, że różnica do czołowych drużyn w Europie została zniwelowana.

Pierwszym rywalem mistrzów Turcji w kolejnych rozgrywkach była włoska Bologna. Nie obeszło się bez problemów. W 1/8 finału na „Galatę” czekała Borussia Dortmund. Pierwszy mecz odbył się w Zagłębiu Ruhry, a na stadionie pojawiło się ponad 30 tysięcy mieszkających w Niemczech kibiców tureckich.

Już przed przerwą bramki zdobywali Hakan Şükür i Georghe Hagi. W ćwierćfinale Turcy bez większych problemów rozprawili się z Realem Mallorca, pokonując ich aż 6:2, z czego w pierwszym wyjazdowym meczu na Son Moix – 4:1. To otworzyło im drogę do najlepszej czwórki rozgrywek.

Półfinał w cieniu chuligaństwa 

W walce o finał chłopcy Terima zmierzyli się z Leeds United. Pierwszy mecz zakończył się ich zwycięstwem 2:0, ale nie o wyniku mówiono najwięcej. Rywalizacja znalazła się w cieniu tragedii, jaka dotknęła kibiców angielskiego klubu. Przed spotkaniem w Stambule, fani obu zespołów wzięli udział w bójce, w wyniku której zasztyletowano dwóch sympatyków przyjezdnych. Do sytuacji doszło w centrum Stambułu, przed hotelem Marmar. Awantura rozpoczęła się od obraźliwych komentarzy Brytyjczyków, wymierzonych w kierunku tureckich kibiców. Rannych zostało kilkunastu fanów obu zespołów.

Rywalizacja jednak nie została odwołana, choć przedstawiciele Europejskiej Federacji Piłkarskiej zastanawiali się czy rozegranie spotkania jest w tym przypadku dobrym rozwiązaniem. W rewanżu, dzięki remisowi 2:2, turecki zespół znalazł się w wielkim finale.

Zatrzymany Arsenal

Finał odbył się na stadionie w Kopenhadze. Galatasaray kontra Arsenal. Londyńską ekipę uważano oczywiście za jednogłośnego faworyta. Nie potrafili jednak sforsować obrony przeciwnika. Świetny mecz w barwach „Galaty” rozgrywał Hagi. Nazywanemu „Maradoną Karpat” Rumunowi wychodziło wszystko. Niestety w 94. minucie obejrzał czerwoną kartkę po uderzeniu pięścią w plecy Tony’ego Adamsa. Przez całą dogrywkę Turcy bronili się skutecznie, dzięki czemu dobrnęli do rzutów karnych.

Na swoje szczęście mieli w bramce eksperta od bronienia jedenastek. Claudio Taffarel w przeszłości niejednokrotnie lądował w ramionach kolegów po zwycięskich rzutach karnych. Tak było już w 1988 roku w Seulu, przy okazji półfinału turnieju olimpijskiego, w którym Brazylia pokonała RFN.

Taffarel zatrzymał trzy niemieckie strzały. Sześć lat później obronił rzut karny wykonywany przez Daniele Massaro, dzięki czemu „Canarinhos” pokonali Włochów w finale Mistrzostw Świata w USA. Na kolejnym mundialu bronił bramki przed strzałami Phillipa Cocu i Ronalda de Boera, co dało ekipie z Ameryki Południowej przepustkę do finału rozgrywanej we Francji imprezy.

Tym razem pomogli mu rywale. Davor Šuker trafił w słupek, a po strzale Patricka Vieiry piłka spotkała się z poprzeczką. W osłabionym zespole nie spudłował nikt. Wygrali rzuty karne 4:1 i zostali pierwszym tureckim klubem cieszącym się ze zdobycia europejskiego pucharu. Fatih Terim tak podsumował wysiłek swojej ekipy:

Piłkarze tureccy wcześniej byli słabi psychicznie. Już jako selekcjoner byłem za jak największą liczbą spotkań międzypaństwowych. W dwa i pół roku rozegraliśmy 33 mecze. Obejmując Galatasaray spowodowałem, że jeździmy na obozy treningowe do Hiszpanii, do Niemiec czy do USA. Regularnie zaczęliśmy rozgrywać sparingi z wielkimi klubami, jak Barcelona czy Borussia Dortmund. Po czymś takim konfrontacje międzynarodowe, ale już o stawkę, były dla moich piłkarzy dużo łatwiejsze.

Stężenie piłkarskich gwiazd

Tamtejszą drużynę Galatasaray tworzyły wielkie indywidualności. W jednym z wywiadów Terim tłumaczył w jaki sposób skleił z nich tak zgrany zespół:

Prowadzenie największych piłkarzy, takich jak Hagi, jest najłatwiejsze. Ale jednocześnie żaden członek zespołu nie może sobie pozwolić na łamanie dyscypliny. Jak trener nie ma kompleksów, a reguły są jasne, to nie ma żadnych problemów. Ani z Hagim, ani z żadnym innym zawodnikiem.

Warto przypomnieć, że wielkość drużyny, oprócz wspomnianych piłkarzy tworzyli m.in. mający za sobą występy w Barcelonie Georghe Popescu, późniejszy medalista MŚ – Emre Belözoğlu czy Bülent Korkmaz – pierwszy zawodnik z ponad stu występami na koncie w reprezentacji Turcji.

Kolejny puchar Galatasaray

Pod koniec sierpnia 2000 roku, Turcy jako zdobywcy Pucharu UEFA, stanęli do rywalizacji o Superpuchar Europy z legendarnym Realem Madryt. Ekipa ze stolicy Hiszpanii właśnie została zasilona przez słynnego Luisa Figo, sprowadzonego z Barcelony za ponad 56 milionów dolarów. Zmian dokonano także w Stambule. Na stanowisku trenera zasiadł Mircea Lucescu, zaś Hakana Şüküra (przeszedł do Interu Mediolan) zastąpił Mario Jardel.

To właśnie kupiony z FC Porto Brazylijczyk, wykorzystując rzut karny, otworzył wynik rozgrywanego w Monako spotkania. Na tego gola zdołał odpowiedzieć Raul, także z jedenastki. W dogrywce obowiązywała zasada „złotej bramki”. Na nieco ponad kwadrans przed końcem zdobył ją wspomniany Jardel, zapewniając Turkom kolejne europejskie trofeum.

Cały sezon okazał się zarówno dla Jardela, jak i dla całego klubu bardzo udany. Galatasaray przeszedł tym razem dwie fazy grupowe w Lidze Mistrzów, a następnie został zatrzymany dopiero w ćwierćfinale przez… Real. Brazylijski snajper w najważniejszych rozgrywkach klubowych Starego Kontynentu strzelił aż dziewięć goli. W lidze tureckiej trafiał do siatki 22 razy, po czym przeniósł się do lizbońskiego Sportingu. Już nigdy nie wiodło mu się tak dobrze.

To był jednocześnie zmierzch „złotej ery” Galatasaray. W kolejnym sezonie drużyna ta zajęła ostatnie miejsce w drugiej fazie grupowej. Na osłodę pozostaje fakt, że mieli rywali z najwyższej półki: FC Barcelona, AS Roma i Liverpool FC. Turcy przegrali tylko jeden mecz, a pozostałe zremisowali.

Piękne chwile tureckiej piłki

Największy sukces tureckiego futbolu miał miejsce wkrótce po „złotej erze” Galatasaray. W 2002 roku bowiem reprezentacja tego kraju sięgnęła po brązowy medal mundialu. Jednak jeśli chodzi o klubową piłkę, osiągnięcia „Galaty” Terima i Lucescu nie zostały powtórzone przez żadną drużynę z tego kraju. I wydaje się, że na podobne przeżycia Turcy będą musieli długo poczekać.

GRZEGORZ ZIMNY

Zachęcamy do polubienia nas na FACEBOOKU, a także obserwacji na TWITTERZE , INSTAGRAMIE i YOUTUBE

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Grzegorz Zimny
Grzegorz Zimny
Absolwent pedagogiki na Uniwersytecie Rzeszowskim. Fan historii sportu, ze szczególnym uwzględnieniem piłki nożnej. Pisał teksty dla portalu pubsport.pl. Od 2017 roku autor artykułów na portalu Retro Futbol, gdzie zajmuje się zarówno światową piłką nożną, jak i historiami z lokalnego, podkarpackiego podwórka, najbliższego sercu. Fan muzyki rockowej i książek.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.

Mário Coluna – Święta Bestia

Mozambik dał światu nie tylko świetnego Eusébio. Z tego afrykańskiego kraju pochodzi też Mário Coluna, który przez lata był motorem napędowym Benfiki i razem ze swoim sławniejszym rodakiem decydował o obliczy drużyny w jej najlepszych czasach. Obaj zapisali też piękną kartę występami w reprezentacji.

Trypolis, Londyn, Perugia, Dubaj – Jehad Muntasser i jego wszystkie ścieżki

Co łączy Arsene’a Wengera, rodzinę Kaddafich i Luciano Gaucciego? Wszystkich na swojej piłkarskiej drodze spotkał Jehad Muntasser, pierwszy człowiek ze świata arabskiego, który zagrał w klubie Premier League. Poznajcie jego historię!