Polska – Armenia na przestrzeni lat

Czas czytania: 5 m.
0
(0)

Cztery czerwone i dwadzieścia dwie żółte kartki. Ta statystyka pokazuje, że mecze Polska – Armenia nie należą do najłagodniejszych. Co prawda z naszym dzisiejszym rywalem przegraliśmy tylko raz, ale prawie za każdym razem Ormianie wysoko wieszali poprzeczkę Biało-Czerwonym.

Największą gwiazdą Górników bez wątpienia jest zawodnik Manchesteru United Henrich Mchitarjan. Większość nazwisk jego kolegów nie mówi zbyt wiele nawet zapalonemu kibicowi reprezentacji Polski. Trzeba jednak wiedzieć, że reprezentują oni barwy solidnych europejskich klubów, jak Olympique Marsylia, Besiktas czy Maritimo. Warto podkreślić, że zawsze kiedy w naszej grupie pojawiała się drużyna Armenii, to eliminacje kończyliśmy z upragnionym awansem. Tak było przed mistrzostwami świata w 2002 roku i mistrzostwami Europy  2008.

Nasz dzisiejszy rywal to najmniejsza z byłych republik radzieckich, która występuje na futbolowej arenie międzynarodowej. Rozpad ZSRR i ogłoszenie niepodległości Armenii wpłynęły negatywnie na poziom futbolu w tym kraju. Wcześniej ich najlepszy klub Arat Erywań potrafił zdobyć podwójną koronę w lidze ZSRR, a w sezonie 1974-1975 osiągnął ćwierćfinał Pucharu Mistrzów. Przejdźmy jednak do samej historii starć reprezentacji Polski i Armenii. Dotychczas mierzyliśmy się z tym rywalem sześć razy, a bilans to: cztery wygrane, remis i porażka przy bramkach 9:3.

Warszawa – 3 marca 1999 – mecz towarzyski

Pierwszy mecz pomiędzy tymi zespołami rozegrano w marcu 1999 roku w Warszawie. Kadra Janusza Wójcika przygotowywała się do prestiżowego starcia z Anglią na Wembley. Uznano, że idealnym przetarciem będzie słabiutka Armenia. Było to dziewiąte spotkanie z rzędu, w którym reprezentacja Polski nie dała się pokonać. Apetyty na dobry wynik z Anglią były więc duże. Armenia dobrze nas „nie przetarła”, bo trzy tygodnie później hat-trickiem pogrążył nas Paul Scholes, a następnie boleśnie pokonała nas Szwecja w Chorzowie 1:0.

O tamtym meczu za dużo napisać nie można, poza tym, że się odbył. Po golu Mirosława Trzeciaka w 4. minucie gry pokonaliśmy rywala 1:0.

Wynik: zwycięstwo 1:0

Warszawa – 28 marca 2001 – el. MŚ 2002

Na kolejny mecz z Armenią przyszło Polakom czekać nieco ponad dwa lata. Los skrzyżował nas z tą reprezentacją w grupie eliminacyjnej do mundialu w Korei i Japonii. Kadra Jerzego Engela była przed tym spotkaniem niespodziewanym liderem (między innymi po pokonaniu Ukrainy czy Norwegii na wyjazdach). Z Armenią zmierzyła się w chłodny marcowy wieczór na Stadionie Wojska Polskiego w Warszawie.

Ówczesna S-kadra była świeżo po bardzo ważnym zwycięstwie w Norwegii i czekała na najsłabszego rywala w grupie. Ten mecz potwierdził dysproporcję sił pomiędzy tymi zespołami. Najpierw rzut karny po faulu na Pawle Kryszałowiczu wykorzystał Michał Żewłakow, a chwilę przed przerwą na 2:0 podwyższył uderzeniem głową, nasz czarny diament Emmanuel Olisadebe. O tym, jak tamta drużyna była niebezpieczna przy stałych fragmentach gry, nasi rywale przekonali się raz jeszcze, kiedy to wprowadzony kilka sekund wcześniej Marcin Żewłakow strzelił trzecią bramkę. Rywali dobił kolejny super rezerwowy – Bartosz Karwan.

Muszę przyznać, że nie spodziewałem się tak wysokiej wygranej. Każde takie zwycięstwo przybliża nas do upragnionych finałów mistrzostw świata. Niemniej jednak Ormianie byli bardzo trudnym przeciwnikiem, ponieważ są doskonale wyszkoleni technicznie. Mam nadzieję, że kolejne mecze nie przerwą naszej dobrej passy – powiedział po meczu w rozmowie z WP Piotr Świerczewski.

Po tym spotkaniu prasa w Polsce popadła w hurraoptymizm i wyrokowała (okazało się, że słusznie), że nasza reprezentacja może być pierwszą z Europy, która zakwalifikuje się na mundial. Dziennikarze zbyt dużo się nie pomylili, chociaż w międzyczasie doszło do pamiętnego starcia w Erywaniu, do którego za moment przejdę.

Wynik: zwycięstwo 4:0

Erywań – 6 czerwca 2001 – el. MŚ 2002

Żar, który tego popołudnia lał się z nieba zagotował widocznie na głównym zdjęciu głowy ormiańskich zawodników. Spotkanie przypominało początkowe fazy rozwijającego się MMA. Rywale atakowali łokciami i kopali naszych piłkarzy bez piłki. Po jednym ze starć wstrząśnienia mózgu doznał Mariusz Kukiełka, a trener Engel nie zdecydował się go ściągnąć z boiska. Gwiazdą wieczoru został jednak Piotr Świerczewski, który prawym prostym trafił Sarkisjana. Co ciekawe, całe zajście widział arbiter techniczny, który nie przekazał informacji o tym zdarzeniu głównemu i „Świr” mógł pozostać na boisku.

Wszystkie bramki z tego spotkania padły w pierwszych 11 minutach gry. Nasz zespół na prowadzenie wyprowadził w 4. minucie Radosław Kałużny, a wyrównał Petrosjan. Była to pierwsza stracona bramka naszej reprezentacji w starciach z tym rywalem. Biało-Czerwoni próbowali wyszarpać zwycięstwo, jednak więcej goli nie padło. Naszym nie pomogło nawet to, że rywale kończyli mecz w ósemkę. Polacy też nie dograli spotkania w pełnym składzie, ponieważ sędzia usunął z murawy Jacka Bąka za rzekome uderzenie rywala.

Gratuluję Armenii jednego punktu, ale my oczywiście straciliśmy dwa. Przyjechaliśmy tutaj, żeby wygrać. Mecz nie był dobrym widowiskiem, ale jak może być dobry, skoro jest więcej przerw niż gry. Myślę, że zupełnie niepotrzebnie górę wzięły nerwy. To nie pomoże ani futbolowi armeńskiemu, ani naszemu. Pierwszy raz po meczu międzypaństwowym mój zespół jest tak poturbowany. Sądzę, że o tym spotkaniu trzeba jak najszybciej zapomnieć, bo to nie miało nic wspólnego z piłką nożną – mówił po meczu Jerzy Engel.

Po tym meczu trener Warażan Sukiasjan pogratulował nam awansu na mistrzostwa świata, chociaż formalnie musieliśmy na niego czekać aż do września.

Wynik: remis 1:1

Kielce – 28 marca 2007 – el. ME 2008

Dokładnie tak jak przed sześcioma laty, obie reprezentacje zmierzyły się ze sobą 28 marca w Polsce i 6 czerwca w Armenii. Tym razem areną starć w naszym kraju były Kielce. 15 tysięcy kibiców było rozczarowanych liczbą goli. Wszyscy mieli w pamięci poprzedni mecz eliminacji, gdzie podopieczni Leo Beenhakkera zaaplikowali aż pięć bramek Azerom. Bramka z 20. minuty tamtego spotkania była wybawieniem dla Macieja Żurawskiego. Aż trudno sobie wyobrazić, że zanotował on serię 14 meczów w reprezentacji bez strzelonego gola. Ormanie również mieli swoje okazje, aby pokonać Boruca, ale na szczęście mylili się w końcowych momentach akcji.

Jeszcze przed tym spotkaniem przesłuchany przez prokuratorów z Wrocławia został Jacek Bąk. Składał on oświadczenia w związku z postępowaniem prowadzonym w sprawie rzekomej próby przekupstwa, do jakiej miało dojść przed listopadowym meczem eliminacji ME Belgia – Polska. Wtedy to nasz reprezentacyjny stoper ujawnił, że zadzwoniła do niego nieznajoma osoba, która proponowała mu 10 tysięcy euro w zamian za sprokurowanie rzutu karnego. Tamten mecz zakończył się skromnym zwycięstwem Polski 1:0.

Jestem szczęśliwy, jeśli chodzi o wynik. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że nie zagraliśmy dobrze. Nie tylko ja jestem niezadowolony, ale także drużyna, a to jest dobry sygnał. Byliśmy w tym meczu pod presją, bowiem znaliśmy wynik Azerbejdżanu, który pokonał 1:0 Finlandię. Zdawaliśmy sobie sprawę, jak ważne będzie w meczu z Armenią zwycięstwo, ale to oczywiście nie jest żadna wymówka. Przekonaliśmy się, że nie ma łatwych meczów i łatwych przeciwników. Następnym razem musimy grać lepszą piłkę. Dobrą robotę wykonał Żurawski, który strzelił zwycięską bramkę – powiedział na konferencji pomeczowej Leo Beenkhakker.

Wynik: zwycięstwo 1:0

Erywań – 6 czerwca 2007 – el. ME 2008

To właśnie wtedy zanotowaliśmy jedyną jak do tej pory porażkę z Armenią. Gola strzelił Hamlet. Nie ten duński książę, a kolejny z rodu Mchitarjanów. Popisał się on fantastycznym uderzeniem z rzutu wolnego. Artur Boruc nie miał żadnych szans na skuteczną interwencję. Chociaż nasi piłkarze atakowali zaciekle, to nie byli w stanie trafić do siatki rywali. Nasi reprezentanci mieli słabsze momenty już we wcześniejszym meczu eliminacji w Azerbejdżanie, jednak tam udało się wyszarpać zwycięstwo 3:1. Zapewne nie raz graliście w tryb Ultimate w Fifie. Znacie to uczucie, kiedy cały mecz przeważacie, oddajecie dwadzieścia strzałów na bramkę, a gola zdobywa przeciwnik. Tak właśnie wyglądało tamto spotkanie. Cóż więcej pisać… oddajmy głos Michałowi Żewłakowowi:

Po takim meczu wiele się nie mówi. Możemy spojrzeć sobie w oczy i powiedzieć: próbowaliśmy do ostatniej minuty, daliśmy z siebie wszystko. Nie tak miało być, zdecydowanie. Wynik nie daje nam satysfakcji, przekreśla plan. Jesteśmy źli. Bramkarz Ormian zagrał świetnie, my daliśmy z siebie wszystko. Okazje były, ale nie wykorzystaliśmy ich. To się zemściło.

Wynik: porażka 0:1

Warszawa – 11 października 2016 – el. MŚ 2018

Wszyscy kibice reprezentacji Polski mieli w pamięci niezwykle udane mistrzostwa Europy w wykonaniu drużyny Adama Nawałki. Remis z Kazachstanem kazał przypuszczać, że eliminacje do najłatwiejszych nie będą należeć, ale nikt nie spodziewał się kolejnej wpadki. Było blisko straty punktów. Goście grali przez blisko godzinę w osłabieniu po czerwonej kartce dla Gaela Andoniana. Dopiero w drugiej połowie zdołaliśmy otworzyć wynik meczu po samobójczym trafieniu Mkojana. Radość nie trwała długo i chwilę później po dośrodkowaniu Marcosa Pizzelliego z rzutu wolnego, piłka minęła obrońców i wpadła do bramki, zaskakując Łukasza Fabiańskiego. To, co działo się później było ogromną męczarnią dla każdego, nawet najbardziej zagorzałego kibica reprezentacji. W końcówce zwycięstwo Armenii powinien dać Ozbiliz, ale w dogodnej sytuacji uderzył obok słupka. Chwilę później Stadion Narodowy eksplodował po golu Roberta Lewandowskiego, który ostatecznie dał nam 3 punkty.

Cieszę się ze zwycięskiej bramki, ale jestem też zły, bo powinniśmy to wcześniej rozstrzygnąć – powiedział po spotkaniu Robert Lewandowski.

Wynik: zwycięstwo 2:1

Erywań – 5 października 2017 – el. MŚ 2018

Mamy szansę już dziś awansować na mundial i na nikogo się nie oglądać. Wystarczy zdobyć trzy punkty, a potem usiąść przed telewizorem i w meczu Czarnogóra – Dania trzymać kciuki za… remis. Wtedy przy pięciopunktowej przewadze będziemy mogli wyjść na miasto i świętować upragniony awans. W Erywaniu jednak do tej pory nie wygraliśmy. Trzeba wreszcie tę passę przełamać.

Wynik: ?

DAMIAN BEDNARZ

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Damian Bednarz
Damian Bednarz
Założyciel Retro Futbol. Jeden z ostatnich przedstawicieli gatunku romantyków futbolowych. Wyznawca kultu Erica Cantony.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.

Mário Coluna – Święta Bestia

Mozambik dał światu nie tylko świetnego Eusébio. Z tego afrykańskiego kraju pochodzi też Mário Coluna, który przez lata był motorem napędowym Benfiki i razem ze swoim sławniejszym rodakiem decydował o obliczy drużyny w jej najlepszych czasach. Obaj zapisali też piękną kartę występami w reprezentacji.

Trypolis, Londyn, Perugia, Dubaj – Jehad Muntasser i jego wszystkie ścieżki

Co łączy Arsene’a Wengera, rodzinę Kaddafich i Luciano Gaucciego? Wszystkich na swojej piłkarskiej drodze spotkał Jehad Muntasser, pierwszy człowiek ze świata arabskiego, który zagrał w klubie Premier League. Poznajcie jego historię!