Złota Jedenastka: Utopieni w alkoholu

Czas czytania: 5 m.
0
(0)

Alkohol w piłce obecny był, jest i będzie. Problem leży jednak gdzie indziej. Wielu zawodników bowiem, tak polskich, jak i zagranicznych przekracza granice. Dochodzi do zmiany priorytetów i pociąg do trunków wypiera z ich mentalności grę w piłkę. Gdyby piłkarze nie przegrywali tego meczu, w którym rywalem jest nałóg, futbol mógłby wyglądać zupełnie inaczej.

Oto jedenastu zawodników, którzy przegrali z nałogiem.

Bramkarz:

Aleksander Kłak – srebrny medalista olimpijski z Barcelony. Ostoja zespołu Janusza Wójcika. Zaszkodziła mu prawdopodobnie szybka kariera. Już w wieku 15 lat, jak sam mówi, zarabiał więcej niż reszta rodziny. Pierwszym życiowym zakrętem był, o czym opowiada w wywiadzie dla „PS” – wypadek po pijanemu, który Kłak przeżył mając 20 lat. Z tego bagna jeszcze się wykaraskał, gdyż dwa lata później zdobył w Barcelonie tytuł wicemistrza olimpijskiego. Później było jednak już tylko gorzej. Fiasko transferu do Olympique Marsylia spowodowane aferą z udziałem działaczy francuskiego klubu, zarzuty o doping podczas igrzysk… Lekiem na wszystkie zmartwienia stało się zaglądanie do kieliszka. To wszystko sprawiło, że wylądował w słabych klubach niemieckich i przeciętniakach z Beneluksu. Dziś wyszedł na prostą, zasiada na co dzień za kierownicą jednego z autobusów jeżdżących po drogach belgijskiej Antwerpii.

Obrońcy:

Tony Adams – idol Highbury, podpora defensywy Arsenalu przez kilkanaście lat. W zespole Kanonierów spędził całą swoją karierę piłkarską. W 1990 roku doświadczył podobnej sytuacji co Kłak – złapano go na jeździe autem po pijanemu. Odsiedział 2 miesiące za kratkami. Klub jednak nie zostawił swojego defensora. Mimo to, do Adamsa nic nie trafiło – pił dalej pogrążając się w nałogu. Głośno było o jego libacji po przegranym Euro 1996. Porażka stała się punktem zwrotnym. Gdy po kilku miesiącach picia, dotarło do niego, że ma problem – obrońca zdecydował się na leczenie odwykowe. Terapia przyniosła oczekiwane skutki. Po zawieszeniu butów na kołku Adams otworzył klinikę dla zawodników, którzy będą mieć problemy z alkoholem – jak on w przeszłości. Do dziś jest przykładem dla innych.

Roman Szyrokow – były piłkarz Zenita Sankt Petersburg zbłądził w wieku 20 lat. Kiedy udało mu się zadebiutować w Torpedo-ZIŁ Moskwa, rozpoczęły się problemy. Do alkoholu namówił go kolega z zespołu. Obaj wraz ze znajomymi grali w karty, a stawką tych potyczek była wódka. By zyskać wymówkę dla klubu na dalsze imprezy, sfingował złamanie nogi. Oszustwo wyszło na jaw i zwolniono go z drużyny. Na pewien czas rozstał się z futbolem i odsłużył wojsko. Później alkohol przeszkodził mu w transferze do Chimek Moskwa. Zaczepił się w amatorskim klubie Istra. Niemal przez cały pobyt w Istrze nie rozstawał się z alkoholem. Ale w pewnym momencie zrozumiał swój błąd i zmienił postępowanie. Owa zmiana zaprowadziła go Rubina Kazań oraz do Zenita. Z drużyną znad Newy oprócz wielu krajowych trofeów zdobył Puchar i Superpuchar UEFA w 2008 roku. Później grał jeszcze w Krasnodarze, Spartaku Moskwa oraz stołecznym CSKA.

Adam Musiał – jeden z „Orłów Górskiego”, miał znacznie mniej styczności z alkoholem niż opisani wyżej piłkarze. Niemniej głośna przed laty była sprawa nocnego powrotu pijanego Musiała z imprezy podczas niemieckiego mundialu. Dzięki wstawiennictwu kolegów z drużyny trener Kazimierz Górski puścił ten występek płazem i obrońca został medalistą mistrzostw świata.

zlota jedenastka

Pomocnicy:

Paul Gascoigne – niszczycielski wpływ alkoholu na jego organizm przybrał na sile, gdy Gazza trafił do szkockiego Glasgow Rangers. To tam picie zdominowało jego pozaboiskowe aktywności. Przełożyło się też na życie prywatne, gdyż ofiarą pijackich furii Gascoigne’a stała się jego żona. Regularnie ją bił, co doprowadziło do rozwodu. Potem było już coraz gorzej: demolka pokoju podczas zgrupowania kadry, rozboje, depresja, próby samobójcze, jazda pod wpływem. Nigdy nie wrócił do dawnej formy. Dziś Gascoigne to wrak człowieka i stały pacjent szpitali, nie tylko klinik uzależnień.

George Best – ikona Czerwonych Diabłów. Sam o sobie mówił: „Od siedemnastego roku życia aż do pięćdziesiątki chodziłem na alkohol jak samochód na benzynę”. Z drugiej strony, z kartek autobiografii Besta, skądinąd bardzo dobrej książki, „Strzał w przerwie”, próżno czytać o żalu spowodowanym wpadnięciem w nałóg. W 1968 roku triumfował z MU w Pucharze Europy, a potem nastąpiła w jego karierze i życiu równia pochyła. W 2000 roku przeszczepiono mu wątrobę, co miało uratować Bestiego od śmierci. Jednak on dalej pił. 5 lat po transplantacji zmarł.

Dariusz Marciniak – znawcy mówią o nim, jako o jednym z największych zmarnowanych talentów polskiego futbolu. Pochodził z podkarpackiej piłkarskiej rodziny – na kopaniu piłki zarabiali ojciec oraz wujkowie. Widzew na 17-letniego Marciniaka wyłożył w 1983 roku 3 miliony złotych. Mimo, że jeszcze nie skończył nawet 18 lat, napastnik krótko po transferze zszedł na złą drogę. Od alkoholu miało odciągnąć go kontrolowanie wydatków przez klub. Wszystko na nic. Odesłano go więc do związanego z wojskiem Śląska Wrocław. Młodzieniec i na Dolnym Śląsku znalazł kompanów do kieliszka. W pewnym momencie wylądował w koszarach, co także nie sprawiło, że zerwał z nałogiem. W 1987 roku potłukł się po zderzeniu prowadzonego przez niego po pijanemu auta ze słupem. Kolejną szansę dało mu Zagłębie Lubin. W barwach Miedziowych został nawet mistrzem Polski. Nie przestawał pić. Za granicą, choć swego czasu podobno pytały o niego Real Madryt i Bayern Monachium, grał tylko w coraz słabszych klubach w Belgii, Francji i Niemczech. Choroba zabiła także jego – wskutek spustoszenia, jakie zasiał u niego alkohol  doznał zawału serca w 2003 roku.

Dariusz Czykier – historia pomocnika rodem z Białegostoku różni się od pozostałych. Uzależnienie od alkoholu bowiem dopadło Czykiera już po zawieszeniu butów na kołku. W 2009 roku poszedł w alkoholowy, jak to określa, „Matriks” wraz z Kamilem Grosickim. Był wtedy asystentem w Jagiellonii. Od tamtego czasu jego życie to huśtawka. Są momenty, gdy stara się podjąć walkę i zerwać z uzależnieniem, ale za każdym razem znów sięga po butelkę.

Napastnicy:

Garrincha – brazylijski czarodziej dryblingu, dwukrotny mistrz świata, który niemal całą karierę spędził w Botafogo. Prawdziwe granie rozpoczął w Botafogo mając dopiero 19 lat. Jako gracz Canarinhos zawojował dwa mundiale: w 1958 i 1962 roku. Jego ulubionym trunkiem była Cachaça – wysokoprocentowy napój uzyskiwany z trzciny. Pił ją litrami. Dwukrotnie ofiarami wypadków drogowych spowodowanych pijaństwem Garrinchy stawali się członkowie jego rodziny. Za pierwszym razem potrącił ojca, a kilka lat później jechał autem wraz z teściową. Matka jego żony Elzy Soares nie przeżyła dachowania. U schyłki swojego życia pobił żonę, ta od niego odeszła. Ostatnia z jego kobiet nie potrafiła wyciągnąć byłego gwiazdora z bagna. Garrincha zmarł nie ukończywszy 50 lat, w 1983 roku.

Igor Sypniewski – wielki talent polskiej piłki pierwszy łyk alkoholu wypił już w dzieciństwie. Gdyby nie pił, pewnie zostałby gwiazdą. Na trzeźwo potrafił olśnić swą grą każdego. Po latach wspominał, jak w barwach Panathinaikosu kręcił Davidem Beckhamem. Swego czasu wpakował hat-tricka Arsenalowi. Wszystko zmieniło się, gdy złamał rękę. Dały znać o sobie nawyki z lat gry w Polsce. Już nigdy nie grał na takim poziomie. Przez kilka lat, nie wychodząc z nałogu, tułał się po zespołach greckich, polskich oraz później szwedzkich. Kiedy skończył już z kopaniem piłki, wplątał się w problemy z prawem. Rozróby, znęcanie się nad rodziną – wszystko to przez alkohol. Półtora roku spędził w więzieniu. Dziś rzucił butelkę w kąt i stara się prostować swoje życie.

Wojciech Kowalczyk – były reprezentant Polski, niegdysiejszy idol Łazienkowskiej. Czołowy snajper srebrnej generacji z Barcelony. Poza Legią grał w klubach z Hiszpanii (Las Palmas i Real Betis) oraz pod koniec kariery na Cyprze. Mimo nie do końca udanej kariery na zielonej murawie, dziś znany jest z wygłaszania kontrowersyjnych opinii na wiele tematów. W wywiadach bagatelizuje swoje skłonności do alkoholowych eskapad. Jest wyznawcą poglądu, że alkohol nie szkodzi piłkarzom (a przynajmniej nie tak bardzo, jak twierdzi większość). Sama jego osoba jednak zdaje się przeczyć tej teorii.

Ilu z tych zawodników na trzeźwo osiągnęłoby jeszcze więcej? Czy ich życia mogły potoczyć się inaczej, gdyby nie sięgnęli po procenty? Tego nie dowiemy się nigdy. Większość z nich jednak, żałując tego, co robili, potwierdza teorię, że zmarnowali swój talent.

JAKUB BARANKIEWICZ

Zachęcamy do polubienia nas na FACEBOOKU, a także obserwacji na TWITTERZE , INSTAGRAMIE i YOUTUBE

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Redakcja
Redakcja
Jesteśmy niczym Corinthians — przesiąknięci romantycznym futbolem, który narodził się z czystej pasji i chęci rywalizacji, nie zysku. Kochamy piłkę nożną. To ona wypełnia nasze nozdrza, płuca i wszystkie komórki naszego ciała. To ona definiuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Futbol nie jest naszym sposobem na życie. Jest jego częścią. Jeżeli myślisz podobnie, to już znaleźliśmy wspólny język. Istniejemy od 2014 roku.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” – recenzja

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” to pozycja znana dzięki wydawnictwu SQN na polskim rynku od kilku lat. Okazją do wznowienia publikacji było zwycięstwo...

GKS Katowice – historia na 60-lecie klubu

10 marca 2024 roku Retro Futbol gościło na Stadionie Miejskim w Rzeszowie, gdzie w meczu 23. kolejki Fortuna 1. Ligi Resovia podejmowała GKS Katowice....

„Semiologia życia codziennego” – recenzja

Eseje związane jakkolwiek z piłką nożna to rzadkość. Dlatego "Semiologia życia codziennego" to niezwykle interesująca lektura. Tym bardziej, że jej autorem jest słynny humanista,...