Książka „Franz. 44 sceny z życia Franciszka Smudy” to biografia, w której poznajemy jednego z najsłynniejszych polskich trenerów w XX wieku bez lukru. Świetnie napisana, poparta dużym researchem, pokazuje tę nietuzinkową postać ze wszystkich stron, co nie jest częste w podobnych publikacjach.
Nie ukrywam, że do biografii Franza Smudy podchodziłem z dystansem. Po obejrzeniu serialu Canal Plus, który nie porywał swoim montażem i narracją, obawiałem się opowieści pokazującej legendarnego trenera Widzewa jako postać pomnikową z wieloma odniesieniami do historii. I cieszę się, że się pomyliłem. Ta mięsista biografia autorstwa Jana Mazurka ze świetnie wykonanym researchem, w której nie brakuje kontrowersyjnych opinii i ocen, ale nieobrażających, raczej pokazujących, że Franciszek Smuda był postacią wielowymiarową.
Jan Mazurek buduje obraz trenera z czterdziestu czterech scen – barwnych, prawdziwych. Tworzy je na podstawie rozmów z rodziną Smudy, jego przyjaciółmi i współpracownikami, a także piłkarzami, działaczami i dziennikarzami. Płynnie przechodzimy przez wszystkie etapy kariery Franza Smudy, od początków, kiedy był piłkarzem, po czasy jego wojaży w Stanach Zjednoczonych aż do momentu, gdy pracował jako trener w polskiej lidze.
To, co ważne, to fakt, że w wypowiedziach wiele osób nie gryzie się w język. Wydaje się, że opowiadają o bohaterze biografii szczerze i konkretnie, obalając przy okazji sporo mitów dotyczący tego prostego w gruncie rzeczy trenera jak np. gra z Pele w jednej drużynie. Padają zarzuty o dziwne relacje z managerami, brak rozeznania w futbolu, coraz bardziej na przestrzeni lat odjeżdżającym Smudzie, ale jednocześnie sporo pochwał względem metod, które stosował. Nikt z wypowiadających nie krytykuje bezpośrednio Smudy – czuć szacunek do osiągnięć trenera.
Wyjątkiem jest Andrzej Grajewski, który nie chciał rozmawiać o trenerze do książki.
„Przez telefon powtarza tylko, że to piłkarski Dyzma, który karierę zbudował na fałszu, szczęściu i przypadku” – pisze Jan Mazurek na koniec jednego z rozdziałów.
Całość to konkretna, napisana z pasją książka, a przede wszystkim rzeczowa, nie oceniająca, pokazująca wszystkie wady i zalety Smudy. Zaletą są wspomniane cytowane rozmowy ze współpracownikami, przyjaciółmi oraz świetnie wkomponowywane cytaty z wywiadów pasujące do konkretnych momentów w publikacji. Naprawdę, wielkie ukłony dla autora, ponieważ sprawnie nimi żongluje, pozostawiając czytelnika z poczuciem, że żaden z nich nie jest wstawiony na siłę, zaś całość jest przemyślana i dopracowana.
Osobiście cieszy mnie, że nie poruszono zbyt wielu wątków rodzinnych, za to dostajemy feerię powiedzonek i cytatów Smudy, z których znali go kibice w całej Polsce. Jednocześnie z opowieści Mazurka od trenera bije łuna człowieka uczciwego i niezłomnego, któremu jako człowiekowi trudno wiele zarzucić. Któż nie znajdzie tej podzielonej na 44 rozdziałów książki siebie? Nasze reakcje na życiowe sytuacje bywają naprawdę różne, najważniejsze, żeby pozostały autentyczne.
I autentyczność staje się kluczem do zrozumienia postaci Smudy. Nie udawał nikogo, kim nie był, nie dał się przekonać do nowinek technicznych, pozostawał wierny swoim zasadom do końca. Trochę jak inny słynny Franz – Mauer, bohater kultowych „Psów”. Jeśli się załamywał, jak po przegranym Euro 2012 to na całego, gdy się cieszył to również całym sobą. Miewał gorsze okresy, wchodził i spadał ze szczytu, potrafił koloryzować swoją przeszłość i aktualną sytuację zawodową, ale jednocześnie wydaje się, że do końca pozostawał tym lubianym przez piłkarzy i znajomych Franzem. Może właśnie, dlatego że był sobą, a na pewno bardzo starał się pozostać, jest wspominany przez większość dobrze.
Ocena: 9/10
Patryk Szczerba
