Historyczne męki Porto z Liverpoolem

Czas czytania: 4 m.
0
(0)

L osowanie trwającego obecnie sezonu Ligi Mistrzów przyniosło nam w 75% przypadków bardzo emocjonujące spotkania, które śmiało należy określić hitami. Szczególnie na to miano zasługuje spotkanie Barcelony z Manchesterem United. No ale czemu tylko w 75% przypadków, a nie w 100%? Stało się tak, ponieważ jedna para znacząco odbiega poziomem od reszty. Mowa tu o meczu Liverpoolu z FC Porto. Starcie Dawida z Goliatem, w którym faworyt może być tylko jeden. Liverpool, który chce powtórzyć wyczyn sprzed roku, zrobi wszystko w tym celu, włącznie ze zmiażdżeniem portugalskiej drużyny. Nadszedł czas, by przedstawić historię rywalizacji między tymi zespołami. Historię, która dla jednego z zespołu jest niezwykle bolesna.

Spotkań między tymi zespołami nie było może zbyt wiele, ale wpływały one na futbolową historię. Ćwierćfinałowe mecze w sezonie 2018/2019 są dopiero szóstym i siódmym w całej erze piłkarskiej. Wszystkie te mecze miały miejsce już w XXI wieku, co pokazuje, że los niechętnie kojarzył w poprzednim stuleciu takie ekipy Liverpoolu, jak z Ianem Rushem i Porto z Józefem Młynarczykiem, czy Rabahem Madjerem.

Pierwsze śliwki robaczywki

Rywalizacja Porto z Liverpoolem miała swoje preludium na przełomie stuleci, ale same mecze zostały rozegrane już w XXI wieku. Konkretnie stało się to w marcu, kiedy to los skojarzył zespoły z Anglii i Portugalii w ćwierćfinale Pucharu UEFA. Porto, które wówczas miało na rozkładzie choćby Wisłę Kraków, czy Espanyol, miało się mierzyć z kroczącym od rundy do rundy Liverpoolem. Walka z późniejszym zwycięzcą tamtej edycji Pucharu UEFA nie mogła być łatwa, zwłaszcza, że potęga Portugalczyków dopiero miała stać się faktem.

Liverpool mający wówczas w składzie takich piłkarzy, jak Owen, Hyypia, Carragher, czy młodziutki wtedy Steven Gerrard miał z kolei pełne prawo uważać się za faworyta, co potwierdził ich późniejszy finał z Deportivo Alaves. Zanim jednak do tego doszło, to musieli stanąć w szranki z defensywnym futbolem, który serwował aktualny selekcjoner Portugalii, Fernando Santos.

Pierwszy mecz na Das Antas zakończył się remisem 0:0, co stawiało Porto w niezłej sytuacji przed rewanżem na Anfield Road. Wystarczał im bowiem bramkowy remis, by awansować do półfinału Pucharu UEFA. Pierwszy akord tytułowej męki Porto w starciach przeciwko Liverpoolowi przypadł właśnie na rewanż tamtych rozgrywek. Liverpool zdominował swojego rywala, który nie miał nic do powiedzenia. Szybkie dwa gole w pierwszej połowie załatwiły sprawę. Kluczową postacią, która była bezcenna dla tego zwycięstwa, okazał się być młody pomocnik, grający z numerem 8. Tym ważnym ogniwem był Steven Gerrard, czyli piłkarz, który wówczas objawił po raz pierwszy swój geniusz.

Liverpool – FC Porto; sezon 2000/2001 Puchar UEFA: 2:0 w dwumeczu

Trudna walka o wyjście z grupy

Sezon 2007/2008 był kolejną okazją do tego, by Liverpool i Porto zmierzyły się ze sobą. Ekipa z Anfield Road była świeżo po sezonie, w którym przegrała w finale, rywalizując po raz drugi w ciągu trzech sezonów z Milanem. Porto z kolei było w nieco słabszym okresie swojego istnienia jeśli chodzi o europejskie puchary. Mimo to emocji w tej rywalizacji nie brakowało. Narodziła je bowiem sytuacja, jaka zapadła w grupie, w której Liverpool i Porto walczyły.

Szczególnie trudny los dopadł Liverpool. Dwie niespodziewane porażki z Marsylią i Besikstasem postawiły zespół z Anfield Road pod ścianą. Nie mogli bowiem przegrać żadnego meczu w grupie, by mieć pewny awans. Zanim jednak doszło do tej walki Liverpoolu, musieli zmierzyć się na otwarcie fazy grupowej z FC Porto. Podobnie, jak w sezonie 2000/2001 pierwszy mecz tych drużyn został rozegrany w Portugalii. Różnica polegała na tym, że zmieniły się dwa elementy w porównaniu do dwumeczu z 2001 roku. Pojawił się nowy stadion – Estadio do Dragao, zbudowany z okazji EURO 2004 i remis, który w tym meczu grupowym był bramkowy – 1:1.

Tak, jak w 2001 roku, tak i w 2007 ważniejszy okazał się jednak drugi mecz. On bowiem bardzo mocno pomógł Liverpoolowi w awansie z grupy. Po rekordowym zwycięstwie nad Besiktasem (8:0) drużynę Rafaela Beniteza czekał rewanż z FC Porto. Po trudnym pierwszym meczu, w którym Liverpool musiał gonić wynik, rewanż na Anfield zapowiadał się bardzo ciekawie. Liverpool nie mógł przegrać, a Porto nie chciało sobie odpuścić okazji do rewanżu za wspomniany Puchar UEFA.


Naprawdę nie wiem, dlaczego tak źle zaczęliśmy. Zbyt łatwo oddawaliśmy piłkę, popełnialiśmy dużo błędów, jednak pokazaliśmy charakter grając w dziesięciu, a nie jest to łatwe przeciwko szybkiej i utalentowanej drużynie Porto – Rafael Benitez


Rzeczywiście byli blisko przez pewien moment meczu. Po tym, jak Fernando Torres dał gospodarzom prowadzenie, głos zabrał w tym meczu Lisandro Lopez. Serca fanów The Reds zabiły wtedy mocniej, ponieważ ten gol mocno utrudnił walkę o wyjście z grupy. Piłkarze z Anfield potrzebowali wygranej i nic innego ich nie radowało. Finaliści Ligi Mistrzów z sezonu 2006/2007 podeszli jednak do sprawy bojowo i gole Torresa, Gerrarda i Croucha zapewniły Liverpoolowi pewne i wysokie zwycięstwo. Później wygrali jeszcze w takim samym stosunku z Marsylią i wyszli z grupy.

Nokaut w krainie Smoków

Najnowsza historia rywalizacji Liverpoolu i Porto to sezon 2017/2018. Zespół Juergena Kloppa wzmocniony Virgilem Van Dijkiem coraz pewniejszym krokiem szedł w kierunku jakiegoś dużego sukcesu. Co prawda nie była to rywalizacja o mistrzostwo Anglii, ale niemniej coś się święciło. Zanim jednak doszło do wielkich chwil Liverpoolu Kloppa w tamtej edycji Ligi Mistrzów, nadszedł czas na kolejny dwumecz z ekipą z Portugalii.

Mało kto stawiał Porto w roli faworyta, ale nikt nie mógł przypuszczać, że zespół, w którego bramce stoi Iker Casillas, który akurat w pierwszym meczu nie grał, nie postawi się ani trochę ekipie The Reds. Czynników potwierdzających Liverpool jako faworyta tej rywalizacji było wiele. Niezwykły tercet Salah, Mane i Firmino siał spustoszenie w defensywach swoich rywali.

Są świetnym zespołem, regularnie goszczącym w Lidze Mistrzów. To będzie ciężki mecz, musimy dać z siebie wszystko.  – Roberto Firmino

Pierwszy mecz pokazał jednak, że słowa Firmino nie miały racji bytu. Porto nie postawiło się ani trochę zespołowi Kloppa i porażka 0:5 była najniższym wymiarem kary. Liverpool bawił się na Estadio do Dragao w rytmach afrykańsko – brazylijskiej fantazji genialnego tercetu napastników. Porto nie miało jakichkolwiek argumentów, które mogłyby im pomóc w rywalizacji z The Reds. O rewanżu można z kolei rzec, że się odbył i to będzie najlepsze jego podsumowanie. 0:0 po spokojnym meczu przypieczętowało awans Liverpoolu. Co było dalej? Wszyscy doskonale pamiętamy.

Pierwszy mecz obecnie trwającej rywalizacji Liverpoolu i Porto był dość podobny do tego pamiętnego 5:0 w Portugalii. Portugalczycy niestety nie mieli zbyt wiele do powiedzenia przeciwko finaliście poprzedniej edycji. Liverpool wygrał skromnie, bo 2:0, ale przewaga była wyraźna. Bilans starć tych zespołów w całej historii to cztery zwycięstwa Liverpoolu i dwa remisy. Ta statystyka wiele mówi o różnicy, jaka dzieli oba zespoły.

WOJCIECH ANYSZEK

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Redakcja
Redakcja
Jesteśmy niczym Corinthians — przesiąknięci romantycznym futbolem, który narodził się z czystej pasji i chęci rywalizacji, nie zysku. Kochamy piłkę nożną. To ona wypełnia nasze nozdrza, płuca i wszystkie komórki naszego ciała. To ona definiuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Futbol nie jest naszym sposobem na życie. Jest jego częścią. Jeżeli myślisz podobnie, to już znaleźliśmy wspólny język. Istniejemy od 2014 roku.

Więcej tego autora

Najnowsze

Debiut trenera Wojciecha Bychawskiego – wizyta na meczu OPTeam Energia Polska Resovia – Sensation Kotwica Port Morski Kołobrzeg

Retro Futbol obecne było na kolejnym meczu koszykarzy OPTeam Energia Polska Resovii w hali na Podpromiu. Rzeszowska drużyna tym razem rywalizowała z Sensation Kotwicą...

Ostatni pokaz magii – jak Ronaldinho poprowadził Atletico Mineiro do triumfu w Copa Libertadores w 2013 r.?

Od 2008 r. Ronaldinho sukcesywnie odcinał kupony od dawnej sławy. W 2013 r. na chwilę znów jednak nawiązał do najlepszych lat swojej kariery, dając...

Zakończenie jesieni przy Wyspiańskiego – wizyta na meczu Orlen Ekstraligi Resovia – AP Orlen Gdańsk

Już wkrótce redakcja Retro Futbol wyda napakowany dużymi tekstami magazyn piłkarski, którego motywem przewodnim będzie zima. Idealnie w ten klimat wpisuje się zaległy mecz...