Przedsprzedaż autobiografii Kamila Glika

Czas czytania: 4 m.
0
(0)

lGik wybrał Piasta zamiast Stoke City: „Tam byłbym 25. zawodnikiem w szatni, a ja chcę grać i się rozwijać”. Fragment książki „Kamil Glik. Liczy się charakter”. Niewielu wierzyło w jego talent. Ale on dzięki uporowi i ciężkiej pracy parł do przodu, zostając w końcu kapitanem Torino i filarem reprezentacji Polski w eliminacjach Euro 2016. 2 czerwca ukaże się książka Michała Zichlarza „Kamil Glik. Liczy się charakter”, opowiadająca o życiu i karierze podpory biało-czerwonych. Przeczytajcie fragment oficjalnej biografii Kamila Glika!

Książkę „Kamil Glik. Liczy się charakter” można już zamawiać na www.empik.com/kamil-glik-liczy-sie-charakter-zichlarz-michal,p1124438427,ksiazka-p w cenie 31,49 zł (rabat 25% w przedsprzedaży).

2 czerwca książka trafi do księgarni w całej Polsce.

Fragment książki o podpisaniu kontraktu z Piastem Gliwice:

Kamil wcale nie musiał trafić do klubu z Gliwic. „Była propozycja od ówczesnego dyrektora Wisły Kraków Jacka Bednarza, a także z Piasta i z Legii, ale warszawski klub proponował tylko występy w Młodej Ekstraklasie – wspomina Janusz Pontus, który podczas rozmów transferowych reprezentował piłkarza. – Dyrektor Trzeciak nie widział miejsca dla Kamila, podobnie jak trener Wieczorek z Odry, który mówił, że Glik nadaje się co najwyżej do okręgówki. Ostatecznie Kamil zdecydował się na Piasta, choć równolegle pojawiła się bajeczna pod względem finansowym oferta angielskiego Stoke City. Zarobiłaby szkółka, Kamil też… Nie chciał jednak tam iść. Chciał regularnie grać”.

„Z Kamilem dyrektor Trzeciak postąpił identycznie jak z Lewandowskim – dodaje Marcin Pontus. – Gdy Glik wrócił z Hiszpanii, dostał propozycję gry w Młodej Ekstraklasie, gdzie zarabiałby dziesięć razy mniej niż w Realu. Poszedł więc do Piasta. A tam, jak zagrał dwa mecze, to Trzeciak zadzwonił i… namawiał na grę w Legii. Nie było już jednak tematu, bo miał przecież podpisany kontrakt z klubem z Gliwic”.

Transfer piłkarza do Piasta pilotował ówczesny dyrektor i wieloletni działacz klubu Józef Drabicki. „To było upalne lato – wspomina. – Pamiętam jak dziś, kiedy Kamil do nas trafił. Pierwsza drużyna grała akurat sparing na starym stadionie przy Okrzei bodajże ze Śląskiem, a drugi zespół przy Sokoła z BKS-em Stal Bielsko-Biała. Kamil zagrał w tym drugim spotkaniu. Pojechaliśmy z trenerem Wleciałowskim i z wałów, bo tam są wały wokół boiska, obserwowaliśmy mecz. Kamil zaprezentował się na tyle korzystnie, że zapadła decyzja, by usiąść do rozmów. Widać było dobre wyszkolenie, technikę. Jego gra pozwalała sądzić, że może być niezłym zawodnikiem”.

„Trzeba pamiętać, w jakiej sytuacji był wtedy klub – zaznacza trener Marek Wleciałowski, który podjął ostateczną decyzję o podpisaniu kontraktu z Kamilem. – W ekstraklasie znaleźliśmy się przez to, że ktoś nie otrzymał licencji [chodziło o karną degradację z ekstraklasy Zagłębia Lubin i Korony Kielce za korupcję – przyp. aut.]. Potrzeba było świeżej krwi. Usłyszałem wtedy o Kamilu i pomyślałem: dlaczego nie spróbować? Tym bardziej, że nie było większych możliwości finansowych na sprowadzenie innych zawodników. Na pewno wiązało się to z jakimś ryzykiem, bo sezon już się rozpoczął, ale obserwowaliśmy go przez kilka dni. Uważałem, że jeżeli jeszcze nie w tym momencie, to za chwilę może być przydatny dla drużyny. Wiadomo, że trening to jedna rzecz, a mecz to co innego. Kamil szybko się odnalazł w doświadczonym zespole. Kiedy zaczął grać, pokazał swoimi wejściami i zachowaniem przy stałych fragmentach gry, czy to pod swoją bramką, czy pod bramką rywala, że wie, jak się zachować, i że jest dobrze wyszkolony”.

O swoich przenosinach do Piasta Glik tak mówił katowickiemu „Sportowi” (4 sierpnia 2008, str. 7) po sparingu drużyn Piasta i Ruchu w Młodej Ekstraklasie, gdzie wystąpił: „W Hiszpanii sporo się nauczyłem i nabrałem dużej pewności siebie, ale teraz chcę spróbować swoich sił w Polsce. Wierzę, że dojdę do porozumienia z działaczami Piasta, a trener Wleciałowski da mi szansę gry. Nie mam zamiaru zadowolić się występami w drugiej drużynie albo siedzeniem na ławce rezerwowych. Przychodzę do Gliwic po to, aby wywalczyć miejsce w wyjściowej jedenastce, i wierzę, że mi się to uda”.

Ostatecznie z klubem z Gliwic podpisał długi, bo czteroletni kontrakt.

„Glik zaimponował mi dojrzałością w trakcie rozmów dotyczących podpisania z nami umowy. Miał też wtedy propozycję z angielskiego Stoke City. Zarobiłby tam nieporównywalnie więcej niż u nas. Powiedział mi jednak: »Tam byłbym 25. zawodnikiem w szatni, a ja chcę grać i się rozwijać. To jest dla mnie najważniejsze«. Podobało mi się to, bo było widać, że ma wizję rozwoju swojej kariery. W ogóle zresztą chłopcy z Wodzisławskiej Szkoły Piłkarskiej imponowali pod tym względem. Może wynikało to też z tego, że dobrze odrobili lekcję pobytu w Hiszpanii. Na boisku byli profesjonalistami. Nie szpanerami, którzy chodzą po dyskotekach, a na boisku są cienkimi bolkami, ale młodymi ludźmi, którzy chcą coś osiągnąć. Z tej szkółki Pontusa trafiła do nas w sumie trójka graczy: oprócz Kamila Glika później także Kamil Wilczek i Szymon Matuszek. Może nie byli to jeszcze gotowi piłkarze, ale na pewno mieli już zaliczoną piłkarską szkołę średnią”, podkreśla Józef Drabicki.

O książce:

Niewielu wierzyło w jego talent. Były selekcjoner twierdził, że nie nadaje się do kadry, Janusz Filipiak porównał do starej škody, a prezes Odry Wodzisław powiedział: „Jeśli zagra w takich klubach, jak Real czy Liverpool, potraktuję to jako swoją porażkę”. Tymczasem 17-letni Kamil Glik pakował walizki, by spróbować swoich sił w drużynie Królewskich. Trenował z Raúlem, Gutim, Casillasem…

Przygoda z Realem nie była do końca udana, ale charakter wyniesiony z mrocznego Osiedla Przyjaźń, na którym się wychował, nie pozwolił mu się poddać. Dzięki uporowi i ciężkiej pracy parł do przodu, zostając w końcu kapitanem Torino i filarem reprezentacji Polski w eliminacjach Euro 2016.

Michał Zichlarz, znający Glika od lat, postanawia opisać jego niezwykłą karierę. W Jastrzębiu Zdroju słucha dramatycznej opowieści o śmiertelnej chorobie małego Kamila. W Wodzisławiu poznaje kulisy jego rocznej dyskwalifikacji i transferu do Realu. W Turynie dowiaduje się, za co Polaka kochają kibice Torino. Rozmawiając z piłkarzem, jego rodziną, kolegami z boiska, trenerami i selekcjonerami reprezentacji, poznaje tajemnicę sukcesu Kamila Glika. Przekonuje się, że talent to nie wszystko.

Liczy się charakter.

Autor: Michał Zichlarz

Data wydania: 2 czerwca 2016

Cena okładkowa: 39,90 zł

Format: 150 x 215 mm

Liczba stron: 336 tekst i 8 zdjęcia

ISBN: 978-83-7924-674-8

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Redakcja
Redakcja
Jesteśmy niczym Corinthians — przesiąknięci romantycznym futbolem, który narodził się z czystej pasji i chęci rywalizacji, nie zysku. Kochamy piłkę nożną. To ona wypełnia nasze nozdrza, płuca i wszystkie komórki naszego ciała. To ona definiuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Futbol nie jest naszym sposobem na życie. Jest jego częścią. Jeżeli myślisz podobnie, to już znaleźliśmy wspólny język. Istniejemy od 2014 roku.

Więcej tego autora

Najnowsze

Nadzieja FC Futbol, ludzie, polityka – recenzja

Książka „Nadzieja FC Futbol, ludzie, polityka” to zapis z kilkunastomiesięcznej podróży Anity Werner i Michała Kołodziejczyka do Tanzanii, Turcji, Rwandy i Brazylii. Futbol jest...

Remanent 5. Pole karne z bliska.

Jerzy Chromik powraca z piątą częścią Remanentu, w którym przenosi czytelników na stadiony z lat 80. i 90. Wówczas autor obserwował zmagania drużyn eksportowych,...

Jakie witaminy i minerały są ważne dla biegaczy?

Bieganie to nie tylko pasjonująca forma aktywności, ale także sposób na zadbanie o zdrowie i kondycję. Odpowiednia dieta, bogata w witaminy i minerały, może...