Powrót do domu
Francja miała okazać się finansową petardą, ale wyszedł z tego spory niewypał. Zenon Burzawa już po kilku miesiącach wrócił do Polski, do swojego domu, w którym zawsze czuł się najlepiej.
Na wiosnę 1995 roku znów reprezentował coraz biedniejszy Stilon Gorzów, dla którego strzelił pięć bramek. Ten powrót do Gorzowa związany jest również z innym, niechlubnym wątkiem, o którym piłkarz pewnie chciałby zapomnieć. W kolejnym sezonie na drugoligowych boiskach strzelił 13 bramek, ale nie to zostanie zapamiętane w Gorzowie na lata.
Wówczas już 35-letni napastnik mierzył się w Zielonej Górze w meczu z Lechią, a stosunki zielonogórsko-gorzowskie praktycznie od zawsze były bardzo napięte. Stilon nie grał już wtedy właściwie o nic, gdyż miał zapewnione miejsce w drugiej lidze na kolejny sezon, natomiast Lechia Zielona Góra broniła się przed degradacją.
Potrzebująca punktów Lechia wygrała ze Stilonem 3:2 (mimo bardzo długiego prowadzenia gorzowian 2:0), co większość kibiców skwitowała określeniami w stylu: „sprzedaż”, „przekręt”, „wałek”, gdyż bramki dla gospodarzy padły w odstępie siedmiu minut po… identycznych trzech akcjach.
Burzawa strzelił w tamtym meczu pierwszą bramkę, ale to i tak nie miało znaczenia. Wszyscy zawodnicy, którzy wtedy zagrali, zostali na lata zapamiętani jako ci, którzy podłożyli się odwiecznemu wrogowi. Kibice rozpoczęli protest, a atmosfera wokół piłki nożnej w Gorzowie zrobiła się fatalna.
Oberwało się także klubowej legendzie. Również usłyszał pod swoim adresem zwroty w stylu „sprzedawczyk”. Kilka miesięcy po tamtych wydarzeniach, Burzawa przeniósł się jeszcze do Konina, po czym latem 1997 roku po raz ostatni wrócił do Gorzowa.
Wówczas już tylko do trzeciej ligi, ale napastnik był nadal niesamowicie skuteczny, o czym świadczyły aż 24 strzelone gole w całym sezonie. Niestety rok 1998 to także skomplikowana kontuzja złamania nogi, która definitywnie już zakończyła w wieku 37 lat długoletnią karierę piłkarską.