Każda drużyna ma w sezonie mecz, który jest kluczowy – tym bez wątpienia dla Lecha Poznań było starcie z hiszpańskim Villarrealem w ostatniej kolejce fazy grupowej Ligi Konferencji.
Lech Poznań – mistrz w komplikowaniu sytuacji
Kibice Lecha Poznań powinni być już przyzwyczajeni do emocjonalnego rollercoastera, który oferuje im ukochany klub. Historia występów ligowych i pucharowych to ciągłe wzloty i upadki. Nie można też nie odnieść wrażenia, że żadna drużyna nie komplikuje sobie życia tak, jak robi to Kolejorz. Tak samo też było tym razem – ostatni mecz w fazie grupowej ligi konferencji był rywalizacją o być albo nie być Lecha w tym sezonie. Z pucharu krajowego Poznaniacy wyrzucili się na własne życzenie, przegrywając już w pierwszym meczu tych rozgrywek. Szansa na mistrzostwo w lidze oddala się z każdą kolejką i niewiele wskazuje na to, żeby Kolejorz miał obronić krajową koronę.
Mimo wielu problemów trawiących Mistrza Polski, radził on sobie zaskakująco dobrze w fazie grupowej Ligii Konferencji. Inauguracyjna przegrana na wyjeździe z Villarrealem była spodziewanym wynikiem, ale mimo to Lech pozytywnie zaskoczył kibiców i ekspertów swoją nieustępliwością. Do remisu zabrakło zaledwie kilku minut. W drugiej kolejce Lech rozgromił Austrię Wiedeń na swoim stadionie i po tym meczu zaczęto głośno mówić o szansach na wyjście z grupy. Dwa remisy z Hapoelem Beer Sheva ostudziły entuzjazm, ale dalej pozostawiało silne karty w ręku Lecha. Niestety karty te zostały osłabione kolejnym niepotrzebnym remisem, tym razem z Austrią Wiedeń i dosyć niespodziewanym urwaniem punktów Villarrealowi przez Hapoel.
I w ten oto sposób z entuzjazmu graniczącego niemalże z pewnością awansu, Lech musiał urwać punkt Villarrealowi, albo liczyć na to, że Beer Sheva nie wygra na własnym terenie z Austrią Wiedeń różnicą 3 lub więcej bramek.
Polsko-hiszpańska rywalizacja w europejskich pucharach
Historia nie była łaskawa dla polskich drużyn mierzących się z ekipami z Hiszpanii w europejskich pucharach. Na 20 bezpośrednich starć tylko jedno zakończyło się awansem polskiej drużyny. Od pamiętnego dwumeczu pomiędzy Wisłą Kraków minęły 22 lata. Poza tym 16 razy to hiszpańskie ekipy eliminowały drużyny z naszego kraju, a 3-krotnie polsko-hiszpańska rywalizacja toczyła się na etapie fazy grupowej. Na 40 meczów 29 razy wygrywały drużyny z Hiszpanii, 7 razy udało się nam urwać remis i tylko 4 razy wygraliśmy. Bilans bramek (uwzględniając tegoroczne starcie Lecha z Villarealem), to aż 89 do 37 na korzyść rywali.
Jeśli mielibyśmy szukać polskiej drużyny, która ma patent na ekipy z Hiszpanii, to byłby nim właśnie poznański Lech — ten mierzył się do tej pory z Athletic Bilbao w 1983/84 w Pucharze Mistrzów (przegrał 0:4 i wygrał 2:0), z FC Barceloną w1988/89 (odpadł dopiero po rzutach karnych, które były następstwem remisów 1:1 w obu meczach), oraz zremisował 1:1 w fazie grupowej pucharu UEFA z Deportivo La Coruna w sezonie 2008/09. Meczu przy Bułgarskiej dotąd nie przegrał.
Nastroje przed meczem
Na konferencji przed meczem trener Lecha Poznań upatrywał szans w słabszej formie rywala. Hiszpanie przeplatają wygrane porażkami, a w lidze zajmują dopiero 8 miejsce — to również dobra informacja, ponieważ Villarreal musi się skupić na walce o pozycję ligową, a wobec pewnego pierwszego miejsca w grupie Ligi Konferencji, można się było spodziewać rezerwowego składu na mecz z Lechem.
Wśród dziennikarzy zebranych na stadionie entuzjazm był umiarkowany. Większość typowała przegraną lub remis, a szans na awans dopatrywano się w korzystnym wyniku równoległego meczu w Izraelu.
Większy entuzjazm można było obserwować, patrząc na trybuny. Zapełniony stadion to nieczęsty widok przy Bułgarskiej, a tym razem kibice dopisali. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego kocioł pokazał oprawę i odpalił race.
Pierwsza połowa
Mecz rozpoczął się zgodnie z przewidywaniami — to Kolejorz ruszył do ataku i stworzył kilka groźnych sytuacji, zamykając rywala na swojej połowie. Villarreal nie zamierzał jednak popadać w przesadną nerwowość, nastawiając się na grę z kontry. Szybko również zaczął dochodzić do swoich sytuacji.
Pierwsze 10 minut spotkania było dosyć chaotyczne z obu stron, brakowało skuteczności i dokładności. W 11 minucie Lech stanął przed okazją do strzelenia bramki, ale nie wykorzystał przewagi w ataku. Villarreal nie pozostał dłużny i ruszył z kontrą, która niemal zakończyła się bramką – tu jednak duży spokój zachował Bednarek.
Każda kolejna minuta pierwszej połowy wywoływała coraz większy niepokój wśród kibiców Lecha. Przewaga rywala była aż nadto widoczna — zarówno fizycznie, technicznie, jak i taktycznie piłkarze Villarrealu dominowali nad Poznaniakami. Kolejne ofensywne akcje zwiastowały nadchodzącą bramkę… i ta w końcu padła, ale dla Lecha.
Nie wiadomo kto był bardziej zaskoczony, piłkarze czy kibice, ale bramka uskrzydliła Lechitów, którzy ruszyli do kolejnych ataków. Tymczasem Hapoel również uzyskał prowadzenie w swoim meczu, a 3 minuty później dorzucił drugą bramkę. Bilans bramkowy w dalszym ciągu był korzystny dla Poznania, ale niewiele wskazywało na to, żeby Austria Wiedeń miała chęć do bronienia matematycznie korzystnego dla Lecha wyniku.
Wynik do przerwy nie uległ zmianie, chociaż nie brakowało okazji do jego zmiany. Dosyć niespodziewanie to Lech zszedł do szatni z przewagą bramkową i awansem do kolejnej rundy Ligi Konferencji.
Druga połowa
W przerwie meczu organizator zaserwował dziennikarzom poczęstunek, na który składały się m.in. rogale świętomarcińskie. Być może tradycyjny wypiek miał osładzać gorycz pierwszej połowy, ale prawdziwym deserem była gra Lecha. Poznaniacy rozpoczęli drugą połowę, podwyższając prowadzenie z Villarrealem. Awans stawał się coraz bardziej realny.
Ktoś zażartował, że to drugie trafienie może być dla Poznaniaków dużym utrudnieniem, bo rozjuszy rywala, jednak Lech mógł liczyć tylko na siebie i musiał wygrać. Hapoel na 15 minut przed końcem meczu prowadził 4:0 i tym samym Lecha nie ratował już remis. W ostatnim kwadransie głównym celem Lecha było więc utrzymanie wygranej.
I gdy wszyscy spodziewali się murowania bramki i nerwowych ostatnich minut meczu, Skóraś podwyższył wynik na 3:0 – w tym momencie już tylko katastrofa mogła odebrać Lechowi awans od kolejnej rundy pucharu. Katastrofa nie nadeszła, Poznaniacy wygrali i zasłużenie zagrają na wiosnę w Lidze Konferencji. Warto też zaznaczyć, że tradycji stało się zadość i po raz kolejny hiszpańska ekipa nie była w stanie zdobyć stadionu przy Bułgarskiej.