To był sezon Celticu. Sezon najlepszy, najpiękniejszy. Sezon, w którym marzenia kibiców The Bhoys ziściły się jedno po drugim. Tytuł Mistrza Szkocji, Puchar Szkocji, Puchar Ligi, Puchar Glasgow. I to najważniejsze trofeum – Puchar Europy Mistrzów Klubowych (obecnie puchar Ligi Mistrzów). Pierwsza brytyjska drużyna, która tego dokonała. Nie Liverpool, Leeds czy Manchester United, tylko Celtic.
Mówiąc „Szkocja”, każdy fan piłki nożnej myśli „Celtic” i „Rangers”. Nie chcę ujmować pozostałym klubom, które z typową dla Szkotów zaciętością walczą rokrocznie o prym najlepszej drużyny w kraju, ale historia nie kłamie. Sumując ich wszystkie tytuły mistrza Szkocji, otrzymujemy liczbę 20 (zdobyte łącznie przez 8 drużyn). Nie daje to nawet połowy tego, co wywalczyli z osobna The Bhoys i The Gers (odpowiednio 46 i 54). Oba kluby posiadają piękną i barwną historię i co równie ważne tradycje i ich ciągłość. Bo czymże byłyby bez tych rzeczy? Czym byłaby Wielka Brytania bez swojego monarchy? Albo Wimbledon bez rygorystycznych białych strojów i innych tradycji z tym turniejem związanych? A bój o mistrzostwo Szkocji bez Old Firm? Choć tego ostatniego możemy być obecnie akurat świadkami (degradacja Rangersów), to taki stan rzeczy nie powinien potrwać długo. The Gers powrócą na szkockie salony, a The Bhoys ich potrzebują. Szkocja ich potrzebuje.
Tym razem jednak nie o rywalizacji zielono-białych z niebieskimi, a o Celticu z lat jego świetności, a konkretniej o sezonie 1966/67, który był jedynym takim, gdzie The Bhoys wygrali wszystko, co mogli wygrać.
Dyrygent zielono-białej orkiestry — John „Jock” Stein
Każda orkiestra ma swojego dyrygenta. Tej zielono-białej z Glasgow był nieżyjący już John „Jock” Stein (1922-1985). Pierwszy protestancki menedżer klubu założonego przez katolickich Irlandczyków. W tamtym czasie nie brzmiało to dobrze, mimo iż „Jock” grał w latach 1951-1957 w Celticu, a przez kolejne trzy trenował tam zespoły juniorskie i rezerwy. Jednak jak pokazały następne lata, był to właściwy człowiek na właściwym miejscu, który w historii The Bhoys zapisał się złotymi zgłoskami już na zawsze.
Na dobre potęgę Celticu zaczął budować dopiero w 1965 roku, kiedy to 9 marca został zatrudniony na stanowisku trenera pierwszej drużyny, po czteroletnim angażu w drużynie Dunfermline Athletic i rocznym w Hibernian. W momencie przyjścia na Celtic Park, z klubu gotowi byli odejść czołowi piłkarze, których irytował fakt, że od 8 lat nie zdobyli z klubem żadnego pucharu, a ostatni tytuł Mistrza Szkocji wygrali w 1954 roku. Nowemu trenerowi udało się zatrzymać wszystkich przy sobie i już w klika tygodni później przyszedł długo wyczekiwany Puchar Szkocji, gdzie w finale Celtic pokonał Dunfermline 3:2.
Kolejny sezon, 1965/66, przyniósł pierwszy od ponad dekady tytuł mistrzowski oraz Puchar Ligi, a w Pucharze Zdobywców Pucharów Celtowie ulegli dopiero w półfinale Liverpoolowi. Jak okazało się rok później, ten sezon był zaledwie przebieżką The Bhoys przed prawdziwym sukcesem.
Droga do Lizbony
Wyobraźcie sobie taką sytuację. Zaczyna się sezon 2015/16 w polskiej Ekstraklasie i kibicujecie, dajmy na to, drużynie KS Retro Futbol, która w zeszłym sezonie zdobyła tytuł mistrzowski. Niby wyczyn średniej wagi jak na europejskie warunki, ale przynajmniej jest prawo do gry w Lidze Mistrzów. Sezon się kręci, a KS Retro Futbol ogrywa kolejnych rywali w lidze i nawet awansował do fazy grupowej LM. Świetny wynik! Po tylu latach posuchy w końcu polska drużyna na europejskich salonach! Szczyt marzeń! Mało tego, jeszcze śnieg dobrze w grudniu nie spadł, a ekipa, której kibicujemy, wychodzi z fazy grupowej LM. Tak, to się dzieje! I my jesteśmy tego świadkami! Mija zima, po niej kolejne miesiące wiosny, a KS Retro Futbol ciągle wygrywa. W lidze, w Pucharze Polski i w Lidze Mistrzów. Gdzieś w maju wiadomo już, że tytuł mistrza kraju obroniony, puchar krajowy zdobyty i został tylko finał najbardziej prestiżowych piłkarskich rozgrywek klubowych, w których nasz zespół gra przeciwko piłkarskiemu gigantowi – Barcelonie. 90 minut pełnych przekleństw, opustoszałych polskich ulic i jest! Tytuł, o którym marzą tysiące drużyn w Europie zdobył NASZ klub! A tym samym zdobyliśmy go my!
Piękne, prawda? Jeżeli choć trochę wczuliście się w klimat, to śpieszę z dodatkową informacją — kibice Celtów cieszyli się niezliczoną ilość razy bardziej niż Wy. Bo oni naprawdę coś podobnego przeżyli! Ale po kolei…
John Stein osiągnął z pozoru niemożliwe głównie dzięki jednej rzeczy. Ten człowiek nie bał się zrobić rewolucji. To on rozpoczął modernizację szkockiej piłki w nowoczesnym kierunku. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, wprowadził piłkę nożną na treningach. Jego zasługą jest również zainicjowanie osobnych, specjalistycznych treningów dla bramkarzy. Nie bał się kombinować z taktyką, a jednymi z jego najlepszych przyjaciół byli notatnik i długopis, przy pomocy których wszystko rozrysowywał. Również rozmowy z piłkarzami nie były, jak za poprzednich trenerów, gentlemańskie. „Jock” Stein nie wahał się brać swych piłkarzy w cugiel, kiedy była taka potrzeba. Znane było również jego zamiłowanie do rozmów z zawodnikami odbywających się na zasadzie „suszenia głowy”. Ówczesny kapitan drużyny William McNeill często wspominał sytuację, gdy po jednym z meczów trener miał do niego uwagi i gdy zaczął je wygłaszać, piłkarz poszedł pod prysznic, bo nie chciał tego słuchać. Stein poszedł tam za nim, w garniturze stanął pod strumieniem wody i dalej mówił to, co zaplanował…
Ciężka praca opiekuna The Bhoys i piłkarzy zaowocowała właśnie w sezonie 1966/67. W lidze zostali pokonani tylko dwukrotnie, a końcowe statystyki wyglądały następująco: 26 wygranych, 6 remisów i 2 przegrane. Średnia ilość goli na mecz: 3.36! Wygrana 1:0 z Rangersami w finale Pucharu Ligi, 4:0 w Pucharze Glasgow oraz 2:0 z Aberdeen w finale Pucharu Szkocji.
Lizbona 1967
Piłkarze i sztab szkoleniowy Celticu mieli już poczwórną koronę i do wykonania już tylko jedno zadanie: zwyciężyć w finale Pucharu Europy Mistrzów Klubowych, w którym przeciwnikiem miał być ówczesny gigant europejskiego futbolu — Inter Mediolan. Poprzednie wyniki The Bhoys w tych rozgrywkach wyglądały następująco:
Pierwsza runda: Celtic — Zurych 2:0 i 3:0
Druga runda: Celtic — Nantes 3:1 i 3:1
Ćwierćfinał: Celtic — Vojvodina Novi Sad 0:1 i 2:0
Półfinał: Celtic — Dukla Praga 3:1 i 0:0
25 maja 1967 roku na stadionie w Lizbonie miała odbyć się rzeź niewiniątek przy udziale 45 tysięcy gapiów. W roli ofiary miał wystąpić outsider Celtic, a jego katem mianowano najlepszą drużynę Europy w roku 1964 i 1965, Inter Mediolan. Włoski zespół pod wodzą Argentyńczyka Helenio Herrera znany był ze stosowania ultradefensywnej taktyki zwanej „catenaccio” (rygiel), dzięki której wiele meczów drużyna z Mediolanu wygrywała po 1:0. Nie inaczej miało być i w tym spotkaniu.
„Jock” Stein przed tym spotkaniem wiele powiedział swoim podopiecznym. Ale według mnie najlepsze zdanie, jakie zostało wtedy przekazane tym jedenastu facetom żądnym wygranej, to:
We must play as if there are no more games, no more tomorrows.
Słowa godne piłkarskiego Williama Wallace’a. I wiecie, co jest w tym najlepsze? Że podziałały. Celtic, choć wygrał wtedy tylko 2:1, to dosłownie rozszarpywał zespół Interu. Ponad czterdzieści strzałów na bramkę oddali w tym spotkaniu piłkarze Johna Steina, przy zaledwie pięciu drużyny Hellenio Herrera. To był wielki sukces Celtów i szkockiej piłki. Jedenastka The Bhoys została okrzyknięta mianem Lisbon Lions. Oprócz faktu, że było to pierwsze zwycięstwo drużyny z Wysp Brytyjskich w tych rozgrywkach, warto wspomnieć, że wyjściowy skład złożony był tylko z zawodników mieszkających niedaleko Glasgow.
Wygrana Celticu w Lizbonie przerwała hiszpańsko-portugalsko-włoską hegemonię w Pucharze Europy Mistrzów Klubowych. Od tej pory coraz częściej wygrywały m.in. drużyny angielskie, holenderskie i niemieckie. Celtic, pod wodzą Johna Steina, kontynuował natomiast swoje lata świetności i regularnie do roku 1974 wygrywał mistrzostwo kraju i puchary krajowe. W 1970 roku miał szansę zdobyć drugi tytuł najlepszej drużyny w Europie, ale w finale przegrał po dogrywce z Feyenoordem Rotterdam 1:2.
Właśnie dla takich sezonów, jak ten The Bhoys, żyją kibice wszystkich klubów. Marzenia Celtów i ich fanów spełniły się. Nie tylko dotknęli, ale i przeszli przez bramy piłkarskiego raju. Zaiste piękna to rzecz. Naprawdę.
Lisbon Lions
(lata życia, występy w barwach Celticu, gole)
Bramkarz
Ronald Ronnie Simpson, 11.10.1930 – 19.04.2004, 1964-1970, 188/0
Obrona
James Jimmy Craig, ur. 30.05.1943, 1965-1972, 201/6
William Billy McNeill, ur. 02.03.1940, 1957-1975, 789/37
John The Brush Clarke, ur. 13.03.1941, 1958-1971, 318/3
Thomas Tommy Gemmell, ur. 16.10.1943, 1961-1972, 434/69
Środkowi pomocnicy
Robert Bobby Murdoch, 17.08.1944-15.05.2001, 1959-1973, 484/105
Robert Bertie Auld, ur. 23.03.1938, 1955-1961, 1965-1971, 279/85
Skrzydłowi
James Jimmy Johnstone, 30.09.1944-13.03.2006, 1963-1975, 498/130
Robert Bobby Lennox, 30.08.1943, 1961-1980, 529/304
Napastnicy
William Willy Wallace, ur. 23.06.1940, 1966-1971, 234/135
Thomas Stevie Chalmers, ur. 26.12.1936, 1959-1971, 393/228
PAWEŁ WILAMOWSKI