MSN? BBC? Cudze chwalicie, swego nie znacie. Poznajcie trio WWP

Czas czytania: 4 m.
0
(0)

Wszyscy fascynują się niesamowitą skutecznością trójki napastników Barcelony, ochrzczonej nazwą MSN. I słusznie. Messi, Neymar i Luis Suarez robią nieprawdodpodobne rzeczy! Ale cudze chwalicie, swego nie znacie. W Polsce był kiedyś atak co najmniej równie skuteczny. Ernest Wilimowski, Gerard Wodarz i Teodor Peterek robili rzeczy jeszcze bardziej niewiarygodne i gdyby piłka nożna była wówczas tak medialna, jak dziś, to pewnie wszyscy słyszeliby o ataku WWP.

Żeby opowiedzieć tę historię musimy uruchomić nasz wehikuł czasu i cofnąć się aż do lat 30 ubiegłego wieku. Jesteśmy w miejscowości Wielkie Hajduki, które w 1939 roku zostaną częścią Chorzowa. Tamtejszy Ruch dopiero zaczynał budować swoją legendę, a głównymi architektami byli Teodor Peterek i Gerard Wodarz. To oni, wraz z Edmundem Giemsą, decydowali o obliczu ofensywy zespołu, który w 1933 sięgnął po tytuł mistrza Polski.

Przeczytaj także: „Ernest Wilimowski – zdrajca czy bohater”

Wodarz grał na pozycji skrzydłowego. Strzelanie bramek nie było jego głównym obowiązkiem, choć podczas 11 sezonów gry w Ruchu strzelił ich 51, czyli całkiem sporo. Jego wkład w sukcesy Ruchu był nie do przecenienia, bo zazwyczaj to po jego dośrodkowaniach z lewego skrzydła napastnicy strzelali bramki. Gdyby ktoś w czasach przedwojennych liczył asysty, to być może mielibyśmy do czynienia z jakąś astronomiczną liczbą. Wodarz był tak dobry, że po meczu z Wielką Brytanią na igrzyskach olimpijskich w Berlinie, Anglicy natychmiast zaproponowali mu grę na Wyspach. Piłkarz odmówił, tłumacząc to tęsknotą za rodzinnym domem. No cóż, takie były wtedy czasy.

Teodor Peterek był z kolei klasycznym snajperem. Do Ruchu trafił w 1928 roku ze Śląska Świętochłowice i szybko oczarował kibiców tego klubu eleganckim stylem gry. Kiedy już się zaaklimatyzował na dobre, zaczął strzelać gole z zadziwiającą częstotliwością i w sumie na boiskach ekstraklasy uzbierał ich aż 154. Peterek słynął ze świetnej gry głową i… dogryzania arbitrom.

Choć obaj zawodnicy zbierali doskonałe recenzję przed 1934 rokiem, to w rok, w którym Włosi zdobyli tytuł mistrza świata a Polska i Niemcy podpisały deklarację o niestosowaniu przemocy, był przełomowy dla obu zawodników i dla samego klubu. Stało się tak ze względu na przybycie nowego zawodnika − Ernesta Wilimowskiego. Popularny „Ezi” grał wcześniej w 1. FC Katowice i już wtedy wszyscy mówili, że ten piłkarz ma papiery na granie. Kiedy jednak założył koszulkę Ruchu, stał się kimś w rodzaju futbolowego mesjasza. Już w pierwszym sezonie strzelił 33 bramki, a trzeba zaznaczyć, że wcale nie wpłynęło to na ilość bramek strzelonych przez Peterka, który trafiał do siatki 28 razy! Jeżeli dodamy do tego 10 goli Wodarza, to wyjdzie nam niewiarygodna liczba 71 bramek w 21 meczach (w jednym meczu Ruch wygrał walkowerem po wycofaniu rywala). A przecież Wilimowski miał wówczas zaledwie 17 lat!

Ile znaczył Wilimowski dla Ruchu? Oddajemy głos nieocenionemu Andrzejowi Gowarzewskiemu, który na łamach tomu 2. „Kolekcji klubów” dotyczącego historii Ruchu Chorzów, pisał następująco:

(…) Młodziutki napastnik, o mało przekonującej posturze − szczupły, wręcz chudy, o skąpej, rudowłosej czuprynie, i śmiałym, wręcz bezczelnym spojrzeniu − był jednak najlepszym transferem, jakiego dokonali hajduccy działacze. Za hutniczy etat stał się graczem „niebieskich” i od pierwszego występu wzbudzał entuzjazm kibiców. To niewiarygodne, jak olbrzymim talentem obdarzyła go natura − objawił się jako technik absolutny, a przy tym posiadający fenomenalną wręcz intuicję strzelecką. Swoją postawą zmuszał do respektu i akceptacji najbardziej rutynowanych partnerów, znajdował bez trudu miejsce należne mu z racji umiejętności, a młody wiek nie miał w tym przypadku żadnego znaczenia. Poddali się jego osobowości tak znakomici gracze, jak Peterek i Wodarz, akceptowali, choć nie zawsze lubili, wszyscy inni (…).[Kolekcja klubów. Ruch Chorzów. Wydawnictwo GiA. Str. 43/45].

W kolejnych ratach trójka W-W-P, wspierana m.in. przez Edwarda Giemsę, Ewalda Urbana, Ernesta Kubisza czy Ewalda Kruka, była postrachem polskich bramkarzy. W efekcie Ruch do momentu rozpoczęcia II wojny światowej tylko raz dał sobie odebrać tytuł mistrzowski. Peterek w tym czasie dwukrotnie sięgał po tytuł króla strzelców, a w 1936 roku dzierżył berło wraz z Wilimowskim (strzelili wówczas po 18 bramek), a Wodarz robił to, co wychodziło mu najlepiej ― wystawiał im piłki jak na tacy.

W reprezentacji również cała trójka spisywała się wyśmienicie, jednak razem zagrali tylko w trzech meczach. Po raz pierwszy hajduckie trio spotkało się na boisku 23 maja 1934 w meczu ze Szwecją (2:4), choć wówczas Peterek wszedł tylko na ostatnie dziewięć minut. W 1934 roku Peterek, Wilimowski i Wodarz wraz z Edmundem Majowskim i Józefem Nawrotem tworzyli atak reprezentacji Polski w meczu z Jugosławią (1:4), a w 1938 wspólnie z Ryszardem Piecem i Leonardem Piątkiem wystąpili w meczu przeciwko reprezentacji Niemiec (1:4). Ostatecznie Peterek zagrał w kadrze w dziewięciu meczach i strzelił sześć bramek, bilans Wodarza to 28 gier i dziewięć goli, a dorobek Wilimowskiego wynosił 22 mecze i 21 bramek. Cała trójka brała też udział w wielkich międzynarodowych turniejach i, jak zwykle, spisywała się wyśmienicie. W 1936 roku Wodarz (grając u boku Peterka) strzelił trzy bramki Wielkiej Brytanii na igrzyskach olimpijskich, a w 1938 Wilimowski strzelił na mistrzostwach świata cztery gole w starciu z Brazylią, i co warte odnotowania, wszystkie po podaniach Wodarza.

Era wielkiego Ruchu zakończyła się w 1939 roku, choć zapewne trwałaby znacznie dłużej, gdyby nie II wojna światowa. Chorzowianie w ostatnim przedwojennym sezonie wciąż imponowali niesamowitą skutecznością. Wilmowski po 14 kolejkach miał 26 goli, Peterek 10, a Wodarz dołożył jedno trafienie (choć nie sposób policzyć jego asyst). W tym sezonie do historii przeszedł mecz Ruchu z Union Touring Łódź. Chorzowianie wygrali wówczas 12:1, a Wilimowski strzelił aż 10 bramek! Co ciekawe Przegląd Sportowy miał po tym spotkaniu… skrytykować „Eziego”, o czym pisał na swoim blogu Paweł Czado:

Szokujące, że za najlepszego zawodnika tamtego meczu uznano nie Wilimowskiego, a autora dwóch pozostałych goli ”kierującego atakiem, wyjątkowo świetnie dysponowanego” Teodora Peterka! ”Przegląd Sportowy” napisał, że gra Wilimowskiego w tym meczu ”nie była bez zarzutu. Było w niej za dużo cyrkowych sztuczek, a za mało pomocy sąsiadom, na czym stracił dobrze grający Wodarz”. (pełny tekst Czadobloga pod tym linkiem )

Można się tylko zastanawiać co by się działo, gdyby w tamtych czasach było coś takiego jak europejskie puchary. Być może wówczas MSN wciąż próbowałby doścignąć osiągnięcia WWP? Tego już się nie dowiemy. Wiemy natomiast, że w 1939 roku wybuchła wojna, która rozdzieliła niezwykłe chorzowskie trio. Peterek i Wodarz przez krótki czas zakładali koszulki Bismarckhütter Sport Vereinigung, powstały w miejsce zlikwidowanego Ruchu. Później zostali siłą wcieleni do Wermachtu, ale pod koniec wojny bronili honoru Polski. Zupełnie inaczej potoczyły się losy Wilimowskiego. „Ezi” podpisał volkslistę, przyznając poniekąd, że jest Niemcem i grał nawet w reprezentacji III Rzeszy. I właśnie dlatego Wilimowski przez wiele lat był wymazywany z kart historii polskiej futbolu. Czas pokazał, że wszelkie próby wymazania piłkarzy o takiej klasie są z góry spisane na straty.

GRZEGORZ IGNATOWSKI

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Poprzedni artykuł
Następny artykuł
Redakcja
Redakcja
Jesteśmy niczym Corinthians — przesiąknięci romantycznym futbolem, który narodził się z czystej pasji i chęci rywalizacji, nie zysku. Kochamy piłkę nożną. To ona wypełnia nasze nozdrza, płuca i wszystkie komórki naszego ciała. To ona definiuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Futbol nie jest naszym sposobem na życie. Jest jego częścią. Jeżeli myślisz podobnie, to już znaleźliśmy wspólny język. Istniejemy od 2014 roku.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” – recenzja

„Manchester City Pepa Guardioli. Budowa superdrużyny” to pozycja znana dzięki wydawnictwu SQN na polskim rynku od kilku lat. Okazją do wznowienia publikacji było zwycięstwo...

GKS Katowice – historia na 60-lecie klubu

10 marca 2024 roku Retro Futbol gościło na Stadionie Miejskim w Rzeszowie, gdzie w meczu 23. kolejki Fortuna 1. Ligi Resovia podejmowała GKS Katowice....

„Semiologia życia codziennego” – recenzja

Eseje związane jakkolwiek z piłką nożna to rzadkość. Dlatego "Semiologia życia codziennego" to niezwykle interesująca lektura. Tym bardziej, że jej autorem jest słynny humanista,...