Rok 1966 był szalonym czasem na Wyspach Brytyjskich. Przygotowania do pierwszego w ich historii mundialu przebiegały pełną parą, a John Lennon wywołał sporą burzę oznajmiając, że Beatlesi są popularniejsi od Jezusa Chrystusa. W tak zwanym międzyczasie niezwykle dumni Synowie Albionu zgubili jednak Złotą Nike, którą miał zdobyć triumfator imprezy.
„Zgubili” co prawda nie jest najbardziej odpowiednim słowem, ponieważ tak naprawdę trofeum zostało skradzione. Stało się to 20 marca 1966 roku, a kilka dni temu obchodziliśmy okrągłą, pięćdziesiątą rocznicę tego zuchwałego skoku i ośmieszenia FA.
Kradzież
Cała sytuacja wydaje się nieprawdopodobna jak przejście Hana Solo na Ciemną Stronę Mocy. W przeciwieństwie do sagi Geoge’a Lucasa miała jednak miejsce i stało się to pomimo tego, że pucharu Julesa Rimeta strzegła nie tylko szklana gablota Westminster Central Hall w Londynie. Do jego pilnowania zatrudniono także… pięciu strażników!
Przeczytaj także: Historia przyśpiewek stadionowych”
W ten feralny dzień popełniono błąd. Najważniejszy z czuwających przy symbolu mistrzów miał wolne, a pozostali raczyli się filiżanką typowej angielskiej herbaty z mlekiem. W tym czasie złodziej wkradł się tylnymi drzwiami i – jak podają źródła – miał sporo czasu na dokonanie zuchwałego czynu. O tym, że Nike nie ma na swoim miejscu, strażnicy dowiedzieli się dopiero kilka godzin później. Czemu się jednak dziwić, skoro herbata z mlekiem taka dobra…
Rozpoczęło się dochodzenie. Inspektor Bill Little, zajmujący się tą sprawą, po wysłuchaniu zeznań jednego ze strażników i kobiety, która w tym czasie była obecna w innej części sali, ustalił, że złodziejem prawdopodobnie była jedna osoba płci męskiej. Sprawę oddano do Flying Squad – komórki, która specjalizowała się w przestępczości zorganizowanej.
Tymczasem na prezydenta FIFA, Stanleya Rousa, padł blady strach. Turniej, który miał być uosobieniem sportowej potęgi Trzech Lwów i udowodnieniem światu, że pomimo dekolonizacji – Imperium Brytyjskie ma się całkiem dobrze, mógł przemienić się w wielki światowy skandal. Zanim wiadomość dostała się do opinii publicznej, wspólnie z sekretarzem rodzimej federacji, Denisem Followsem, podjął się szalonej próby wykonania repliki trofeum. W tym celu drugi z dżentelmenów udał się do zakładu złotniczego na Fenchurch Street, którego właścicielem był George Bird, z prośbą o podjęcie stosownych kroków i wykonanie Nike z takiego samego tworzywa jak oryginał. Oczywiście całe zajście miało pozostać do wiadomości trójki panów.
Opinia publiczna nie pozostała jednak długo w niewiedzy i już następnego dnia po kradzieży szokująca wiadomość obiegła cały świat. Brazylijczycy stwierdzili wręcz, że cała sytuacja to świętokradztwo. Przecież mieli oni w swoim posiadaniu puchar aż przez osiem lat (za zwycięstwa w 1958 i 1962) i nigdy nie przytrafiło mu się nic złego. Oburzenie rodaków Pelego teraz wydawać się może o tyle śmieszne, że kilka lat później również i im zostanie skradziony puchar, którego już nigdy nie odnajdą. Cóż, przyganiał kocioł garnkowi.
Okup
Apelowano do każdego, kto może pomóc rozwiązać tą zagadkę. Pomimo upływu dni nie uczyniono jednak żadnych postępów w wyjaśnianiu feralnej kradzieży. Przełom nastąpił dopiero gdy do Joe Mearsa – przewodniczącego FA i prezesa Chelsea – zadzwonił człowiek, który przedstawił się jako Jackson. Żądał piętnastu tysięcy funtów okupu w zamian za Nike. Mears, nie mając żadnej alternatywy, przystał na oczekiwania szantażysty i dał sygnał do transakcji, którym było ogłoszenie w czwartkowym wydaniu londyńskiego Evening News o treści: „Jestem gotów by zrobić biznes Joe”. Zignorował jednak nakaz nieangażowania w całe przedsięwzięcie policji. Spotkanie umówione zostało w Battersea Park, a porywacz miał otrzymać walizkę z 500 funtami prawdziwej gotówki. Resztę pieniędzy zastąpiono pociętymi gazetami. Operacja udała się tylko połowicznie, ponieważ Jackson, zorientowawszy się, że jest na celowniku policji, próbował uciec. Zatrzymano go, ale Pucharu Świata nie odnaleziono. Winowajcą okazał się Edward Bletchey, drobny złodziejaszek, który służył w korpusie pancernym w Egipcie i we Włoszech. Rok po wojnie został zdemobilizowany. Edward utrzymywał jednak wersję, że działał na zlecenie człowieka o ksywce „Polak” i za pośrednictwo miał otrzymać tylko 500 funtów gaży. Niestety, po dziś nie wiadomo, czy ów „Polak” rzeczywiście istniał.
Na nogi postawiono cały kraj. Liczyło się tylko to, żeby odzyskać puchar. Zaproponowano nawet Bletchey’owi wizytę „koleżanki” w celi, w zamian za ujawnienie miejsca ukrywania Nike. Nie wiemy, czy koleżanka była zbyt mało urodziwa, miała za małe usta, czy może po prostu były żołnierz wolał kolegów, nie powiedział jednak nic, co mogłoby nakierować śledczych na miejsce ukrycia Pucharu Świata.
Pickles
I w tym momencie naszej historii pojawia się łaciaty kundelek o imieniu Pickles. Wraz ze swoim właścicielem udał się na długo wyczekiwany spacer. Radośnie obwąchując i obsikując wszystko co napotkał na swojej drodze, natrafił w krzakach na owinięty gazetą przedmiot.
Kilka lat później właściciel bohaterskiego czworonoga David Corbett, tak opisywał to zdarzenie:
W tamtym czasie bardzo aktywna była IRA, więc widząc zawiniątko w krzakach byłem pewny, że to bomba. Wyrzucałem i podnosiłem je kilka razy, by w końcu odwinąć. Był to Puchar Świata! Wiedziałem co to jest, ponieważ we wszystkich mediach o nim mówiono. Pobiegłem od razu na pobliski komisariat policji i usłyszałem tam słowa, których nie zapomnę do końca życia: „nie wygląda mi to na Złotą Nike”.
Corbet z miejsca stał się podejrzanym numer jeden i przetrzymywano go na komisariacie aż do późnych godzin nocnych. Sprawa w końcu się wyjaśniła, a heroiczny znalazca otrzymał sześć tysięcy funtów nagrody. Pickles zaś rozpoczął życie celebryty na miarę naszego rodzimego psa Cywila. Zagrał w filmie fabularnym „Szpieg z zimnym nosem”, a także otrzymał tytuł psa roku. Po zwycięstwie reprezentacji Anglii w finale mistrzostw, obu panów zaproszono na uroczystą kolację, a pies, który uratował mistrzostwa świata, miał przywilej wylizywania talerzy Bobby’ego Moore’a i jego kolegów.
W tym miejscu należy się wam wyjaśnienie. Pamiętacie jak pisałem kilka akapitów wyżej o „koleżance” dla Bletcheya? Nie dane było mu jej spotkać, ponieważ znajdując puchar Pickles uprzedził jej usługi. Po co zatem to delikatne kłamstwo? A po to, moi drodzy, żebyście doczytali właśnie do tego miejsca.
Historia ta ma jednak swój tragiczny koniec. Kilka miesięcy po kradzieży Nike, po ataku dusznicy, spowodowanej stresem związanym z kradzieżą, zmarł Joe Mears. Pickles też nie doczekał spokojnej starości. Podczas pogoni za kotem sąsiadów owinął swoją smycz wokół drzewa i się udusił. Cała Anglia wspomina jednak tego przesympatycznego kundelka jako tego, który ocalił ich dumę i honor.
DAMIAN BEDNARZ
Obserwuj @retro_magazyn Follow @d_bednarz
OBSERWUJ NAS NA INSTAGRAMIE!
POLUB NAS NA FACEBOOKU!