Rene Higuita – El Loco, czyli szaleniec

Czas czytania: 9 m.
3.8
(6)

El Loco, czyli Szaleniec. Prawdopodobnie lepszego przezwiska nie dało się wymyślić. Człowiek, który wychodził z bramki i kiwał się z napastnikami, kumplował się z Pablo Escobarem, wybił piłkę lecącą do bramki tzw. „skorpionem”. Nosił gęste czarne loki i kolorowe stroje. Oto Rene Higuita. Nazywany też sweeper-keeper, co jest połączeniem bramkarza i pozycji ostatniego defensora, czyli „zbieracza”.

Jeśli oglądałeś/aś serial „Narcos”, to już cię mam. Postanowiłem wykorzystać fenomen tego dzieła i przybliżyć postać jednego z najbardziej porąbanych bramkarzy, jakich widział świat piłki. Najlepsze lata piłkarskiej kariery spędził w Atlético Nacional. Klub nieformalnie należał do samego Pablo Escobara. Rene grał tam przez 10 lat. Rozsiądź się wygodnie. To będzie wciągająca lektura.

Bramkarz nie może łapać

1992 rok. Prawdziwa rewolucja w świecie golkiperów. Pojawia się przepis, że nie mogą złapać w ręce piłki podanej przez kolegów z zespołu. Wszystko przez Packie Bonnera, bramkarza irlandzkiego, który w 1990 roku trzymał piłkę przez jakieś siedem minut. Wtedy zaświeciła w głowie żaróweczka, że nie no… takie dziadostwo nie przejdzie. Euro 1992 przelało czarę goryczy. Wystarczy włączyć początek finału, gdzie Duńczycy co chwilę kopią do Schmeichela. W świecie piłkarskim zapanował chaos, nie można było też chwytać piłki podanej z autu. Jasna cholera! – pomyślało jakieś 95% bramkarzy. Nigdy nie uczyli się przecież grać nogami. Jak to się ma do Rene Higuity? On był tym, który kompletnie się tą zmianą nie przejął. Przeciwnie, pomyślał: zajebiście, teraz moje pojebane wyjścia z bramki będą nawet usprawiedliwione.

Urodził się w 1966 roku w Medellin. Nie miał zbyt dużych perspektyw rozwoju. Totalna bieda. W dodatku ojciec opuścił rodzinę, a matka zmarła, kiedy miał kilka lat. To po niej przejął nazwisko, Higuita. Wychowywała go babcia. Po latach El Loco powtarzał:

Miałem w życiu dwie możliwości. Zostać sportowcem lub przestępcą.

Nienaganna technika nie wzięła się znikąd. Rene Higuita w początkowych latach grał na pozycji napastnika. Dlaczego stanął na bramce? Kolega w szkolnym turnieju nabawił się kontuzji. Zastąpił go i wypadł znakomicie. W karierze uzbierał ponad 40 goli, z czego trzy w reprezentacji. Zdobywał bramki z rzutów wolnych i karnych. Zadziwiał grą na całej połowie boiska, przecinaniem długich zagrań. Po jednym z wyjść w meczu z Paragwajem (kwal. MŚ 1990) Martin Tyler, angielski komentator, mówił:

Spójrzcie na to. Najlepszym rozwiązaniem będzie, jeśli Kolumbia wprowadzi rezerwowego bramkarza, a Higuitę ustawi w pomocy.

Kolumbia kontra… Lech Poznań

W 1990 roku doszło do przedziwnego pojedynku, który dziś nie miałby prawa się odbyć. Kolumbia w ramach przygotowań do MŚ przyjechała do Polski i zmierzyła się z poznańskim Lechem. Przemysław Bereszyński, Waldemar Kryger, czy Andrzej Juskowiak stanęli naprzeciw Carlosa Valderramy, Freddy’ego Rincona i opisywanego przeze mnie Higuity. Dziennikarz poznańskiej „Gazety Wyborczej”, Radosław Nawrot, tak wspomina tamto spotkanie:

Pamiętam, że bilety na ten mecz były bardzo drogie i frekwencja nie dopisała. Spotkanie nie było specjalnie rozreklamowane, ludzie woleli mecze ligowe. Było to na szybko organizowane. Rok 1990, wszyscy piłkarze z Poznania, nikt nie jeździł po ciepłych krajach na urlopy, więc mogli przyjść i po prostu zagrać. Wiele lat po tym spotkaniu, kiedy ktoś w Poznaniu opowiadał, że Lech grał sparing z Kolumbią, to pukano się w głowę, że wymyśla bzdury.

To były inne czasy. Rene jako zawodnik występujący w rodzimej lidze nie był tak dobrze znany w Polsce, bez epoki streamów, Internetu, a wyłącznie z materiałami ze Sportowej Niedzieli. Nie ma wątpliwości, że dziś taka postać mogłaby zostać tytanem marketingowym, wzorem Zlatana Ibrahimovicia, Paula Pogby, czy też włoskiego wariata Mario Balotellego. Poznań jednak spodziewał się małego show.

Dostawaliśmy takie pojedyncze urywki z jego występów, Rene był pokazywany jako ciekawostka. Wszyscy spodziewali się, że coś odstawi, jednak niczym nas nie zaskoczył. Jak się pojawił w telewizji na mundialu we Włoszech w 1990 roku i komentatorzy zaczęli opowiadać o jego specyfice, to my już wiedzieliśmy o co chodzi

MÓWI DALEJ NAWROT.

Dwa tygodnie wcześniej, na obozie w Chicago, Los Cafeteros zmierzyli się… z reprezentacją Polski. Według relacji „Piłki Nożnej”, Polacy nie zdołali nawet odpocząć po 10-godzinnym locie. Zaowocowało to szybkimi gongami od Kolumbijczyków, którzy po 15 minutach prowadzili już 2:0. Piotr Czachowski, który wystąpił w tamtym spotkaniu, tak dziś wspomina golkipera:

Wiedzieliśmy co ten facet ma pod kopułą, na pewno trener Strejlau uczulał nas na jego grę, że wychodzi, lubi przytrzymywać piłkę. Padło w stosunku do Higuity kilka słów, że potrafi zagrać fajną piłkę nogą, opuszcza bramkę, wykonuje stałe fragmenty. W żartach się mówiło, żeby uważać na bramkarza i na lewoskrzydłowego, i to miało świetne uzasadnienie w tym przykładzie.

Wszyscy spodziewali się lania. Kolumbijczycy jednak w drugiej połowie nieco odpuścili. Skończyło się na 2:1. Gola dla nas zdobył Kosecki. W „Piłce Nożnej” pisano:

Nieukrywany podziw dla kolumbijskiego bramkarza – dryblował naszych napastników, grał praktycznie na całej połowie boiska.

 Bolesna „kiwka” Higuity

Między innymi po tych dwóch i kilku innych sparingach pojechali na mundial. W ćwierćfinale zabił ich nieśmiertelny Roger Milla. Najpierw zdobył bramkę na 1:0 w 106. minucie, później Kolumbijczycy chcieli szybko odrobić straty. Higuita grał wysoko i ryzykownie. Zrobił zwód… nieudany. 38-letni Kameruńczyk zabrał mu piłkę, strzelił na 2:0 i pokazał swój słynny taniec. Los Cafeteros odpowiedzieli tylko honorowym trafieniem. El Loco zawiódł i to tak ważnym momencie. Nigdy już na mundialu nie będzie mu dane się zrehabilitować.

Ludzie to szeroko komentowali i mieli rację. To był błąd. Wszyscy widzieli. Był tak wielki jak dom. Zawsze tak gram i byłem pewien, że dziś też mi się uda. Zawiodłem, bardzo źle się z tym czuję…

Dlaczego nie mógł się zrehabilitować? Był zamieszany w porwanie. Opowiem o tym w czasie teraźniejszym.

Porwanie nastolatki i znajomość z Escobarem

Ludzie z Medellin uznają go za bohatera. Przekazuje pieniądze porywaczom i odbija jedenastolatkę. Pełni rolę pośrednika. Wręcza 300 tysięcy dolarów i dostaje dziewczynkę w zamian. Nie była to jednak inicjatywa Rene. Ojciec porwanej (jakiś narkotykowy cwaniaczek) postanowił wykorzystać jego popularność. Higuita chciał zrobić dobry uczynek, uratować niewinne dziecko. W ramach podziękowania otrzymuje zabawkę, w której to znajduje pieniądze za fatygę. Bramkarz nie chce ich przyjąć, jednak rodzina nalega. Bierze forsę.

Kilka dni później rząd zatrzymuje Higuitę. Bramkarz pada ofiarą surowych zasad wprowadzonych przez prezydenta Gavirię. Zostaje oskarżony między innymi o nielegalne wzbogacenie się i niepoinformowanie policji, że miało miejsce porwanie. Rene chciał tylko pomóc.

Nie miałem pojęcia o prawie dotyczącym porwań.

Nakazano, by oddał pieniądze. Zwraca część. Rekwirują mu samochód i mieszkanie.

Rene jest częścią tej upośledzonej młodzieży, która dorastała podziwiając Robin Hooda w Kolumbii. Escobar zbudował boisko do piłki nożnej z oświetleniem. Postawił też całe dzielnice domów, co jest czymś więcej niż zrobił rząd. Higuita nie zna prawa, wie natomiast jak grać w piłkę

IRONIZOWAŁA LIZCANO, PRAWNICZKA HIGUITY.

Podejrzewano też zemstę rządu. Higuita bowiem w specjalnej ciężarówce przyjeżdżał do La Catedral, czyli więzienia Pablo Escobara. Policja odkryła, że duży samochód przywozi do więzienia gadżety, panienki, a nawet rodzinę narkobarona. Trudno jednak uwierzyć, że Rene działał dla niego, kiedy ten już właściwie ledwo zipał i jedynie się ukrywał. Nie wiemy nawet, czy porwanie dziewczynki było sprawką Escobara. Prawniczka stwierdziła, że byli to po prostu zwyczajni porywacze. Bramkarz stał się ofiarą rządowego podejrzenia i Kolumbia straciła arcyważne ogniwo na MŚ 1994. Lizcano twierdziła, że rząd zamknął gwiazdę futbolu na pokaz.

Zawodnicy odwiedzali Escobara w jego prywatnym więzieniu El Catedral. To do niego bowiem nieoficjalnie należał klub Atlético Nacional. Piłkarze przyjeżdżali na gościnne rozgrywki do bossa narkotykowego, który wcześniej wybudował boisko. Rene był jednak tym, który jako jedyny się z tym nie krył. Media miały pożywkę.

Kolumbia jedzie po złoto

Maj 1994. Reprezentacja Kolumbii jedzie na MŚ jako jeden z faworytów. W ponad 40 spotkaniach przed mundialem przegrali tylko raz. Wiele z tych meczów Higuita oglądał w więzieniu. W kraju nadal unosi się cień nieżyjącego od pół roku Pablo Escobara. Kartel z Cali zaczyna dominować nad kartelem z Medellin, który rozpada się na kilka mniejszych organizacji. Rene Higuita nie jedzie na turniej. Siedzi w więzieniu, a później nie dostaje pozwolenia na opuszczenie kraju. Traci miejsce w bramce. Luis Carlos Perea i Andres Escobar, para stoperów, nie mogą już grać tak wysoką linią defensywną. Oscar Cordoba jest bardziej przyspawany do linii. Na mundialu nie wytrzymuje presji. Zawala dwa gole z Rumunią. Najpierw na 2:0 z jakichś 35 metrów strzela mu Hagi, a później zawiesza się przy wyjściu z bramki. Uprzedza go Răducioiu. Kolumbia sensacyjnie przegrywa.

Los Cafeteros przed kolejnym meczem są zastraszani przez kartele narkotykowe. Przegrywają z gospodarzami turnieju, a gola samobójczego strzela Andres Escobar. Po powrocie do kraju przypłaca to życiem. Bandyci postawili grube miliony na zwycięstwo swoich piłkarzy. Później pytano, czy gdyby Higuita pojechał na ten mundial i Kolumbia mogłaby grać swoją wysoką linia defensywą, to czy byłaby w stanie zajść dalej w turnieju. Możemy gdybać.

Początkowo ma być w kadrze na tamte mistrzostwa. Wypuszczają go w marcu, jednak nie może wyjechać z kraju. Zostaje. Prezydent Gaviria prowadzi surową antynarkotykową politykę. Nie negocjuje z Escobarem. Od tego momentu Pablo zmienia taktykę. Porywa znane osoby bądź też ich dzieci. Gaviria ustępuje, jednak rewolucjonizuje prawo karne wobec porwań. Tutaj wracamy do Rene Higuity. 1993 rok, ostatnie podrygi Pablo Escobara. Boss ukrywa się przed kolumbijską policją, DEA (amerykańska agencja rządowa), a przede wszystkim przed Los Pepes (specjalna grupa o nazwie Prześladowani przez Pablo Escobara). Ci ostatni nie mają żadnych zahamowań. Dodatkowo są podobno sponsorowani przez konkurencyjny kartel z Cali. O współpracę z Pablem oskarżono jednak Higuitę. Zamknięto go za udział w porwaniu.

Legendarny skorpion

Golkiperowi groziło aż do 10 lat pozbawienia wolności. Jeśli by go nie uwolniono, to nigdy nie bylibyśmy świadkami „skorpiona”, którego zaprezentował na Wembley w 1995 roku. Wrócił do kadry po dwóch latach. Został bramkarzem numer jeden w Copa America 1995. W ćwierćfinale obronił ostatniego karnego i wprowadził Kolumbijczyków do strefy medalowej. W półfinale ulegli późniejszemu zwycięzcy, Urugwajowi, jednak rozbili Amerykanów w meczu o trzecie miejsce aż 4:1. Higuita przywiózł do domu brąz. Niedługo po turnieju przyszedł czas na słynnego „skorpiona”. Jamie Redknapp posłał ni to strzał, ni to precyzyjną wrzutkę. Piłka leciała w koszyk Higuity. Ten jednak wyskoczył i odbił ją nogami zza pleców.

Moją inspiracją do tego były dzieci. Wiele razy widziałem, jak próbują w parku strzelać z przewrotki. Powiedziałem im, że fajnie by było to zrobić odwrotnie. Tamtego dnia w Anglii dostałem piłkę, na jaką czekałem pięć lat!

Ponad 20 tysięcy robi na Wembley: woooooow! To jest ten moment w życiu, kiedy możesz z dumą powiedzieć: ja tam byłem! Kolumbijczyk nie jest zły na to, że ludzie pamiętają go tylko z jednego zagrania, nie znając całokształtu jego kariery. Wręcz przeciwnie – w wywiadzie dla Mundo Deportivo odpowiada:

Wielcy ludzie zostają zapamiętani z wielkich rzeczy. To, co zrobiłem, właśnie takie było. To było jak spełniające się marzenie. Wszystko w życiu ma swoje znaczenie, wszyscy marzymy. Marzenia stanowią o naszym wnętrzu i chodzi o to, żeby wyciągnąć je na zewnątrz. Są otwartą książką. 

W tamtym meczu Kolumbia pokazała się Europie, Anglicy nie spodziewali się, że zostaną zdominowani. Rene Higuita zaszalał nie tylko raz. Pokiwał się z Garym Linekerem, uciekł do swojej szesnastki i złapał piłkę. W tym spotkaniu błysnął, ale wcześniej w Europie kariery nie zrobił. Tutaj takie popisy nie były dopuszczalne. W końcu trener Realu Valladolid posadził go na ławie. Wrócił do swojego ukochanego Atlético Nacional w 1993 roku.

Terry Venables, trener reprezentacji Anglii zażartował w pomeczowym wywiadzie:

Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Ale nie myślę, że będziemy uczyć naszych bramkarzy bronić w ten sposób, nawet jeśli ma to przynieść rekordy frekwencji.

Wielka miłość – konkursy rzutów karnych

9 sierpnia 1995 rok, półfinał Copa Libertadores. Rene Higuita podchodzi do rzutu wolnego i strzela swoją najsłynniejszą bramkę. Od poprzeczki. Atlético Nacional wygrywa 1:0 z River Plate.

W drugim meczu przegrywają 0:1. Rzuty karne. Pierwszego strzela Higuita. Uderza „panenką”. Niesamowite nerwy, 12 trafionych jedenastek z rzędu. Pora na Matíasa Almeydę z River Plate. Strzela w lewą stronę El Loco. Broni. Francisco Foronda wykorzystuje swojego karnego. Atlético Nacional w finale. Wielki Higuita pokazał wielkie jaja. Tam jednak ulegli brazylijskiemu Gremio, w barwach którego szalał Mario Jardel.

Cofnijmy się. Wcześniej w 1989 El Loco roku dokonał czegoś jeszcze większego. Wygrał Copa Libertadores. W jaki sposób? Nie mogło być inaczej: w sposób totalnie porąbany. Rzuty karne. Higuita broni pierwszy strzał Evera Hugo Almeidy z paragwajskiego klubu Olimpia, a Andres Escobar strzela bramkę dla Atlético Nacional. Paragwajczycy strzelają jako pierwsi. W pewnym momencie prowadzą 4:3. Został ostatni, piąty karny. Podchodzi oczywiście Higuita, strzela z całej siły w środek. Gramy dalej. Broni jednego karnego, drugiego, trzeciego. Koledzy z drużyny jednak pudłują. Dziewiąta seria, Sanabria przenosi piłkę nad poprzeczką, Alvarez strzela. Atlético Nacional pierwszy raz mistrzem Copa Libertadores. Rene Higuita obronił cztery karne i w krytycznym momencie sam dołożył gola z „jedenastki”.

Pamiętam, że byłem spokojny i porzuciłem myśli o rodzinie, cały lęk. Najważniejsze było to, by nie podchodzić do tego ze strachem, który towarzyszy kibicowi. Jeśli piłkarz coś takiego przeżywa, to nie pójdzie dalej. Ja widzę dziś video i mam ciarki. Dokładnie to samo uczucie, które towarzyszy kibicowi na stadionie.

Operacja plastyczna

Po drugim odejściu z Atletico Nacional (1997) rozmienił się na drobne, zmieniał kluby jak rękawiczki. Wystąpił w dwóch sezonach kolumbijskiego reality show. Coś na zasadzie szkoły przetrwania. Jest to teraz modne w Polsce. Został też wtedy wybrany najbrzydszą ikoną Kolumbii.

Jestem zmęczony byciem brzydkim Rene Higuitą. Chcę być przystojnym Rene Higuitą.

Operacja nosa, silikonowy implant brody, złuszczenie naskórka twarzy, podcięcie skóry na powiekach, zdecydowana liposukcja, wzmocnienie mięśni brzusznych. Po czym powiedział mediom:

No, teraz jestem perfekcyjny.

Udziela się też politycznie, ale bardziej w ramach takiego pierdu-pierdu: trzeba pomagać biednym, bo są biedni. Po Atlético Nacional wyjechał do Meksyku, jednak prędko wrócił i od razu został aresztowany. Jechał motorem z bronią w ręku.

2004 rok. Rene gra dla kolumbijskiego Aucas. Zostaje wyrzucony z klubu za pozytywny test na obecność kokainy. Po raz kolejny nadszarpnął swój wizerunek, wchodząc w związek z narkotykami. Drugi raz. Wcześniej dostał kilka meczów kary, również za to samo. Wraca do Kolumbii. Bierze udział w show, o którym napisałem. Jest rok 2005. Nie ucieknie jednak od piłki. Wróci. Zakończy karierę dopiero w 2010 roku. W barwach Deportivo Pereira zaprezentuje „scorpion kick” krótko po przyjściu, a także w meczu pożegnalnym.

Mecze pokazowe

Higuita znał się bardzo dobrze z Diego Maradoną. W 2001 roku zorganizowano w Buenos Aires oficjalny mecz pożegnalny boskiego Diego. Argentyna grała z resztą świata. Bramki tych drugich strzegł właśnie El Loco. Wystąpił w jednej drużynie z: Mattheusem, Sukerem, Stoiczkowem, Cantoną, czy Carlosem Valderramą. Skład Argentyny też wyglądał imponująco. Między innymi: Ayala, Aimar, Veron, Sorin, Kily Gonzalez, Zanetti.

To było prawdziwe pożegnanie mistrza. 6:3 dla Argentyny. Maradona strzelał dwa karne. Przy pierwszym Rene podszedł do Diego, rozśmieszył, a później specjalnie wpuścił bramkę i przytulił Argentyńczyka. Sam także zdobył gola z jedenastki. Drugi karny Maradony, na 6:3, pożegnalny. Higuita wie, że musi wpuścić. Diego strzela, tym razem w koszulce Boca Juniors. Higuita puszcza. Diego biegnie podziękować i ucałować przyjaciela. Wklejam skrót, ale cały ten mecz jest dostępny na YouTube.

W 2008 roku powiedział, że chciałby stanąć w bramce Kolumbii ponownie. Miał wówczas 42 lata i występował w kolumbijskim klubie Deportivo Rionegro, przedostatnim w jego karierze. Pobyt w więzieniu cały czas w nim siedział. Ciągle mówił o pomocy ludziom.

Spędziłem czas w więzieniu i wiem, jak co najmniej 30 lub 40 procent przestępców wychodzi bardziej nakręconych niż kiedy weszli. Więźniowie nie są rehabilitowani i nie uczą się podstawowych wartości.

Rene wraca do domu

Przez pięć lat był trenerem bramkarzy w Arabii Saudyjskiej w drużynie Al Nassr. 6 września 2015 roku 49-letni Rene Higuita na 20-lecie „skorpiona” zamieścił filmik, w którym powtarza tę sztuczkę na… basenie. 49 lat! (gdzieś od 0:33)

Myślicie, że odpuścił futbol? Nie żartujcie. 50-letni El Loco zagrał w meczu pożegnalnym na Vicente Calderon. „World Legends” kontra legendy Atleti. Tam również zdobył gola z karnego. Z gratulacjami przybiegli: Ronaldinho, Seedorf, Mahrez, czy Mendieta. Zebrano pół miliona euro, które poszły na szkoły papieża Franciszka. Wszystko działo się pół roku temu. Higuitę w bramce zastąpił Jerzy Dudek.

Dziś brakuje nam takich wyrazistych indywidualności w piłce. Rene Higuita, czyli El Loco. Jedyny taki bramkarz. Historia zatoczyła koło. Trzy miesiące temu został trenerem golkiperów w swoim ukochanym Atlético Nacional. Jest uzależniony od futbolu. Złośliwi mówią, że od kokainy także. Nie brudźmy jednak legendy.

PATRYK IDASIAK

Fragmenty przytoczonej historii porwania pochodzą z New York Timesa.

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 3.8 / 5. Licznik głosów 6

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Redakcja
Redakcja
Jesteśmy niczym Corinthians — przesiąknięci romantycznym futbolem, który narodził się z czystej pasji i chęci rywalizacji, nie zysku. Kochamy piłkę nożną. To ona wypełnia nasze nozdrza, płuca i wszystkie komórki naszego ciała. To ona definiuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Futbol nie jest naszym sposobem na życie. Jest jego częścią. Jeżeli myślisz podobnie, to już znaleźliśmy wspólny język. Istniejemy od 2014 roku.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.

Mário Coluna – Święta Bestia

Mozambik dał światu nie tylko świetnego Eusébio. Z tego afrykańskiego kraju pochodzi też Mário Coluna, który przez lata był motorem napędowym Benfiki i razem ze swoim sławniejszym rodakiem decydował o obliczy drużyny w jej najlepszych czasach. Obaj zapisali też piękną kartę występami w reprezentacji.

Trypolis, Londyn, Perugia, Dubaj – Jehad Muntasser i jego wszystkie ścieżki

Co łączy Arsene’a Wengera, rodzinę Kaddafich i Luciano Gaucciego? Wszystkich na swojej piłkarskiej drodze spotkał Jehad Muntasser, pierwszy człowiek ze świata arabskiego, który zagrał w klubie Premier League. Poznajcie jego historię!