Andrzej Strejlau nigdy nie pchał się przed szereg. Pozostaje trzeźwy obserwatorem piłkarskiej rzeczywistości – nieefekciarskim jak choćby Jan Tomaszewski, ale zdroworozsądkowym. Udowadnia to w swoich felietonach w większości tworzonych dla TVP Sport, których zbiór wydało niedawno SQN.

Andrzej Strejlau to gatunek na wymarciu – uczciwy, wiarygodny, niezamieszany w żadne układy korupcyjne, który w przeszłości potrafił zachować twarz, nie wiążąc się politycznie. Jako komentator w studiu zawsze wyważony, celnie, aczkolwiek bez intencjonalnej złośliwości punktujący wydarzenia futbolowej rzeczywistości – jednym słowem człowiek z klasą, których coraz mniej. Jestem z tego pokolenia, które podczas transmisji telewizyjnych oglądało go jako gościa w studiach – przy okazji meczów i różnych imprez piłkarskich i zawsze dobrze się go słuchało.
W zbiorze felietonów, których tworzenie wspomagał Łukasz Zarzeczny z redakcji sportowej TVP Sport tę klasę widać. Całość podzielona jest na osiem rozdziałów, w których znajduje się po kilkanaście chronologicznie ułożonych felietonów. Najstarsze pochodzą z czasów pandemii COVID-19 i mogły się trochę zestarzeć – raczej gorzej niż lepiej. Zwłaszcza że pandemia, choć minęło pięć lat dla wielu to prehistoria. Przewidywania co do przyszłości futbolu w większości się nie sprawdziły – pieniądze w tym sporcie są nadal ogromne, a machina rozrywkowa, w którą przechodzi piłki nożna działa z rozmachem.
Autor nie chce się na tym skupiać, wierząc w ideę sportu, w której liczy się rywalizacja, postawa fair play i zasady mające w zamierzeniu górować nad finansami, na których opiera się piłka. Jego spojrzenie nie jest może jakieś ostre, a felietony nie mają błyskotliwej puenty – w większości kończą się życzliwością dla opisywanych postaci. Rzecz rzadko spotykana we współczesnej publicystyce podkręconej jeszcze przez media społecznościowe, tym bardziej wartościowa.
Imponuje wiedza Strejlaua, zwłaszcza ta o kwestiach trenerskich. Widać, że mimo wieku jest na bieżąco z nowinkami taktycznymi. Przez karty książki, w rozdziałach dotyczących reprezentacji przewija się myśl, o której powtarzali kolejni selekcjonerzy zaliczający częściej mniej niż bardziej udane epizody z kadrą: zawodnik wypracowuje formę na kadrę w klubie. Jeśli tam nie ma odpowiedniego treningu, motywacji, to na zgrupowaniu reprezentacji w kilkadziesiąt godzin niewiele uda się zrobić.
Strejlau też broni trenerów i prezesa PZPN-u Zbigniewa Bońka, a potem kolejnego Cezarego Kuleszę, wierząc – czasem może trochę naiwnie w dobre intencje i ich warsztat, który dla wielu kibiców bywał niewystarczający. Ma swój pogląd na światowy futbol, nie ukrywając swojego krytycyzmu wobec tego, co światowe i europejskie federacje zrobiły w ostatnich latach z futbolem. Krytyka spada też na polską Ekstraklasę.
Trener proponuje rozwiązania związane ze zmniejszeniem ilości drużyn, co miałoby służyć podniesieniu poziomu. W dobie coraz większych finansów jest to trudne do realizacji, ale zdaniem wielu obserwatorów i fachowców, miałoby sens i pomogłoby w podniesieniu jakości piłkarstwa w Polsce.
Całość to zapis przemyśleń fachowca, który stoi z boku i nie chce uczestniczyć w medialnej bijatyce. Andrzej Strejlau to taki człowiek, że jak się odezwie, to wszyscy milkną, bo facet wie, co mówi. I rzeczywiście trudno się przyczepić o przeszłość i wyciągać brudy jak u wielu trenerów i sędziwych działaczy. A że bystrość umysłu wciąż jest, to książkę można polecić w ciemno.
Nie wszystkie felietony to arcydzieła, ale kibice powinni docenić jakość, wiedzę i spokój. Tego w polskiej piłce, także wśród kibiców, brakuje od lat.
Ocena: 7/10
Patryk Szczerba