Rudolf Patkolo – polski Węgier

Czas czytania: 3 m.
5
(1)

Żyjemy w czasach, gdy nadawanie obywatelstwa to nie problem. Niektórzy zdobywają je poprzez odpowiednio długi pobyt, inni pukają do prezydenta kraju w celu przyśpieszenia tej procedury. Byłe kraje kolonialne, wspierane są przez zawodników innego pochodzenia, summa summarum, dzisiaj jest prościej. Mówimy o Olisadebe czy Boenischu jednak jednym z pierwszych był o dziwo, reprezentant Węgier – Patkolo.

Rudolf Patkolo – biogram

  • Pełne imię i nazwisko: Rudolf Patkolo
  • Data i miejsce urodzenia: 13.10.1922
  • Data i miejsce śmierci: 01.09.1992
  • Wzrost: 164 cm
  • Pozycja: Napastnik

Historia i statystyki kariery

Kariera juniorska

  • Ujpest (1933-1938)

Kariera klubowa

  • Gamma FC (1939-1944) 70 występów, 28 bramek
  • Ujpest (1946-1947) 24 występy, 10 bramek
  • ŁKS Łódź (1948-1950) 41 występów, 7 bramek
  • Gwardia Bydgoszcz (1951)
  • Wisła Kraków (1951-1952) 10 występów
  • Stal Stalowa Wola (1953-1956)
  • Kujawiak Włocławek (1957-1960)

Kariera reprezentacyjna

  • Węgry (1947) 2 występy
  • Polska (1949-1952) 3 występy

Kariera trenerska

  • Stal Stalowa Wola (Młodzież)

W dzisiejszych czasach ciężko jest przejść przez procedury gry w innej reprezentacji. Oczywiście istnieją jasne przepisy, które mówią chociażby o tym, że towarzyski mecz się nie liczy, tak jak w przypadku Diego Costy, który zamienił reprezentacje Brazylii na Hiszpanię. W latach 40-stych czy 50-tych można było swobodnie „poruszać się” między reprezentacjami.

Tak właśnie zrobił Rezso Patkolo, Węgier, który rozegrał dwa mecze w kadrze tego kraju. Grał z wielkim piłkarzem, którego chyba wszyscy kojarzą, Ferencem Puskasem. Wracając jednak do samego Rezso, w czasie wojny został wysłany na przymusowe roboty do Niemiec, gdzie poznał swoją przyszłą żonę – Polkę. Po roku spędzonym w Polsce dostał obywatelstwo naszego kraju. Po jego otrzymaniu zmienił swoje imię na bardziej Polsko brzmiące Rudolf. Do dzisiaj tradycja imienia podtrzymywana jest w rodzinie.

W reprezentacji Polski rozegrał trzy mecze. Debiutował 2 października 1949 roku w spotkaniu przeciwko Bułgarii, które wygraliśmy 3:2.

Radość po meczu była wielka, publiczność wpadła na boisko i na barkach entuzjastów zjechał do szatni… Patkolo

Drugim meczem było starcie z Czechosłowacją, w którym rozczarował. Sam przyznał, że nie można wygrać meczu samymi sztuczkami technicznymi. Ostatnim jego występem, był mecz z Rumunią.

Specyficzna Mowa – Wspomnienie

Kazimierz Trampisz, bardzo ciepło wspominał Rudolfa. Był uważany za bardzo sympatycznego człowieka, który mówił jak.. Murzyn! Tak to opisywali jego koledzy, którzy żartowali z jego węgierskiego akcentu. Jego obecność w kadrze była krótka, był podatny na kontuzję i miał słabe warunki fizyczne, jednocześnie czarował swoją techniką. Jak sami wiemy, w tamtych czasach Węgrzy byli jedną z lepszych reprezentacji.

Świetny piłkarz, niezwykle lubiany człowiek. Nie znałem go zbyt dobrze, nie spotykaliśmy się w kawiarniach, bo mieszkał daleko, w Łodzi. Ale czasami zdarzyło się zamienić kilka zdań po meczach. Lubiliśmy go słuchać. Żartowaliśmy, że po polsku mówi jak Murzyn. Miał taki śmieszny, melodyjny węgierski akcent. Przyjmowaliśmy go ciepło. W końcu ożenił się z Polką
– Kazimierz Trampisz

Niestety gra Patkolo często była sinusoidalna. Jego rajdy, wspaniałe zagrania i strzały były przeplatane brakiem angażowania się w większy sposób w grę całej drużyny, gdy inni biegali – Rudolf przechadzał się po boisku. Szczególnie zauważano to w Łódzkim Klubie Sportowym, w którym występował. W reprezentacji też mówiono, że zawiódł, szczególnie w meczu z Czechosłowacją. Potem sprawa trochę ucichła, gdy na jaw wyszło, że występował z kontuzją. Sam poprosił, aby nie uwzględniano go na mecz z Albanią, chciał się wyleczyć, niestety ŁKS go potrzebował i do końca sezonu musiał grać z urazem.

Sympatyczna postać klubowa

Swoją przygodę klubową zaczynał w węgierskich klubach. Następne lata spędził w ŁKS Łódź, zaliczył także epizod w Polonii Bydgoszcz. Jednak ulubieńcem kibiców stał się dopiero po przybyciu do krakowskiej Wisły. . Był jednym z pierwszych zagranicznych piłkarzy (chociaż w tym okresie miał już Polskie obywatelstwo) w historii Białej Gwiazdy, nie licząc sporadycznych występów Czechów i Węgrów przed 1914 rokiem. Nigdy nie miał fenomenalnych statystyk, zagrał zaledwie w 14 spotkaniach. Pomimo tego, zaskarbił sobie wielką sympatię kibiców spod Wawelu. Zachwycające były jego techniczne zagrania, często jednak nie przynosiły one zamierzonych efektów, w swoim pobycie nie strzelił ani jednego gola.

Patkolo dryblował sam siebie, popisywał się niepotrzebnymi sztuczkami
– Przegląd Sportowy

Własne miejsce na ziemi

Po zakończeniu kariery w Kujawiaku Włocławek, osiedlił się w Stalowej Woli, gdzie wcześniej grał przez trzy lata. Od 1960 roku mieszkał na tak zwanym „Osiedlu Cyganów”. Na stadion przyjeżdżał motorynką, był bardzo lubiany, a do każdego treningu świetnie się przygotowywał, zawsze pokazywał swoim wychowankom, jak strzelać, kontrolować piłkę, wszystkie fundamentalne czynności, jakie piłkarz powinien opanować, trener Patkolo wykonywał perfekcyjnie.

Jerzy Hnatkiewicz, który prowadził drużynę juniorów w innej kategorii wiekowej, podkreślał to jakim skromnym człowiekiem był Patkolo. Mimo tak wielu fanów pozostawał normalnym człowiekiem, potrafił włożyć serce w pracę ze swoimi wychowankami. Zawsze zapisywał coś w swoim notatniku, rozrysowywał ćwiczenia, a następnie skrupulatnie wpajał je swoim zawodnikom. Przywiązywał wielką wagę do kształcenia swoich podopiecznych. Miał dar do trenowania, a wiadomo, że nie każdy zawodnik zostaje dobrym trenerem.

Rodzinna tragedia

Jak wspominają wnuki, dziadkowie nie chcieli opowiadać o czasach wojny. Zapewne był to dla nich ciężki temat. Jednak chciałem wspomnieć o prywatnej tragedii Patkolo. W 1984 roku samobójstwo popełniła jego żona, Janina. Po jej śmierci całkowicie się zagubił, nie dawał sobie rady w codziennym życiu, był skryty i nikt nie wiedział, co tak naprawdę przeżywał. Zmarł 8 lat później, w Stalowej Woli.

Wszyscy do dzisiaj ciepło go wspominają, co roku w tym mieście odbywa się turniej juniorów im. Rudolfa Patkolo.

MARIUSZ ZIĘBA

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 5 / 5. Licznik głosów 1

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Więcej tego autora

Najnowsze

Nadzieja FC Futbol, ludzie, polityka – recenzja

Książka „Nadzieja FC Futbol, ludzie, polityka” to zapis z kilkunastomiesięcznej podróży Anity Werner i Michała Kołodziejczyka do Tanzanii, Turcji, Rwandy i Brazylii. Futbol jest...

Remanent 5. Pole karne z bliska.

Jerzy Chromik powraca z piątą częścią Remanentu, w którym przenosi czytelników na stadiony z lat 80. i 90. Wówczas autor obserwował zmagania drużyn eksportowych,...

Jakie witaminy i minerały są ważne dla biegaczy?

Bieganie to nie tylko pasjonująca forma aktywności, ale także sposób na zadbanie o zdrowie i kondycję. Odpowiednia dieta, bogata w witaminy i minerały, może...