Premier League liczy sobie już ponad 30 lat. Z tej okazji Wydawnictwo SQN postanowiło wydać książkę Jimmy’ego Burnsa „Premier League. Historia, teraźniejszość i przyszłość najlepszej ligi świata”, podsumowującą ten okres w dziejach futbolu. Wraz z rozpoczęciem przedsprzedaży rusza akcja skierowana do polskich fanów, którzy mają okazję wybrać najlepszego piłkarza, menadżera i najważniejszy moment w historii Premier League oraz wygrać nagrody: koszulki, kubki i inne gadżety piłkarskie.
Zagłosuj i wygraj nagrody ➡️ https://bit.ly/retro-nagrody
Zamów książkę o historii Premier League na LaBotiga.pl ⏩ https://bit.ly/rfbl-premierleague
– rabat od ceny okładkowej
– wysyłka od 2 sierpnia – czytasz jako pierwszy!
– atrakcyjne pakiety z gadżetami piłkarskimi
Fragment książki:
Graczem działającym na wyobraźnię wojennego pokolenia, do którego należał mój świętej pamięci ojciec, był dżentelmen Stanley Matthews, znany też jako sir Stanley, ponieważ został nobilitowany przez królową, co jest rzadkim wyróżnieniem w przypadku sportowca.
Nawet po tym, jak współczesny futbol wkroczył w nowe tysiąclecie, Matthews wciąż jest pamiętany jako najlepszy angielski piłkarz w historii. Tak twierdził choćby Jimmy Armfield, a jego słowa – jeden z wielu hołdów, które złożono wielkiemu Matthewsowi, gdy zmarł 23 lutego 2000 roku, w wieku 82 lat – mają pewną wagę, grał on bowiem u boku sir Stana jako prawoskrzydłowy w Blackpool oraz w reprezentacji Anglii: „Na boisku zachowywał się nienagannie. Mawiał: »Jeśli mnie kopią, to wiem, że ich mam«. Wymyślał nowe rzeczy i grał tak, jak inni nie potrafili, przede wszystkim zaś miał fantastyczne umiejętności”.
Inne legendy angielskiego futbolu – sir Thomas Finney, sir Bobby Charlton – przywołują magiczne wspomnienia, ale Matthewsa wyróżniały zarówno skromność, jak i aura tajemniczości. Był ucieleśnieniem profesjonalizmu i przyzwoitości, więc Anglicy kochali go niezależnie od tego, któremu klubowi kibicowali.
Matthews żył bez wątpienia w mniej skomplikowanych czasach. Telewizję satelitarną i internet trudno było sobie wówczas nawet wyobrazić, w związku z czym nie można było śledzić z domu każdego ruchu piłkarza, a dziennikarze i fani nie prześladowali graczy i nie mogli dawać upustu swoim emocjom w mediach społecznościowych. Prostota i pokora dotyczyły też płac zawodników. W latach 50. Matthews zarabiał 20 funtów tygodniowo, choć przez 14 lat spędzonych w Blackpool odgrywał tam równie ważną rolę co lokalna wieża czy iluminacje, dwie najważniejsze atrakcje turystyczne miasta.
Miłosna przygoda Matthewsa z Blackpool i piłką nożną zaczęła się podczas drugiej wojny światowej, kiedy stacjonował w tym nadmorskim mieście na północny kraju jako członek Królewskich Sił Powietrznych (RAF) i grał w amatorskiej drużynie The Seasiders. Po wojnie, w 1947 roku, podpisał kontrakt z Blackpool, za co dostał 11 500 funtów oraz butelkę whisky, a potem olśniewał wszystkich swą grą aż do początku lat 60. Jimmy Armfield, jego przyjaciel i kolega z drużyny, wspominał, że na boisku Matthews był dla rywali bezwzględny: „Drwił z obrońców niemal jak matador z byka. Czubkiem buta wypuszczał sobie piłkę na kilkadziesiąt centymetrów do przodu, zachęcając w ten sposób kryjącego go zawodnika do próby odbioru. Niewielu się udawało”.
Jeśli Matthews górował nad innym graczami pod względem sprawności fizycznej i mentalnie, to działo się tak na skutek dyscypliny i poświęcenia, które wpoił mu ojciec, fryzjer i były bokser wagi średniej. Gwiazdor Blackpool nigdy nie palił ani nie pił, eksperymentował natomiast ze zdrową żywnością w czasach, gdy żadnemu innemu sportowcowi nie przyszłoby to do głowy.
Jako zawodnik Matthews każdego ranka szedł na plażę w Blackpool, położonym nad Morzem Północnym, gdzie biegał, rozciągał się i wykonywał ćwiczenia oddechowe, potem zaś udawał się na trening z resztą drużyny. Zawsze był w znakomitej kondycji, również po czterdziestce. Jako jedyny zawodnik wystąpił w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii jako 50-latek. Nawet w ostatnich latach życia, już po siedemdziesiątce, nadal ćwiczył na siłowni. Gdy Bobby Robson, były selekcjoner reprezentacji Anglii, dowiedział się o śmierci pierwszego rycerza wyspiarskiej piłki, w wywiadzie dla BBC złożył hołd przyjacielowi: „Był jednym z najlepszych piłkarzy w dziejach futbolu”.
O książce:
Jak Premier League stała się globalnym fenomenem?
Kiedy 20 lutego 1992 roku powołano do życia Premier League, nikt z założycieli nie mógł przypuszczać, że ten obliczony na zwiększenie zysków telewizyjnych projekt trzy dekady później okaże się globalnym fenomenem.
Jest tu wszystko, co w dziejach Premier League najważniejsze. Tragedia na Hillsborough, która wymusiła na klubach modernizację stadionów i poprawę komfortu widzów. Historia Davida Beckhama, pierwszego piłkarskiego celebryty, w barwach Manchesteru United. Przyjście Érica Cantony i towarzyszące mu skandale. Arabskie, azjatyckie, amerykańskie i rosyjskie fortuny, które wyniosły Premier League na inny poziom. Zróżnicowanie i ewolucja piłkarskiej publiki, która wyeliminowała z trybun stadionowych chuliganów.
Jimmy Burns, ceniony dziennikarz sportowy i autor kilku książek o futbolu, zabiera czytelnika w pełną anegdot i ciekawostek podróż przez trwającą już ponad trzy dekady historię Premier League. W barwny sposób opisuje właścicieli o szemranej reputacji, genialnych menadżerów, fenomenalnych zawodników, kibiców, a nawet tzw. WAGS, czyli żony i dziewczyny piłkarzy. Ale Premier League to również coraz większe pieniądze i coraz bardziej zaciekła rywalizacja – i właśnie dlatego żadne rozgrywki sportowe na świecie nie budzą takich emocji i zainteresowania.