Zajączki, baranki, malowane jajka i mazurek – to prawdopodobnie najpopularniejsze skojarzenia ze świętami wielkanocnymi. Niestety nie wpisują się one w tematykę naszego portalu. Jest jednak pewien wspólny mianownik pomiędzy historią, piłką i Wielkanocą – znajduje się 3600 kilometrów od wybrzeży Chile i słynie z kamiennych głów. Zapraszamy w podróż i poznanie futbolu na Wyspie Wielkanocnej.
Głowa do interesów
Mimo że znajduje się niemal na końcu świata i pośrodku niczego, to Wyspa Wielkanocna zyskała dosyć dużą popularność w kulturze. Po części wpłynęła na to całkiem chwytliwa nazwa, która raz do roku przypomina o istnieniu tego miejsca. Jednak prawdziwą popularność zaskarbiło sobie ono za sprawą Moai, czyli posągów ze skał wulkanicznych.
Wspomniane Moai stanowią prawdziwą zagadkę cywilizacji. Istnieje wiele teorii dotyczących powstania słynnych skalnych głów. Najpopularniejsze i prawdopodobnie najbliższe prawdy są te, które bezpośrednio wiążą się z kolonizacją wyspy. Naukowcy spierają się, czy rzeźbiarzami byli rdzenni Polinezyjczycy, czy może osadnicy przybyli z Ameryki Południowej. Prawdopodobnie trzeba przy tym wykluczyć, że rzeźby przywieźli kosmici – oni w końcu lepiej sprawdzali się przy budowie piramid.
Dziś Moai stanowią główną atrakcję Wyspy Wielkanocnej, której gospodarka jest niemal w pełni oparta na turystyce. W 2003 roku miejsce to było celem wyprawy ponad 22 tysięcy turystów, a w 2007 już niemal 50 tysięcy odwiedzających. Szacuje się, że w 2020 roku wyspa zostanie odwiedzona przez 200 tysięcy ludzi, polujących na zdjęcie z kamienną głową. To niestety duży problem, gdyż licząca niespełna osiem tysięcy mieszkańców społeczność ma coraz większy kłopot z obsłużeniem tak dużej liczby klientów. Ponadto takie zainteresowanie turystyczne może też wpływać niekorzystnie na faunę i florę Parku Narodowego Rapa Nui.
Ostatnia bezludna wyspa
Jeśli wierzyć badaniom, Wyspa Wielkanocna jest jednym z ostatnich zasiedlonych miejsc na ziemi. Podobnie jak w przypadku Moai, tak też w kwestii osadnictwa na wyspie naukowcy nie są zgodni. Literatura każe wierzyć, że pierwsza stopa ludzka stanęła u wybrzeży Rapa Nui w IV wieku, jednak najnowsze badania wskazują, że bardziej realny jest XII wiek. Niezależnie od daty przybycia na wyspę, Polinezyjczycy nie rozwinęli na niej wielkiej cywilizacji. Ograniczone zasoby naturalne i przeludnienie rodziło konflikty międzyplemienne. Powszechny był kanibalizm i prymitywne kulty.
Przeczytaj także o futbolu na Grenlandii
5 kwietnia 1772 roku wyspa została odkryta przez Europejczyków. To właśnie ta data przyczyniła się do przypisania temu miejscu nazwy Wyspy Wielkanocnej. Początkowo stosunek rdzennych mieszkańców do przypływających statków był dobry, jednak coraz częstsze wizyty zaczęły być źródłem niepokoju na wyspie. W efekcie statki przestały być tu mile widziane, a wszelkie próby zejścia na ląd kończyły się atakami lokalnej ludności.
W połowie XVIII wieku, za sprawą niewolnictwa, populacja Rapa Nui uległa niemal całkowitej zagładzie. Peruwiańscy piraci uprowadzili większość rdzennej ludności, a zanim ich uwolniono, to wielu z nich umarło na ospę i gruźlicę. Ci, którym udało się powrócić, przywieźli ze sobą wcześniej nieznane na wyspie choroby, co jeszcze mocniej ograniczyło liczbę mieszkańców. Pod koniec XIX wieku wyspa została przyłączona do terytorium Chile. Obecnie mieszkańcy powracają do dawnych tradycji i próbują zrekonstruować wyniszczoną dwa wieki wcześniej kulturę.
Ekspansja futbolu
Jeszcze kilka lat temu dosyć popularny był żart o polskiej piłce, który mówił o tym, że spadliśmy w rankingu za reprezentację Bezludnej Wyspy. Rapa Nui prawdopodobnie najbliżej jest do wpisania się w ramy tego dowcipu. Trudno o wiarygodne źródła dotyczące pierwszego kontaktu lokalnych mieszkańców z piłką nożną. Pierwszy oficjalny mecz CF Rapa Nui (stanowiący zarówno lokalny klub piłkarski, jak i reprezentację) rozegrał w 2009 roku, gdy ich przeciwnikiem było chilijskie Colo-Colo w ramach Pucharu Chile.
Właściwie, żeby być precyzyjnym, trzeba pamiętać, że mecz z Colo-Colo nie był pierwszym w historii Rapa Nui. Wcześniej reprezentacja Wyspy Wielkanocnej mierzyła się z drużyną archipelagu Juana Fernandeza, również należącego do terytorium Chile. W 1996 roku Rapa Nui pokonali rywala 5:4 a cztery lata później wygrali aż 16:0. Na wyspie nie było oficjalnych rozgrywek piłkarskich, jednak lokalna ludność amatorsko uprawiała futbol od około 1950 roku.
Porażka z Colo-Colo nie była zaskoczeniem, zwłaszcza wobec słów, jakimi podsumował poziom piłkarski lokalnych mieszańców Miguel Angel Gamboa. Były piłkarz Chile stanął przed zadaniem skompletowania drużyny na mecz pucharowy, a także przygotowania ich do gry:
Za każdym razem, jak pokazywałem im podstawy, takie jak np. strzały głową czy nogą, nie potrafili tego wykorzystać. Mimo to byli bardzo dobrze przygotowani fizycznie i nastawieni z dużym entuzjazmem.
Gamboa wskazał również kulisy wybrania składu na mecz:
Wybrałem najlepszych z lokalnych drużyn. Oczywiście nie byli to profesjonalni piłkarze, a rybacy, farmerzy czy tancerze. Wiedziałem, że nie mamy szans wobec tak dużej różnicy umiejętności, jednak przygotowaliśmy się najlepiej jak potrafiliśmy i nie zamierzaliśmy poddać się bez walki.
Polinezyjczycy ulegli późniejszemu ćwierćfinaliście 0:4, jednak wynik nie zaburzył święta rodzącego się na wyspie futbolu. Mecz był transmitowany na żywo w Chile, a wokół lokalnego stadionu, przystosowanego do 1000 widzów, zebrało się blisko 2500 ludzi.
Dalszy rozwój
O futbolu na Wyspie Wielkanocnej zrobiło się głośno ponownie dopiero w 2014 roku. Wtedy to legendarny Pele odwiedził Rapa Nui z okazji inauguracji nowego stadionu. Odnowiony obiekt ma sztuczną trawę, bieżnię lekkoatletyczną, trybuny, szatnie, oświetlenie i generator elektryczny. Oprócz piłki nożnej można tam również ćwiczyć lekkoatletykę i rugby.
Pomimo niezłego zaplecza i dużego zainteresowania piłką wśród lokalnej społeczności, Wyspa Wielkanocna nie dorobiła się dotąd profesjonalnej drużyny piłkarskiej. Rozwój infrastruktury sportowej przyczynił się do stworzenia w tym miejscu oddziału Uniwersytetu Piłki Nożnej Diego Rivaroli. Młodzież w wieku 10-17 lat może dzięki temu poznawać tajniki piłkarskiego kunsztu. Najlepsi mają szansę powołania do młodzieżowych reprezentacji Chile. Kto wie, może kiedyś jakaś reprezentacja narodowa odważy się zmierzyć z amatorami z Bezludnej Wyspy.
BARTŁOMIEJ MATULEWICZ