Na 70-lecie istnienia klubu biuro prasowe Pogoni Szczecin wpadło na ciekawy pomysł – zróbmy książkę urodzinową! Nie ma tam jednak ciągu przyczynowo-skutkowego ani też podsumowania 70-letniej historii klubu. Można ją nazwać bardziej zbiorem anegdot osób związanych z Dumą Pomorza.
Pora powiedzieć, co jest w środku. Nie znajdziecie tam statystyk, wyników, składów, czy miejsc Pogoni w poszczególnych rozgrywkach. W ten sposób powstałaby nudna księga. Krzysztof Ufland, Jakub Bohun, Tomasz Smoter oraz Jakub Żelepień wykonali setki telefonów i przeprowadzili setki rozmów. W książce pozwolili mówić bohaterom. Oni tylko spisali i uporządkowali wspomnienia. Autorzy postanowili stworzyć coś nietypowego i taki też jest zbiór wyrwanych z kontekstu (a właściwie pamięci) opowiastek 70 osób związanych z Pogonią Szczecin. Robert Dymkowski i kilka jego anegdot, Marek Leśniak i kilka historyjek, Andrzej Miązek i również parę opowieści. W ten sposób to wygląda. Każdy z rozmówców mógł opowiedzieć o czymś, co jest związane z jego zaangażowaniem w klub. Krzysztof Ufland pisze we wstępie:
Kolejne karty zawierają żywe słowo. Oddaliśmy głos bohaterom wielu lat. Chcieliśmy, by opowiedzieli o Dumie Pomorza ze swojej perspektywy. (…) Chcieliśmy nasz klub pokazać wielowątkowo. Dlatego w książce znajdziecie wypowiedzi byłych piłkarzy, prezesów, pracowników klubu, ale także osób, których relacja z Pogonią Szczecin ma zupełnie inny wymiar.
Książka ma nieprzypadkowo 70 rozdziałów. Każdy z nich poświęcony jest jednej osobie. O jaką jednak relację chodzi we wstępie? Spojrzenie na Pogoń z różnych stron, nie tylko z perspektywy piłkarza czy trenera, bo coś takiego, szczerze mówiąc, po 20 czy 30 rozdziałach mogłoby się przejeść. Tymczasem podam kilku bohaterów bądź bohaterek: Zdzisław Baśkiewicz, będący lekarzem Pogoni na przełomie lat 80. i 90., Piotr Dębowski, czyli dziennikarz TVP, który w latach 90. relacjonował mecze Pogoni, Barbara Dilmann – córka Floriana Krygiera, założyciela klubu, Iwona Gacparska, dziennikarka oraz wdowa po śp. Arkadiuszu Gacparskim, którego można nazwać artystą klubowym – pomagał choćby przy tworzeniu sektorówek, a także Tomasz Gierwiatowski, który wciela się w maskotkę zespołu tzw. „Gryfusa” oraz jeszcze kilka innych osób. Wszyscy dzielą się anegdotami. To pozwala spojrzeć na Pogoń szerzej.
Warto też napisać o Marianie Kielcu i Stefanie Żywotce. Pan Marian jest jednym z trzech królów strzelców najwyższej klasy rozgrywkowej w historii Pogoni Szczecin (sezon 1962/63 – 24 bramki), a także pierwszym reprezentantem Polski z tego klubu. Nieprzypadkowo został też wybrany ambasadorem 70-lecia. Żart, luz wypowiedzi, świetna pamięć, lekkość opowiadania barwnych historii – te rzeczy nie są obce 76-latkowi.
Marian Kielec był bożyszczem fanów. On czasami trochę udawał, wywracał się w kontakcie z rywalami. Sędziowie się nie nabierali, ale Marian wstawał, podnosił ręce do trybun w geście dezaprobaty, a cały stadion wstawał i z rykiem do sędziego. Następna taka akcja to już często był rzut karny dla nas. Jak Marian wchodził do Kaskady, (dawny bardzo ekskluzywny lokal w Szczecinie, znany w całej Polsce. Spłonął w 1981 roku, dziś stoi tu galeria handlowa Kaskada z tablicą upamiętniającą ofiary przyp. red.) to orkiestra przestawała grać i robiło się cicho. – Witamy pana Mariana – mówił prowadzący – to anegdota Tadeusza Czubaka, który grał razem z Kielcem.
Wspólnie z Robertem Dymkowskim z dorobkiem 120 goli jest najlepszym strzelcem w historii. To on był głównym gościem spotkania promocyjnego książki, gdzie podzielił się swoimi uwagami. Pan Stefan Żywotko ma z kolei 98 lat i równie świetnie pamięta losy Pogoni. On także uczestniczył w wydarzeniu. Wciąż pozostaje najbardziej utytułowanym polskim trenerem za granicą. W latach 80. zdobył aż sześć mistrzostw Algierii z drużyną JE Tizi-Ouzou (dziś JS Kabylie). Wspominam o obu panach, ponieważ ich historie splatają całą książkę. Lekturę zaczynamy od Kielca, a kończymy na Stefanie Żywotce. Oto jedna spośród 19 anegdot świetnego napastnika:
W premierowym sezonie w Ekstraklasie – w 1959 roku – jechaliśmy do Krakowa. Do dziś uważam, że wygrać z Cracovią pomogły nam… stroje. Tak, nasze własne stroje! W tym czasie gospodarzem naszego stadionu był Alojz Derendarz. Był to człowiek, który przez długie lata przebywał we Francji, a po wojnie wrócił do Polski. Przed meczem przyszedł do mnie: – Panie Marianie, które koszulki mam wam przygotować na wyjazd? – Myślę, że powinniśmy jechać w tych – wskazałem na… biało-czerwone koszulki w pasy.
Nie wiem skąd te trykoty się wzięły. Jeśli dobrze pamiętam, to ktoś kupił je w Anglii, a następnie nam podarował. Prezentowały się pięknie! Wiadomo, że biało-czerwone pasy to krakusy, ale wzięliśmy te właśnie stroje. Gdy wybiegliśmy na rozgrzewkę, stadion szalał! Kibice byli przekonani, że to ich zawodnicy! Tak nas wspaniale przywitali, że wstydem byłoby się nie pokazać z dobrej strony. Do przerwy, po moich dwóch trafieniach, utrzymywał się wynik 2:2. W szatni pojawili się prezes Bronisław Skobel oraz Marian Hrabik, który był w Radzie Zakładowej Zarządu Portu Szczecin. Prezes położył każdemu po 2,5 tysiąca złotych na stole w nagrodę za zwycięstwo, a następnie pilnował tych pieniędzy do końca spotkania. W końcówce strzeliłem gola na 5:3 i tak skompletowałem swojego pierwszego ekstraklasowego hat-tricka.
70 różnych osób i 70 różnych charakterów. Ich opowieści są: zabawne, smutne, irytujące, nudne, zaskakujące, dziwne, banalne, niecodzienne. Różne. Każda z nich jest inna, tak jak i każda osobowość bohatera. Po dowolnym rozdziale można odłożyć książkę i nie urywać wątku. 70 wybranych osób ma swoje indywidualne historie. Można mówić, że jedne z nich są ciekawe, inne niewarte publikacji, ale z całą pewnością są własne. Warto docenić pracę czterech pasjonatów z biura prasowego Pogoni Szczecin. Ciekawy pomysł to jedno, ale chęć działania i efekty – drugie. Tak właśnie należy obudowywać jubileusz.
Tę książkę kupisz w księgarni internetowej SENDSPORT. Kliknij tutaj
PATRYK IDASIAK