Chile vs Włochy, czyli bitwa o Santiago

Czas czytania: 3 m.
5
(1)

Rywalizacja jest jednym z wielu powodów, dla których piłkę nożną kochają i oglądają miliony. Gdy rywalizacja sportowa ma wysoki poziom i jest niezwykle zacięta, a na dodatek miesza z polityką, religią czy historią, wtedy momentalnie zapisuje się na kartach historii.

Niektóre potyczki dwóch drużyn trwały, trwają i trwać będą chyba do końca świata i jeden dzień dłużej. Kojarzone z biedniejszą częścią Madrytu Atletico kontra Real ze swoją bielą na koszulkach oznaczającą szlachectwo i poczucie wyższości. Zagłębie Ruhry elektryzują starcia BVB i Schalke. Mediolańczycy mają swoje „Derby Della Madonnina”. Niektóre reprezentacje także pałają do siebie nieskrywaną niechęcią. Nie muszę przypominać, jak wielki entuzjazm zapanował w narodzie, kiedy 11 października 2014 w Warszawie, polska reprezentacja po raz pierwszy w historii wygrała z Niemcami. Gerard Cieślik strzelał mnóstwo bramek, jednak najbardziej kibice będą pamiętać te strzelone Lwu Jaszynowi w wygranym 2-1 meczu ze Związkiem Radzieckim.

Czasami jednak futbolowa wojna rodzi się w jednej chwili. Czasem przychodzi taki mecz, w którym nic nie zwiastuje tego, że zawodnicy dadzą upust zwierzęcym instynktom. W 1962 roku Chile i Włochy rozegrały mecz, który zapadł kibicom w pamięć na wiele lat.

Taksówka jak wierny mąż

Na przełomie lat 50. i 60. minionego stulecia częstym zabiegiem kilku europejskich reprezentacji było werbowanie do swoich składów piłkarzy z krajów Ameryki Południowej. Argentyńczyk Alfredo di Stefano i Urugwajczyk Jose Santamaria najpierw reprezentowali barwy Realu Madryt, z którego do spółki z kolegami uczynili jedną z najlepszych ekip w historii dyscypliny. Po czasie obaj reprezentowali także barwy hiszpańskiej reprezentacji. Prowadzeni przez Helenio Herrerę Hiszpanie mieli być jednymi z faworytów Mundialu rozgrywanego w 1962 roku w Chile. Z tej samej pozycji do rozgrywek przystępowali Włosi, „wzbogaceni” o Brazylijczyka Jose Altafiniego oraz Argentyńczyków: Humberto Maschio i Omara Sívoriego. 2 czerwca 1962 roku w Santiago Włosi rozegrali drugi mecz turnieju. Ich rywalami byli gospodarze mistrzostw. Chile w pierwszym meczu pokonało 3-1 Szwajcarię. Włosi natomiast bezbramkowo zremisowali z Niemcami.

Przedmeczową temperaturę zwiększyły artykuły we włoskiej prasie traktujące o fatalnej organizacji turnieju. Antonio Ghirelli i Corrado Pizzinelli w korespondencji do Włoch nazwali stolicę kraju zaściankiem. Dodatkowo napisali, że telefony w mieście nie działają, a taksówek jest tak samo niewiele, jak wiernych mężów. Oberwało się również mieszkańcom Chile, którym żurnaliści zarzucali analfabetyzm, alkoholizm i ubóstwo. Według ich relacji, na prostytucję w kraju było wręcz przyzwolenie. Podobno dwóch innych włoskich dziennikarzy uciekło z Chile po tym, jak tubylcy pobili dotkliwie argentyńskiego dziennikarza przez pomyłkę wziętego za Włocha.

Policja na boisku

Piłkarze Chile mieli z kolei ogromne pretensje do Sívoriego i Maschio, że ci, zamiast reprezentować Argentynę w odwiecznej piłkarskiej rywalizacji między Ameryką Południową a Europą, połasili się na włoskie pieniądze i grę w tamtejszej reprezentacji. Ówczesne przepisy pozwalały na zmianę reprezentacji, mimo nawet kilkudziesięciu występów dla swojej pierwszej ojczyzny.

Pierwsze bójki miały miejsce jeszcze w tunelu przed pierwszym gwizdkiem sędziego Kennetha Astona. Anglik już w ósmej minucie spotkania usunął z murawy włoskiego pomocnika Giorgio Ferriniego, po tym, jak brutalnie sfaulował Honorino Landę. Włoch nie chciał opuścić placu gry, w efekcie do akcji wkroczyła policja, w której asyście Ferrini w końcu udał się do szatni.

Od tej chwili wynik meczu był dla piłkarzy kwestią drugorzędną. Nie liczyły się strzelone gole, lecz dźwięk łamiących się kości rywali. W 41 minucie na boisku przebywało już tylko dziewięciu Włochów. Obrońca Mario David potraktował ciosem karate pomocnika Chile Leonela Sancheza. Chilijczyk czuł, że musi się zrewanżować i dlatego później trenujący w młodości boks Sanchez złamał nos Humberto Maschio.

On i Altafini byli najczęściej atakowani przez przeciwników. Włosi mieli ogromne pretensje do Astona, że ten faworyzuje gospodarzy. „Azzurri” zginęli od własnej broni, bowiem to oni byli i wciąż są powszechnie znani z boiskowego cwaniactwa i złośliwych fauli wykonywanych w momencie, kiedy sędzia zajęty jest czymś innym.

W ostatnim kwadransie Jaime Ramírez i Jorge Toro strzelili bramki osłabionym Włochom, a ich drużyna wygrała 2-0. Wynik zszedł jednak na drugi plan. David Coleman z BBC określił ten mecz jako „najbrzydszy, najbardziej szokujący, obrzydliwy i haniebny mecz piłki nożnej, jaki kiedykolwiek widział w swoim życiu”. W związku ze skandalicznymi wydarzeniami na boisku, rządy obu państw wymieniły się notami dyplomatycznymi. Prasa w Chile dolała oliwy do ognia pisząc, że agresja włoskich piłkarzy spowodowana była stosowaniem przez nich środków dopingujących, a Włosi są narodem seksistów, mafiosów i faszystów.

Inspirująca sygnalizacja

„Bitwa o Santiago” pokazała, w jakim kierunku będzie zmierzać futbol. Ojczyzna miała dla piłkarzy znacznie mniejsze znaczenie wobec coraz większych pieniędzy w piłce nożnej. Na wielkich turniejach dużo mniej było polotu i finezji, za to więcej brutalności i wyrachowania. Cel zdawał się uświęcać środki. Kilkanaście dni po haniebnym meczu Chile zdobyło na swojej ziemi brązowy medal mistrzostw świata, pokonując w „finale pocieszenia” Jugosławię 1-0.

Leonel Sanchez został jednym z sześciu najlepszych strzelców, a mecz Chile – Włochy zmusił władze FIFA do wprowadzenia gruntownych zmian w kwestii reprezentowania kilku państw przez jednego piłkarza oraz sposobu karania zawodników. Ken Aston po zakończeniu kariery sędziowskiej pracował jako Przewodniczący Komisji Sędziowskiej FIFA. Chciał on zmodernizować system kar piłkarzy i wymyślił żółte oraz czerwone kartki. Inspiracją okazała się… sygnalizacja świetlna. Z problemem zmiany reprezentacji przez graczy FIFA także sobie poradziła, choć coraz większy wpływ bogatych państw arabskich na przewodniczących piłkarskiej centrali i obsesyjna chęć zbudowania piłkarskich potęg przez takie kraje jak Katar czy Bahrajn sprawia, że prędzej czy później zmiany znowu będą potrzebne. Oby tylko na boisku z tego powodu znowu nie polała się krew…

SEBASTIAN CHROSTOWSKI

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 5 / 5. Licznik głosów 1

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Więcej tego autora

Najnowsze

Debiut trenera Wojciecha Bychawskiego – wizyta na meczu OPTeam Energia Polska Resovia – Sensation Kotwica Port Morski Kołobrzeg

Retro Futbol obecne było na kolejnym meczu koszykarzy OPTeam Energia Polska Resovii w hali na Podpromiu. Rzeszowska drużyna tym razem rywalizowała z Sensation Kotwicą...

Ostatni pokaz magii – jak Ronaldinho poprowadził Atletico Mineiro do triumfu w Copa Libertadores w 2013 r.?

Od 2008 r. Ronaldinho sukcesywnie odcinał kupony od dawnej sławy. W 2013 r. na chwilę znów jednak nawiązał do najlepszych lat swojej kariery, dając...

Zakończenie jesieni przy Wyspiańskiego – wizyta na meczu Orlen Ekstraligi Resovia – AP Orlen Gdańsk

Już wkrótce redakcja Retro Futbol wyda napakowany dużymi tekstami magazyn piłkarski, którego motywem przewodnim będzie zima. Idealnie w ten klimat wpisuje się zaległy mecz...