Krążą opinie, że Chelsea to jeden z najbardziej nielubianych klubów piłkarskich ostatnich lat. Drużynie ze Stamford Bridge zarzuca się zbudowanie potęgi w oparciu o miliardy Romana Abramowicza. Nie ma co ukrywać, że pieniądze Rosjanina pomogły Chelsea w zdobyciu pięciu mistrzostw Anglii, pięciu pucharów kraju, oraz dwukrotnie Ligi Europy i Ligi Mistrzów. Gdyby nie Abramowicz, być może John Terry nie byłby klubową legendą, a tacy zawodnicy jak Didier Drogba, Petr Čech czy Eden Hazard nigdy nie trafiliby na Stamford Bridge. Krzywdzące jest jednak nazywanie Chelsea drużyną zrodzoną z pieniędzy Rosjanina. Zarzuty o braku historii sprzed ery Abramowicza są dosyć powszechne. Z takimi opiniami z pewnością nie zgodziłby się Ron Harris.
Ron Harris – biogram
- Pełne imię i nazwisko: Ronald Edward Harris
- Data i miejsce urodzenia: 13.11.1944 Londyn
- Wzrost: 173 cm
- Pozycja: Obrońca
Historia i statystyki kariery
Kariera juniorska
- Chelsea Londyn
Kariera klubowa
- Chelsea Londyn (1961-1980) 655 występów, 13 bramek
- Brentford (1980-1983) 61 występów
- Aldershot (1984-1985)
Kariera trenerska
- Aldershot (1984-1985) – Grający trener
Statystyki i osiągnięcia:
Osiągnięcia zespołowe:
Chelsea Londyn
- 1x Puchar Zdobywców Pucharów (1971)
- 1x Puchar Anglii (1970)
- 1x Puchar Ligi Angielskiej (1965)
Kaszlące zło
Na początku lat 60. minionego stulecia w Chelsea pojawiła się bardzo ciekawa grupa młodych zawodników. To na Stamford Bridge swoją wielką karierę zaczynał genialny strzelec Jimmy Greaves. W ataku partnerował mu Bobby Tambling, do którego niebawem dołączył znany playboy Peter Osgood. Bramki strzegł Peter Bonetti, zaś opoką defensywy był właśnie Harris, nazywany „Choppper”, co znaczy „tasak” lub „siekacz”. Pseudonim ten doskonale oddawał bezpardonowy i bezkompromisowy styl gry. Kto wpoił mu do głowy tę filozofię gry? Szkot Tommy Docherty, który zaczął trenować „The Blues” wraz z pojawieniem się wyżej wymienionych legend klubu. Docherty ściągnął Harrisa do dorosłej drużyny Chelsea w 1961 roku. Jego dwa lata starszy brat Allan także przez łącznie pięć sezonów występował na Stamford Bridge na pozycji obrońcy.
Przeczytaj także: „Faas Zawodowiec. Historia Faasa Wilkesa”
W dzieciństwie Ron Harris kibicował Arsenalowi. Jego idolem nie był żaden ofensywny zawodnik, lecz twardo grający lewy obrońca Walijczyk Wally Barnes. Od 1959 roku jego serce jest niebieskie, jednak jak sam przyznaje, wyniki „Kanonierów” sprawdza zaraz po rezultatach Chelsea.
Na Dochertym wrażenie zrobiła wygrana Chelsea w Youth FA Cup w 1961 roku. Szkot wziął Harrisa pod swoje skrzydła, jednak przez pierwsze dwa lata gry w dorosłym zespole rozegrał ledwie dziesięć spotkań. Od praktyki meczowej ważniejsze były jednak słowa Dochertego, który po latach stały się definicją gry Harrisa.
Poturbuj swojego rywala w przeciągu pierwszych kilku minut meczu, a potem tylko podążaj za nim krok w krok i kasłaj, stojąc za jego plecami, aby pokazać, że ciągle jesteś blisko.
Ta metoda działała i to w potyczkach z najlepszymi napastnikami w Anglii. Jimmy Greaves siał popłoch wśród obrońców rywali, jednak w dziewiętnastu występach przeciwko Chelsea, tylko raz udało mu się trafić do siatki. Legendarny napastnik tak wspomina grę przeciwko Ronowi:
Harris robił wszystko, abyś długo pamiętał występy przeciwko niemu. Kiedy już go zapamiętałem, sądziłem, że to zło wcielone.
Sam „Chopper” wspomina, że najtrudniejsi do upilnowania byli dwaj szkoccy napastnicy: Dennis Law i Andy Lochlead. Ten drugi dawał się we znaki Ronowi do tego stopnia, że złamał mu nos.
Tasak cięty na „Koguty”
W rankingu największych „rzeźników” biegających po angielskich boiskach w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych Ron Harris zawsze podąża jak cień za takimi postaciami jak Nobby Stiles z Manchesteru United, Tommy Smith z Liverpoolu czy Norman Hunter z Leeds United. Nawet przy tworzeniu tego typu rankingów „Chopper” pozostaje sobą, czyli agresywnym zakapiorem. Wszystkich charakteryzowała ostra gra, notoryczne faulowanie, zabłocona koszulka tuż po końcowym gwizdku, prowokowanie przeciwników oraz bieganie bez ochraniaczy, aby pokazać wszystkim, że nikt i nic ich nie złamie. Od Smitha zaczerpnął nawet rytuał polegający na tym, że przed meczem zawsze wypowiadał słowo „ambulans”, dając rywalom do zrozumienia, że jeden z nich właśnie tam zakończy swój występ.
Trzask łamiących się kości i krew cieknąca z ciał rywali, nie były jedynymi owocami brutalnej gry Harrisa. Pod jego wodzą Chelsea dwukrotnie wygrywała Second Division (1963 i 1977). W 1971 roku łupem „The Blues” padł Puchar Zdobywców Pucharów. Ekipa ze Stamford Bridge dwukrotnie dochodziła do finału Pucharu Ligi, ale ze zmiennym szczęściem. W 1965 pokonali w dwumeczu Leicester 3:2, zaś siedem lat później przegrali 1:2 ze Stoke. Ron i spółka dwukrotnie gościli także na Wembley w ramach meczu o finał Pucharu Anglii. W 1967 roku górą był Tottenham, natomiast trzy lata później Chelsea zmierzyła się z Leeds United.
Przeciwnik ten był dla Harrisa wymarzony. Prowadzonego przez Dona Reviego Leeds nienawidziła cała Anglia. Ciągle wygrywali, a ich łupem były nie tylko puchary i punkty, ale także kontuzjowani oponenci. 29 kwietnia 1970 roku górą byli jednak „The Blues”, ale dopiero w dodatkowym meczu, rozegranym już na Old Trafford. Na Wembley, osiemnaście dni wcześniej, padł remis 2:2. W powtórce Chelsea wygrała 2:1 po dogrywce. Ron Harris nie strzelił bramki w obu finałach (łącznie przez osiemnaście lat gry zdobył raptem trzynaście goli), jednak już w ósmej minucie obszedł się ze szkockim lewoskrzydłowym Eddiem Grayem tak brutalnie, iż konieczna była zmiana. Polowanie na Graya nakazał Harrisowi ówczesny trener „The Blues” Dave Sexton. Nic więc dziwnego, że po latach pracę na Stamford Bridge wybrał inny prowokator i manipulator żądny zwycięstwa za wszelką cenę, czyli Jose Mourinho.
Niemal wszystkie trofea zdobyte przez Chelsea, Ron Harris podnosił jako kapitan. Został nim w 1967 roku po tym, jak Terry Venables odszedł do Tottenhamu. „Chopper” przez lata wypominał kolegom z boiska transfery do lokalnych rywali. Venables i Greaves porzucili „The Blues” na rzecz Spurs, zaś George Graham wybrał uwielbiany w młodości przez Harrisa Arsenal. Otwarcie mówił, że na ulicy z przyjemnością spotykał i rozmawiał z każdym zawodnikiem, z wyjątkiem tych reprezentujących Tottenham. Na czele listy znienawidzonych znajdowali się ówcześni gwiazdorzy „Kogutów”: Dave Mackay i Alan Mullery.
Ponowna śmierć Moore’a
Po zakończeniu kariery w 1985 roku (z Chelsea odszedł w 1980) nie szczędził krytyki nikomu. Jak wiele angielskich legend lat 60. i 70. Używał sobie na współczesnych, zdaniem Harrisa zmanierowanych, przereklamowanych i przepłaconych gwiazdach Premier League. Poniżej cytat sprzed sześciu lat:
Oglądam West Ham raz na dwa tygodnie i muszę powiedzieć, że poziom jest absolutnie skandaliczny. Biedny Bobby Moore skończyłby znowu w grobie, gdyby miał to oglądać. Niektóre z nich chłopaki zarabiają 50000 funtów tygodniowo. Grając tak, miałbym wyrzuty sumienia, biorąc takie pieniądze. Gdybym był w pełni zdrowy, grałbym lepiej niż oni. A mam 65 lat.
Ron Harris przestrzega także współczesnych piłkarzy przed wiarą, że z pieniędzy zarobionych na boisku będą godnie żyć przez całe życie.
Jako piłkarz zarabiałem trzysta funtów tygodniowo. Oni zarabiają znacznie więcej, ale żyją tak, że jak i ja, na starość będą musieli na siebie zarabiać.
Oprócz zaangażowania, Harrisa cechowała również lojalność. Wspomniani wcześniej koledzy z drużyny opuszczali Chelsea, kuszeni lepszymi perspektywami sportowymi i finansowymi. Tymczasem Ron oprócz chwil szczęścia, trzykrotni doświadczał goryczy spadku z First Division. „The Blues” opuszczali najwyższą klasę rozgrywkową w 1962, 1975 i 1977 roku. Dwa ostatnie spadki miały miejsce pod koniec dziewiętnastoletniej przygody obrońcy z klubem. Harris rozegrał dla Chelsea 655 meczów. Dwukrotnie wygrywał Second Division, jednak ani razu nie udało mu się zdobyć mistrzostwa kraju. Nigdy nie wystąpił również w reprezentacji Anglii, w której poza wszelką konkurencją był duet stoperów z Leeds: Jack Charlton i inny łamacz kości Norman Hunter. Choć reprezentacja zawsze omijała Harrisa, ten nie omijał jej w swoich wypowiedziach.
Sven-Göran Eriksson sprawia wrażenie szczęśliwego gościa, a trenowana przez niego Anglia jest najsłabszą reprezentacją, jaką widziałem. Całą robotę odwalają za niego Brian Kidd i Steve McClaren.
90 milionów od mistrzostwa
Barbarzyński Harris zdawał się nie pasować do Chelsea lat sześćdziesiątych – grupy przystojnych, młodych mężczyzn inspirujących się stylem bycie członków rosnącego w siłę zespołu The Beatles. Na Stamford Bridge pojawiała się śmietanka towarzyska, na czele z gwiazdą westernów Stevem McQueenem, aktorem Richardem Attenborough, komikiem Arthurem Askeyem i aktorką Raquel Welch, jedną z wielu kochanek Petera Osgooda. Na jednym z meczów Amerykanka pojawiła się w koszulce z napisem „Osgood strzelił mi gola”.
Mimo to był uwielbiany i szanowany przez wszystkich kibiców Chelsea. Nie mógł natomiast liczyć na szacunek ze strony właściciela Kena Batesa, który w 1982 roku kupił klub za symbolicznego funta. Rządził klubem do 2004 roku. „The Blues”. Jedynym tytułem mistrzowskim w gablocie Chelsea nadal był ten z 1955 roku. Dwa wygrane Puchary Anglii, jeden Puchar Ligi i Puchar Zdobywców Pucharów nie wpłynął na pozytywny odbiór rządów Batesa, który kompletnie zignorował klubowe legendy, na czele z Harrisem. O Romanie Abramowiczu „Chopper” wypowiada się pozytywnie. Uważa, że jak każdy Rosjanin dobrze korzysta z umysłów innych. W jednym z wywiadów na pytanie, czy miliardy Ambramowicza pomogły jego ukochanemu klubowi wrócić na szczyt, odpowiadał twierdząco, po czym dopiekł jednemu z managerów pracującym w Premier League po dziś dzień:
Pieniądze nie zawsze dają sukces. Blackburn zostało mistrzem bez milionów. Kiedy Sam Allardyce otrzyma 90 milionów funtów na transfery, jego Bolton także zdobędzie tytuł.
Dziś Ron Harris ma 72 lata. Kiedy ktoś do niego dzwoni, słychać „Blue is the colour”. Sam nadal uważa siebie za najlepszego obrońcę w historii brytyjskiego futbolu, po czym koryguje opowiadając kolejną zabawną anegdotę.
Tylko jeden był lepszy ode mnie. Nazywał się Mike Barnard i grał dla Evertonu oraz Stoke. Wyskakując ze mną do górnej piłki, uderzył mnie tak mocno, że długo nie podnosiłem się z boiska. Mój ojciec zawsze powtarzał mi, abym nie dawał po sobie poznać, że jestem ranny. Ten jeden raz nie dałem rady.
SEBASTIAN CHROSTOWSKI