Kumpel Jermaina Defoe, który uczył nas odwagi

Czas czytania: 6 m.
5
(6)

Historia Bradleya Lowery’ego ma z futbolem tak naprawdę niewiele wspólnego. Piłka nożna jest tylko tłem jego przejmującego życiorysu. Mimo tego warto ją poznać, nawet jeśli jest tak trudna i bolesna. Bradley miał w sobie niezwykłą moc. Potrafił sprawić, że na co dzień skłóceni angielscy kibice stanęli ramię w ramię, a jeden z najskuteczniejszych napastników w dziejach Premier League został jego najlepszym kumplem.

Ukochanym zespołem Bradleya był Sunderland. Przez krótki okres swojego życia chłopiec zapracował na miano najpopularniejszego kibica „Czarnych Kotów”. Został nawet honorowym członkiem klubu. Gdyby świat był miejscem lepszym i bardziej sprawiedliwym, to pewnie do dzisiaj każda jego obecność na Stadionie Światła byłaby okraszona gromkimi brawami. Nasza planeta takim miejscem jednak nie jest. Happy end nie zawsze nadchodzi, niezależnie od tego, ile pragnień i modlitw wzniesiono.

REKLAMA 2

Podły przeciwnik

Bradley przyszedł na świat 17 maja 2011 roku i zaledwie dwa lata później wykryto u niego okropną chorobę – neuroblastomię, czyli inaczej nerwiaka zarodkowego. To nowotwór układu nerwowego, który dotyka jedynie dzieci. Rak szybko rozprzestrzenił się z lewej nerki na różne organy chłopca.

Zdeterminowani rodzice Bradleya, Gemma i Carl, założyli wówczas zbiórkę, której cel wynosił aż 700 tysięcy funtów. Sprawa nabrała rozgłosu i udało się zebrać całą kwotę, którą przeznaczono na pionierską metodę leczenia w Stanach Zjednoczonych. W akcję mocno zaangażowani byli kibice Sunderlandu. W 2014 roku doszło do małego cudu. Nastąpiła remisja choroby. Wydawało się, że chłopiec wygrał życie i pokonał paskudnego przeciwnika.

W czerwcu 2016 roku w rodzinę Lowerych wymierzono kolejny cios. Choroba wróciła i to w jej gorszej, agresywniejszej formie. Pod płucem malucha znaleziono guza. Rokowania były bardzo złe. Beznadziejne. Druzgocące. Miłość matki nie zna jednak pojęcia „poddać się”, więc pani Gemma Lowery nie miała zamiaru godzić się z losem.

„Wyobraź sobie, że twój świat zostaje rozbity. Nie jeden, a dwa razy. Wyobraź sobie, że twoje dziecko jest śmiertelnie chore. Co teraz zrobię? Będę walczyła. Do upadłego” – jasno deklarowała w jednym z postów na portalu społecznościowym.

Zanikające nadzieje

Bradley wielokrotnie uczestniczył w meczach Sunderlandu w charakterze kogoś więcej niż tylko zwykłego fana. Miał kontakt z piłkarzami, robił sobie z nimi zdjęcia i kopał piłkę. Klub uczynił go honorowym kibicem, włączył się również w finansowanie leczenia, które niestety nie przynosiło już większych skutków.

Cierpienie Bradleya poruszyło całe środowisko piłkarskie w Anglii. We wrześniu 2016 roku chłopiec został zaproszony na pojedynek Sunderlandu z Evertonem, gdzie pełnił rolę maskotki swojej ulubionej drużyny.

Po kontynuacji zbierania funduszy na podróże i wszelkie dodatkowe zabiegi medyczne, których potrzebował Bradley, na Stadionie Światła odbyła się impreza na jego cześć z udziałem celebrytów, którzy chętnie dodawali mu otuchy.

14 grudnia 2016 roku chłopak ponownie jako maskotka Sunderlandu dopingował zespół w spotkaniu przeciwko Chelsea. Gospodarze przegrali 0:1, ale Bradleya niechybnie pocieszył fakt, że udało się mu pokonać bramkarza „The Blues” – Asmira Begovicia. Bośniak przyznał później, że odwaga chłopca jest dla niego motywacją.

Trzeba przyznać, że był to strzał z gatunku bardziej technicznych aniżeli siłowych. Telewizja BBC przyznała Bradleyowi za to trafienie nagrodę gola miesiąca, którą współdzielił z Henrikhem Mkhitaryanem. Przesłodzone? Być może. Natomiast nadal wspaniałe i powodujące szeroki uśmiech.

Mimo wielkiej wiary, starań oraz nakładów finansowych batalia z chorobą w pewnym momencie stała się zbyt trudna. Przed rodzicami Bradleya postawiono kilka dróg wyboru. Na końcu każdej z nich chłopiec umierał. Nie było już ratunku, a ciągłe liczenie na cud bolało. W styczniu 2017 roku stało się jasne, że pozostało mu jedynie kilka miesięcy życia.

Rak nie rozróżnia barw

Kibice angielskich klubów mocno przeżywali historię Bradleya. Na wielu stadionach można było zobaczyć fanów mierzących się ze sobą zespołów, którzy wspólnie trzymali transparent z napisem „rak nie rozróżnia barw”. Tym gestem chcieli dobitnie pokazać, jak niewiele znaczą ewentualne scysje i waśnie pomiędzy klubami wobec prawdziwych życiowych tragedii.

O niezwykle ciepłe i godne szacunku postępowanie pokusił się także Everton. „The Toffies” zaprosili małego na ich rywalizację z Manchesterem City i wspomogli jego leczenie kwotą 200 tysięcy funtów, gdy wiadomo było już, że teraz chodzi jedynie o czas. O jak najdłuższy czas podarowany Bradleyowi.

Chłopiec w meczu z City jednorazowo wyszedł ma murawę jako wsparcie Evertonu. Romelu Lukaku dumnie trzymał go na rękach, a Bradley z pełnym uśmiechem na twarzy witał się z zawodnikami oraz sędziami. Wcześniej cyknął sobie fotkę z Pepem Guardiolą, od którego dostał koszulkę Manchesteru z podpisami całej ekipy „Obywateli”. Zjednoczone środowisko piłkarskie postarało się, aby dać mu oparcie w tym cholernym bagnie.

Jego historia poruszyła ludzi na całym świecie. Według doniesień mediów mały otrzymał kilkanaście tysięcy kartek z życzeniami, a różnych listów ze słowami otuchy wysłano do niego kilkaset tysięcy.

REKLAMA 2

Kumpel, który strzelił 163 gole w Premier League

Gracze Sunderlandu rzecz jasna polubili Bradleya, który często przebywał w ich towarzystwie. Bohater tekstu najbardziej zażyłą relację nawiązał z Jermainem Defoe. Gwiazdor angielskiego futbolu od razu z pełnym entuzjazmem przystąpił do akcji podnoszenia na duchu stale cierpiącego kilkulatka. Jeden z najbardziej łownych snajperów w historii Premier League z biegiem czasu przywiązał się do Bradleya węzłami mocniejszymi od tych gordyjskich. Zostali po prostu najlepszymi kumplami.

Idiotyzmem byłoby podejrzewać Defoe o granie pod publiczkę czy budowanie wizerunku kosztem śmiertelnie chorego chłopca. On naprawdę niesamowicie emocjonalnie podchodził do Bradleya. Wielokrotnie wychodzili razem na boisko, ściskając sobie dłonie, a Defoe z całego serca próbował rozśmieszać i dawać małemu przyjacielowi jak najwięcej sił i radości. Odwiedził go w urodziny. Przychodził do szpitala, w którym leżał chłopiec, by położyć się obok niego i zasnąć obejmując go ramieniem. Z dala od kamer i dziennikarzy. Jedynym uwiecznieniem tych pięknych chwil były zdjęcia, jakie robiła im mama Bradleya.

W marcu 2017 roku chłopiec spełnił kolejne marzenie. Został wyznaczony jako jeden z dzieciaków, które wyjdą ramię w ramię z piłkarzami reprezentacji Anglii na murawę boiska w starciu przeciwko Litwie. Pękający z dumy Bradley opuścił tunel w towarzystwie – a jakżeby inaczej – Jermaina Defoe, który nie mógł ukryć szczęścia z powodu obecności kumpla. Po latach wspominał:

– Pamiętam pierwsze spotkanie z Bradleyem, kiedy byłem piłkarzem Sunderlandu. Wiedziałem, że czeka mnie rozmowa z nim, ale kiedy pierwszy raz go zobaczyłem, nie sądziłem, że to może być on, ponieważ był tak bardzo pełen energii. Podbiegł do mnie, a ja byłem w szoku. Miał tak dużo energii.

Odwaga i męskość, której możemy się uczyć

W maju 2017 roku stan Bradleya się pogorszył. Rodzina musiała odwołać wakacje w Disneylandzie, ponieważ lekarze potwierdzili, że na jego szyi znaleziono nowy guz. W szybkim tempie w jego ciele odkrywano kolejne przerzuty. Rak rozprzestrzeniał się błyskawicznie. Gemma Lowery opublikowała zdjęcie swojej pociechy. Na twarzy tego cholernie odważnego małego faceta widoczny był szeroki uśmiech, mimo że życie w nim gasło.

Bradley zmarł 7 lipca. Kilka dni przed tym jak odszedł, było wiadomo, że zostało mu bardzo, bardzo niewiele czasu. Lekarze kazali rodzinie się z nim pożegnać. Do szpitala rzecz jasna przyszedł również Jermain Defoe, by ostatni raz przytulić przyjaciela. Przyjaciela tak dzielnego, że mógłby swoją odwagą obdarować pełny stadion piłkarski.

„Mój odważny chłopiec odszedł dzisiaj o 13:35. Zmarł w naszych ramionach. Nie ma słów, które opisałyby to, jak bardzo złamane są nasze serca. Był naszym superbohaterem i walczył z całych sił do samego końca” – w taki sposób o śmierci swojej miłości poinformowała za pośrednictwem mediów społecznościowych Gemma Lowery, która dzisiaj prowadzi fundację imienia jej syna, pomagając wielu chorym dzieciom.

Bradleya pożegnało mnóstwo znanych osób związanych z futbolem. Oficjalny profil FIFA ogłosił, że odszedł jeden z najbardziej odważnych fanów. Gary Lineker określił go mianem wojownika. Alan Shearer wyznał, że jest mu po prostu bardzo przykro, a konto reprezentacji Anglii na Twitterze zamieściło wpis z krótkim, ale jakże konkretnym przesłaniem: „Jest tylko jeden Bradley Lowery”.

Można przypuszczać, że chłopiec nie był do końca świadomy swojego położenia, wszak w momencie śmierci miał zaledwie sześć lat, jednak bez wątpienia codzienny, nieustanny ból i cierpienie dosadnie pokazywało mu, że nie jest tak, jak być powinno. Inwazyjne leczenie raka wysysało z niego resztki sił. Potrafił godzinami leżeć wyczerpany, ale nie zapominał o uśmiechu. Bradley zdawał sobie sprawę z tego, że jest bardzo chory, natomiast nigdy, w żadnej chwili nie zabrakło mu woli walki i pogody ducha.

Bardzo trudno to tragiczne zakończenie historii zniósł Defoe. 38-letni dziś zawodnik, występujący w Glasgow Rangers totalnie rozkleił się na pogrzebie, nie potrafiąc powstrzymać łez. Wraz z Bradleyem w ostatnią drogę wyruszyło wielu kibiców różnych klubów. Zaszczytem dla wszystkich zgromadzonych było godne pożegnanie najbardziej sławnego fana Sunderlandu.

– Minęły cztery lata, a do tej pory nie ma dnia, w którym bym o nim nie myślał.

– powiedział urodzony w Londynie napastnik dla telewizji BBC.

Defoe nieustannie nawiązuje do ukochanego przyjaciela i oddaje mu hołd. Widać, jak wciąż bardzo boli go brak Bradleya. Jesienią 2018 roku Jermain zrobił tatuaż upamiętniający chłopca. To nie pierwszy raz kiedy ktoś bliski jego sercu umiera na raka. W 2012 roku przez to okropieństwo stracił ojca.

Nie sposób dziwić się temu znakomitemu sportowcowi. Swoją klasą jako człowiek przerósł tę piłkarską, a przecież mówimy o facecie, który w najlepszej lidze świata pokonywał golkiperów aż 163 razy. To jednak wobec tego, jak zachował się Defoe, nie ma większego znaczenia. Jedno jest pewne, potrzebujemy na świecie więcej takich uśmiechów jak Bradleya i więcej takich ludzi jak Jermain Defoe.

Spoczywaj w pokoju Bradley.

Źródła

https://www.chroniclelive.co.uk/news/north-east-news/jermain-defoe-says-still-thinks-19761751

https://www.thesun.co.uk/news/2404733/bradley-lowery-when-death-jermain-defoe-foundation/

https://www.republicworld.com/sports-news/football-news/bradley-lowery-passed-away-special-jermain-defore-relationship.html

https://news.sky.com/story/smiling-down-on-us-jermain-defoe-pays-tribute-to-bradley-lowery-on-his-birthday-11375934

https://weszlo.com/2017/01/17/bradley-lowery-maly-bohater-ktory-skruszyl-kibicowskie-podzialy/

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 5 / 5. Licznik głosów 6

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Więcej tego autora

Najnowsze

Debiut trenera Wojciecha Bychawskiego – wizyta na meczu OPTeam Energia Polska Resovia – Sensation Kotwica Port Morski Kołobrzeg

Retro Futbol obecne było na kolejnym meczu koszykarzy OPTeam Energia Polska Resovii w hali na Podpromiu. Rzeszowska drużyna tym razem rywalizowała z Sensation Kotwicą...

Ostatni pokaz magii – jak Ronaldinho poprowadził Atletico Mineiro do triumfu w Copa Libertadores w 2013 r.?

Od 2008 r. Ronaldinho sukcesywnie odcinał kupony od dawnej sławy. W 2013 r. na chwilę znów jednak nawiązał do najlepszych lat swojej kariery, dając...

Zakończenie jesieni przy Wyspiańskiego – wizyta na meczu Orlen Ekstraligi Resovia – AP Orlen Gdańsk

Już wkrótce redakcja Retro Futbol wyda napakowany dużymi tekstami magazyn piłkarski, którego motywem przewodnim będzie zima. Idealnie w ten klimat wpisuje się zaległy mecz...