Royale Union Saint-Gilloise wczoraj i dziś

Czas czytania: 10 m.
0
(0)

Jeszcze rok temu większość polskich kibiców interesujących się zagraniczną piłką klubową znała tylko jeden klub o nazwie Union, oczywiście chodzi o klub z Berlina. Jednak sezon 2021/22 wiele w tym temacie zmienił, bo legendarny Royale Union Saint-Gilloise z Brukseli, po 48 latach powrócił na najwyższy poziom rozgrywkowy w Belgii i to w niesamowitym stylu. Po 21 kolejkach sezonu, na koniec 2021 roku, piłkarze grający w żółto-niebieskich strojach mają 7 punktów przewagi nad broniącym tytułu Club Brugge i pisze o nich prasa w całej Europie. U nas w kraju zainteresowanie jeszcze wzrosło, gdy okazało się, że barw zespołu ze kultowego Stade Joseph Marien będzie wiosną bronił jeden z najbardziej utalentowanych polskich piłkarzy Kacper Kozłowski.

Piłkarz reprezentacji Polski będzie sprzedany do angielskiego Brighton & Hove Albion F.C. i natychmiast wypożyczony do lidera Jupiler Pro League. Postaram się więc wam przybliżyć klub, do jakiego trafi Kacper, oraz trenera i piłkarzy Unionu.

Spis Treści

Założenie klubu i pierwszy złoty okres w historii

Jakim klubem jest Royale Union Saint-Gilloise? Aby się tego dowiedzieć, musimy cofnąć się do aż do narodzin futbolu w Belgii. Początkowo był to sport, który uprawiała młodzież w elitarnych szkołach. Dopiero wraz ze wzrostem jego popularności zaczęto go uprawiać w miejskich parkach i skwerach. Jednak pierwsze kluby belgijskie, które zaczęły powstawać w latach 80 XIX wieku, były zakładane w większości przez członków klasy zamożnej. Następnie te kluby wpadły na pomysł założenia własnych rozgrywek i w tym celu w 1895 powołały do życia Union Belge des Sociétés de Sports Athlétiques (UBSSA), czyli poprzednika dzisiejszego związku piłkarskiego (RBFA). Dwa lata później 1 listopada 1897 roku powstał Union Saint-Gilloise, i choć założyli go uczniowie szanowanej brukselskiej uczelni (żaden nie miał ukończonych 19 lat), to ich pochodzenie różniło się znacząco od założycieli innych miejscowych klubów.

We wczesnych latach po założeniu klubu piłkarze Unionu byli uważani za bandę ulicznych chłopców o złym pochodzeniu. Ze względu na brak funduszy nie mieli swojego stałego boiska i mecze rozgrywali w różnych miejscach w Brukseli. Jednak to ich nie powstrzymało i już w 1904 roku wspięli się na szczyt belgijskiego futbolu, zdobywając swoje pierwsze mistrzostwo kraju. Nie był to jednorazowy wyskok, bo Union zdobył 6 kolejnych tytułów zaledwie w 10 lat. Stał się najsilniejszym klubem w kraju, a do klubowej gabloty trafił również dwukrotnie puchar Belgii, który zaczął być rozgrywany od 1912 roku. Dzięki temu w 1913 roku jako pierwszy klub belgijski Union świętował zdobycie dubletu. Historycy nazywają brukselski klub „najbardziej przerażający zespół Zachodniej Europy”. Było to wynikiem nie tylko piłkarskich umiejętności, ale również bardzo ostrego stylu gry. Ten styl spowodował, że piłkarzy Unionu zaczęto nazywać Les Apaches, porównując ich prawdopodobnie do brutalnych paryskich rzezimieszków z tej epoki, których właśnie tak nazywano.

Wpływ Unionu na wprowadzenie profesjonalizmu w belgijskim futbolu

Union przyczynił się również do wprowadzenia profesjonalizmu w Belgii. Jako klub ludzi mniej zamożnych miał w swoich szeregach głównie zawodników, którzy łączyli grę w piłkę z pracą zawodową. Kluby stworzone przez elity mogły sobie pozwolić na zawodników, którzy grali kiedy chcieli, bo ich status majątkowy nie zmuszał ich do pracy zarobkowej. Jednak amatorstwo w Belgii było tylko fikcją, ponieważ kluby załatwiały swoim piłkarzom pracę i w ten sposób wynagradzały ich za grę (podobnie jak kilkadziesiąt lat później robiły kluby z bloku socjalistycznego). W 1913 roku miarka się przebrała i związek chciał odebrać mistrzostwo Unionowi twierdząc że płaci piłkarzom za grę. Jednak największy ówczesny rywal Unionu Daring Club z Brukseli nie przyjął darowanego tytułu (również chciał profesjonalizacji w futbolu) i władze były zmuszone do zezwolenia na częściowe opłacanie piłkarzy.

Powstanie Stade Joseph Marien

Po I wojnie światowej Union doczekał się wreszcie własnego stadionu. Prezes klubu Joseph Mariën zawarł umowę z rządem belgijskim na budowę nowego obiektu na terenach Duden Park w Brukseli. Stadion został otwarty w 1919 roku, a podczas inauguracyjnego meczu, na oczach m.in. przyszłego króla Leopolda III dużej części brukselskiej elity, Union pokonał 3:2 włoski AC Milan. Początkowo pojemność stadionu wynosiła 25 tysięcy widzów, ale w 1926 roku zwiększono ją do 35 tys. Po śmierci Mariëna w 1933 roku stadion został nazwany jego imieniem, które nosi do dziś (Stade Joseph Marien lub Joseph Mariënstadion).

Obecny stadion niewiele zmienił się od tamtych czasów. Jego fasada oraz trybuna główna należą do zabytków dziedzictwa kulturowego i nie można ich przebudowywać. Resztę obiektu można, ale ze względu na to że Duden Park, na którego terenie znajduje się stadion, jest pod ochroną, ta przebudowa ograniczyła się do zamontowania krzesełek i unowocześnienia wnętrza stadionu. Nie wolno niczego dobudowywać (trybun, dachu) więc obecna pojemność 9400 widzów już się nie zwiększy.

Union 60

Z okazji 25-lecia istnienia w 1922 klub otrzymał tytuł królewski (taka była wtedy procedura, obecnie potrzeba na to 50 lat) co oznaczało zmianę nazwy na Union Saint-Gilloise Société Royale. Rok później zdobył swój ósmy tytuł mistrzowski, ale niestety potem przez blisko 10 lat przestał się liczyć w walce o trofea. Kolejny złoty okres dla Żółto-niebieskich miał miejsce w pierwszej połowie lat 30 XX wieku. Trzy kolejne tytuły mistrzowskie (lata 1933-35) oraz niesamowity rekord 60 meczów bez porażki przywrócił zespół z Brukseli do belgijskiej elity. Ten rekord – zresztą do dziś niepobity na najwyższym szczeblu belgijskich rozgrywek – spowodował, że klub zdobył nowy przydomek Union 60, a imieniem ówczesnego kapitana klubu Julesa Pappaerta nazwano puchar wręczany corocznie w latach 1953-2012 drużynie belgijskiej, która zanotowała najdłuższą serię meczów bez porażki w danym roku. W 2019 roku nagrodę przyznano ponownie, ale pandemia wstrzymała kolejne edycje.

Upadek klubu

Po II wojnie światowej klub z Brukseli już nigdy nie prezentował poziomu z lat swojej świetności, a w roku 1949 po raz pierwszy spadł do 2 ligi. Wprawdzie po dwóch latach powrócił i na przełomie lat 50 i 60 występował w Pucharze Miast Targowych (w drugiej edycji tego pucharu Union doszedł do półfinału, gdzie został pokonany przez Birmingham), ale te sukcesy nie miały długotrwałego efektu i w 1973 roku Union na długie lata pożegnał się z belgijską elitą. Miało to ogromne negatywne skutki finansowe i 14 października 1976 roku sąd w Brukseli ogłosił upadłość klubu. Kibicom udaje się jednak wykupić numer 10, pod którym klub zarejestrowany jest w belgijskim związku piłkarskim (tzw. stamnummer lub inaczej matricule, bardzo prestiżowa rzecz w belgijskiej piłce, im niższy numer, tym większa duma kibiców) i tym samym uratować klub przed upadkiem. Jednak przez kolejne kilkadziesiąt lat Union tułał się po peryferiach belgijskiej piłki, a Stade Joseph Marien odwiedzali głównie turyści chcący poczuć klimat przedwojennego futbolu.

Union 2.0

Początek „reaktywacji” brukselskiego giganta datuje się na rok 2013 i moment gdy klub przejął niemiecki biznesmen Jürgen Baatzsch. Doprowadza on Union do drugiej ligi, dzięki czemu w momencie reorganizacji krajowych rozgrywek został on zaliczony do 24 zawodowych klubów belgijskich. Klub trafia więc do nowej serii 1B (drugi poziom rozgrywek w Belgii) i wpada w oko brytyjskiego milionera Tony’ego Blooma, który jest również właścicielem angielskiego Brighton & Hove Albion F.C. 21 maja 2018 r. Tony Bloom staje się większościowym udziałowcem klubu i stawia sobie za cel ponowne wprowadzenie go na najwyższy poziom rozgrywek w Belgii. 3 lata później, po pokonaniu odwiecznego derbowego rywala RWDM, Union po 48 latach nieobecności powraca do belgijskiej elity.

Klimat Royale Union Saint-Gilloise

Royale Union Saint-Gilloise przez lata był uznawany za kultowy belgijski klub, w którym panowała rodzinna atmosfera. Przez wiele lat piłkarze po meczach spotykali się z kibicami w klubowym barze, a klucze do stadionu miał mieszkający naprzeciwko Duden Park wieloletni kibic klubu Joseph Van Rooy. Nawet Tony Bloom, gdy kupił klub, spotkał się z kibicami w Club House, gdzie otrzymał od nich klubowy szalik. Union jest uznawany w Brukseli za klub, w którym dominują kibice o poglądach lewicowych, co w dużej mierze zawdzięcza Hiszpanom, którzy wyemigrowali do Brukseli w czasach rządów generała Franco.

Jego odwieczny rywal z drugiej strony kanału Bruksela-Charleroi RWDM z dzielnicy Molenbeek, jest za to klubem marokańskich emigrantów o prawicowych poglądach. Mecze pomiędzy tymi drużynami, jeszcze za czasów poprzednika RWDM, czyli legendarnego Daring Club stały się kultowymi brukselskimi derbami, które od niedawna noszą nazwę Zwanzderby. Po ostatnich sukcesach chodzenie na Union stało się bardzo modne wśród brukselskiej młodzieży, która lubi chwalić się obecnością na meczach w mediach społecznościowych. Cenią unikalną atmosferę panującą na nie zadaszonym Stade Joseph Marien, który nie przypomina galerii handlowej jak większość nowoczesnych stadionów. Union to wciąż bardzo gościnny i tolerancyjny klub, gdzie na trybunach nie usłyszysz dyskryminujących kogokolwiek przyśpiewek.

Felice Mazzù

Za rozwój sportowy w Unionie dba jeden z najlepszych szkoleniowców w Belgii 55-letni Felice Mazzù. Potomek włoskich emigrantów przedstawił się szerszej publiczności jako trener Sportingu Charleroi. Można powiedzieć, że to dzięki niemu Zebry zaczęły marsz do czołówki ligi belgijskiej i to mimo skromnych środków finansowych. Mazzù dał się poznać jako trener, który potrafi zbudować drużynę od podstaw, mający bardzo dobry kontakt z grupą i “tworzący” z mało znanych wcześniej piłkarzy bardzo dobrych zawodników. Felice to bardzo skromny człowiek, często podkreślający swoje robotnicze pochodzenie (jego ojciec był górnikiem, który z Kalabrii wyemigrował do Belgii za chlebem), który ma wyższe wykształcenie w kierunku wychowania-fizycznego. Mówi w trzech językach (francuski, włoski, angielski), ale, co wydaje się dość komiczne, właśnie problemy z komunikacją miały duży wpływ na to, że nie poradził sobie w Genk. Głównie dlatego, że klubie z Limburgii króluje język niderlandzki, w którym Felice się porozumiewa bardzo słabo. Komunikacja z piłkarzami jest kluczowa dla Mazzù, o czym wspomina reprezentant Luksemburga Maxime Chanot, który obecnie występuje w New York City FC, a grał u belgijskiego trenera w barwach White Star Bruksela.

Jeśli czegoś się od niego nauczyłem, to z pewnością tego, że ważniejsze jest rozmawianie z graczami, którzy nie grają, niż z tymi z pierwszego składu. Naprawdę zdawał sobie sprawę z tego, jak ważna jest atmosfera w grupie.

Zresztą sam Felice też o tym wspomina w wywiadach

Mentalność jest dla mnie ważna. Gracz musi pracować nad własną grą. Musi pracować dla swoich kolegów z drużyny, potrafić zrozumieć innych graczy oraz pomóc im, gdy znajdują się w trudnej sytuacji na boisku. To jest dla mnie najważniejsze. Wszystko, co osiągamy, zawdzięczamy temu że działamy jako grupa, a nie jako jednostki. Dlatego liczy się dla mnie mentalność grupowa. Aby to osiągnąć, musisz umieć komunikować się z zawodnikami, okazywać im szacunek, poprawiać ich grę, starać się sprawić, by zrozumieli, dlaczego jedni grają a drudzy nie. Robię to, będąc komunikatywnym, zrozumiałym i pełnym szacunku. To jest najważniejsze.

Wzorem dla Mazzù jest Jürgen Klopp, ale Felice nie próbuje nikogo naśladować. Zdaje sobie sprawę, w jakim świecie obecnie funkcjonują piłkarze i jakie czekają na nich pułapki. Rozumie znaczenie mediów i tego że popularność oraz pieniądze zmieniają szybko piłkarzy. To właśnie martwi go najbardziej w kontekście obecnych sukcesów Unionu.

W tej chwili martwię się o cały rozgłos wokół zespołu i klubu. Martwię się, że zawodnicy będą mieć głowy w chmurach i zamienią się w innych graczy. Przez półtora roku byliśmy normalnymi, prostymi ludźmi. Jesteśmy przeciętną drużyną, z zaledwie kilkoma zawodnikami, którzy mieli doświadczenie w 1 lidze. Udawało nam się do tej pory, ponieważ wciąż jesteśmy tymi samymi ludźmi, którzy wywalczyli awans. Dotąd staraliśmy się twardo stąpać po ziemi i dobrze bawić, ale obawiam się że piłkarze się zmienią, jeśli się bardziej popularni. Jestem jednak bardzo czujny.

Dzięki tym cechom w grudniu tego roku Felice Mazzù po raz drugi w swojej karierze otrzymał nagrodę imienia Raymonda Goethalsa dla najlepszego belgijskiego trenera.

Kadra

Jego drużyna składa się z graczy 16 narodowości i rzeczywiście komunikacja jest w niej jednym z najważniejszych aspektów. Felice Mazzù stosuje najczęściej ustawienie 3-5-2, choć nie ma problemu, by w trakcie meczu go zmieniać. Podstawowym bramkarzem jest reprezentant Luksemburga Anthony Moris, który miał dotąd niewielkie doświadczenie w JPL. O trzy miejsca w środku defensywy walczyło dotąd czterech piłkarzy Belg Siebe Van der Heyden, Anglik Christian Burgess, Marokańczyk Ismaël Kandouss oraz Duńczyk Jonas Bager. Żaden z nich nie był gwiazdą przed przyjściem do Unionu, a teraz klub otrzymuje za nich 6 cyfrowe oferty transferowe. Mimo wszystko postanowiono wzmocnić rywalizację na tej pozycji sprowadzając Japończyka Koki Machidę.


Na lewym wahadle przez dłuższy czas występował Malgasz Loïc Lapoussin, ale został zastąpiony przez Japończyka Kaoru Mitoma, który podobnie jak Kacper Kozłowski jest wypożyczony do Unionu z Brighton. Japończyk miejsce w składzie wywalczył sobie w październikowym meczu przeciwko FC Seraing. Pojawił się na boisku po przerwie, gdy Union przegrywał 0:2, ale w 45’ udało mu się zdobyć hattricka i poprowadzić zespół do zwycięstwa. Po prawej stronie króluje wychowanek Feyenoordu Holender Bart Nieuwkoop, a jego zmiennikiem jest stary „żołnierz” Mazzù jeszcze z czasów Charleroi Guillaume François. Jednak dla nas najważniejsi są gracze środka pola, bo właśnie w tej formacji powinien występować Kacper Kozłowski.

Piszę powinien, bo Mazzù potrafi zmieniać pozycje piłkarzom. Dwóch pomocników ma raczej niepodważalną pozycję u belgijskiego trenera, a są nimi kapitan zespołu reprezentant Malty Teddy Teuma i Duńczyk Kacper Nielsen. Obydwaj, jeżeli tylko są zdrowi, grają w meczach ligowych pełne 90’. Imponują nie tylko umiejętnościami, ale również mentalnością i wpływem na drużynę. Obaj bardzo dużo biegają, potrafią stwarzać okazję kolegom z drużyny, a także sami zdobywają bramki. Teuma ma świetną lewą nogę, a Nielsen imponuje strzałem z dystansu. Wydaje się więc, że Kacper Kozłowski będzie rywalizował głównie z trzecim z graczy środka pola, a jest nim wspominany już wcześniej reprezentant Madagaskaru 25-letni Loïc Lapoussin. Do momentu pojawienia się w klubie Kaoru Mitomy, miał niepodważalną pozycję na lewym wahadle, ale teraz występuje jako najbardziej ofensywny z trójki pomocników.

Zmiana jego pozycji na boisku to kolejny świetny ruch trenera Mazzù, pokazujący jak świetnie zna on swoich piłkarzy i jak potrafi wykorzystać najlepiej ich atuty. Malgasz świetnie czuje się z piłką przy nodze, co pozwala Unionowi na częstsze przejmowanie inicjatywy w środku pola niż gdyby występował tam stricte defensywny pomocnik, jakim jest Francuz Damien Marcq. W trakcie rundy powinien wrócić też do pełnej sprawności kontuzjowany w październiku 22-letni Belg Senne Lynen, który rozpoczynał sezon jako podstawowy pomocnik. Wtedy rywalizacja o to trzecie miejsce w linii pomocy jeszcze się zwiększy. W kadrze są jeszcze: wypożyczony z Charleroi młodzieżowy reprezentant WKS Jean Lazare, pozyskany latem z Regginy Włoch Lorenzo Paolucci, 20-letni Anglik Marcel Lewis sprowadzony z akademii Chelsea, oraz młodziutki wychowanek klubu 18-letni Ilyes Ziani. Jednak – oprócz Lazare – żaden z nich nie ma większego wpływu na grę zespołu.

Warto jeszcze wspomnieć o dwóch piłkarzach, dzięki którym Union jest liderem ligi i którym Kacper powinien kreować sytuacje strzeleckie. Mowa o duecie napastników Undav-Vanzeir. Dante Vanzeir jest wychowankiem słynnej akademii Genku, ale dotąd nie potrafił się przebić na pierwszoligowym poziomie. Udało się to dopiero w Unionie, co dodatkowo zaowocowało debiutem młodego Belga w reprezentacji kraju. Jeszcze dziwniejszym przypadkiem jest Niemiec Deniz Undav, który dotąd błyszczał jedynie na trzecim poziomie rozgrywek w Niemczech, a w Belgii stał się przebojowym i skutecznym napastnikiem, o którego pytają już kluby z lig Top 5.

Walka o mistrzostwo

Na koniec trochę o tym czy Union rzeczywiście walczy o mistrzostwo Belgii. Według tabeli oczywiście tak, ale trzeba pamietać że system rozgrywek w Belgii jest bardziej skomplikowany niż w większości innych krajów. Po 34 kolejkach nastąpi podział punktów i cztery czołowe zespoły zagrają 6 kolejek między sobą, by wyłonić mistrza kraju. Union zaś słabo spisuje się w meczach z najlepszymi, przegrał z Club Brugge i Royal Antwerp, zremisował z Genk i pokonał jedynie RSC Anderlecht. A trzeba pamietać że z drużyną Kompany’ego zmierzył się w pierwszej kolejce gdy wyglądała ona zupełnie inaczej niż obecnie. Dlatego nadal, mimo dużej przewagi punktowej w ligowej tabeli Union nie jest faworytem w wyścigu o mistrzostwo, i jak mówi sam Mazzù nawet nie zakłada walki o ten tytuł, choć oczywiście jeżeli nadarzy się okazja, to z pewnością nie podda się bez walki.

Kacper Kozłowski — co go czeka w Union Saint-Gilloise

Podsumowując, Kacper trafia do kultowego, świetnie zarządzanego klubu ze znakomitym trenerem. Do drużyny, która ma wykrystalizowaną pierwszą jedenastkę, ale dość wąską kadrę. Trudno mu się będzie przebić do pierwszego składu, ale może być bardzo ważnym zmiennikiem. Jego głównym rywalem do gry powinien być Loïc Lapoussin, który podobnie jak reprezentant Polski świetnie czuje się z piłką przy nodze i lubi ofensywną grę.

Trener Mazzù zawsze przedkłada zespołowość nad indywidualne popisy, i raczej nie ma co liczyć na to, że Kozłowski będzie promowany, bo jest najdroższym piłkarzem w zespole i tego by chciało Brighton. Union to klub francuskojęzyczny, ale większość piłkarzy rozmawia po angielsku. Nawet kapitan Teddy Teuma musiał nauczyć się tego języka. Komunikacja będzie więc bardzo ważna dla Kacpra podczas pobytu w Belgii i potem pomoże mu w Brighton.

Mariusz Moński

[/su_spoiler]

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Mariusz Moński
Mariusz Moński
Zakochany w piłce z Beneluksu oraz w futbolu z końca XX wieku. W czerwcu 2020 zakończył trwające ponad 30 lat oczekiwanie na kolejne mistrzostwo ukochanego Liverpoolu. 

Więcej tego autora

Najnowsze

Europejski triumf siatkarskiej Resovii – wizyta na finale Pucharu CEV

19 marca 2024 roku Retro Futbol było obecne na wyjątkowym wydarzeniu. Siatkarze Asseco Resovii podejmowali w hali na Podpromiu niemiecki SVG Luneburg w rewanżowym...

Jerzy Dudek – bohater stambulskiej nocy

Historia kariery jednego z najlepszych polskich bramkarzy ostatnich dziesięcioleci

Magazyn RetroFutbol #1 – Historia Mistrzostw Europy – Zapowiedź

Wybitni piłkarze, emocjonujące mecze, niezapomniane bramki, kolorowe miasta, monumentalne stadiony i radość kibiców na trybunach. Mistrzostwa Europy tworzą jedne z najlepszych piłkarskich historii. Postanowiliśmy...