Feniks odradzający się z popiołów – z Pucharu UEFA wprost do B klasy

Czas czytania: 5 m.
0
(0)

Trzymam właśnie w dłoni otrzymaną w prezencie piłkarską naklejkę ukazującą herb drużyny oraz mitycznego feniksa rodzącego się z popiołów. Alegoria ta ukazuje głęboką idee, która zrodziła się w sercach wiernych, a jak okaże się za moment zawsze wiernych kibiców marzących o powrocie ukochanego klubu do czasów świetności.

Dziś opowiem piękną, piłkarską baśń ukazującą wiecznie żywą pamięć o drużynie, która zniknęła z futbolowej mapy Polski, mimo, iż w latach siedemdziesiątych zaliczyła swoją przygodę w europejskich pucharach, zaś w sezonie 1970/1971, ustępowała na końcowym etapie rozgrywek pierwszej ligi polskiej, zaledwie dwóm drużynom – mistrzowi Górnikowi Zabrze oraz drugiej w tabeli warszawskiej Legii .

Semper Fidelis, a więc tłumaczona z łaciny dewiza zawsze wierny, to hasło najczęściej łączone z polską jednostką sił powietrznych „Lwowskich Puchaczy”, bądź paramilitarną organizacją Związku Strzeleckiego. Jest jednak takie szczególne miejsce, w którym dewiza ta przyświeca pewnej niesamowitej grupie fanatyków piłkarskiego klubu, który mimo, iż zapisał piękną kartę w historii polskiego futbolu z przyczyn pozasportowych zniknął na długi czas z futbolowej mapy Polski. Dziś na historycznym stadionie tej drużyny swoje mecze rozgrywa ich największy lokalny rywal.

Dolnośląski Wałbrzych to miasto, które w okresie lat siedemdziesiątych przeżywało swój złoty czas. Działo się tak za sprawą dobrze prosperującego górnictwa i przemysłu. Dobra kondycja aglomeracji i wysoki stopień zatrudnienia mieszkańców przekładał się na wyniki drużyn sportowych. W tamtym okresie wydawało się, że przez długie lata Wałbrzyszanie będą cieszyć się wynikami miejscowych piłkarzy. Jednakże trudno nie pokusić się o stwierdzenie często używane przez sceptyków, które mówi nam, że wszystko ma swój czas.

Wehikułem czasu…

Spróbujmy podążyć wehikułem czasu i przenieść się o ponad czterdzieści lat wstecz. Wróćmy choć na moment do chwil w których drużyna Zagłębia Wałbrzych tworzyła swoją piękną historię i przeżyła swoją krótką przygodę w europejskich pucharach. W Wałbrzychu rozgrywane jest spotkanie w ramach pierwszej rundy piłkarskiego Pucharu UEFA. Miejscowe Zagłębie podejmuje czechosłowacki Union Teplice.

Patrząc na futbol z perspektywy dolnośląskiego kibica należy przypomnieć, iż Śląsk Wrocław w tym samym czasie występuje na poziomie drugoligowym, co wyraźnie kontrastuje z obecną pozycją drużyny ekstraklasy. W sezonie 1970/1971 to GKS Zagłębie Wałbrzych świecił blaskiem i godnie reprezentował swój region, ponieważ zdobył 3. miejsce w dawnej pierwszej lidze. Zespół Zielono-Czarnych dał się wyprzedzić jedynie Górnikowi Zabrze i Legii Warszawa. Dzięki wysokiej lokacie to GKS jako pierwszy klub z całego województwa wywalczył sobie prawo gry w eliminacjach europejskich pucharów. W polskiej drużynie swoim blaskiem świeciła gwiazda w osobie legendarnego bramkarza Mariana Szeji. Zawodnik był bardzo ważną postacią dla całej wałbrzyskiej piłki nożnej. Z golkiperem Zagłębia związany jest ciekawy wątek ze słynnym trenerem Jackiem Gmochem. To po feralnym wejściu tego bramkarza w 1968 r. została złamana noga ówczesnego zawodnika warszawskiej Legii, przez co późniejszy trener reprezentacji Polski musiał zakończyć karierę. Urodzony w Siemianowicach Śląskich piłkarz, pojechał w roku 1972 w roli rezerwowego na zwycięskie dla Polski IO do Monachium, jednak nie zagrał na nich ani minuty. Warto zaznaczyć, że polski golkiper w przeciągu swojej kariery zaliczył w sumie 15 występów w reprezentacji Polski, ponadto był pewnym punktem francuskiego AJ Auxerre. Marian Szeja z francuskim zespołem zagrał w finale krajowego pucharu w roku 1979, a niespełna rok później poznał smak awansu do I. ligi. Prócz charyzmatycznego bramkarza wałbrzyski zespół posiadał w tym czasie również innych dobrych zawodników. Nie sposób zapomnieć o wyśmienitym Antonim Galasie, niezawodnym Józefie Urbanowiczu, czy bramkostrzelnym Józefie Kwiatkowskim . Warto przypomnieć, że częścią tamtej drużyny był Tadeusz Pawłowski, obecny trener wrocławskiego Śląska.

Mamy 15 października roku 1971. Pierwsze spotkanie w eliminacjach pucharu UEFA przyniosło korzystną zaliczkę w perspektywie rewanżu. GKS Zagłębie Wałbrzych zwyciężył na swoim terenie 1-0, zaś autorem gola był Antoni Galas. W drugim spotkaniu przez godzinę czasu gry na tablicy utrzymywał się bezbramkowy remis. Ostatnie trzydzieści minut przyniosło, aż pięć bramek- z korzyścią dla wałbrzyskiego Zagłębia. Mecz w Czechosłowacji ostatecznie zakończył się wynikiem 3-2 dla przyjezdnych. Dwa gole dla Zielono-Czarnych zdobył w tym meczu Józef Kwiatkowski , zaś jedno trafienie dołożył Zbigniew Augustyniak. Zespół z Wałbrzycha awansował do drugiej rundy.

Druga runda związała górniczy klub z rumuńskim zespołem UTU Arad. Wałbrzyska publiczność w liczbie około 15.000 osób stawiła się na stadionie znajdującym się przy ulicy Ratuszowej. Niezastąpiony Kwiatkowski zdobył w tym spotkaniu pierwszego gola i wzbudził tym samym radość wśród zgromadzonych licznie Wałbrzyszan. Kiedy wydawać się mogło , że to polski zespół zakończy mecz zwycięstwem, to niedopuszczalne zagapienie się formacji obronnej Zagłębia poskutkowało utratą bramki w 86. minucie meczu. Publiczność zgromadzona na trybunach była zawiedziona, ponieważ mecz zakończył się remisem 1-1. Na mecz rewanżowy do Rumunii piłkarze wałbrzyskiego klubu dotarli pociągiem. Podroż trwała całą dobę. Od początku rewanżowego spotkania zawodnicy rumuńskiego zespołu z impetem ruszyli na bramkę strzeżoną przez Mariana Szeję, co przyniosło skutek w postaci bramki. W pierwszej połowie wynik nie uległ zmianie i to drużyna gospodarzy schodziła do szatni będąc bliżej awansu. Po przerwie wprowadzony Tadeusz Pawłowski przywrócił nadzieję Wałbrzyszanom, ponieważ zdobył wyrównującą bramkę. Po 90 minutach był remis, dlatego o końcowym rezultacie miała przesądzić dogrywka. Zagłębie grało bardzo powściągliwie, co niestety zemściło się na zespole Zielono-Czarnych. Zawodnik rumuńskiego Arad oddał strzał, który w każdym innym spotkaniu Marian Szeja obroniłby z zasłoniętymi oczami, jednak w tamtym momencie szczęście opuściło bramkarza z Wałbrzycha. Było zbyt mało czasu do odrabiania start. Nie udało się odwrócić losów rywalizacji : Arad 2-1 Zagłębie. Feralna interwencja nie rzuciła cienia na całą postawę przyszłego gracza AJ Auxerre. Właśnie po tamtym spotkaniu to właśnie Marian Szeja otrzymał zaproszenie do kadry Polski, wysłane przez trenera tysiąclecia Kazimierza Górskiego… I tak nastał koniec pięknej przygody w europejskich pucharach. W roku 1974 drużyna Zagłębia opuściła I ligę i jak pokazała przyszłość- nigdy więcej do niej nie powróciła. Zespół z Wałbrzycha nie zbliżył się później do poziomu, który reprezentował w tamtym okresie. Ciemne chmury zbierające się nad miastem, miały odcisnąć swe piętno nad sportem.

Jesienią Zagłębie, wiosną KP Wałbrzych.

W drugiej połowie lat siedemdziesiątych swoją pozycję umocnił miejscowy przeciwnik Zagłębia-klub Górnik cieszący się z awansu do I ligi. Wraz z upływem czasu kondycja miasta ulegała znacznemu pogorszeniu, co również wpłynęło na sytuację klubów. Zmiany w polityce państwowej poskutkowały upadkiem wielu zakładów pracy utrzymujących miejscowy sport. Wałbrzych nie mógł pozwolić sobie na istnienie dwóch dużych klubów. Sytuacja wymusiła na zespole Zagłębia fuzję z lokalnym Górnikiem, czemu towarzyszyły ogromne emocje. W wyniku tych komplikacji doszło do utworzenia nowego zespołu – KP Wałbrzych. Miejscem gry nowoutworzonej drużyny było boisko Zielono-Czarnych. W pierwszym składzie zespołu w tamtym czasie mieściło się dziewięciu graczy GKS. Kuriozum sytuacji należy upatrywać w tym, iż zmiana ta została dokonana w przerwie zimowej trwającego sezonu piłkarskiego! Oznacza to, iż w pierwszej rundzie grało Zagłębie Wałbrzych, zaś w drugiej nowoutworzony KP Wałbrzych.

Zagłębie znika z piłkarskiej mapy Polski.

Pojednanie zespołów złożyło się z czasem upadku wałbrzyskiego zagłębia węglowego, które było centralnym punktem napędzającym wałbrzyską koniunkturę. Schyłek lat osiemdziesiątych dostarczył kolejnych rozczarowań. Bezrobocie i trudna sytuacja Wałbrzyszan zrzuciła na dalszy plan kwestie sportowe. Problemy mieszkańców i zaniedbania w sferze polityki wspierającej sport poskutkowały powolnym upadkiem piłkarskich obiektów miasta. W pierwszej fazie istnienia KP Wałbrzych, klub przekształcono w Sportową Spółkę Akcyjną Górnik Wałbrzych. W międzyczasie tworzono również projekt o nazwie Górnik/Zagłębie, ostatecznie zakończony pozostawieniem w nazwy lokalnego rywala byłej drużyny Szeji i Kwiatkowskiego. W tamtym okresie z zespołem nie utożsamiali się już kibice Zielono-Czarnych. Drużyna zmieniła bowiem nazwę na Górnik Wałbrzych i przyjęła barwy biało-niebieskie. Trybuny historycznego obiektu Zagłębia zdobił nowoutworzony napis „Górnik Wałbrzych”- był to kolejny cios skierowany w kierunku fanów GKS. W tym momencie Zagłębie przestało istnieć. Historyczny stadion Zielono-Czarnych został zajęty przez drużynę miejscowego Górnika.

Jak feniks z popiołów…

W 2006 roku drużyna GKS Zagłębia Wałbrzych dzięki wytężonej pracy byłych zawodników i kibiców reaktywowała się. Z inicjatywy zespołu powstał coroczny juniorski turniej halowy, który upamiętnia byłego zawodnika Zagłębia- Józefa Urbanowicza. Impreza nosi nazwę Memoriału Urbanowicza. Stanowi to symboliczny hołd oddany zawodnikowi, będącemu częścią legendarnej drużyny. Nie sposób nie wymienić obecnych członków zarządu Zagłębia w osobie Mariusza Pośledniaka, Wojciecha Sawińskiego, Bogdana Chrobaka, Józefa Borconia i Marcina Dymeckiego. Są to prawdziwi kibice Zagłębia z krwi i kości, którzy poświęcają swój czas, energię i środki na funkcjonowanie zespołu. To dzięki nim GKS żyje… Rozmawiając z osobami tworzącymi współczesną strukturę klubu, można usłyszeć, iż reaktywacja była podyktowana chęcią kultywowania pamięci o zespole, który przez czynniki pozasportowe zniknął z piłkarskiej mapy Polski. Większość młodych zawodników występujących w zespole Zagłębia Wałbrzych rozgrywa swoje mecze na „Starym Zagłębiu” – stadionie znajdującym się przy ulicy Dąbrowskiego.

Niespełna kilkaset metrów dalej znajduje się historyczny obiekt  Zielono-Czarnych usytuowany przy ulicy Ratuszowej na którym swoje mecze rozgrywa Górnik Wałbrzych.

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Redakcja
Redakcja
Jesteśmy niczym Corinthians — przesiąknięci romantycznym futbolem, który narodził się z czystej pasji i chęci rywalizacji, nie zysku. Kochamy piłkę nożną. To ona wypełnia nasze nozdrza, płuca i wszystkie komórki naszego ciała. To ona definiuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Futbol nie jest naszym sposobem na życie. Jest jego częścią. Jeżeli myślisz podobnie, to już znaleźliśmy wspólny język. Istniejemy od 2014 roku.

Więcej tego autora

Najnowsze

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.

Mário Coluna – Święta Bestia

Mozambik dał światu nie tylko świetnego Eusébio. Z tego afrykańskiego kraju pochodzi też Mário Coluna, który przez lata był motorem napędowym Benfiki i razem ze swoim sławniejszym rodakiem decydował o obliczy drużyny w jej najlepszych czasach. Obaj zapisali też piękną kartę występami w reprezentacji.

Trypolis, Londyn, Perugia, Dubaj – Jehad Muntasser i jego wszystkie ścieżki

Co łączy Arsene’a Wengera, rodzinę Kaddafich i Luciano Gaucciego? Wszystkich na swojej piłkarskiej drodze spotkał Jehad Muntasser, pierwszy człowiek ze świata arabskiego, który zagrał w klubie Premier League. Poznajcie jego historię!