Estadio de Varela w stolicy Maroka Hiszpańskiego – Tetuánie. Na stadionie wielki ścisk i zainteresowanie. Mimo że jest wrzesień, panuje ogromna spiekota – bez zimnych napojów albo gorącej miętowej herbaty Tuaregów, mającej właściwości chłodzące, nie da się wytrzymać. Po boisku, wyściełanym suchą murawą, biegają piłkarze. Część z nich ubrana w koszulki w biało-czerwone pasy i błękitne spodenki, część w biało-niebieski komplet. To starcie historyczne – pierwszy mecz w historii Primera División z udziałem afrykańskiej drużyny.
Jak marokańska ekipa znalazła się wśród najlepszych piętnastu hiszpańskich drużyn w sezonie 1951/1952? Żeby to zrozumieć, warto co nieco powtórzyć z historii.
Na początek przenieśmy się do marca 1912 roku. Po burzliwych konfliktach marokańskich, licznych ustępstwach i uznaniu roszczeń innych państw, Francja i Hiszpania podpisują traktat feski. Na mocy jego postanowień dzielą się strefami wpływów i obejmują protektoratem (to znacznie ładniejszy zwrot niż „kolonizują”) Królestwo Marokańskie.. Zapowiada się na utrzymanie tego stanu rzeczy przez dłuższy czas. Maroko będzie musiało czekać na niepodległość prawie 44 lata.
Niesnaski
W upokarzającym dla Maroka pakcie ustalono, że Francuzi przejmą część ministerstw i zajmą się realizacją polityki zagranicznej. Wszystko to – jak zwykle – w imię bezpieczeństwa i rozwoju swojej kolonii. Hiszpanie zajmują obszar na północ od Fezu do samego wybrzeża Morza Śródziemnego i dzisiejszą Saharę Zachodnią; pomiędzy dwoma obszarami wpływu Hiszpanii znajdują się posiadłości francuskie.
Historia arabsko-hiszpańskich niesnasek sięga już VIII wieku, kiedy to przybierająca na sile muzułmańska ekspansja dotarła na Półwysep Iberyjski i odcisnęła na niej bardzo silne piętno. Z hiszpańskich krain to Andaluzja przez stulecia najdłużej stanowiła największe skupisko arabskich i berberyjskich agresorów, choć wypada się zastanowić, czy określenie „agresor” nie jest zbyt negatywnie wartościujące. To z Al-Andalus wywodzi się wybitny filozof, lekarz i prawnik, Awerroes, autor rozmaitych rozpraw teologicznych, odkrywca Arystotelesa dla Europy Zachodniej, wygnany z kraju za głoszone herezje i szkodliwe dla islamu poglądy, po tym jak na Półwysep Iberyjski wzmógł się napływ bardziej fundamentalistycznej ludności berberyjskiej. Podobnie jest w kwestii sztuki – Alkazar w Sewilli, Alhambra w Kordobie czy zamek w miasteczku Almodóvar del Río to perły miejscowej architektury – wszystkie są zaprojektowane według islamskiego kanonu.
Muzułmanów, na dobre osiadłych na terenie półwyspu, udało się wypędzić dopiero po upadku Emiratu Grenady – lenna o mianie jedynego muzułmańskiego państwa na Península Ibérica – w styczniu 1492 roku. Jakże symboliczny i szczęśliwy okazał się to później rok dla Kastylii – w kwietniu monarchowie podpisali z Krzysztofem Kolumbem umowę, na mocy której Izabela Kastylijska zgodziła się sfinansować jego słynną wyprawę.
Przez kolejne stulecia Hiszpania konsekwentnie budowała potęgę kolonialną. Wiadomo, co – oprócz horrendalnych zysków i umacniania swojej pozycji w gospodarce – ta potęga oznacza.Poszturchiwania imperialistów, ciągłe roszczenia, ugody, ustępstwa, obietnice podzielenia się wpływami czy dzielenie okupowanych państw na kawałki bez specjalnego zainteresowania ich zdaniem. W takiej też sytuacji znalazło się Maroko, kiedy Hiszpania zgodziła się na objęcie kraju protektoratem i jego podział z Francją.
Odejdźmy jednak od tematyki ściśle polityczno-historycznej i skupmy się na piłce. Przenieśmy się do stolicy Maroka Hiszpańskiego – Tetuánu.
W hołdzie Lwom
Między innymi to w tym – trzystutysięcznym dziś – mieście rozpoczął się prolog historii jedynego afrykańskiego klubu w La Liga i innych, mniejszych klubików. Zrodzonych, jak to zwykle bywa, z inicjatywy tych najuboższych, zakochanych w portowym czy ulicznym futbolu na początku XX wieku. Przez wiele lat kopano piłkę tylko na amatorskim szczeblu i niewielu śmiało marzyć o profesjonalnej lidze – w końcu Primera Division powstanie dopiero w 1929 roku, ale to nie przeszkodziło w stworzeniu nieformalnych struktur ligowych.
„Przejęcie” Maroka przez Hiszpanów tylko spotęgowało powszechne zainteresowanie futbolem. W 1922 roku powstał klub-matka Atlético, Athletic Club de Tetuán – fuzja Sportingu de Tetuán i Futbol Club Hispano Marroqui, jeszcze luźniej zorganizowanych, amatorskich klubików. Nazwa Athletic jest tutaj absolutnie nieprzypadkowa – stanowić to miało rodzaj hołdu skierowanego do baskijskiego zespołu, raz po raz triumfującego wówczas w Pucharze Hiszpanii.
W sąsiednich miastach i miasteczkach powstawały podobne inicjatywy: także w Larrache, Rif, Melilli czy Ceucie (nota bene dwie ostatnie pozostają hiszpańskimi ekslawami do dziś). To w Ceucie zrodziła się idea stworzenia federacji, a, co za tym idzie, jeszcze szerszej popularyzacji futbolu w północnym Maroku. W 1931 powstała Federación Hispanomarroquí de Fútbol, zreszająca największe kluby z hiszpańskiego protektoratu, stanowiąca odłam RFEF.
Kluby należące do federacji miały grać w systemie ligowym; od 1934 roku zwycięzca regionalnej ligi kwalifikował się do wczesnych rund Pucharu Hiszpanii. Przez pierwsze cztery edycje turnieju udawało się wygrywać jedynie klubom z Ceuty; dopiero 1936 rok przyniósł triumf Athletikowi, który w pierwszej rundzie pokonał Tenerife, w drugiej zaś nie sprostał Malacitano – protoplaście Malagi, którą znamy.
Wzloty, upadki, wzloty
Wznowione na początku lat 40. rozgrywki były już mocno odkształcone. W lidze brała udział zaledwie garstka drużyn. Wcześniej było to 11-13 ekip. Athletic zmienił nazwę na Atlético, zapewne przez nowy ład nacjonalistycznego reżimu Francisco Franco nakazujący hispanizację nazw klubów. Przyszłość marokańskiej ligi rysowała się w dość ciemnych barwach… Jej kwestię ostatecznie wyjaśniła reforma ligowa, która usunęła marokańską przybudówkę i zamiast odrębnej ligi dla klubów z terenów protektoratu postanowiono wcielić je w struktury funkcjonującej od niedawna Tercery. Marokańskie kluby, w tym i Atlético w przypadku awansu otrzymywały szanse na grę w pierwszej lidze hiszpańskiej…
26 września 1943 Atlético rozegrało pierwszy mecz zarejestrowany w strukturach ligi hiszpańskiej – nie w ramach odrębnego tworu „ligi marokańsko-hiszpańskiej”. Porażka 0:2 z Linares nie wróżyła dobrze, ale ostatecznie typowanym do spadku Los Matadores udało się utrzymać w lidze na bezpiecznej, dziesiątej pozycji. W ciągu trzech pierwszych sezonów futbolistom z północnej Afryki udało się zaliczyć klasyczną windę – utrzymać w lidze, spaść z niej i ponownie do niej awansować. Żeby było zabawniej, w czwartym dostali się do Segunda División i doskonale odnaleźli się na jeszcze wyższym szczeblu rozgrywek. To, co nie udało się w debiutanckiej kampanii, udało się już u schyłku sezonu 1950/1951. W trzecim domowym spotkaniu Los Matadores pokonali rezerwy Valencii 9:2!
No właśnie, domowym… W historycznej kampanii 1951/1952 najbliżej usytuowany stadion ligowego przeciwnika znajdował się niecałe trzysta kilometrów od Marokańskiego wybrzeża, w Sewilli. Większość zespołów stanowiły kluby z północy i centrum Hiszpanii, co stanowiło dość poważny logistyczny problem. Estadio de Varela mógł pomieścić 15 tysięcy widzów i tyle widzów zgromadziło się 9 września 1951 roku, by zobaczyć pierwszy mecz Primera Division rozegrany na afrykańskiej ziemi, w potwornym upale. Przeciwnikiem miał być Real Saragossa – podobnie jak Atlético – beniaminek La Liga. Wybitnie sprzyjająca okoliczność! Przeciwnik z Aragonii, przyzwyczajony do znacznie łagodniejszego klimatu miał mieć poważne problemy. Jak się okazało, goście podeszli do meczu przygotowani znacznie lepiej i wywieźli z wybrzeża Maroka bardzo cenne dwa punkty (tyle wówczas oczek zapisywano na koncie zwycięzców spotkania) za sprawą Rosendo Hernándeza. Debiut Los Matadores w Primera División przyniósł porażkę 0:1.
Krótka przygoda
Kolejne spotkanie na Estadio de Chamartín zapowiadało znacznie pokaźniejsze rozmiary klęski. Przeciwnikiem miał być Real Madryt z legendarnymi Pahiño i Miguelem Muñozem w składzie. Los ponownie zachichotał jak w przypadku zapowiadanego zwycięstwa z Saragossą i przewidywania okazały się błędne. Goście wcale nie zebrali srogiego lania. Przeciwnie – grali bardzo dzielnie i to oni wyszli na prowadzenie. Do połowy remisowali 2:2, a spotkanie zakończyło się względnie nikłą porażką 4:2.
Drużyna metodycznie ciułała punkty, które mogłyby pozwolić jej na utrzymanie, ale wyszarpane zwycięstwa czy remisy były zazwyczaj momentami wytchnienia w seriach porażek (te najdotkliwsze 0:7 z Celtą Vigo i 0:8 z Atletico Madryt). Marokańskiemu klubowi oddać jednak należy, że jak na beniaminka i ostatnią drużynę w tabeli udało się stworzyć bardzo ofensywny i skuteczny zespół. Prawdziwie zabójczy duet stanowili Julian García i Chicha (tylko ten drugi był Marokańczykiem). Sami zdobyli 22 bramki! Wspomagali ich Moreno, Manolin i Patricio, nieco bardziej cofnięci zawodnicy – każdy z nich dołożył po sześć trafień. Daje to wynik 40 spośród 51 zdobytych goli. Zupełnie przyzwoita linia ofensywna…
Mimo fantastycznej przygody i historycznych momentów Atlético Tetuán już po sezonie spadło z ligi z łoskotem. 19 punktów było zbyt skromną zdobyczą punktową, by upatrywać w niej nadziei na pozostanie w elitarnym gronie hiszpańskich mocarzy, w tym Barcelony z Laszlo Kubalą czy Josepem Seguerem (pewnie nawet nieświadomymi, że przez ich zwycięski sezon przewinęła się także drużyna z Maroka). W tabeli wszechczasów La Liga Los Matadores zajmują przedostatnie, 58. miejsce. „Potęgi” nie udało się w żaden sposób odrodzić – nie tylko ze względów sportowych. Ponownie nałożyła się na to płaszczyzna polityczna. Maroko w 1956 roku odzyskało niepodległość, a Hiszpanie zwrócili mu objęte protektoratem tereny.
Klub przechodził rozmaite podziały, roszady i fuzje. Jednym z jego naturalnych dziedziców jest Moghreb Tétouan, grający na najwyższym szczeblu ligi marokańskiej. Oczywiście, nie można oczekiwać, by kiedykolwiek zagościł w Primera Divsión…
MARIUSZ JAROŃ
Tekst pochodzi ze strony Ole Magazyn. Polecamy zajrzeć na ich stronę, a możecie to zrobić tutaj.