Joe Gaetjens – kat Anglików

Czas czytania: 5 m.
5
(2)

Joe Gaetjens to jeden z bohaterów amerykańskiego filmu pt. „Gra ich życia” z 2005 roku. Główną postacią jest tam jednak bramkarz Frank Borghi, grany przez Gerarda Butlera, a punktem kulminacyjnym jest właśnie ten sensacyjny mecz. Opuścił on rodzinną wyspę i udał się na studia do odległych Stanów Zjednoczonych. Został tam wysłany przez rodziców, którzy marzyli tylko o tym, aby ich syn otrzymał szansę na godne życie. Chłopak połączył edukację z największą pasją – piłką nożną. Już jako dzieciak zdradzał swój nieprzeciętny talent. Miłość zaprowadza go na największe piłkarskie stadiony, a on sam stał się bohaterem. American dream? Szczęśliwe zakończenie? Nie tym razem. Główny bohater zginął w tajemniczych okolicznościach. Oto opowieść o Joe Gaetjensie.

Joe Gaetjens – biogram

  • Pełne imię i nazwisko: Joe Gaetjens
  • Data i miejsce urodzenia: 19.03.1924
  • Data i miejsce śmierci: 1964
  • Pozycja: Napastnik

Historia i statystyki kariery

Kariera klubowa

  • Etoile Heitienne
  • Brookhattan
  • RC Paris
  • Olympique Ales

Kariera reprezentacyjna

  • Haiti (1944) 1 występ
  • USA (1950) 3 występy, 1 bramka

Trochę historii…

Haiti jest najstarszym niepodległym państwem Ameryki Środkowej. W XVIII wieku była to kolonia francuska, a ludność lokalną jawnie wykorzystywano do niewolniczej pracy na plantacjach kawy i cukru. W 1790 roku wybuchło powstanie, w wyniku którego po 24 latach ciężkich walk, dawniej zwana Hispaniola uzyskała niepodległość. Ciekawym jest również fakt, iż w ciągu 100 lat, jeszcze nie tak dawno bujnie zalesiony kraj, utracił niemal 100% swojego drzewostanu.

Przeczytaj także: „Futbolowy naród wybrany”

Młodość

W stolicy Haiti, w mieście Port-au-Prince, 19 marca 1924 roku na świat przyszedł Joe Gaetjens. Pochodził ze stosunkowo zamożnej rodziny. Jego ojciec był Belgiem, a matka pochodziła z Haiti. Pierwsze piłkarskie szlify zdobywał w miejscowej drużynie Etoile Haitienne, gdzie już jako nastolatek miał się wyróżniać.

Jego znakiem rozpoznawczym były strzały głową. Kilkanaście lat później dzięki bramce zdobytej tą częścią ciała na stałe zapisze się w historii futbolu. Etoile to drużyna, która w latach 40. dwukrotnie triumfowała w krajowych rozgrywkach. Podobno młody ciemnoskóry zawodnik w wieku juniorskim wystąpił w dorosłej reprezentacji swojego kraju.

Należy jednak pamiętać, iż dzielą nas lata świetlne od tego, co działo się w piłce nożnej dawniej i dziś. Nie dało się wyżyć z futbolu, zwłaszcza w tak biednym państwie jak Haiti. Podobnego zdania byli rodzice Joego, którzy postanowili wysłać syna na studia do Stanów Zjednoczonych.

Przenosiny do Stanów Zjednoczonych

W 1947 roku Joe Gaetjens rozpoczął naukę na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku. Młody i ambitny chłopak z pewnością nie spodziewał się, że dokładnie 10 lat później w jego rodzinnym kraju dojdzie do gwałtownych zmian, za które przyjdzie mu zapłacić własnym życiem (nie uprzedzajmy faktów).

Joe nie porzucił jednak marzeń o karierze piłkarskiej. Pracował na zmywaku w lokalnej restauracji, by jakoś się utrzymać w obcym kraju. Aspekt finansowy nie był jednak jedynym, dla którego zdecydował się na wybór akurat tej restauracji. Właściciel lokalu posiadał także drużynę piłkarską – Brookhattan.

Nietrudno zgadnąć, iż Haitańczyk postanowił spróbować swoich sił w tym zespole. Z miejsca stał się gwiazdą i najlepszym napastnikiem klubu. Nie uszło to uwadze amerykańskich trenerów, którzy także postanowili dać mu szansę. Należy pamiętać, iż w tamtych czasach przepisy były dużo bardziej liberalne niż dziś.

Piłkarz został włączony do kadry Stanów Zjednoczonych, choć nie miał nawet amerykańskiego obywatelstwa. Zgodnie z ówczesnymi przepisami, wystarczyło złożyć wniosek (bardziej oficjalnie „poczynić starania”) o przyznanie obywatelstwa, by zawodnik mógł reprezentować dany kraj.

Niektóre źródła podają informację, że Gaetjens nie zrobił nawet i tego. Miał jedynie… obiecać, że wystąpi o obywatelstwo. Pomijając wszelkie okoliczności, w jakich znalazł się w reprezentacji USA, faktem jest, że wraz z drużyną narodową poleciał na mistrzostwa świata do Brazylii.

W tym samym roku został również królem strzelców American Soccer League w barwach Brookhattan. Młody chłopak musiał oderwać się na kilka tygodni od książek (i naczyń, na których zmywanie zapewne też miał coraz mniej czasu), by wyruszyć w najpiękniejszą podróż swojego życia. To już było jak spełnienie marzeń. Nie wiedział jednak, że przejdzie do historii.

Maracana i wielkie sensacje

Mistrzostwa świata w 1950 roku były pierwszymi po II wojnie światowej. Najważniejszy piłkarski turniej globu zorganizowano po 12 latach przerwy. To właśnie od tej edycji oficjalnie Puchar Świata przekształcono w piłkarskie mistrzostwa świata. Na potrzeby tej imprezy wybudowano najsłynniejszy stadion piłkarski świata – Maracanę – który w czasach swojej świetności mógł pomieścić nawet 200 tysięcy (!) kibiców.

Niektórzy historycy sprzeczają się i twierdzą, że jest to liczba przekłamana. Mówi się o nieco ponad 150 tysiącach. Nawet ta mniejsza liczba i tak robi wrażenie. Organizacja tego przedsięwzięcia niosła ze sobą pewne trudności. Nie wszystkie państwa były gotowe (lub chętne) na tak odległą podróż. Już po wywalczeniu awansu, z turnieju wycofały się reprezentacje Szkocji i Turcji. W sumie w Brazylii wystąpiło 13 drużyn.

Jak powszechnie wiadomo, w decydującym spotkaniu (nie było typowego meczu finałowego, ale tak się złożyło, że ostatni mecz grupy finałowej decydował o ostatecznym zwycięstwie) Urugwaj nieoczekiwanie pokonał gospodarzy i zdobył mistrzostwo. Nie była to jedyna wielka niespodzianka tych mistrzostw.

Stany Zjednoczone nie miały zbyt trudnego zadania, aby znaleźć się w gronie finalistów w 1950 roku. Jankesi, po zwycięstwie odniesionym nad Kubą, obok Meksyku otrzymali zaproszenie na udział w turnieju jako przedstawiciele strefy Ameryki Północnej.

Teoretycznie nie dokonali niczego wielkiego. Zajęli ostatnie miejsce w grupie. Za Hiszpanią, Anglią i Chile. Z jednym zwycięstwem i dwiema porażkami zakończyli swój udział w turnieju. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że zwyciężyli z Synami Albionu.

Anglicy zaczęli zgodnie z planem. Pokonali 2:0 Chilijczyków i drugi mecz z USA miał być formalnością. Amerykanie w porównaniu z drużyną angielską wyglądali jak zlepek amatorów. I… rzeczywiście nimi byli. Kraj z największymi tradycjami piłkarskimi, któremu zawdzięczamy tak wiele, od przepisów gry po popularyzację piłki nożnej, pierwszy raz postanowił wystąpić w mistrzostwach świata.

W składzie miał takich zawodników jak:Alf Ramsey (który 16 lat później doprowadzi Anglików jako trener do upragnionego triumfu), Wilf Mannion z Middlesbrough, czy Stan Mortensen z Blackpool. A jednak przegrali.

Strzał głową, który przeszedł do historii

Nieważny jest styl gry, gdyż to wynik idzie w świat. Zdanie to doskonale obrazuje mecz, który dosłownie wstrząsnął piłkarskim światem. W jednym momencie 15 tysięcy osób zgromadzonych na stadionie w Belo Horizonte oszalało. Pierwszy i jedyny gol padł w 37. minucie. Bramkę po strzale głową (nie mogło być inaczej) zdobył jedyny czarnoskóry zawodnik w ekipie USA. Joe Gaetjens był na ustach wszystkich kibiców.

Pomimo usilnych prób, Anglikom nie udało się wyrównać. Mogli pluć sobie w brodę, że nie wystawili do gry pierwszego zdobywcy Złotej Piłki, czarodzieja dryblingu, Stanleya Matthewsa.

Gol przeciwko Synom Albionu dał rozgłos Haitańczykowi w jego rodzinnym kraju i w Europie. W Stanach Zjednoczonych nie zrobił takiej furory, gdyż zwyczajnie sport ten nie był na tyle popularny. Wszystkim trudno było uwierzyć w to sensacyjne zwycięstwo USA. Podobno ludzie zastanawiali się, czy w druku nie popełniono błędu, a wynik zamiast 0:1 nie powinien brzmieć 10:1…

Powrót do domu i tragedia z polityką w tle

Po zakończeniu edukacji Joe Gaetjens postanowił wrócić w rodzinne strony. Próbował w międzyczasie kontynuować piłkarską karierę we Francji. Grał w takich zespołach jak RC Paris i Olimpique Ales, lecz bez większych sukcesów. Reprezentował także Haiti, a po zawieszeniu butów na kołku, zajął się fachem trenerskim i prowadzeniem pralni chemicznej. Założył rodzinę i doczekał się trójki potomstwa.

W 1957 roku już po powrocie zawodnika do Haiti, rządy na wyspie przejął Francois Duvalier. Władzę dyktatorską sprawował dożywotnio (do 1971 roku), był także kluczową postacią kultu religijnego voodoo.

Joe Gaetjens nie interesował się polityką. Jego rodzina jednak aktywnie wspierała przeciwników dyktatora. Dwóch braci byłego piłkarza uciekło na Dominikanę, gdzie wraz z innymi przygotowywali plan obalenia Duvaliera. Joe nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Wywiad śledczy prezydenta spowodował, że nazwisko Gaetjens znalazło się w kręgu jego zainteresowań. Rankiem, 8 lipca 1964 roku aresztowano bohatera z Maracany. Tu ślad się urywa…

Ciała byłego zawodnika reprezentacji Stanów Zjednoczonych nigdy nie odnaleziono. Po siedmiu latach od aresztowania, bracia zaginionego podjęli próby rozwikłania sprawy. W akcję zaangażował się m.in. Clive Toye – człowiek, który sprowadził słynnego Pelego do drużyny New York Cosmos.

Udało się ustalić, że Joe trafił do Fort Dimanche, znanego pod niechlubną nazwą jako „fort śmierci”. Tam najprawdopodobniej kilka dni później został rozstrzelany. Śmierć poniósł za to, że jego rodzina brała udział w spisku przeciwko dyktatorowi. Sam nigdy nie interesował się polityką. Zapewne myślał, że nie poniesie konsekwencji za działania swoich bliskich. Być może sądził, że reputacja znanego sportowca w tym pomoże. Prawdy jednak już nigdy się nie dowiemy…

KAMIL KIJANKA

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 5 / 5. Licznik głosów 2

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł
Redakcja
Redakcja
Jesteśmy niczym Corinthians — przesiąknięci romantycznym futbolem, który narodził się z czystej pasji i chęci rywalizacji, nie zysku. Kochamy piłkę nożną. To ona wypełnia nasze nozdrza, płuca i wszystkie komórki naszego ciała. To ona definiuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Futbol nie jest naszym sposobem na życie. Jest jego częścią. Jeżeli myślisz podobnie, to już znaleźliśmy wspólny język. Istniejemy od 2014 roku.

Więcej tego autora

Najnowsze

Nadzieja FC Futbol, ludzie, polityka – recenzja

Książka „Nadzieja FC Futbol, ludzie, polityka” to zapis z kilkunastomiesięcznej podróży Anity Werner i Michała Kołodziejczyka do Tanzanii, Turcji, Rwandy i Brazylii. Futbol jest...

Remanent 5. Pole karne z bliska.

Jerzy Chromik powraca z piątą częścią Remanentu, w którym przenosi czytelników na stadiony z lat 80. i 90. Wówczas autor obserwował zmagania drużyn eksportowych,...

Jakie witaminy i minerały są ważne dla biegaczy?

Bieganie to nie tylko pasjonująca forma aktywności, ale także sposób na zadbanie o zdrowie i kondycję. Odpowiednia dieta, bogata w witaminy i minerały, może...