Żołnierz-patriota działający w Armii Krajowej czy pracownik bezpieki? Sylwetka Ludwika Sobolewskiego pełna jest mglistych faktów i domysłów. Jedno jest pewne: bez niego Widzew Łódź nie byłby taki sam. W ósmą rocznicę śmierci byłego prezesa RTS-u, przypominamy jego biografię. Sobolewski
Niestety, z sylwetką wielkiego prezesa Widzewa są pewne, nazwijmy to trudności historyczne, co zauważył również dziennikarz „Gazety Trybunalskiej” Paweł Reising. Próżno szukać informacji dokumentujących jego działalność w szeregach partyzantki Armii Krajowej. Nie istnieją choćby najmniejsze wspominki w dostępnych spisach żołnierzy. W książce „Wielki Widzew” autorstwa Marka Wawrzynowskiego możemy dowiedzieć się, że osoby Sobolewskiego nie pamięta choćby Władysław „Huragan” Pietrzyk. Zaznacza on równocześnie, że „nie jest oczywiście powiedziane, że nie należał, bo przecież w sumie przez oddział przewinęło się około 150 osób, wielu z nich kojarzono tylko po pseudonimach”.
Mglista przeszłość
Informacje odnośnie przynależności Ludwika Sobolewskiego do Armii Krajowej potwierdza Józef Kowalczyk, wiceprezes Kombudu i człowiek z jego najbliższego otoczenia. Mówi on:
Ludwik był w Informacji Wojskowej w strukturach KBW, to prawda. Działali na terenie Ukrainy, walczyli z bandami UPA w ramach akcji „Wisła”. Ale usunięto go stamtąd właśnie za przeszłość związaną z AK. Wiem o tym, bo służył z bratem mojej matki, który miał podobną sytuację i za „politykowanie” dostał 5 lat więzienia
Wedle Kowalczyka posługiwał się on pseudonimem „Gołąbek”. W pozycji „Wielki Widzew” możemy również zapoznać się z wypowiedzią Krzysztofa Kirpszy (wiceprezesa i przyjaciela Sobolewskiego):
Spędziliśmy z nim ogrom wolnego czasu, ale wiedzieliśmy tylko, że wychował się w biedzie w dzielnicy żydowskiej, zdaje się na Woli (Marek Wawrzynowski wskazuje na podstawie innych źródeł Marymont) w Warszawie i jako dziecko hodował gołębie. I jeszcze, że startował z sukcesami w młodzieżowych mistrzostwach Polski w szachach. Zresztą znakomicie grał.
Według danych zawartych w Biuletynie Informacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej – (sygnatura akt IPN BU 0902/757 t. 1-2 (765/W) nazwisko „Sobolewski” nie jest jego prawdziwym. Ludwik Wacław z domu nazywał się Rozenbaum/Rosenbaum, znany dokładniej jako Lutek Rozenbaum w okresie przedwojennym. W czasie okupacji używał nazwiska Sobolewski. W ankiecie personalnej sam podał, że funkcjonował pod pseudonimem „Gołąb”, miał służyć w oddziałach AL – „Henryka”, „Stacha” oraz „Dona”. Kontrola przeprowadzona wobec jego osoby wykazała, że służył w szeregach Armii Krajowej od 1944 roku w grupie „Wichra” właśnie w powiecie piotrowskim.
Przeczytaj także: Historię Krzysztofa Surlita
Wedle zawartych informacji w 1947 roku brał udział w Grupie Operacyjnej „Wisła”. Biografia Sobolewskiego jest owiana mgłą historii, choćby z tego powodu, że główny bohater unikał rozmów na ten temat. Taki sposób „bycia” miał za cel ochronę swojej osoby, jak i rodziny przed działaniami wywiadowczymi okupanta.
Szczęśliwie dla siebie udało mu się ujść cało z działań partyzanckich. Po tym etapie swojego życia znalazł się w Państwowym Przedsiębiorstwie Imprez Sportowych, a następnie przeniósł się do Łodzi z powodów prywatnych
Wejście w świat łódzkiego sportu
Po 1945 roku kontynuował również swoją edukację kończąc szkołę średnią oraz trwające dwa lata studium organizacji i zarządzania. . W połowie 1952 roku, ukończył Szkołę Oficerską Wojska Polskiego ze stopniem kapitana.
Przeczytaj także: 0:9 – nowy kierunkowy do Łodzi
W świat sportu wkroczył w 1968 roku, jako kierownik sekcji piłki nożnej Szkolnego Klubu Sportowego „Start Łódź”. Dwa lata później trafił w szeregi RTS-u Widzew, gdzie pełnił funkcję kierownika sekcji, zastępcy prezesa klubu, a od 1977 roku został prezesem. Funkcję tę sprawował do 1987 roku z przerwami. Następnie musiał uciekać z Polski z powodu działań politycznych, jak i również coraz większej inwigilacji w strukturach sportowych po 1985 roku. Do kraju wrócił dopiero po zmianach ustrojowych i obaleniu komunizmu. W łódzkim Widzewie ponownie objął stery w 1992 roku i w czasie dwunastu miesięcy sprawowania funkcji prezesa udało mu się powołać Spółkę Akcyjną „SPN Widzew S.A.”, ostatni raz w prezesowskim fotelu usiadł w 1998 roku o można ten czas określić epizodem.
Tak, ja nie mam nic, ty nie masz nic, on nie ma nic (…) To razem właśnie mamy tyle, w sam raz tyle, żeby założyć wielką fabrykę – cytat z Ziemi Obiecanej
Sobolewski swoimi działaniami, choćby jako szef firmy budowlanej pokazał swoją niesamowitą zdolność do zarządzania i budowania kapitału. Praktycznie z niczego, na łódzkiej ziemi stworzył drużynę mierzącą w najwyższe cele. Dzięki Ludwikowi Sobolewskiemu, Widzew zaznaczył również swoją obecność na arenie międzynarodowej, gdzie toczył boje jak równy z równym, eliminując przede wszystkim Liverpool czy silną Borussię M’Gladbach. To właśnie dzięki Ludwikowi Sobolewskiemu powstał „Wielki Widzew”.
Bitwa o życie
Ostatnie lata ówczesnego wizjonera polskiej piłki były kolejną walką o życie, tym razem przeciwnikiem był nowotwór. Tej bitwy Sobolewski nie był w stanie wygrać. Zmarł 11 listopada 2008 roku, w dniu szczególnym dla narodu polskiego, dodatkowo naznaczony dla kibiców i historii Widzewa Łódź. Za jego największy sukces organizacyjny uznaje się uratowanie klubu w momencie ogromnych kłopotów finansowych. Mowa tutaj o działaniach w trakcie tworzenia się spółki, gdzie zespół nie został przekazany na rzecz nowego podmiotu, a „wypożyczony”. Taki ruch pozwalał na założenie nowego podmiotu, który przejął w całości drużynę. Majstersztyk polegał na tym, że zachowano miejsce na poziomie rozgrywkowym przed transformacją. Ludwik Sobolewski w okresie panującego komunizmu, czerpiąc przykład z działania zachodnich klubów, dokonywał cudów. Wielu zauważa jedno, odszedł z tego świata w pewnym sensie zapomniany, a doceniony go dopiero po odejściu z tego świata.
Przeczytaj także: „Z czarnoskórymi piłkarzami to dopiero były jaja!”
Ludwik Sobolewski pozostawił po sobie znaki zapytania, jednakże jeśli mowa o jego działalności związanej z Widzewem Łódź, ona nie podlega żadnym podważeniom. W bieżącym roku radni miasta Łódź zdecydowali o sfinalizowaniu postawienia pomnika wielkiego prezesa obok widzewskiego stadionu, a decyzją mieszkańców projekt zostanie zrealizowany ze środków budżetu obywatelskiego.
W tekście znajdują się fragmenty książki „Wielki Widzew: historia polskiej drużyny wszech czasów” Marka Wawrzynowskiego, które zawarto za zgodą autora.
PAWEŁ KLAMA
Zachęcamy do polubienia nas na FACEBOOKU, a także obserwacji na TWITTERZE , INSTAGRAMIE i YOUTUBE.