Nieodżałowane „Dzieciaki Busby’ego” pamięta cały świat. To dzięki nim angielskie pokolenie zyskało kilku niezłych piłkarzy, którzy zainspirowani poczynaniami zawodników z Manchesteru, postanowili grać w piłkę. Tacy gracze jak Duncan Edwards, Bobby Charlton czy David Pegg swoje piętno odcisnęli również w oddalonym o trzy tysiące kilometrów Gibraltarze, gdzie powstał klub Manchester United.
Gibraltar to brytyjskie terytorium zamorskie, które znajduje się na terenie Półwyspu Iberyjskiego, taka pamiątka po latach świetności Imperium Brytyjskiego. Na nieco ponad 6 km kwadratowych mieszka prawie 30 tysięcy ludzi, co czyni go jednym z najgęściej zaludnionych terenów świata. W Polsce kojarzony być powinien jako miejsce śmierci Władysława Sikorskiego – premiera Rządu na Uchodźstwie, który zginął tu w niewyjaśnionych do końca okolicznościach w 1943 roku.
Dla przeciętnego kibica piłkarskiego, rozgrywki futbolowe w tym kraju mogą wydawać się nieco egzotyczne, przecież reprezentacja Gibraltaru dostaje lanie od każdego innego kraju zrzeszonego w UEFA, liga liczy tylko osiem zespołów, a wszystkie mecze rozgrywane są na jednym stadionie – Victoria Stadium.
Warto jednak zwrócić uwagę, że ich Federacja Piłkarska została założona w 1895 roku, co czyni ją jedną z najstarszych na świecie, a swój pierwszy mecz rozegrali w 1901 roku, czyli dwadzieścia lat przed powstaniem Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Historia „Czerwonych Diabłów z Gibraltaru” zaczęła się w momencie, gdy Panowie Clive Moberley i George Undery napisali oficjalny list do sir Matta Busby’ego z prośbą o zezwolenie używania nazwy Manchester United Football Club oraz barw dla tworzonego przez siebie zespołu. Ku uciesze zainteresowanych, znad rzeki Irwell przybyła pozytywna odpowiedź i już następnego dnia na treningu zespołu Manchester United Gibraltar zgromadziło się trzydziestu kandydatów chętnych do gry w czerwono-biało-czarnych barwach. W październiku 1962 roku oficjalnie zarejestrowano klub, który swoje zmagania rozpoczął od gry w Drugiej Dywizji. Debiut okazał się niezwykle emocjonującym, ale przede wszystkim zwycięskim widowiskiem, a nasi bohaterowie wygrali 3:1 z Juvenil San Requeno.
Menadżer Louis Ghio miał jednak wyższe aspiracje niż gra na drugim szczeblu rozgrywkowym. Chciał wzorem swojego starszego brata zdobywać trofea i być na ustach kibiców piłkarskich. Oczywiście, jako że kluby z tego kraju nie miały prawa grać w pucharach europejskich, Manchester z Gibraltaru musiał się zadowolić zdobywaniem trofeów w swoim malutkim kraju.
Pierwszy wielki smak sukcesu poczuli dopiero ponad dziesięć lat później, gdy w roku 1974 zajęli pierwsze miejsce w lidze i wywalczyli awans na najwyższy szczebel ligowy. Polska w tym samym czasie zachwycała się popisami Grzegorza Laty, Kazimierza Deyny czy Andrzeja Szarmacha na pamiętnych dla nas mistrzostwach świata w RFN.
Już rok po awansie do Premier Division marzenia o potędze się ziściły. Drużyna jako beniaminek ligi zwyciężyła w rozgrywkach, przerywając hegemonię Glacis United, które wcześniej zdobyło dziewięć mistrzostw z rzędu. Oba te zespoły zmieniały się zresztą na tronie nieprzerwanie do roku 1984.
Lata 70. były złotym okresem w historii „Czerwonych Diabłów”. To właśnie wtedy zdobyli 3 ze swoich 7 mistrzostw kraju, dokładając do tego jeden Puchar Gibraltaru, a także dwa Puchary Ligi.
Niestety nigdy nie było im dane wystąpić w Europie, jednak jak w przyznał w rozmowie nowy nabytek klubu Cristian Toncheff:
W zeszłym roku z moim poprzednim klubem (College Club – przyp red.) wygraliśmy po serii rzutów karnych z Manchesterem i dzięki temu awansowaliśmy do finału Pucharu Gibraltaru. Niestety w meczu o trofeum, w doliczonym czasie gry, pechowo straciliśmy bramkę i przegraliśmy mecz z faworyzowanym Lincoln. Zakwalifikowaliśmy się jednak do pierwszej rundy eliminacji Ligi Europy, gdzie odpadliśmy z solidnym Vaduz z Liechtensteinu.
Dziś jestem zawodnikiem Manchester 62 FC i z dumą przywdziewając czerwoną koszulkę, marzę o tym, by powrócić do gry w europejskich pucharach. Wszyscy w klubie jesteśmy przekonani, że stać nas na awans nawet do fazy grupowej Ligi Europy, a w przyszłości i Ligi Mistrzów. Chcielibyśmy wtedy wylosować Manchester United. Taki mecz to byłoby coś!
Kiedy Gibraltar wstąpił w szeregi UEFA, klub został poproszony o zmianę nazwy, ponieważ w rozgrywkach pod patronatem Europejskiej Federacji nie mogą grać dwie drużyny o identycznie brzmiącej nazwie. Obecnie klub nosi nazwę Manchester 62 F.C.
Dziś „Czerwone Diabły” zarówno jak ich rywal z lat 70. uważani są za średniaków ligowych, więc awans do Ligi Europy czy Ligi Mistrzów, o który wspominał Cristian to gwiezdne wojny wśród marzeń.
DAMIAN BEDNARZ