Mauro Cantoro — Argentyńczyk, który został Polakiem

Czas czytania: 8 m.
4.7
(12)

Mauro Cantoro trafił do naszego kraju w 2001 roku. Został legendą Wisły Kraków, zaliczając dla niej aż 248 występów we wszystkich rozgrywkach. Ma najwięcej rozegranych meczów z Białą Gwiazdą na piersi jako obcokrajowiec. Drugi w tej klasyfikacji Tomas Jirsak traci do niego aż 89 spotkań. To właśnie Argentyńczyk stał się jednym z symboli złotej ery Bogusława Cupiała. Dzisiaj przypominamy jego sylwetkę.

Mauro Cantoro – kluby i statystyki

  • Pełne imię i nazwisko: Roberto Mauro Cantoro
  • Data i miejsce urodzenia: 1 września 1976 Ramos Mejía
  • Wzrost: 179 cm
  • Pozycja: pomocnik

Historia i statystyki kariery

Kariera juniorska:

  • Vélez Sarsfield

Kariera Klubowa:

  •  CA Vélez Sarsfield (1994-2000)  –  8 meczów, 0 bramek
  • Atletico de Rafaela (1997) wyp. – ? meczów, 6 bramek
  •  Universitario de Deportes (1998-1999) wyp. – 50  meczów, 22  bramki
  • Club Blooming (2000) wyp. –  7 meczów, 2 bramki
  • Atletico de Rafaela (2000) wyp. – ? meczów,  3 bramki
  • Ascoli Calcio (2000-2001) – 9 meczów, 2 bramki
  • Wisła Kraków (2001-2009) – 164 mecze, 10 bramek
  • Odra Wodzisław Śląski (2010) – 12 meczów, 0 bramek
  • Juventud Antoniana (2010-2011)  – 11 meczów, 0 bramek
  • Deportivo Morón (2011) – 3 mecze, 0 bramek
  • Pacífico (2013) – 36 meczów, 7 bramek
  • Unión Comercio (2014)  – 0 meczów, 0 bramek
  • Atlético Minero (2014) – 7 meczów, 0 bramek
  • León de Huánuco (2015) – 5 meczów, 0 bramek

Kariera Reprezentacyjna

  • Argentyna U-17

Kariera Trenerska

  • Universitario de Deportes (asystent)

Ameryka Południowa i podróż do Włoch

Mauro Cantoro przyszedł na świat 1 września 1976 roku w argentyńskiej miejscowości Ramos Mejía, znajdującej się w prowincji Buenos Aires. Jest wychowankiem klubu Vélez Sársfield, dla którego stawiał również pierwsze kroki w seniorskiej piłce. W jednej z najbardziej utytułowanych drużyn tamtejszego futbolu zadebiutował, mając niespełna osiemnaście lat. W stolicy Argentyny nie udało mu się przebić. Natomiast w tamtym okresie dostał pierwsze powołanie do młodzieżowej kadry reprezentacji Albicelestes. Dla swojego kraju zagrał w 1993 roku na mistrzostwach Ameryki Południowej do lat siedemnastu, gdzie zdobył brązowy medal. Kilka miesięcy później w tej samej kategorii wiekowej wystąpił tym razem na mundialu. Niestety Argentyńczyk ze swoimi kolegami nie wyszedł nawet z grupy. Cantoro co prawda strzelił  bramkę w ostatnim meczu fazy grupowej z reprezentacją Kanady, podwyższając wynik na 5:0. Było to jednak trafienie tylko  na otarcie łez.

Po kilku rozegranych spotkaniach w lidze argentyńskiej Cantoro przeniósł się na wypożyczenie do Atlético de Rafaela. Klub ten grał w niższej lidze. Mauro bardzo się rozwinął w tym czasie, notując sześć trafień. Zdołał nawet awansować z Atlético do grupy mistrzowskiej drugiej klasy rozgrywkowej. Po krótkiej przygodzie na zapleczu ekstraklasy, Argentyńczyk wrócił do swojego macierzystego klubu. Nie wystąpił już  jednak w żadnym meczu, trenując  głównie w zespole rezerw. Brak perspektyw na grę w pierwszej drużynie spowodował, że Cantoro zaczął się rozglądać za nową drużyną.

W 1998 roku Cantoro został ponownie wypożyczony. Tym razem do peruwiańskiego Universitario de Deportes. Klub z Limy prowadził Osvaldo Piazza, który pracował w Vélez Sársfield w latach 1994-1997. Znał więc Argentyńczyka doskonale. Cantoro prezentował się w nowej drużynie znakomicie. Wygrał mistrzostwo ligi. Dziennikarze peruwiańscy wybrali go na najlepszego obcokrajowca Primera Division. Włodarze Universitario byli tak zadowoleni ze swojego nabytku, że już w marcu 1998 roku złożyli wniosek o przedłużenie wypożyczenia do grudnia.

W kolejnym sezonie Argentyńczyk musiał na chwile wrócić do Vélez. Sytuacja jego w tym klubie nie uległa poprawie. Po szybkiej rozmowie z właścicielami stwierdził, że najlepsze dla jego rozwoju będzie powtórne wypożyczenie do Limy. Była to dobra decyzja, gdyż  Universitario znowu triumfowało w rozgrywkach ligi peruwiańskiej, a popularny El Toro zanotował 9 trafień.

Z Peru Cantoro trafił na chwile do boliwijskiego Club Blooming. Zagrał tam po raz pierwszy  w rozgrywkach Copa Libertadores. Nie udało mu się jednak awansować do fazy pucharowej. Gdy w czerwcu 2000 roku  wygasł mu kontrakt z Vélezem Sársfield, odszedł ponownie do dobrze mu znanego Atlético de Rafaela. Nie był to jednak owocny okres i czas  dla Argentyńczyka. Cantoro po ciągłych zmianach klubów i notorycznych wypożyczeniach zaczął rozważać wyjazd na kontynent europejski. Wybór padł na Włochy i przeniesienie się do trzecioligowego Ascoli. Do klubu z Marche trafił w sezonie 2001/2002. Tam także nie wywalczył sobie miejsce w składzie i zaczął przeglądać nowe oferty na piłkarskim rynku.

Transfer na Reymonta

Po przejęciu upadającej Wisły Kraków przez Bogusława Cupiała „Biała Gwiazda” stała się hegemonem ligi. Drużyna z grodu Kraka zaczęła pozyskiwać najlepszych polskich graczy Ekstraklasy oraz ciekawych zawodników zagranicznych. Pozwoliło jej to szybko  stać się klubem walczącym o najwyższe cele. Już po półtora roku kadencji właściciela Telefoniki „Biała Gwiazda” sięgnęła po swój pierwszy tytuł mistrza Polski. Był to znak, że Wisła wraca na właściwe tory. Przed  sezonem 01/02 przy Reymonta zaczęto się rozglądać za solidnym zmiennikiem dla duetu atakującego Żurawski- Frankowski. Po oglądnięciu piłkarskiego CV Cantoro, który w Ameryce Południowej strzelał sporo bramek, Wisła postanowiła go do siebie ściągnąć.

Argentyńczyk miał bardzo trudny start  w nowym klubie. Nie mógł się odnaleźć w roli napastnika. Grał wolno i chaotycznie. W pierwszym sezonie strzelił raptem 3 gole w 11 występach. W kolejnej rundzie nie było wcale lepiej. El Toro nie poprawił swoich strzeleckich statystyk.  Został wybrany przez ekspertów jako największe rozczarowanie jesieni 2002. Trener Henryk Kasperczak powoli zaczął tracić cierpliwość do Argentyńczyka. Zmienił mu pozycję na boisku, przestawiając go na defensywnego pomocnika. Była to decyzja, która odmieniła jego losy na Reymonta. W jednym z przełomowych meczów w Wiśle był jego pamiętny występ przeciwko Lazio Rzym. Cantoro pokazał w nim dużą wolę walki i nieustępliwość w każdym pojedynku. Nie bał się swojego bardziej utytułowanego rywala, a krakowska publika zaczęła się do niego przekonywać. Docenili go również piłkarze Ekstraklasy. W 2004 roku wybrali go  na najlepszego pomocnika ligi.

Podczas kadencji kolejnych szkoleniowców Białej Gwiazdy, Cantoro miał dużo wzlotów i upadków. Kiedy stery w Wiśle objął Dan Petrescu, uznał od razu Argentyńczyka  za zawodnika leniwego, który nie  przykłada się do treningów. W obronie Cantoro stanął znany dziennik Gazety Krakowskiej, uważając, że była legenda rumuńskiej piłki, traktuje za surowo pomocnika Wisły. Na szczęście dla El Toro, Petrescu szybko odszedł. W jego miejsce przyszedł Dragomir Okuka. Momentalnie obdarzył zaufaniem Argentyńczyka. Cantoro w meczu rewanżowym z Iraklisem Saloniki strzelił decydująco bramkę w setnej minucie dogrywki i wprowadził Wisłę do Pucharu UEFA. W fazie grupowej udało mu się także trafić do siatki w przegranym meczu z Blackbern Rovers. Wisła wygrała jednak  zaledwie jedno spotkanie w fazie grupowej i  zakończyła swój udział w europejskich pucharach na jesieni.

Po dobrym starcie u nowego trenera forma Argentyńczyka szybko spadła. Cantoro znowu znacznie spuścił z tonu. Odżył dopiero w roku 2007, kiedy do Wisły zagościł Maciej Skorża. Wydaję się, że  Argentyńczyk grał wtedy najlepiej podczas swojej całej przygody w Małopolsce. Wspólnie z Radosławem Sobolewskim tworzyli monolit nie do przejścia. Byli doskonałym pomostem między  formacją obronną a ofensywną. Mieli oczy dookoła głowy i odbierali większość piłek podczas meczu. Argentyńczyk był kluczowym puzzlem w układance obecnego szkoleniowca Urawy Red Diamonds. Biała Gwiazda w sezonie 2007/2008 wygrała rozgrywki ligowe, przegrywając tylko jedno spotkanie z Legią Warszawa, kiedy to miała już zagwarantowany tytuł mistrzowski. Wisła grała bardzo widowisko, a ich przeciwnicy widzieli, że ciężko będzie urwać Białej Gwieździe choćby jeden punkt.

Otrzymanie nowego paszportu

W kwietniu 2008 roku Cantoro otrzymał w końcu obywatelstwo polskie. Starał się o nie od trzech  lat. Cantoro na początku w Krakowie miał duży problem z aklimatyzacją. Nie za bardzo chciało mu się uczyć języka polskiego i angielskiego. W szatni odbierali go przez to  jako człowieka wycofanego i zamkniętego w sobie.

Z czasem się to jednak zmieniło. Argentyńczyk miał coraz więcej luzu. Pomogła mu w tym oczywiście lepsza dyspozycja na boisku. Z piłkarza nieśmiałego wyrósł na lidera drużyny. Jego otwartość pozwalała mu  być przewodnikiem dla nowych piłkarzy Wisły, zwłaszcza tych mających korzenie latynoamerykańskie. Sam nauczył się języka polskiego. Zaczął w nim udzielać wywiadów dla różnych stacji telewizyjnych. Media coraz bardziej domagały się, żeby Cantoro otrzymał nowe obywatelstwo i mógł zagrać w biało-czerwonych barwach. Pomocnik Wisły został także w  głównej mierze Polakiem, gdyż  dziadek jego  mamy pochodził z dawnej Galicji. W 1915 roku wyemigrował do Argentyny. Tam urodziła się babcia piłkarza, która poślubiła emigranta z półwyspu apenińskiego. Dlatego Cantoro ma też obywatelstwo włoskie.

Pomimo naturalizacji Argentyńczyk nigdy nie zadebiutował dla reprezentacji Polski ze względów formalnych. Uniemożliwiło mu to rozegranie dla reprezentacji Albicelestes meczów w rozgrywkach młodzieżowych w latach 90 ubiegłego wieku. Mimo tego Cantoro był dumny z powodu zostania Polakiem.

„Czuję się jak Polak, a w Krakowie czuję się jak w domu. Mam dom w okolicach Krakowa, synowie chodzą do szkoły. Mauro, jak i Tiago po polsku mówią perfekcyjnie. Do tego stopnia, że musiałem im załatwić korepetycje z hiszpańskiego, żeby ojczystego języka nie zapomnieli. Kiedy przyjeżdża rodzina z Argentyny, chętnie pokazuję im Kraków i okolice. Prowadzę na Rynek i Wawel, ale najbardziej lubię Wieliczkę. Kopalnia soli to jest to! – Nawet jeśli zdecyduję się po zakończeniu kariery wyjechać do Argentyny, będę chciał tu wracać. Ja i moja rodzina spędziliśmy tu dużą część naszego życia. Dotyczy to zwłaszcza moich synów. Czuję więc specjalną więź z tym krajem”.

Ostatnie sukcesy z Wisłą

Po znakomitych rozgrywkach sezonu 2007/2008 Wisła trafiła w eliminacjach do Ligi Mistrzów na Beitar Jerozolima, a potem na FC Barcelonę. W meczu z Izraelską drużyną Wisła pewnie wygrała w dwumeczu 6:2, a Cantoro strzelił w Krakowie piękną bramkę z rzutu wolnego. W konfrontacji z Dumą Katalonii Wisłą nie miała nic do powiedzenia. Zwyciężyła co prawda rewanżowe spotkanie, które jest wspominane do dzisiejszego dnia. Tryumf ten był jednak za skromny, żeby myśleć o awansie do najważniejszych rozgrywek na starym kontynencie.

Po przegranych eliminacjach Wiśle pozostała walka o obronę tytułu mistrza Polski. Krakowianie nie prezentowali się już tak wyśmienicie, jak w ubiegłych rozgrywkach. Wygrywali dużo spotkań, ale przychodziło im to ze znacznie większym trudem. Do walki o złoty medal włączyły się  drużyny Legii Warszawa i Lecha Poznań. Decydująca okazała się przedostatnia kolejka i mecz Białej Gwiazdy z Lechią w Gdańsku. Drużyna z trójmiasta walczyła o utrzymanie i w pierwszej połowie stłamsiła  Wisłę, prowadząc z nią do przerwy 1:0. Podopieczni Macieja Skorży w drugiej połowie odmienili jednak losy meczu i pokonali Gdańszczan. Wisła po tym spotkaniu nie obroniła jeszcze mistrzostwa Polski, ale zyskała przewagę punktową i mentalną nad resztą stawki. W ostatniej kolejce przypieczętowali tytuł, pokonując u siebie 2:0 Śląsk Wrocław. Cantoro w całych  rozgrywkach ligowych zagrał w 20 spotkaniach, strzelając jedną bramkę.

Sezon 2009/2010 był ostatnim dla Argentyńczyka w Polsce. Podczas rundy jesiennej reprezentował jeszcze barwy Białej Gwiazdy. Natomiast Krakowianie nie zdecydowali się przedłużać z Cantoro kontraktu, uznając, że najlepsze lata ma już za sobą. El Toro jednak nie miał o to do nich pretensji.

Z Wisłą Argentyńczyk zdobył łącznie 5 mistrzostw kraju oraz dwa puchary Polski.

„Uważam to za coś normalnego. Mam już swoje lata. Nie mogę grać w Wiśle wiecznie. Byłem tu prawie dziewięć lat. Dla obcokrajowca to bardzo długi czas. Poza tym szczerze mówiąc ja, moja żona i dzieci także jesteśmy już trochę zmęczeni pobytem w Polsce. Potrzebujemy kontaktu z bliskimi, a tutaj cały czas jesteśmy sami. Wygląda więc na to, że nadszedł czas, żeby wrócić do domu.  Dziś nie wykluczam, że może zagram w Polsce. Jest to możliwe, ale tylko wtedy, jeśli dostanę bardzo dobrą ofertę. Powtarzam – wolałbym wrócić do Argentyny”.

Cantoro jednak został w Polsce i zasilił inny klub w Ekstraklasie. Odszedł do Odry Wodzisław Śląski, która po pierwszej rundzie zajmowała ostanie miejsce w lidze. Wygrała zaledwie trzy mecze, gromadząc na swoim koncie jedenaście punktów. Akcji ratunkowej podjął się trener Marcin Brosz. Działacze nie przebierali w środkach i zaczęli hurtowo ściągać do Wodzisławia uznane nazwiska. Na Śląsk przyszli m.in.: Onyszko, Brasilia, Kolędowicz, Magdoń czy właśnie bohater naszego artykułu. Cantoro dostał najwyższy kontrakt w historii klubu. Odra zaczęła dobrze. W pierwszych pięciu meczach zdobyła dziewięć punktów. Później zaczęła grać gorzej. Forma ich była nierówna i ostatecznie Wodzisławianom zabrakło dwóch punktów do utrzymania. Co ciekawe ostatni mecz w Ekstraklasie Cantoro rozegrał w meczu przeciwko Wiśle Kraków na Suchych Stawach w Nowej Hucie zakończonym wynikiem 1:1. Po spadku Odry, klub zaczął mieć olbrzymie problemy finansowe. Piłkarze zaczęli odchodzić do innych drużyn, zostawiając tonący okręt. W Wodzisławiu ze znanych zawodników został tylko Jan Woś, który chciał uratować Odrę przed bankructwem.

Nowy etap w życiu

Cantoro po prawie dekadzie gry w naszej Ekstraklasie, postanowił wrócić do swojej Ojczyzny. Grał  tam w drużynach trzecioligowych, Juventudzie Antoniana oraz Deportivo Morón. Następnie zrobił sobie roczną przerwę bez gry w piłkę, po czym zdecydował się na ponowną grę w najwyższej klasie rozgrywkowej w Peru. Dla Pacifico w roku 2013 strzelił w 36 meczach 7 bramek, zostając najlepszym strzelcem zespołu. W 2014 roku Cantoro zakontraktował inny peruwiańskie zespół Primiera Division-Unión Comercio. W sierpniu przeniósł się do drugoligowego Atlético Minero, gdzie dokończył rundę 2014. W 2015 roku Cantoro ponownie grał w peruwiańskiej elicie, w klubie León de Huánuco, po czym zawiesił buty na kołku, kończąc karierę.

W niedawno udzielonym wywiadzie dla portalu Sportowe Fakty Cantoro opowiadał, że zaaklimatyzował się w Peru po swojej przygodzie z piłką. Jest ekspertem w peruwiańskiej telewizji  a jego syn gra w Universitario de Deportes. Nie wykluczał także powrotu do Polski, gdzie spędził najpiękniejsze lata  w swoim sportowym życiu.

„Zapuściliśmy tu mocno korzenie, choć, jak mówiłem, fajnie byłoby wrócić na jakiś czas do Polski. Tym bardziej, że nie byłem w Polsce od momentu jej opuszczenia. „

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 4.7 / 5. Licznik głosów 12

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

Więcej tego autora

Najnowsze

Ostatni pokaz magii – jak Ronaldinho poprowadził Atletico Mineiro do triumfu w Copa Libertadores w 2013 r.?

Od 2008 r. Ronaldinho sukcesywnie odcinał kupony od dawnej sławy. W 2013 r. na chwilę znów jednak nawiązał do najlepszych lat swojej kariery, dając...

Zakończenie jesieni przy Wyspiańskiego – wizyta na meczu Orlen Ekstraligi Resovia – AP Orlen Gdańsk

Już wkrótce redakcja Retro Futbol wyda napakowany dużymi tekstami magazyn piłkarski, którego motywem przewodnim będzie zima. Idealnie w ten klimat wpisuje się zaległy mecz...

Siatkarski klasyk w Rzeszowie – wizyta na meczu Asseco Resovia – PGE GiEK Skra Bełchatów

Siatkarskie mecze pomiędzy Resovią a Skrą Bełchatów od lat uznawane są za jeden z największych klasyków. Kluby te walczyły o największe laury, nie tylko...