Dziś ma miejsce rocznica wyjątkowego wieczoru na Old Trafford. Otóż zdziesiątkowany po katastrofie w Monachium klub rozgrywał spotkanie , które niewątpliwie przeszło do historii. Dla mnie jako kibica „Czerwonych Diabłów” było niezwykle istotne. Myślę jednak, że na tej historii mogą skorzystać wszyscy, by zaczerpnąć lekcję, jak podnieść się z kolan. Bo przecież właśnie po to upadamy, prawda?
19 lutego 1958 roku Manchester United powrócił z piekła. W trzynasty dzień po katastrofie w Monachium miał miejsce przełożony mecz piątej rundy Pucharu Anglii z Sheffield Wednesday. W zimny, lutowy wieczór na Old Trafford zebrało się 60 tysięcy oddanych fanów „Czerwonych Diabłów”. Wielu z nich miało na sobie biało-czerwone szaliki owinięte czarnymi wstęgami. Większość płakała. Kibice otrzymali programy meczowe bez wpisanego składu gospodarzy i to spiker zawodów zachęcał obecnych do własnoręcznego wypełnienia dokumentu.
Asystent sir Matta Busby’ego – Jimmy Murphy – który podjął się misji odbudowania klubu podczas czasowej absencji bossa, do ostatnich chwil przed meczem kompletował skład. Po latach wspominał zakontraktowanie Stana Crowthera:
Eric Houghton był managerem w Villa w tym czasie i powiedział Stanowi, ze my się nim interesujemy. Stan nie chciał opuszczać Aston Villa, ale Eric zabrał go na Old Trafford na mecz z Sheffield Wednesday. Po drodze powiedział mu, ze chciałby, żeby Stan pomógł nam, ale ten odparł, ze nie wziął ze sobą stroju. „Nie martw się, mam twoje buty w bagażniku” – powiedział Eric. Spotkaliśmy się o 17.30 i godzinę przed rozpoczęciem meczu Stan podpisał kontrakt!
Cytat ten pokazuje dobitnie, w jaki sposób była budowana jedenastka United. Gdyby nie pomoc managerów z całej Anglii, zapewne ciężko byłoby doprowadzić nie tylko do tego spotkania, ale i tak rychłej odbudowy klubu.
Z pośród graczy, którzy przeżyli katastrofę lotniczą, w tym meczu wybiegł tylko bramkarz Harry Gregg i obrońca Bill Foulkes. Junior Ian Greaves, który zastępował Rogera Byrne’a, powiedział po meczu:
Pamiętam, że w szatni było bardzo cicho. Przebierałem się w miejscu, gdzie zwykle siedział Roger. Miałem na sobie jego koszulkę…
Nowym graczem w składzie był również Shay Brennan – Irlandczyk, ktry nie mógł sobie wymarzyć lepszego debiutu. To właśnie jego dwie bramki znacząco przyczyniły się do zwycięstwa Manchesteru United. Trzecią dołożył Alex Dawson. „Czerwone Diabły” grające ku czci swoich zmarłych kolegów, niesione dopingiem publiczności zdemolowały rywala z Sheffield 3:0. Jednak tego wieczoru nie wynik był najważniejszy. Rozdarte bólem i cierpieniem serca fanów radowały się jednocześnie, ponieważ ich klub – wielki Manchester United – nie upadł. Nawet po tak wielkiej tragedii, dzięki pomocy swoich rywali, podniósł się i pokazał światu, że był, jest i będzie wielki, a jego czerwone niczym krew ofiar koszulki wzbudzać będą strach wśród konkurentów przez lata.
DAMIAN BEDNARZ