Nie spodziewałem się, że piłkarze będą chcieli się pokazywać z tak osobistej strony w autobiografiach jak Patrice Evra. Tymczasem autobiografia piłkarza z podtytułem „Kocham tę grę” wydana przez wydawnictwo SQN to świetna lektura, którą czyta się jednym tchem. Są momenty przerażające, są i zabawne – jak to w życiu.

Na tylnej stronie okładki pojawia się cytat z bohatera książki „W dzieciństwie spotkałem się z dużą ilością g*wna”. I rzeczywiście od początku publikacja nie rozpieszcza czytelnika. Zaczyna się od trzęsienia ziemi w postaci opisu molestowania 13-letniego przyszłego piłkarza przez dyrektora szkoły, u którego młody Patrice pomieszkiwał. I jeśli zwykle później jest w podobnych publikacjach gorzej i nudno, tak tym razem dzieje się naprawdę sporo.
Evra nie owija w bawełnę, opisuje swoje życie w najdrobniejszych szczegółach, przywołując z pamięci wiele historii i zdarzeń, które mogą mu nie przynieść chluby. Tylko że teraz już nic nie musi, więc spokojnie przelewa swoje obserwacje na papier.
Wychowywany w Les Ullis, jednej z najniebezpieczniejszych dzielnic na przedmieściach, został uratowany przez futbol. Podobnego szczęścia nie mieli jego bliscy – w tym brat, który przedawkował crack oraz brat jego przyjaciela, który został zastrzelony podczas kłótni. Na początku chciał grać w ataku, miał olbrzymią pewność siebie, która przeradzała się w bezczelność, skutkującą wieloma problemami z trenerami w klubach.
Całość jest ułożona chronologicznie, poczynając od trudnego dzieciństwa, które jak wielu wielkich i klasowych sportowców ukształtowało jego hart ducha i determinację w kolejnych latach. Później jest opis pobytu w szatni Marsali, przez Monzę, Niceę, perypetie transferowe związane z przejściem do AS Monaco. Widać, że najwięcej serca zostawił w Manchesterze. Klub z Wielkiej Brytanii początkowo wydawał się zbyt mocny dla Evry, czego nie mógł zaakceptować.
„Byłem graczem rotacyjnym, co było trudne do zaakceptowania po tym, czego dokonałem w Monaco, ale walczyłem o miejsce z Silvestre’em, prawdziwą bestią. Francuskie media mówiły, że przyszedłem na jego miejsce i myślę, że nie był z tego zadowolony, ale to zmotywowało go do cięższej pracy”
Później na tyle ukochał ekipę z Old Trafford na tyle, że tęsknił jeszcze na długo po odejściu. Potem była przygoda w Juventusie F.C., Olympique Marsylii i West Ham United. Wszędzie, gdzie był Evra nie było nudno. Książka skrzy się od anegdot i opowieści, które smakują dużo lepiej niż wyświechtane zdania w podobnych publikacjach innych piłkarzy. I to jest największą siłą publikacji – nie brakuje w niej ciekawostek. Czuć rękę redaktora książki i sporą pamięć samego piłkarza, który jak z rękawa sypie historiami, które potrafią zainteresować czytelnika.
Ponad 300 stron lektury mija błyskawicznie. Okazuje się raz jeszcze, że nie trzeba być supergwiazdą piłki, by ciekawie opowiadać o futbolu i swojej karierze. A gdy mija czterdziestka, to jest to świetny moment, by rozprawić się ze swoimi demonami i wyrzucić z siebie demony, które targają wieloma osobami – niekoniecznie będących na świeczniku. Bo w życiu sportowców, jak w życiu każdego człowieka, nie ma tylko wzlotów, a sukcesy są okupione nie tylko samodyscypliną w treningu, ale także odpowiednią postawą psychiczną.
Cieszy, że Patrice Evra zdecydował się spisanie swoich wspomnień i miło, że książka w polskim tłumaczeniu pojawiła się niedawno w księgarniach. Oby więcej takich publikacji i odwagi wśród kończących kariery futbolistów. Ten zbiór wspomnień czytało się wyśmienicie.
Ocena: 9/10
Patryk Szczerba