Piłkarze, którzy zjedli o jednego pączka za dużo

Czas czytania: 6 m.
0
(0)

Nie każdy zawodowy piłkarz przez całą karierę imponuje sześciopakiem na brzuchu. Na najwyższym poziomie grało lub gra wielu zawodników, którym do osiągania sukcesów nie przeszkadzały dodatkowe kilogramy. Zapraszam do zestawienia piłkarzy, którzy zdecydowanie zjedli o jednego pączka za dużo.

Kibice zazwyczaj powtarzają, że nie interesuje ich zbytnio to, co zawodnik ich ukochanej drużyny robi w czasie wolnym. Fani zmieniają jednak szybko zdanie, gdy widzą, że dana postać zaczyna stosować się do metody mówiącej, że kochanego ciałka nigdy za wiele. Było wiele ciekawych historii związanych z futbolową nadwagą. Część piłkarzy potrafiła zrzucić zbędne kilogramy i wrócić do formy, podczas gdy inni nie potrafili już znaleźć motywacji i staczali się coraz bardziej.

Gonzalo Higuain – argentyński fan fast foodów

Popularny Pipita był krytykowany za swoją nadwagę niemal od zawsze. W czasach gry dla Realu Madryt chyba każdy wiedział o tym, że Argentyńczyk miał słabość do śmieciowego jedzenia. Kolejna fala hejtu wylała się w momencie przejścia do Juventusu w 2016 r.

Stara Dama zapłaciła wówczas za snajpera 90 milionów euro, przez co kibice mieli wobec niego olbrzymie oczekiwania. Nie dziwić więc może hejt, który wylał się po zobaczeniu zdjęć z pierwszego treningu w nowym klubie. Higuain wyhodował bowiem niezły brzuszek.

Kiedy go zobaczyłem byłem przerażony. Higuain jest przecież grubszy ode mnie! Juventus zapłacił za niego 90 milionów, a do Turynu zawitał prosiak. Mogę sobie wyobrazić tylko szok jakiego doznał Allegri po tym jak zobaczył w jakim stanie jest jego zawodnik. Jednocześnie wierzę, że trener Starej Damy przywróci napastnika do pełni formy – powiedział Robert Prosinecki, były gracz m.in. Realu Madryt i Barcelony.

Początkowo Higuain potrafił zamknąć usta krytykom, dzięki ważnym bramkom. Przyznawał w wywiadach, ze nie przejmuje się krytyką i robi swoje.  Ostatecznie jednak po dwóch latach Juve musiało go wypożyczać do Chelsea i Milanu. Jednak ani The Blues, ani Rossoneri nie zdecydowali się na wykup, przez co Stara Dama musiała dalej myśleć co z nim zrobić. Na siłę wypchnięto go z klubu za darmo latem zeszłego roku do Interu Miami, aby chociaż trochę zaoszczędzić na jego wysokim kontrakcie.

Adebayo Akinfenwa – bestia z Wysp

Angielski napastnik znalazłby miejsce w wielu nietypowych zestawieniach. Ważący zazwyczaj ok. 100 kg zawodnik zawsze przydawał się w zatrzymywaniu rywali dzięki swojej sile fizycznej. Akinfenwa może pochwalić się bogatą karierą, na którą złożyło się 15 klubów. Snajper skończy w tym roku 39 lat i wciąż gra dla Wycombe Wanderers.

Dzięki swojej nietypowej posturze zdobył sporą popularność na Wyspach. W różnych edycjach słynnej gry FIFA otrzymywał tytuł najsilniejszego piłkarza. Inną ciekawostką jest fakt, że Anglik potrafił wyciskać na ławeczce 200 kg, co stanowi dwukrotność jego masy ciała. Co chyba niezbyt zaskakujące, nie zdołał nigdy zagrać w klubie z Premier League. Akinfenwa od zawsze był kibicem Liverpoolu, a najbardziej podziwiał grę Johna Barnesa.

Wayne Shaw – kanapka, która skradła show

Otyły bramkarz stał się rozpoznawalny dzięki rywalizacji Sutton United z Arsenalem w 2017 r. Wówczas piątoligowy klub mierzył się z Kanonierami w FA Cup. Shaw nie przebywał na boisku, a do zdobycia popularności wystarczyła mu obecność na ławce rezerwowych. Tak naprawdę oczy wszystkich obserwatorów były zwrócone właśnie na puszystego golkipera.

W trakcie spotkania kamery wyłapały, jak Shaw jadł kanapkę (co prawda angielska prasa pisała o „pie”, czyli cieście, ale moim zdaniem na filmie widać, że była to większa przekąska). Później okazało się, że jedna z firm bukmacherskich wprowadziła zakład, w którym pytano, czy Shaw zacznie coś jeść w trakcie meczu. Było to bardzo podejrzane, wobec czego Krajowa Komisja ds. Hazardu ogłosiła, że ​​wszczęła dochodzenie w sprawie incydentu.

W momencie rywalizacji z Arsenalem Shaw miał już 45 lat. Oprócz pełnienia funkcji rezerwowego bramkarza pracował równocześnie jako dozorca stadionu i trener bramkarzy. Przed przybyciem Kanonierów dokładnie posprzątał dla nich szatnię. W przeszłości pracował również jako lodziarz.

Co nie dziwi, nigdy grał wyżej niż w piątej klasie rozgrywkowej. Jego kariera trwała 27 lat, a liczba klubów, w których występował przekroczyła 10. Ciekawostką jest, że grając na wypożyczeniu Southampton był kolegą z zespołu Alana Shearera.

Ronaldo – puszysty Il Fenomeno

Wraz z biegiem lat słynny Il Fenomeno zaczął przybierać na wadze, a w czasach gry dla Realu Madryt prowadzonego przez Fabio Capello ważył 96 kg. W momencie pojawienia się na piłkarskiej scenie Cristiano Ronaldo, kibice zaczęli zastanawiać się nad nazewnictwem, które pozwoli rozróżniać obu piłkarzy. W ostatnich latach kariery Brazylijczyk nie schodził poniżej pewnego poziomu wagowego, a z tego powodu złośliwi zaczęli nazywać go „tym grubym Ronaldo”.

https://twitter.com/Jazz54203625/status/1365762202683244547

Mistrza świata z 1994 i 2002 r. radził sobie jednak dobrze pomimo nadprogramowych kilogramów. Już po trzydziestce był w stanie jeszcze czarować na włoskich boiskach w barwach Milanu. Na wzrost jego wagi wpływały liczne kontuzje, po których musiał dochodzić do siebie w trakcie długiej kariery. Kolejne urazy zdecydowały o tym, że zawiesił buty na kołku w 2011 r.

Adriano –  Upadły Cesarz

Zostajemy w klimacie Kanarkowych. Do dziś wielu kibiców zastanawia się, co było przyczyną upadku Adriano. W sezonie 2003/2004 napastnik strzelił 8 bramek w 9 meczach dla Parmy, co wystarczyło na transfer do Interu. Wówczas wydawało się, że Brazylijczyk ma u stóp piłkarski świat.

Zwinność, szybkość, siła – tym charakteryzował się Adriano, który od włoskiej prasy otrzymał przydomek „Cesarza”. Wspaniale zapowiadającą się karierę przerwała niespodziewana śmierć ojca piłkarza w 2004 r. Od tamtego momentu rozpoczął się powolny upadek wielkiego talentu. 22-latek potrafił zjawiać się na kacu na treningach Interu. Klub podjął decyzję o wysłaniu go do ojczyzny, aby tam odbudował formę. Ostatecznie snajper pozostał już tam praktycznie na stałe.

Alkohol, narkotyki, imprezy wyniszczyły zawodnika, która wcześniej swoją sylwetką przypominał gladiatora. Adriano już nigdy nie zdołał poradzić sobie depresją, którą wywołała śmierć ojca.

„Świętował, przeskakując tablice reklamowe i niezdarnie zdejmując koszulkę, aby odsłonić mniej niż zgrabną sylwetkę” – pisano o bramce Adriano w barwach Corinthias w 2011 r.

Klub zdobył wówczas tytuł mistrzowski, przez co istniała nadzieja, że Adriano uda się jeszcze postawić na nogi.  Niestety chwilę później wybuchła kolejna afera, która przywróciła piłkarza na pierwsze strony gazet. Wiązało się to z postrzeleniem w rękę 20-letnią Brazylijkę. Ostatecznie dziewczyna przyznała, że sama pociągnęła za spust, ale reputacji Adriano nie dało się już uratować.

Przedstawiciele Corinthians chcieli bardzo pomóc otyłemu piłkarzowi, ale zaliczał on tylko pojedyncze epizody na boisku. Ostatecznie zakończył karierę w Miami United w 2016 r. Do dziś wiele osób wspomina go dzięki grze Pro Evolution Soccer, na której okładce znalazł się w 2006 r.

Mark Yardley – szkocka reklama obiadów

Szkocki napastnik przez całą karierę występował tylko w ojczyźnie i może pochwalić się naprawdę niezłymi liczbami. Łącznie 325 meczach strzelił 116 bramek. Jak widać po raz kolejny, dodatkowe kilogramy nie muszą przeszkadzać w skutecznej grze.

Swoją karierę Yardley poświęcił głównie St. Mirren, w którym występował w latach 1995-2003. W wywiadzie udzielonym w 2019 r. przyznał, że kochał ten klub do tego stopnia, że nawet kiedy występował już przeciwko niemu, wciąż trzymał za niego kciuki. W barwach  St. Mirren strzelił 68 bramek.

Twarz piłkarza postanowiła wykorzystać w reklamie jedna z restauracji, czego dowód znajduje się poniżej.

Jeroen Verhoeven – holenderska pizza

Kolejny bramkarz w naszym zestawieniu. Największym osiągnięciem Holendra były trzy występy w barwach Ajaxu. Z pewnością jego kariera nie rozwinęła się z powodu utrzymywanej sylwetki. Przy wzroście 195 cm ważył 90 kg, dzięki czemu mógł znaleźć się w gronie najgrubszych piłkarzy.

Pomimo występów w Eredivisie nigdy nie udało mu się zagrać w reprezentacji Holandii. Verhoeven mógł się nabawić kompleksów z powodu złośliwości kibiców. Czynili to nie tylko fani przeciwników, ale również sympatycy jego drużyny. Przykładem jest mecz z ADO Den Haag, kiedy przy każdym kontakcie bramkarza z piłką, publiczność skandowała „Pizza, Pizza!”.

Ailton – otyła kula świetlna

Ostatni w artykule Brazylijczyk przybył do Europy w 1998 r., kiedy podpisał kontrakt z Werderem Brema. Przez pierwsze trzy tygodnie w Niemczech Ailton mieszkał w hotelu, jedząc tylko spaghetti. Już więc od samego początku zawodnik pracował nad swoją masą.

Jak przystało na Brazylijczyka, piłkarz prowadził dosyć swawolny tryb życia. Złośliwi oprócz nadwagi zarzucali mu lenistwo. Piłkarz zawsze spóźniał się po powrocie z wakacji. Kibice w końcu zaczęli organizować zakłady dotyczące tego, jak wielką obsuwę będzie miał napastnik.

Po problemach w pierwszym sezonie, snajper zaczął rozkręcać się w drugim. Z powodu swojej nadwagi wielu już go skreśliło uznając za niewypał. Ailton się nie poddał i drugi sezon zakończył z wynikiem 16 bramek i 14 asyst. Wzrost formy piłkarz próbował tłumaczyć częstszym uprawianiem seksu ze swoją dziewczyną.

Życiowy sukces Brazylijczyka miał miejsce w sezonie 2003/2004. Wówczas Werder miał na początku rozgrywek ogromną stratę punktową do Bayernu Monachium, by ostatecznie świętować tytuł mistrzowski na dwie kolejki przed końcem sezonu. Ailton był fundamentem tego sukcesu z 28 bramkami na koncie.

Ze względu na swoją wagę, siłę i zaskakujące przyspieszenie, Ailton był nazywany przez niemiecką prasę „Kugelblitz – Kula Świetlna”. Niewyjaśnione zjawisko elektryczne, które pasowało do instynktownego napastnika. Nikt nie psioczył już wówczas na koszulkę XXL, którą nosił zawodnik.

William „Fatty” Foulke – absolutny dominator

Zestawienie wygrywa William Fatty Foulke, którego przydomek idealnie oddaje jego postać. Bramkarz występował na angielskich boiskach na początku XX wieku. Do dziś ludzie zastanawiają się, jak tak otyły zawodnik zdołał bronić barw takich klubów jak Chelsea czy Sheffield United. Był golkiperem, więc być może chodziło po prostu o zasłonięcie jak największej przestrzeni bramki.

Zachowane zdjęcia znakomicie poświadczają to, że Foulke był ogromnych rozmiarów. Na temat jego wagi krążą różne teorie, a przyjmuje się, że przy wzroście 195 cm ważył 150-160 kg. W swojej karierze zdołał zagrać raz w reprezentacji Anglii. „Fatty” był również zawodowym graczem krykieta. Odszedł w 1916 r. w wieku 42 lat. 

Więcej na jego temat przeczytacie tutaj.

Każdy jest panem swojego losu

Ten artykuł nie ma oczywiście za zadanie promować niesportowego trybu życia lub zachęcać do drogi na skróty. Miał raczej wywołać uśmiech na twarzy lub zachęcić do tego, że można realizować swoją pasję pomimo przeciwności.

Postawy przedstawionych tu piłkarzy można interpretować w różny sposób. Gonzalo Higuain jest przykładem, że mocny charakter pozwala olać hejterów i robić swoje. Z kolei Adebayo Akinfenwa wykazał się kreatywnością, maskując piłkarskie braki siłą fizyczną. Wayne Shaw nie zasługuje na pochwały, ponieważ ewidentnie jak najmniejszym wysiłkiem chciał zrobić z siebie celebrytę, igrając przy tym z prawem.

Rzecz jasna, przypadków puszystych piłkarzy było znaczenie więcej, ale nie sposób byłoby ich zmieścić w jednym artykule. Każdy ma wybór. Może pójść za przykładem Cristiano Ronaldo, który jest coraz bliżej 40-stki, a wygląda dalej jak heros. Druga droga to np. postura brazylijskiego Ronaldo, który pod koniec kariery ewidentnie wrzucił na luz. W ten sposób nie chcę oczywiście umniejszać geniuszu Il Fenomeno. Mam nadzieję, że artykuł Was zaciekawił, dajcie znać co sądzicie o nim w komentarzach. Być może wam również zdarzyło się wyjść na murawę po częstych wizytach w barach szybkiej obsługi?

MATEUSZ SZTUKOWSKI

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Mateusz Sztukowski
Mateusz Sztukowski
Fanatyk Juventusu i wielki pasjonat włoskiego futbolu. Na gruncie polskim wierny kibic Jagielloni Białystok. W wolnych chwilach lubi oddawać się bieganiu, nauce języków obcych i słuchaniu muzyki. Z wykształcenia historyk, który od zawsze stawiał na pierwszym miejscu wszystko, co wiązało się z historią piłki nożnej.

Więcej tego autora

Najnowsze

“Nie poddawaj się! Lukas Podolski. Dlaczego talent to zaledwie początek” – recenzja

Autobiografie piłkarzy, którzy jeszcze nie zakończyli jeszcze kariery, budzą kontrowersje. Nie można bowiem w takiej książce stworzyć pełnego obrazu danej osoby. Jednym z takich...

Resovia vs. Stal – reminiscencje po derbach Rzeszowa

12 kwietnia 2024 roku Retro Futbol gościło na wyjątkowym wydarzeniu. Były nim 92. derby Rzeszowa rozegrane w ramach 27. kolejki Fortuna 1. Ligi. Całe...

„Przewodnik Kibica MLS 2024” – recenzja

Przewodnik Kibica MLS już po raz czwarty ukazał się wersji drukowanej. Postanowiliśmy go dokładnie przeczytać i sprawdzić, czy warto po niego sięgnąć.