Jak Śląski Orzeł zadziwił Wilki

Czas czytania: 8 m.
0
(0)

W historii meczów piłkarskich są takie wydarzenia, które powodują, że chciałoby się cofnąć w czasie, aby móc je zobaczyć na własne oczy. Gdyby była taka możliwość to przeniósłbym się do 19 maja 1938 roku, na okres 90 minut, na Górny Śląsk i na stadion położony w Wielkich Hajdukach. Wcześniej musiałbym jednak kupić bilet, bo inaczej przed meczem nie było szans na załatwienie wejściówki. W czasach przedwojennych piłkarze rozgrywali szereg meczów towarzyskich. Do rangi wielkiego święta aspirował mecz reprezentacji Śląska. Dla każdego śląskiego piłkarza był to zaszczyt móc reprezentować swój region i niebiesko – białe barwy z naszytym na koszulce Śląskim orłem. Oto historia niezwykłego meczu Wolverhampton Wanderers – reprezentacja Śląska.

Małpi zastrzyk skarcił Lisy

W lidze angielskiej czas końcowych rozstrzygnięć, na czele ligi Arsenal, tuż za nim popularne „Wilki” z jednym punktem straty. 9 kwietnia 1938 roku Wolverhampthon podejmował Leicester City i rozbił go aż 10:1, co do dzisiaj jest rekordowym zwycięstwem tej drużyny w lidze. Po cztery bramki zdobyli 16 letni lewoskrzydłowy Dicky Dorsett i Dennis Westcott. Po meczu popularne „Lisy” złożyły skargę do Montague Lyons, członka w Izbie Gmin Leicester, że manager drużyny Wolverhampthon major Frank Buckley wstrzykiwał piłkarzom gruczoły małpy. Lyons zażądał, aby Minister Zdrowia Walter Elliot wszczął śledztwo w tej sprawie. Mimo, że śledztwo nie wykazało żadnych naruszeń, ministrowie Partii Konserwatywnej nakazali zaprzestania tych praktyk. Działacze Ligi Angielskiej przeprowadzili własne śledztwo i postanowili, że każdy Klub czy zawodnik na zasadzie dobrowolności może przyjmować różne gruczoły. Major Frank Buckley po tym wydarzeniu był krytykowany za to, że jego metody są zbyt rewolucyjne. Prasa pisała o nim:

„Buckley jest bowiem zwolennikiem metod ultra-nowoczesnych. W ciągu ostatniej zimy wzbudził on wielką sensację, ogłaszając, iż gracze „Wolves” poddani zostaną specjalnej kuracji hormonowej, która w porozumieniu z wybitnymi lekarzami polegała na karmieniu swych pupilów preparatami z gruczołów! Dieta ta podziałać miała nadzwyczajnie: „Wilki” wygrali osiem spotkań pod rząd”.

Dodatkowo na boisku treningowym zainstalowano urządzenie do podawania piłek. Specjalne treningi z tym urządzeniem miał bramkarz Scott, który wyłapywał wyrzucane z tego urządzenia piłki w różnych kierunkach.

Buckley jak typowy wojskowy nie znosił sprzeciwu, stosowanie nowoczesnych metod po prostu wymuszał na swoich zawodnikach. Ostatecznie na koniec sezonu ligi angielskiej Wolverhampthon został wicemistrzem kraju i zakontraktował mecze towarzyskie z drużynami z kontynentu: reprezentacją Pragi (łączona drużyna Slavii i Sparty), reprezentacją Budapesztu oraz reprezentacją Śląska. W pierwszym meczu w Pradze „Wilki” przegrały aż 0:4, porażkę przypisywano zmęczeniu długą podróżą. W kolejnym meczu w stolicy Węgier padł remis 0:0. Piłkarze Wolverhampthon wyjechali z Budapesztu pociągiem specjalnym i przyjechali do Katowic we wtorek 17 maja o godzinie 18:34 i zakwaterowali się w hotelu „Monopol” w Katowicach. Przyjechała prawdziwa wataha wilków: prezydent Klubu Cadwallader z córką, manager Klubu mjr Buckley z żoną, trenerzy Davies i Bradford, masażysta Fowler, redaktor: „Daily Telegraph” p. Forcey, 15 zawodników, kierownik jednego z londyńskich biur podróży p. Miklos i jego sekretarki p. Cade i panna Sharpe.

Organizacja przedmeczowa

Tymczasem w Wielkich Hajdukach (od kwietnia 1939 roku Chorzów), stolicy piłkarskiej Górnego Śląska, gdzie panującym królem był hajducki Ruch, odbywały się przygotowania do meczu z Wolverhampthon. Zarząd Śląskiego OZPN poinformował, że ze względów technicznych przedsprzedaż biletów trwać będzie tylko do dnia 16 maja 1938 roku. Dystrybucja biletów w przedsprzedaży była rozprowadzana w wielu punktach: Firma Sport, ul.8 Maja 22 w Katowicach, U Bienia – skład likierów, ul. Pocztowa 2 w Chorzowie, kiosk gazet Karaś, ul. M. Piłsudskiego w Wielkich Hajdukach, Drogeria Predelok, Tarnowskie Góry (Rynek), skład tytoniowy Tatarczyk, ul. Sobieskiego w Rybniku, „Sport” Gajduszek, ul. 3 Maja w Bielsku, biuro podróży „Orbis” w Sosnowcu oraz biuro podróży „Orbis“ w Krakowie. Bilety sprzedawały się jak ciepłe bułeczki, ok. 30 tysięcy sprzedanych biletów w pierwszych dniach sprzedaży zmusiło organizatorów do podjęcia zdecydowanych działań. Mecz miał się odbyć na stadionie, na którym obecnie swoje mecze rozgrywa Ruch Chorzów, stadion ten w 1938 roku był największym i najpiękniejszym stadionem w Polsce, mógł pomieścić na trybunach 50 tysięcy widzów, kiedy jednak wykorzystało się bieżnię stadionu, pojemność mogła być powiększona nawet do 70 tysięcy widzów. Działacze Śląskiego OZPN podjęli zatem decyzję o rozłożeniu ławek i krzeseł na bieżni stadionu aby powiększyć liczbę miejsc o 10 tysięcy. Razem na tym meczu mogło się pojawić zatem ok. 60 tysięcy kibiców. W dniu zawodów sprzedaż biletów odbywała się w Wielkich Hajdukach przy ul. Chorzowskiej, róg Ratuszowej na parterze w gmachu Banku Ludowego oraz w dwóch następnych oknach domów parterowych. Organizatorzy meczu codziennie w prasie informowali o szczegółach dotyczących dodatkowych miejsc kupowania biletów, zamknięcia części dróg dojazdowych oraz parkingów dla samochodów, motocykli, furmanek, rowerów i innych środków lokomocji. Parkingi te mieściły się na placu Ulricha (dojazd ul M. Piłsudskiego). To tak informacyjnie jakby ktoś, kiedyś podróżował swoim wehikułem czasu i szukał miejsca parkingowego. Jedną z kluczowych informacji administracyjnych było wydłużenie o 3 godziny przekraczania granicy do Niemiec na przejściach granicznych w Rudzie, Łagiewnikach, Chorzowie, Orzegowie i Szombierkach. W dniu meczu jako przedsmak głównego dania zaplanowano spotkanie Chorzów vs. Gliwice o godzinie 16:00.

Dzień meczu

19.05.1938 rok, godzina 14:00. Na otwarcie kas stadionu Ruchu Wielkie Hajduki oczekiwały tłumy kibiców, którzy nie zdołali zakupić biletów w przedsprzedaży. Pojawiły się również dodatkowe patrole Policji, które pilnowały porządku przed meczem. Na pół godziny przed meczem Chorzowa z Gliwicami wszystkie miejsca na trybunie głównej, wszystkie miejsca stojące na trybunach były zapełnione, pozostało część wolnych miejsc siedzących na bieżni stadionu. Pojawił się silny wiatr, który mógł zwiastować ciężką grę lub burzę. Ani jedno, ani drugie nie nastąpiło, była idealna pogoda do grania. Mecz pomiędzy drużynami Chorzowa i Gliwic rozgrzał tylko trochę kibiców (wynik 3:2 dla Gliwic). Przed godziną 18.00 na stadionie zjawiło się od 30 do 40 tysięcy widzów (ta duża rozbieżność wynikała z pochodzenia prasy, która tę liczbę zawyżała lub zaniżała). Tuż przed rozpoczęciem meczu, kiedy jeszcze kończył się przedmecz na boisku pojawiła się drużyna „Wilków”, która oklaskami została przywitana przez śląską publiczność. Przed głównym meczem organizatorzy skropili wodą całe boisko i odświeżyli linie boiskowe. Jako pierwsi na boisko wbiegli piłkarze Wolverhampthon ubrani w żółte koszulki, czarne spodenki i czarne getry w żółte paski. Bramkarz wystąpił w zielonej koszulce.

Drużyna angielska wybiegła w następującym składzie: Alex Scott – Bill Morris, Jack Taylor, Tom Smalley – Tom Galley, Joe Gardiner, Ted Maguire – Horace Wright, John Kirkham, Bryn Jones, Dickie Dorset.

Kiedy na murawie boiska pojawiła się reprezentacja Śląska ubrana w białe koszulki i niebieskie spodenki publiczność zgotowała im wrzawę, którą było słychać w promieniu paru kilometrów. Bramkarz reprezentacji Śląska był ubrany w granatowa koszulkę.

Kapitan związkowy Śląskiego OZPN p. Lubina ustalił następujący skład drużyny reprezentacji Śląska: Mrugała (AKS Chorzów) – Giemsa (Ruch W.Hajduki), Kinowski (AKS) – Bendkowski (AKS), Piec II (Naprzód Lipiny), Dytko (Dąb Katowice), Piec I (Naprzód Lipiny), Piontek (AKS), Wostal (AKS), Wilimowski (Ruch), Wodarz (Ruch). Jako rezerwowi: Tatuś z Ruchu, Stolarczyk z AKS-u, Cebula ze Śląska Świętochłowice i Niedurny z Policyjnego KS Katowice. Piontek opuścił boisko w 80 minucie meczu z powodu drobnego urazu.

Niezwykła gra

Godzina 18:00. Prasa śląska bardzo szczegółowo zrelacjonowała przebieg tego niezwykłego spotkania. Pisała ona: „Pierwsze minuty gry rozpoczęły się żywym tempem, przy czym Anglicy grają system „W“, a mianowicie daleko wysuniętym do przodu napastnikiem środkowym. Gra jest wyrównana, a Ślązacy pierwsi strzelają na bramkę przeciwników, jednak bezskutecznie”. Już w 5 minucie meczu Ernest Wilimowski strzelił pierwszą bramkę. Prasa pisała: „Widzów ogarnął istny szał. Bito brawa, krzyczano, a czapki rzucano w powietrze”. Gracze śląscy atakują bramkę raz za razem, raz z pustej bramki wybił obrońca, raz piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła w ręce Alexa Scotta bramkarza popularnych „Wilków”. Do trzech razy sztuka i 2:0 dla reprezentacji Śląska. Prasa pisała: „W 12 minucie Ślązacy zdobywają drugą bramkę, co znowu wprowadza widzów w istny szał. I tę drugą bramkę strzelił Wilimowski, który był najlepszym graczem obu drużyn. Dytko podał piłkę prostopadle w kierunku bramki, a gdy piłka dobiegła do Wodarza, ten od razu przedłużył podanie i oddał ją Wilimowskiemu, który strzelił obok wybiegającego z bramki Anglika”. Piłkarze Wolverhampthon zaczęli indywidualnie kryć „Eziego” Wilimowskiego, który stosował wiele pomysłowych trików, z którymi zawodnicy „Wilków” nie umieli sobie poradzić.

Obraz meczu zmieniła przypadkowa akcja Horace’a Wrighta: „Bramkę tę zawinił Mrugała. Bardzo ostro strzelił do bramki Wright i Mrugała wypiąstkował piłkę tak nieszczęśliwie, że poleciała ona wprost na głowę Wrighta, który główką umieścił ją w bramce”. 2:1. Gra jest niezwykle szybka z obu stron, choć inicjatywę cały czas mają ślązacy, dobre zawody rozgrywał Wostal, ale królem meczu był Ernest Wilimowski, który z podania Pieca w 36 minucie meczu w zamieszaniu podbramkowym ulokował po raz trzeci piłkę w bramce. Niespodziewanie inicjatywę przejmują piłkarze Wolverhampthon, którzy najpierw za sprawą Maguire, a później Kirkhama na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy wyrównują stan meczu na 3:3. Przerwa. O drugiej połowie meczu prasa pisała: „Po przerwie Anglicy rozpoczynają grać dość ostro. Zespół śląski, jakby opadł na siłach, co wyraża się zwolnieniem tempa gry. Przez pierwsze 15 minut nie ma specjalnie ciekawych momentów. Dopiero w 20 minucie gry następuje kilka pokazowych zagrań Anglików i w tym to okresie dochodzi do incydentu pomiędzy prawo skrzydłowym gości i Dytką. Ten ostatni zostaje dwukrotnie spoliczkowany”. Sędzia zdarzenia nie zauważył. Edmund Giemsa pomścił kolegę z drużyny chwilę później, kiedy skasował prawoskrzydłowego „Wilków”.

W 78 minucie meczu Gerard Wodarz legenda hajduckiego Ruchu zdobył wspaniałym strzałem bramkę na 4:3, jednak do wyrównania doprowadził Horace Wright na 3 minuty przed końcem spotkania. Prasa podsumowała te zawody: „Publiczność zachwycona. Mecz był wspaniałym pokazem kunsztu piłkarskiego (…) Zaletą Anglików, to przede wszystkim dobra kondycja i dokładne opanowanie techniczne, natomiast nie było u nich widać błyskotliwych akcyj i zagrań, którymi zwłaszcza w pierwszym okresie i pod koniec imponowała drużyna Śląska, a specjalnie jej atak. Publiczność opuszczała boisko bardzo zadowolona, bo przyznać trzeba, że był to jeden z najciekawszych meczów, jakie w tym sezonie oglądaliśmy na boiskach śląskich” (…) Anglicy pokazali futbol dobrej marki: szybki, na wysokim poziomie (…) Specjalnie podobał się niezawodny stoping w każdej pozycji i idealne odbieranie piłek”.

Echa meczu

Śląski Okręgowy Związek Piłki Nożnej za przyjazd Wolverhampton Wanderers zapłacił 10 tysięcy złotych, reklama i organizacja tego meczu kosztowały dodatkowe 5 tysięcy złotych. Jednak na sprzedaży biletów zarobiono ponad 40 tysięcy złotych. Prasa oprócz szczegółowych wyliczeń pokusiła się o różnego rodzaju podsumowania:

O piłkarzach „Wilków” prasa pisała: „Opis piłkarzy angielskich musimy zacząć od ich niezgrabnych spodenek. Smukli, świetnie wyrobieni gimnastycznie chłopcy, w długich po kolana spodenkach, o kroju z czasów występów pierwszych sportowców z Eton, co działo się blisko sto lat temu, tracą na swym wyglądzie bardzo wiele. Ale w spodenkach tak fatalnego kroju występują nie tylko piłkarze, ale wszyscy sportowcy angielscy”.

O najlepszym zawodniku meczu prasa pisała:

Zaszczytny wynik dla zespołu śląskiego, to w znacznej mierze zasługa Wilimowskiego „Ezi“ zagrał pierwszorzędnie. Był najlepszym z 22 graczy. Demonstrował zagrania na jakie zdobyć się może tylko piłkarz najwyższej klasy światowej. Wniósł on do ataku śląskiego, moment inicjatyw y i niezwykłej pewności. Zaskoczyło to nie tylko Anglików, ale również naszą drużynę i publiczność. Wilimowski jest niewątpliwie graczem bardzo wielkiej klasy, ale nigdy nie wiadomo kiedy zechce zagrać dobrze. Są przecież mecze, zwłaszcza mecze ligowe, na których „Ezi” wypada jak ostatni „patałach”.

O wywiadzie z Majorem Frankiem Buckleyem prasa pisała: „Anglicy byli bardzo zaskoczeni dobrą grą drużyny śląskiej. Mjr. Buckley oświadczył, że nie spodziewał się, by Polacy posiadali tak dobrych piłkarzy. Kilku graczy z tych, którzy grali w reprezentacji Śląska – według opinii kierownika Wolverhamptonu – znalazłoby niezłe posady w zawodowych zespołach pierwszej ligi angielskiej (…) zwłaszcza lewa strona Wilimowski – Wodarz. Pochwalił też dobrą grę środkowego pomocnika Pieca II, którego uważa za gracza bardzo wartościowego, natomiast zganił obronę za nieczystą w jego pojęciu grę. W sumie mjr Buckley był zaskoczony doskonałą grą Polaków”.

O imprezie w Sali Koła Towarzyskiego w Katowicach prasa pisała: „Po meczu odbył się bankiet na część gości angielskich i niemieckich (drużyna Gliwic – przyp.autora). Zebrali się gracze czterech drużyn i grupka zaproszonych gości (…) Drużyna angielska otrzymała w upominku piękną płaskorzeźbę, a poszczególni gracze wartościowe upominki (…) Prezes angielskiego Klubu podziękował za miłe przyjęcie dając wyraz przekonaniu, że piłkarstwo polskie ma przed sobą wielką przyszłość (…)”.

O transmisji radiowej prasa pisała: „Jeżeli Polskie Radio decyduje się na transmisję ze Śląska, to musi to być impreza szczególnej wagi (…) nadano coprawda reportaż, ale władze Referatu Sport. Polskiego Radia w Warszawie (…) zdecydowały iż może go przeprowadzić tylko jeden z „fachowców” warszawskich (…)

O zastrzeżeniach dziennikarzy prasa pisała: „Przydałyby się tylko telefony na stadionie, aby sobie można było zaoszczędzić wyścigu do najbliższej restauracji (zwłaszcza w czasie przerwy) celem nadania wiadomości do redakcji”.

Stan Cullis

W drużynie Wolverhampthon awizowano przyjazd do Wielkich Hajduk doskonałego obrońcy „Wilków” i reprezentacji Anglii Stana Cullisa, który ostatecznie nie dotarł na mecz z drużyną z Górnego Śląska. Cullis miał blisko, bo 5 dni wcześniej miał zagrać w meczu reprezentacji w Niemcami w Berlinie. Nie zagrał, bo został wykluczony z reprezentacji przed meczem. Dlaczego tak się stało? Stan Cullis był jedynym piłkarzem angielskim, który odmówił wykonania nazistowskiego salutu, które wykonali jego koledzy z drużyny. Wydarzenie to, do dzisiaj jest czarną kartą w historii angielskiego futbolu. Wolverhampton Wanderers z Cullisem w składzie w kolejnym sezonie w 1939 roku przeżyło tzw. „The Double Horror” kiedy zamiast podwójnej korony „Wilki” zaliczyły wicemistrzostwo i przegrały finał FA Cup z Portsmouth. Kiedy po zakończeniu II Wojny Światowej odradzała się piłka nożna działacze Wolverhampton powierzyli mu kierowanie drużyną. Cullis przez 16 lat będąc managerem doprowadził Klub do największych sukcesów w jego historii (3 mistrzostwa Anglii, 2 puchary Anglii i 4 zwycięstwa w meczach o Tarczę Wspólnoty) i stał się wspaniałą legendą tego Klubu. Jego imieniem nazwana jest jedna z trybun stadionu Molineux, a przed nią stoi pomnik upamiętniający Stana Cullisa.

Przetarcie

Dla niektórych piłkarzy reprezentacji Śląska było to przetarcie przed zbliżającym się meczem reprezentacji Polski z Irlandią, które zakończyło się zwycięstwem Biało-Czerwonych 6:0. Niecałe trzy tygodnie później kolejnym etapem był wyjazd na Mistrzostwa Świata, w których Polska spotkała się z Brazylią (5 czerwca 1938 roku). W pierwszym składzie w tym meczu zagrało pięciu zawodników (Wodarz, Wilimowski, Piontek, Piec, Dytko) dwóch kolejnych siedziało na ławce rezerwowych (Giemsa, Piec), jeden z nich z powodu kontuzji został w domu (Wostal), a jeden (Cebula) nie pojechał ponieważ PZPN nie miał wystarczających środków aby wysłać wszystkich rezerwowych na mistrzostwa. W sumie 9 zawodników, którzy byli w składzie reprezentacji Śląska z Wolverhampton Wanderers.

Tekst: Grzegorz Joszko

Jak bardzo podobał Ci się ten artykuł?

Średnia ocena 0 / 5. Licznik głosów 0

Nikt jeszcze nie ocenił tego artykułu. Bądź pierwszy!

Cieszymy się, że tekst Ci się spodobał

Sprawdź nasze social media - znajdziesz tam codzienną dawkę ciekawostek.

Przykro nam, że ten tekst Ci się nie spodobał

Chcemy, aby nasze teksty były możliwie najlepsze.

Napisz, co moglibyśmy poprawić.

spot_img
Redakcja
Redakcja
Jesteśmy niczym Corinthians — przesiąknięci romantycznym futbolem, który narodził się z czystej pasji i chęci rywalizacji, nie zysku. Kochamy piłkę nożną. To ona wypełnia nasze nozdrza, płuca i wszystkie komórki naszego ciała. To ona definiuje nas takimi, jakimi jesteśmy. Futbol nie jest naszym sposobem na życie. Jest jego częścią. Jeżeli myślisz podobnie, to już znaleźliśmy wspólny język. Istniejemy od 2014 roku.

Więcej tego autora

Najnowsze

Europejski triumf siatkarskiej Resovii – wizyta na finale Pucharu CEV

19 marca 2024 roku Retro Futbol było obecne na wyjątkowym wydarzeniu. Siatkarze Asseco Resovii podejmowali w hali na Podpromiu niemiecki SVG Luneburg w rewanżowym...

Jerzy Dudek – bohater stambulskiej nocy

Historia kariery jednego z najlepszych polskich bramkarzy ostatnich dziesięcioleci

Magazyn RetroFutbol #1 – Historia Mistrzostw Europy – Zapowiedź

Wybitni piłkarze, emocjonujące mecze, niezapomniane bramki, kolorowe miasta, monumentalne stadiony i radość kibiców na trybunach. Mistrzostwa Europy tworzą jedne z najlepszych piłkarskich historii. Postanowiliśmy...