Ta książka nie jest o piłce nożnej. „Straszliwie sam” to książka o relacjach. Relacjach, jakie zachodzą na linii trener – drużyna, trener – prezes i trener – dziennikarze. Oczywiście autor ukazuje te relacje z punktu widzenia szkoleniowca, ale jest to perspektywa na tyle wyrazista i przekonująca, że nie pozostawia czytelnikowi wątpliwości przy wyciąganiu wniosków.
A wnioski nasuwają się same, albo raczej Domenech podaje je nam na tacy. Po pierwsze – piłkarz jest tylko i aż człowiekiem, ma swoje małe i duże problemy i w momencie, kiedy się ich za bardzo rozpieszcza, małe problemy stają się olbrzymim kłopotem. Komuś takiemu ciężko pojąć, że jest tylko trybikiem w maszynie, jaką jest drużyna piłkarska. Często ten trybik chce, żeby jego problem, albo problemik, wyrósł ponad drużynę i na przykład chce być ustawiony na lewej stronie, bo tam kręci mu się wygodniej. A kiedy jeden trybik się buntuje, to protestuje kolejny, bo chciałby na przykład mieć obok siebie tryb w podobnym rozmiarze, tyle że ten uważa, że tryb znajdujący się w pobliżu powinien mieć inny kolor, a ten z kolei marzy o tym, żeby na jego metalowym cielsku widniał napis „vas te faire encule, entraineur”. Konlflikt gotowy.
Gdzie są relacje tam z czasem pojawiają się konflikty. Zadaniem selekcjonera jest ich rozwiązywanie lub zapobieganie, albo – co też się często zdarza – wykorzystanie z korzyścią dla zespołu. Domenech mówi jasno, że te konflikty go przerosły. Francuz twierdzi, że nie szuka usprawiedliwienia, ale jednocześnie podaje przyczyny – brak wsparcia mediów, działaczy, niechęć piłkarzy. To właśnie ze względu na ten brak wsparcia książka nosi tytuł „Straszliwie sam”.
Ta książka równie dobrze mogłaby nosić tytuł „Samotność przegranego selekcjonera”, ponieważ w pewnym momencie trener zabiera nas w podróż po swoim umyśle, w którym toczy się psychologiczna wojna. Domenech tę wojnę przegrał i pozostaje zadać pytanie, na które nie ma odpowiedzi: czy mógł ją wygrać? Praca selekcjonera jest niezwykle trudna i bezwzględnie wymaga pewnych cech charakteru. Człowiek niezdecydowany, szukający kompromisu przy podejmowaniu decyzji, jest w tym zawodzie zgubiony. Domenech nie chciał pójść na kompromis, ale też wyraźnie zabrakło mu zdecydowania. A skoro był niezdecydowany, to był przegrany zanim Francja zaczęła Mundial w 2010 roku. I pewnie dlatego były selekcjoner reprezentacji Francji nie wrócił do zawodu, bo jego niezdecydowanie wynikało z wypalenia.
I o tym również jest ta książka – o wypaleniu. O tym, jak pasja potrafi zgnieść cię jak kartkę papieru i wyrzucić do kosza. W sumie, nie jest to może książka, która pochłania do tego stopnia, że nie ma czasu na zrobienie sobie herbaty, ale na pewno jest to książka, która uczy.
GRZEGORZ IGNATOWSKI
Obserwuj @retro_magazynObserwuj @ElGreguito