Od czasu pierwszego wydania w 2002 roku, „Tor” stał się absolutnym klasykiem w dziedzinie książek piłkarskich. To pozycja obowiązkowa nie tylko dla sympatyków niemieckiego futbolu, ale i miłośników historii. Ulrich Hesse z niesamowitą bowiem gracją przeprowadza czytelnika przez czasy cesarstwa niemieckiego, III Rzeszy, podzielonych Niemiec aż do czasów współczesnych po ponownym zjednoczeniu łącząc wiele wątków. Bo żeby opowiedzieć ponad 140-letnią historię sportu w danym państwie, trzeba opowiedzieć część historii tego państwa. Jeśli jakaś piłkarska książka jest warta zabrania na bezludną wyspę, to właśnie ta.
Ulrich Hesse to uznane nazwisko w środowisku. Niemiecki dziennikarz, autor książek i współpracownik wielu czasopism – także międzynarodowych. Mimo że najbardziej znany jest z tekstów o piłce nożnej, to pracę magisterską pisał o… baseballu. Jego drugą miłością jest muzyka. Pisał o niej, chociażby w niemieckiej edycji prestiżowego „Rolling Stone”. O sobie mówi, że nie wie, od kiedy jest kibicem Borussii Dortmund i w zasadzie chyba od zawsze. Wszak urodził się w Dortmundzie – inny wybór byłby praktycznie niemożliwy. Od ponad czterdziestu latach posiadacz karnetu na mecze BVB. Współtworzył jeden z najpopularniejszych klubowych fanzinów. Gdy miał jedenaście lat, napisał list do ówczesnego trenera Borussii – Otto Rehhagela z pytaniem, co musi zrobić, by zostać piłkarzem. Wówczas było to dla niego jedyne sensowne zajęcie w przyszłości. Odpowiedzi się nie doczekał. Może to i dobrze. Bo w innym przypadku moglibyśmy nie dostać wielu świetnych książek i felietonów. Jak powtarza:
– W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że piszę o piłce nożnej i muzyce nie dlatego, że jestem niespełnionym piłkarzem czy muzykiem, ale dlatego, że kocham pisać. I wypływa to z każdego zdania jego publikacji.
„Tor. Historia niemieckiej piłki nożnej”. Jak na zaledwie kilkuset stronach zmieścić całą historię niemieckiego futbolu? Brzmi jak zadanie z kategorii niemożliwych, ale Hesse podszedł do tematu z pozycji gawędziarza, który operując w historycznych ramach za pomocą anegdot, wprowadza czytelnika w świat piłki, który na przestrzeni tylu lat zmienił się nie do poznania. Ta książka stanowi obszerny punkt wyjścia. Każdy znajdzie tu dla siebie kluczowe historie, które będzie chciał później zgłębiać już na własną rękę. Hesse oferuje czytelnikowi literacką wędkę. Rybę trzeba już złapać samemu. Ale jest rzeczą wręcz pewną, że ten, kto złapie bakcyla po lekturze „Tor”, będzie chciał więcej i więcej. I taka jest też rola tej książki. By zaciekawić i wskazać kierunek do samodzielnej eksploracji.
Laicy w przystępny sposób dowiedzą się wreszcie, dlaczego daty w nazwach klubów potrafią znacząco się różnić od faktycznego powstania sekcji piłkarskich i które mogą wprowadzać w błąd, sugerując, że futbol w Niemczech powstał na długo przed pojawieniem się w Anglii. Co oznaczają mityczne skróty – od VfL, TSV przez SSV na enigmatycznym SpVgg kończąc. Hesse opowiada o barierach społecznych, jakie musiał przebijać futbol w Niemczech, by w końcu stać się najpopularniejszym sportem. Przeczytamy o ciemnych czasach podczas hitlerowskich rządów, gdy władzę nad futbolem objął niesławny Hans von Tschammer und Osten. O złotych czasach Schalke, które pechowo dla niego wybiły właśnie w okresie wojennym, co później rzutowało absurdalnymi mitami jakoby „Koenigsblauen” byli pupilkami Hitlera. O narodzinach nowej Republiki Federalnej Niemiec po cudownym triumfie w Bernie w 1954 roku. O magii Seppa Herbergera i jego frustracji związanej z nierównym poziomem regionalnych Oberlig rzutującym na ogólny poziom niemieckiej piłki. O determinacji by w końcu powstała scentralizowana Bundesliga. O jej wzlotach i upadkach ze skandalem taśm Canellasa na czele. O powstaniu wielkich potęg – Borussii Moenchengladbach czy Bayernu Monachium, którego organizacyjna dominacja trwa do dzisiaj. I wreszcie o ewolucji. O ewolucji klubów, ich zmagań na europejskich boiskach czy ostatecznie o ewolucji samych piłkarzy – od dżentelmenów po pewnych siebie i zdających sobie sprawę z tego co im się należy buntowników z Malente. Nie brakuje też polskich wątków i to nie tylko tych najnowszych. Już sama dedykacja autora w polskim wydaniu mówi wiele:
– Polską edycję książki chciałbym zadedykować setkom tysięcy ludzi, którzy przybyli z polskich terytoriów do Zagłębia Ruhry pod koniec XIX wieku. Bez ich dzieci i wnuków nie mielibyśmy Schalke i BVB, a ja nigdy nie zostałbym fanem futbolu. Rozdział po rozdziale Ulrich Hesse przeprowadza czytelnika przez barwne lata, które wywindowały niemiecki futbol na sam szczyt.
„Tor” jest książką dla każdego. Zarówno dla nowicjusza, który dopiero co zaczął się interesować Bundesligą i chce dowiedzieć się o niej czegoś więcej, ale i dla „siedzącego w temacie”. Wszak, dodatkowej wiedzy nigdy dość a fakt, że pozycja napisana jest po prostu wyjątkowo dobrze, tylko pomaga w odbiorze. W żadnym wypadku nie jest to książka podręcznikowa czy encyklopedyczna. To opowieść. Opowieść, która zaczyna się w XIX-wiecznych salach gimnastycznych, a kończy na niemieckim finale Ligi Mistrzów na Wembley w ostatnim rozdziale noszącym symptomatyczną nazwę „Zupełnie inny sport”. Tu nie ma co polecać, to po prostu trzeba przeczytać!
MACIEJ IWANOW